Выбрать главу

Zdziwieni i rozzłoszczeni, szli w stronę rozjazdu. Ludzie Nancarrowa ostrożnie posuwali się za nimi.

– Pan wie, że Nancarrow zamierza nas zabić – zwrócił się do wodza Jupiter.

– Po prostu usunie was z rezerwatu – odparł Amos Turner, wciąż przekonany, że Jupiter przesadza.

– Tak jak kazał panu uszkodzić hamulce w ciężarówce?

– Słucham? – spytał wódz. – Widziałem pikapa w miejscu kraksy, ale nie… – Na szerokiej, ponurej twarzy Indianina pojawił się nagle wyraz wątpliwości.

Kiedy wszyscy zgromadzili się już na okrągłym rozjeździe. Jupiter wskazał dłonią oryginalną srebrną klamrę przy pasku Daniela.

– Czy zna pan kogoś, kto miał taką samą ozdobę? – spytał wodza.

– Wuj Daniela – odparł natychmiast Amos Turner.

Młody Indianin wydobył z kieszeni klamrę, należącą niegdyś do jego krewnego.

– Jupiter znalazł ją w dolinie. Leżała obok szkieletu. W czaszce były ślady po kuli.

Biff zmartwiał.

– Mówiłem ci, że powinniśmy natychmiast załatwić tych gówniarzy i faceta, tak jak zrobiliśmy to ze starym Indianinem! – krzyknął do Nancarrowa i pobiegł ku ciężarówce.

– Wracaj, podły tchórzu! – zawołał Nancarrow.

Nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, wódz uniósł strzelbę. Padł strzał. Broń wypadła z rąk Biffa. Pete rzucił się na bandytę.

Amos Turner odwrócił się i wymierzył w Nancarrowa.

– Proszę poczekać! – błagał szef bandy. Upuścił na ziemię karabin i cofał się powoli.

– Zabiłeś mojego krewnego! – Rozwścieczony Amos Turner posuwał się w stronę przerażonego bandyty. – Teraz gotów byłeś zabić tych niewinnych ludzi!

Uderzył Nancarrowa strzelbą w brzuch. Kiedy zaatakowany zgiął się wpół, dołożył mu pięścią w szczękę. Bandyta zrobił zdziwioną minę, po czym zamknął oczy i nieprzytomny upadł na plecy.

Bob uniósł nogę, wykonał obrót i wspaniałym ciosem karate powalił na ziemię George’a.

Pete chwycił Biffa za ramię i obrócił nim dokoła. Kiedy mikrus zaczął tracić równowagę, otrzymał na dokładkę silne uderzenie w klatkę piersiową.

– Już dość! – zaskamlał, unosząc ręce do góry. – Poddaję się! Wykonywałem tylko polecenia szefa. Przysięgam.

Pete z grymasem obrzydzenia popchnął Biffa w stronę jego kompanów.

– Jestem waszym dłużnikiem. – Amos Turner zwrócił się do Trzech Detektywów. – Nie mogłem uwierzyć, że Nancarrow byłby zdolny do takiego draństwa.

– Bardzo się starał odgrywać rolę męża opatrznościowego waszej wioski – powiedział pan Andrews.

– Wiele pan zawdzięcza również szamanowi. – Jupiter wyjaśnił wodzowi, że wiadomość, przekazana przez śpiewającego doktora, pomogła mu w podjęciu decyzji, co należy zrobić.

Daniel rozejrzał się po polance.

– Gdzie jest Ike?

Ike Ladysmith znikł w lesie jak duch.

– Nancarrow musiał mu płacić na boku – wyjaśnił wódz Danielowi. – To Ike majstrował przy hamulcach pikapa. Przez niego omal nie zginęli twoi przyjaciele.

– Teraz próbuje uciec – powiedział Daniel.

– Znajdę go – oznajmił zdecydowanym tonem Amos Turner. – Na razie zwiążemy tych drani i zapakujemy ich do ciężarówki.

– Do wozu kempingowego, jeśli można prosić – wtrącił pan Andrews. – W środku są ważne dokumenty, z którymi powinna zapoznać się policja. Dojedziemy całą grupą do Diamond Lake w tym samym czasie.

– Oczywiście – zgodził się wódz. – Weźcie ten wóz. Daniel pojedzie z wami. Wskaże wam drogę na posterunek policji.

– A co z Ikiem? – dopytywał się Pete.

– Mamy własną policję w rezerwacie – powiedział wódz.

– Wuj jest komendantem – wyjaśnił Daniel.

– Jeden z punktów naszej umowy z rządem Stanów Zjednoczonych brzmi, że sami zajmujemy się tymi z nas, którzy pogwałcili prawo. Rezerwaty mają odpowiednie upoważnienia. Sami również ścigamy i sądzimy naszych przestępców.

– Dziadek jest sędzią – dodał Daniel.

Nikt się nie zdziwił.

Sprawnie związali Nancarrowa oraz jego dwóch podwładnych i umieścili ich z tyłu kempingowca. Turner przestawił blokującą drogę dużą ciężarówkę. Kiedy Pete ruszył, kierując się w stronę przecinki, wódz pomachał im ręką na pożegnanie. Na jego ponurej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.

Amos Turner wyskoczył z kabiny ciężarówki, lekkim krokiem ruszył przed siebie i zniknął w lesie.

Daniel doprowadził przyjaciół do Diamond Lake tą samą drogą, którą opisywała wcześniej jego siostra Mary. Wydawało się, że od tej pory minęły wieki, tymczasem miało to miejsce zaledwie dzień wcześniej.

Wjechali do niewielkiego kurortu. Mijali lśniące w słońcu baseny kąpielowe, korty tenisowe i pole golfowe, paradujących na koniach jeźdźców, wędrowców z jasnymi plecakami, spacerowiczów w sportowych strojach, przytulne pensjonaty i luksusowe hotele. Duży learjet schodził właśnie do lądowania na prywatnym pasie startowym.

– Nareszcie dotarliśmy do celu – westchnął Pete. – Chłopaki, udało nam się!

– Jestem głodny – oznajmił Jupiter.

– Muszę zatelefonować i wziąć kąpiel – powiedział pan Andrews.

– I pójść do lekarza – dodał z uśmiechem Bob.

Trzy dziewczyny stojące na chodniku zauważyły ten zniewalający uśmiech. Pomachały rękami i gwizdnęły.

Daniel zrobił zdziwioną minę.

– Dziewczyny gwiżdżą na chłopaka? Czy nie powinno być odwrotnie?

– Cóż ja mogę na to poradzić? – Bob uśmiechnął się rozbrajająco do przyjaciół.

Pete odwrócił się na chwilę od kierownicy i cisnął w niego jedną z poduszek, leżących w samochodzie.

Jupe skoczył na Boba i powalił go na podłogę.

– Nie martw się – zwrócił się do Boba Daniel z kamienną powagą na twarzy. – Szaman mógłby odprawić nad tobą czary i uwolnić cię od tej strasznej odpowiedzialności za urok, jaki rzucasz na kobiety…

– Przestańcie, błagam! – Bob skręcał się ze śmiechu. – Jupe, złaź ze mnie! Może i schudłeś, ale nie aż tyle. Żadnych czarów, proszę! Oddaję wam wszystkie moje dziewczyny.

– Zgoda. – Jupiter wstał. – Opiszemy im całą sprawę ze szczegółami. Jestem pewien, że dziewczyny zaciekawi, jak formowały się Sierra. Tak przy okazji, czy wiecie, że sierra to po hiszpańsku góry? Kiedy więc mówisz Sierra Mountains, to jakbyś dwa razy powtórzył to samo, czyli…

Wszyscy jęknęli głośno. Pete dojeżdżał właśnie do posterunku policji w Diamond Lake.