— Tak, proszę pani — powiedział cywil, wyciągając w jej stronę dwie żelowe kapsułki. — Rad-Off. Nie utrzymają pani przy życiu, ale trochę wszystko przeciągną.
— A co utrzyma mnie przy życiu? — spytała Glennis, uśmiechając się ponuro.
— Ewakuacja powietrzem do galaksjańskiego zbiornika regeneracyjnego — odparł Kilzer. — Nie jestem ekspertem od tego typu spraw, ale przy takich odczytach za jakieś dwie godziny uszkodzenia będą raczej nieodwracalne. A najbliższy zbiornik regeneracyjny, o którym wiem, jest w Asheville, w obecnych warunkach odległym o jakieś trzy godziny.
Glennis znów uśmiechnęła się ponuro i pokręciła głową. — To… do dupy.
— Wiem, pani major. — Kilzer spuścił wzrok i wzruszył ramionami.
— Chryste, pani major — odezwał się działonowy. — Nie możemy nic zrobić?
— Bez galtechu niewiele można poradzić na wysokie napromieniowanie — westchnęła Indy, opuszczając szczotkę. — Czasem pomaga szybkie odkażenie. Z wami wszystko jest w porządku, ale…
— Cholera, co wy wszyscy jesteście tacy smutni? — powiedziała LeBlanc, próbując się uśmiechnąć. — Skończmy z tym i ruszajmy. Mamy Posleenów do zabicia!
— Powinna pani pojechać do szpitala dywizji, pani major — stwierdziła Indy roztrzęsionym głosem.
— Po co, skoro i tak mam umrzeć? — Glennis wzruszyła ramionami, strzepując trochę piany. — Równie dobrze mogę odejść w blasku chwały, prawda?
Indy pociągnęła nosem i znów zaczęła szorować jej plecy.
Pruitt skończył szorować działonowego abramsa, który, szczerze mówiąc, bardzo tego potrzebował, niezależnie od promieniowania, i podszedł do nagiej i drżącej major. Położył jej delikatnie dłoń na ramieniu i pokręcił głową.
— Mnie też jest bardzo przykro, ma’am — powiedział, starając się patrzeć tylko w jej oczy.
— Dzięki, ale moi ludzie nie są przez to lepiej wyszorowani — odparła, wskazując na czekających ładowniczego i kierowcę.
Pruitt pokiwał głową, podszedł do Kilzera i zabrał mu licznik, a następnie przesunął nim wzdłuż pleców major.
— Chciałbym zamienić z panem Kilzerem kilka słów — powiedział. Objął cywila za ramiona i poprowadził go w ciemność.
— Dobra, jak długo jeszcze będzie pan to ciągnął? — spytał, starając się powstrzymać od śmiechu.
— O co chodzi? — Kilzer zmarszczył czoło.
— Nie widzi pan, że licznik ma czułość rozkręconą prawie na full? Myślałem, że świetnie się pan bawi! Czekałem, aż rzuci pan jakiś tekst w rodzaju „No, skoro została nam tylko godzina życia…” albo „Chyba nie chcesz umrzeć dziewicą, prawda?”.
— O kurwa — zaklął Kilzer. Wyrwał mu urządzenie z rąk i wcisnął kilka przycisków. Wskazówka napromieniowania natychmiast opadła o dwie trzecie. Major LeBlanc w żadnym wypadku nie przyjęła śmiertelnej dawki promieniowania. — Cholera!
— Ależ ma pan przejebane, człowieku. — Pruitt odwrócił się plecami do pozostałych; miał cholerną nadzieję, że drżenie jego ramion potraktują jako szloch, a nie rechot, którego nie mógł opanować. — Rzeka nie może być aż tak gorąca. Jasne, alarmy się włączyły, bo to kurestwo jest tak czułe, że reaguje nawet na tarczę zegarka. Wybuch był dopiero kilka godzin temu, więc w rzece nie ma aż tyle radioaktywnego śmiecia, żeby licznik tak szalał. Poza tym między nami a miejscem opadu jest tama.
— Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś!? — syknął Kilzer, gapiąc się na licznik i marząc, żeby zniknął.
— Uznałem, że to podstęp, żeby rozebrać major LeBlanc, a takiego osiągnięcia nie wolno lekceważyć. Swoją drogą, wyszło idealnie. Pianka dekontaminacyjna też nieźle wygląda. To na prawdę budujący widok. Moje morale poszło w górę że hej.
— Mam przerąbane! Nie musieliśmy ich nawet odkażać!
— Aha, ale za to zobaczyliśmy major LeBlanc pokrytą lodowatą pianką, z ciężkim przypadkiem sutkus erectus. I Indy, która ją myje. Dwie pieczenie naraz. Cały czas myślałem o tym, co zrobić, żeby chorąży przebrała się w biały t-shirt, ale nic mi nie przychodziło do głowy. A teraz niech pan uważa, bo ona pana zwiąże, rozbierze do naga, przemaluje na niebiesko i rozjedzie którymś ze swoich czołgów. Prawdopodobnie zaczynając od krocza. Skoro o tym mowa, czy czołg faktycznie jest gorący?
— Nie wiem, sprawdzałem go, ale przy takim ustawieniu licznika… Ale mam przejebane!
— Lepiej od razu się zastrzel, kolego — poradził Pruitt, wybuchając w końcu zduszonym śmiechem. — Ja stąd znikam. — Zasłonił dłonią usta i pobiegł w stronę włazu SheVy, licząc, że może tam będzie bezpieczny.
Indy stała na chłodzie z uniesioną szczotką i patrzyła, jak Kilzer wraca na wzgórze. W jednej ręce trzymał licznik Geigera, drugą zasłaniał obronnym gestem krocze.
— Gdzie poszedł Pruitt? — spytała.
— Musiał… musiał coś przynieść z SheVy — powiedział szybko Kilzer, a potem podał Indy licznik, wskazał pokrętło czułości i odwrócił się. — A ja muszę mu pomóc! — I pogalopował w dół zbocza. Indy przesunęła licznikiem wzdłuż pleców Glennis i spojrzała na urządzenie.
Znieruchomiała na chwilę, a potem popatrzyła w mrok za uciekającym cywilem i wrzasnęła:
— TCHÓRZE!
Glennis przechyliła głowę i zadrżała.
— Zaczynam podejrzewać, że może jednak nie umrę.
— Jak się czuje major LeBlanc? — spytał Mitchell, kiedy Indy opadła na swój fotel.
— Nic jej nie jest — odparła ze znużeniem chorąży. Wygrzebała skądś provigil i połknęła go bez popicia. — Jest wściekła, ale zdrowa. To niesamowite, jak szybko człowiek może się rozgrzać w wydechu turbiny abramsa. — Mechanik spojrzała na Pruitta i pokręciła głową. — Zdajesz sobie sprawę, że ty też jesteś na jej liście do odstrzału?
— Moi, ma’am? — spytał działonowy z niewinnym wyrazem twarzy. — Co ja takiego zrobiłem?
— Nie zwróciłeś uwagi na błąd ustawienia czułości, a to jest to samo, co świadomy zamiar obejrzenia nagiego dowódcy batalionu. Ktoś inny mógłby cię oskarżyć z artykułu piętnastego. Chyba po prostu pozwolę LeBlanc cię wytropić.
— O cholera — mruknął pod nosem działonowy.
— Muszę usłyszeć szczerą odpowiedź, Pruitt — powiedział cicho Mitchell. — Kiedy zdałeś sobie sprawę, że coś jest nie tak?
— Prawdę mówiąc, sir, dopiero wtedy, kiedy szorowałem działonowego. Zacząłem się zastanawiać, ile rem mógł przyjąć, a potem pomyślałem, którędy płynie rzeka i gdzie mogło dojść do skażenia. Wszystko to nie trwało zbyt długo, najwyżej kilka sekund, więc rzeka nie powinna być aż tak gorąca. Kiedyś na szkoleniu sam zrobiłem błąd z ustawieniem czułości; wychwyciłem go prawie od razu, ale widziałem, co się stało. Wszyscy biegali w kółko jak bezgłowe kurczaki… Kiedy skończyłem szorować działonowego, poszedłem sprawdzić i okazało się, że Kilzer oczywiście miał czułość rozkręconą na full. To ustawienie fabryczne, bo najpierw powinno się łapać niskie promieniowanie tła, a dopiero potem stopniowo przechodzić na wyższy poziom. Kilzer używał licznika w SheVie, a ponieważ w komorze reaktorów poziom promieniowania był wysoki, czułość była maksymalnie rozkręcona. Pewnie Kilzer zapomniał, że system się resetuje, kiedy się go wyłączy. To z jego strony zwykły błąd, ale ja przynajmniej o tym pomyślałem.
Spojrzał z wyrzutem na Indy.
— Ty, a nie na przykład nasz ekspert od promieniowania? — wyszczerzył zęby Mitchell.