Nie wiedziała, jak długo przyjdzie jej maszerować, musiała więc zabrać dużo jedzenia, a ponieważ noce robiły się coraz zimniejsze, potrzebowała również obozowego sprzętu. Papa O’Neal pewnie dałby sobie radę tylko z kocem, ale Cally nie była tak wytrzymała na zimno, jak stary żołnierz, więc spakowała śpiwór, zapas wody, podpałkę, amunicję… Było tego o wiele za dużo, ale nawet gdyby to wszystko zabrała, po pięciu dniach przebywania w lesie zrobiłoby się krucho.
Patrzyła na stos sprzętu, zastanawiając się, co zabrać, a co zostawić, gdy nagle podłoga podskoczyła w górę i rąbnęła ją w twarz.
2
Zewnętrzne kamery rozświetliły noc. Zalesione wzgórza były ciemne i chłodne pod niepełnym księżycem, a kiedy promy przelatywały nad grzbietami wzniesień, co jakiś czas w oddali migała dolina Gap.
Potem wszystko spowiła biel.
Tylko uzbrojenie przetrwało potężną salwę wystrzeloną z północnej części tego, co pozostało jeszcze ze Stanów Zjednoczonych. Posleeńska inwazja na ziemię zniszczyła niemal wszystkie uprzemysłowione kraje; tylko Stanom Zjednoczonym udało się utrzymać obszar wschodniego Środkowego Zachodu, który otrzymał nazwę „Cumberlandzkiego Saka”. Składały się na niego: większa część Tennessee, Kentucky, Illinois, Ohio, Iowa i Michigan. Do tego dochodziły północne stany — Minnesota, Północna Dakota, Wyoming i Montana — znajdujące się poza granicą temperatur, w których Posleeni byli w stanie skutecznie prowadzić działania wojenne.
To właśnie stamtąd odpalono większość pocisków jądrowych.
Rakiety z silosów rozsianych po całym Środkowym Zachodzie zostały wydobyte i przeniesione w bezpieczne miejsca przed nadejściem posleeńskich hord. Łamiąc liczne traktaty, przerobiono je na ruchome wyrzutnie, a potem umieszczono w północnych stanach, pozostających w większości w ludzkich rękach, a nawet w Kanadzie. Poza tym gdy większość okrętów podwodnych wyposażonych w jądrowe pociski balistyczne przerabiano na jednostki transportowe, kilka z nich zachowało swoje rakiety. Wszystkie te wyrzutnie — w liczbie wystarczającej do rozbicia dowolnego ziemskiego państwa — były gotowe wesprzeć desant pancerzy wspomaganych.
Ale posleeńskie systemy przeciwrakietowe były niesłychanie skuteczne; praktycznie wszystko, co wysunęło się ponad linię horyzontu i co miało zasilanie albo układ sterowania, ulegało zniszczeniu. Jedynym realnym wyjściem było więc przeciążenie systemów obrony. Rakiety mogły jednak zostać namierzone nie tylko przez niezliczone spodki Wszechwładców; kiedy osiągały apogeum lotu, stawały się widoczne również dla tysięcy lądowników, wciąż rozrzuconych nad Północną Ameryką. Tak więc z tysięcy wystrzelonych pocisków jądrowych tylko garstce udało się wejść na trajektorie balistyczne i w tajemniczy sposób stać się niewidzialnymi dla posleeńskich systemów celowniczych.
Ale ta garstka w zupełności wystarczyła.
Salwa pocisków spadła prosto na Mountain City Gap oraz na przełęcze na północy i południu kraju. Każda eksplozja miała siłę stu kiloton, a więc prawie sto razy większą niż bomba, która spadła na Hiroszimę, i niszczyła wszystko w promieniu trzech kilometrów; miażdżyła drzewa i krzaki, podpalała je i wyrzucała w górę w słupie ognia, który sięgał niebios, zdzierała ziemię do gołej skały aż po same wierzchołki wzgórz.
— Panie sierżancie. — Przekaźnik Jake’a wciąż mówił pozbawionym barwy tenorem, przypisanym mu „fabrycznie”. Jake’owi nigdy nie chciało się go personalizować. Przekaźnik był galaksjańskim wytworem, małym, czarnym, elastycznym kawałkiem czegoś, co wyglądało jak plastik, w rzeczywistości jednak było jednostką obliczeniową. Urządzenia te były wyposażone w SI i tworzyły bezprzewodową sieć danych, która rozciągała się na całą planetę. Tym razem przekaźnik odebrał strzęp informacji z sieci i po nanosekundowym namyśle uznał, że jego człowiek powinien o tym wiedzieć.
— Wykryto liczne pociski jądrowe wycelowane w Rabun Gap. Jednostka jest poza strefą bezpośredniego zagrożenia, ale każdy, kto będzie patrzył w tamtą stronę, zostanie oślepiony błyskiem.
— Jasna cholera — mruknął Mueller. Właśnie szli jednym z niezliczonych górskich grzbietów, śliskich od deszczu.
— Na dół — warknął Jake, wskazując na dość strome zbocze.
— Jak?! — krzyknęła Shari, podrzucając Kelly na plecach i uwalniając jedną rękę, żeby odgarnąć włosy z czoła. Miała wrażenie, że wystarczy jeden krok i poleci razem z dziewczynką kilkadziesiąt metrów w dół.
— Ostrożnie — odparł Mueller i sam zaczął się zsuwać po zboczu z Tommym i Amber na plecach. Po chwili jednak zatrzymał się i pokręcił głową. — Jake, to się nie uda.
— Dlaczego? — spytał Mosovich i zaklął.
— Damy radę zejść na dół, ale…
— Wybuch strąci nas ze zbocza. — Mosovich rozejrzał się dookoła. Okoliczne grzbiety były dość łagodne; mieli pecha, że znajdowali się akurat na ostrej jak nóż krawędzi.
— Przekaźnik, ile mamy czasu?
— Pięć minut — odparł komputer. — Wiele pocisków zostało zniszczonych, ale od trzech do dwunastu prawdopodobnie uderzy. Żaden z nich nie spadnie na obszar między naszą obecną pozycją a Gap.
Jake spojrzał na wijącą się po kalenicy wąską ścieżkę. Po jakichś stu metrach zaczynała zakręcać na południe.
— Ma’am, moja rada brzmi: biegiem!
— Fajowo — szepnął Sunday, patrząc na rosnący grzyb, w kierunku którego zmierzał prom.
— Aha — potwierdził Blatt. — Wreszcie mamy wsparcie, na jakie zasługujemy.
— Trzy minuty. Przygotować się do lądowania — powiedziała kapitan Slight na częstotliwości kompanii. — Mam cholerną nadzieję, że nikt nie śpi. Jeśli śpi, to go obudzimy.
— Uwaga wszyscy — powiedział major O’Neal. — Przygotować się do lądowania.
Zbliżając się do ostatniego wzgórza, promy nagle przyspieszyły, przekraczając prędkość dźwięku z ledwie odczuwalnymi grzmotami. Kiedy uderzyły w pierwszą falę nuklearnych eksplozji, zaczęły wyraźnie kolebać się w turbulencjach.
— IIIHAAA! — wrzasnął Blatt. — Wchodzimy!
Kiedy tylko promy przeleciały nad wierzchołkiem Oakey Mountain, zaczęły wystrzeliwać na ziemię pancerze, poczynając od rufy statku, a na dziobie kończąc.
Tommy poczuł uderzenie katapulty i ugiął kolana, zbliżając się do ziemi z prędkością blisko półtora tysiąca kilometrów na godzinę. Wbudowane w kombinezon kompensatory i pakiet inercyjny spowodowały, że zwolnił do prędkości nieco poniżej prędkości dźwięku, zanim wszedł w strefę przyziemną, gdzie dołączony do inercyjnego zestawu ziemski pakiet skokowy jeszcze bardziej go wyhamował.