Выбрать главу

Jupiter usiadł, by dokończyć jedzenia. Już sięgał widelcem do talerza, kiedy tuż obok jednej ze skrzyń zauważył leżący na ziemi niedopałek papierosa.

Chłopiec schylił się i podniósł go. Był pożółkły i zgnieciony, miał jednak tę samą szmaragdową opaskę i długi filtr, co niedopałek znaleziony rano na skałach.

– Jupe, co się dzieje? – spytał Pete.

– Zobacz – odparł krótko Jupiter. Wyciągnął przed siebie dłoń, na której leżały oba niedopałki.

– Ale heca! – krzyknął Pete.

– Co to może znaczyć? – zastanowił się Bob.

– Nie mam pojęcia – odparł Jupe – ale chyba je zatrzymam. Nigdy nic nie wiadomo.

Od tłumu ludzi oderwała się młoda kobieta i podeszła do Trzech Detektywów.

– Jestem siostrą Daniela. Nazywam się Mary Grayleaf – zwróciła się do wszystkich trzech chłopców, ale wpatrywała się tylko w Boba. Uśmiechnęła się do niego czarująco i wrzuciła mu w dłoń kluczyk. – Wódz kazał mi powiedzieć, że wkrótce wasza półciężarówka będzie gotowa do drogi. Najedliście się?

– Aż nadto – zapewnił Bob, odwzajemniając spojrzenie.

Dziewczyna miała uderzająco piękną twarz, okoloną długimi prostymi włosami. Ubrana była w białą luźną suknię, jako ozdobę nosiła naszyjnik z turkusów. Podobnie jak inni mieszkańcy wioski miała zaczerwienione oczy. Były niemal tak czerwone jak hafty, które ozdabiały dół i rękawy jej sukni.

– Naprawdę jesteś siostrą Daniela, czy też jest to jeszcze jedno określenie, wyrażające szacunek? – zapytał Bob.

Mary Grayleaf najpierw trochę się zdziwiła, po czym roześmiała się wesoło.

– Naprawdę jestem jego siostrą.

Jupiter i Pete popatrzyli na siebie. Jupe uniósł brwi, a Pete stłumił chichot. Znowu to samo. Bob nawet nie musiał się starać. Gdziekolwiek się pojawił, jak magnes przyciągał do siebie ładne, młode kobiety.

– Czy teraz będzie dalszy ciąg ceremonii? – spytał Bob.

– Tak. Szaman zaśpiewa i zatańczy – odparła dziewczyna, ciągle patrząc chłopcu w oczy. – Potem zacznie się modlić. Musi się przygotować duchowo, by otrzymać wiadomości od Stwórcy, który wyjawi mu, co sprawia, że chorujemy. Cokolwiek to jest, szaman rzuci na to czary i rozpocznie leczenie.

– Czary skutkują? – spytał z uśmiechem Bob.

– Zawsze – odparła z powagą Mary. – Leczenie również.

Jupiter nie mógł już dłużej znieść tej wymiany zdań.

– A co z tym poszukiwaniem objawienia?

Mary nareszcie zwróciła uwagę na Jupe’a.

– Czy wiesz, co usłyszał Daniel?

Jupiter zastanowił się przez chwilę.

– We właściwym miejscu, ale bez błogosławieństwa – odparł.

Mary zastanowiła się, po czym pokręciła głową.

– Nie wiem, co znaczą te słowa. Czy Daniel wiedział?

– Nie. Szaman kazał mu nad tym pomyśleć – odparł Bob. – Dlaczego to jest takie ważne?

– Ponieważ… – Mary zmarszczyła brwi i zamknęła oczy, jakby naszło ją jakieś bolesne wspomnienie. Szybko się jednak otrząsnęła i wyjaśniła: – Nasz prawdziwy wujek zaginął. Pomagał mamie wychowywać mnie i Daniela, kiedy nasz ojciec opuścił rezerwat. Ojciec zniknął wiele lat temu. Teraz to samo stało się z wujkiem. Wyszedł z wioski ponad miesiąc temu i Daniel szuka go po lasach.

– Dzieje się tu coś dziwnego – powiedział Bob. – Mój tata także zaginął.

Mary pokiwała głową, jej ciemne oczy posmutniały. Nagle zobaczyła, że ktoś z tłumu daje jej jakiś znak. Był to ten sam szczupły mężczyzna, któremu wódz przekazywał instrukcje. Trzej Detektywi nawet nie zauważyli, kiedy wyszedł z chaty.

– Wasza półciężarówka jest już gotowa do drogi – oznajmiła, pocierając zaczerwienione oczy.

Poprowadziła chłopców na drugi koniec wioski, gdzie stały samochody. Po drodze mijali uwiązane na łańcuchach psy. W pewnym memencie detektywi zwrócili uwagę na wysoki kopiec z ziemi, o średnicy dużego domu.

– To coś w rodzaju łaźni parowej. Tutaj mężczyźni oczyszczają swoje ciała – wyjaśniła Mary.

– Chciałbym cię jeszcze o coś zapytać – zwrócił się do niej Jupe. Sięgnął do przepastnej kieszeni koszuli i wydobył z niej dwa niedopałki. – Czy wiesz może, kto pali takie papierosy?

– Nie – odparła zdziwiona dziewczyna.

Rozczarowany Jupiter schował niedopałki do kieszeni.

Między starymi ciężarówkami i dżipami chłopcy zauważyli lśniącego, nowego, czerwonego forda pikapa.

– Należy do wodza – powiedziała Mary. – To dobry człowiek i najlepszy strzelec w wiosce. Kupuje nam nowe ubrania, narzędzia i części do samochodów.

– Skąd bierze na to pieniądze? – spytał Jupiter.

Mary wzruszyła ramionami.

– Nie wiem. Sądzę, że z dorywczej pracy w Diamond Lake. To nie moja sprawa. – Poklepała zderzak zdezelowanego, zardzewiałego forda. – Ta stara półciężarówka również jest własnością Wodza. Chce ją wam wypożyczyć. Dbajcie o nią. Macie ją zostawić koło stacji straży leśnej w Diamond Lake.

Chłopcy upchnęli swoje rzeczy z tyłu samochodu i wsiedli do kabiny. Zauważyli, że brakuje pasów bezpieczeństwa. Pete zajął miejsce za kierownicą. Znał się na mechanice i był najlepszym kierowcą śród Trzech Detektywów.

– Jedźcie przez cały czas naszą drogą na północ, aż do miejsca, gdzie łączy się ona z dwupasmowym traktem do zwózki drewna. Wtedy skręćcie na zachód. Trakt doprowadzi was do szosy. Skręćcie w prawo i kierujcie się już prosto na Diamond Lake.

Podziękowali dziewczynie, a Mary uśmiechnęła się i pomachała wszystkim na do widzenia, przez cały czas wpatrując się w Boba. Pete uruchomił silnik, strzeliła rura wydechowa, w całej wiosce rozszczekały się psy. Chłopcy odjechali, wzniecając za sobą tumany pyłu.

– Nareszcie cztery koła! – zawołał z satysfakcją Pete.

– Tak – mruknął Jupe. – Jakaś rekompensata za tolerowanie tej obrzydliwej popularności, jaką cieszy się Bob.

– Przykro mi, chłopaki – radośnie powiedział najprzystojniejszy z Trzech Detektywów. – Trzeba korzystać z tego, co Bozia dała.

Jupe i Pete popukali się w czoło.

Bob zagłębił się w fotelu i rozmyślał o Mary. Pete pochylił się do przodu i skoncentrował na prowadzeniu samochodu po wąskiej drodze, kierując nim tak, by nie wpaść w koleiny.

– Wódz chyba nas nie lubi – zauważył Pete.

– Ale za to szaman darzy nas sympatią – powiedział Jupe. – Dopilnował, żebyśmy dostali samochód. Widzieliście wyraz jego twarzy, kiedy Daniel przekazał mu treść wiadomości, którą otrzymał? Ten człowiek zrozumiał jej sens i wyraźnie był strapiony.