Выбрать главу

Dymek dzwonił codziennie, ale Wład prosił go, aby na razie nie przychodził. Dymkowi nie trzeba było dwa razy czegoś powtarzać, znał takt i więcej nie nalegał.

Lekarz także był dobrze wychowany, ale od jego wizyty wykręcić się nie udało.

– Jak się czujesz – spytał?

Wład wzruszył ramionami.

– Dobrze, mogę dać ci jeszcze trzy dni zwolnienia – powiedział lekarz półgłosem, kiedy mama wyszła po coś do kuchni. – Ale ani dnia więcej, rozumiesz? Z problemami trzeba sobie, tak czy owak, jakoś samemu radzić...

Wład kiwnął głową. Lekarz wstał, w przedpokoju pożegnał się jeszcze z mamą i wyszedł.

– Może zadzwonisz do kogoś i odpiszesz lekcje? – spytała mama.

– Dobrze – odparł Wład.

W tym momencie zadźwięczał telefon.

– Do ciebie – powiedziała mama.

– Dymek?

– Nie, jakaś dziewczyna...

Z jakimś nieprzyjemnym przeczuciem Wład wziął z jej ręki ciężką, nie nagrzaną jeszcze słuchawkę.

– Cześć – odezwał się znajomy, ale jakby napięty głos. – Mówi Marta Czysta... Co tam u ciebie, jak się czujesz?

– Dobrze – powiedział Wład. – Mam anginę.

– Aha – głos nie wiadomo czemu, posmutniał. – A kiedy przyjdziesz do szkoły?

– Nie wiem, chyba nieprędko – skłamał Wład.

– Rozumiem – głos po drugiej stronie wprost zadrżał od napięcia.

Wład wyobraził sobie, jak zupełnie czysta, bez winy, Marta, siedzi przywiązana do stołu i z przyłożoną lufą pistoletu do głowy, zadaje mu głupie pytania.

– Naprawdę jesteś ciężko chory, powiedz?

– Mówię ci, mam anginę...

– To może przynieść ci zeszyty?

Władowi wydało się to śmieszne. Zakochała się, czy co? Czysta?!

– Nie trzeba – powiedział sztywno. – Sorry, nie mogę dłużej rozmawiać.

I odłożył słuchawkę.

* * *

Telefon od Marty nie dawał mu spokoju chyba z półtorej godziny – do samego zmroku. Chociaż, z drugiej strony, humor mu się poprawił – wyobraził sobie, że jego sława mimo wszystko istnieje, że rozeszła się po klasie i szkole, że każdego ranka dziewczyny czekają na niego przy wejściu i wzdychają – a może wreszcie przyjdzie?! A w oczach pierwszoklasistów wygląda nie jak pobity szczeniak, a jak człowiek, który stanął przeciwko Kukułce, śmiałek, który wcale nie boi się stawić czoła całej tej zgrai...

O ósmej wieczorem znowu odezwał się telefon. Druga koleżanka z klasy, Danka Stasow, pytała się o jego zdrowie.

„Umówiły się, czy co?”, prawie z radością pomyślał Wład, powtarzając prawie słowo w słowo to, co powiedział Marcie Czystej.

Mama przestała się krzątać i usiadła pograć z Władem w szachy. Dziwne, ale oprócz przyzwyczajenia, nie odczuwał żadnej przyjemności z gry – cały czas o czymś myślał, nie mógł opędzić się od myślenia, która z dziewczyn jest ładniejsza... Marta, czy Danka, która ma większe oczy, no i w ogóle...

– Twój ruch – kolejny już raz napomknęła mama. – Grasz czy nie, co z tobą?

W tym momencie telefon znowu zadzwonił.

– Wład, to ty? Jak się czujesz?

Już prawie się nie zdziwił.

Dzwoniły jedna za drugą – dziewczyny z jego klasy, zarówno te, z którymi się przyjaźnił, jak i te, z którymi nie zamieniał ani słowa, te, które potajemnie wzdychały do niego i te, które nie przegapiały żadnej okazji, żeby zmieszać go z błotem. Dzwoniły i pytały, jak się czuje. Prawie wszystkie – Wład zwrócił na to uwagę – miały wystraszone, niekiedy, jak mu się wydawało, na granicy płaczu głosy.

W końcu zdenerwował się. Kpią sobie, czy co? Pewnie podjudzone przez Kukułkę. Ale przecież połowa z nich nigdy nie usługiwała Kukułce...

Potem zadzwonił Żdan. Długo tłumaczył się ze swojego zdenerwowania. Chciał biegać za lekarstwami, przynieść zeszyty, czy coś jeszcze. Miód na przykład – mówił – jest dobry na...

A jednak sława, uznanie?!

Wład podziękował uprzejmie Żdanowi za troskę i, narzekając na ból gardła, czym prędzej przerwał rozmowę. Coś w głosie Żdana... coś pokornego, tkliwego... przeszkadzało mu cieszyć się jak należy swoim triumfem.

Ledwo pożegnał się ze Żdanem, a już przekręcił do Dymka:

– Cześć stary, słuchaj no, gadaj, co tam w szkole?

– Eee, nic ciekawego – odezwał się trochę zdziwiony Dymek. Ale to zdziwienie Dymka wydało się Władowi też podejrzane...

Wład chwilę wahał się, mówić mu o telefonach od dziewczyn czy nie mówić?

– Ile można siedzieć przy telefonie? – odezwała się mama.

– Sorry – szybko powiedział Wład. – Odganiają mnie od telefonu... No to na razie, cześć!

I odłożył słuchawkę.

Mama tymczasem poszła do kuchni, a o szachach jakoś oboje zapomnieli. Wład położył się z książką, ale dosłownie po paru minutach telefon znowu zawarczał.

– Witaj mój kochanieńki, czy to od ciebie wszyscy nauczyli się całować, powiedz?

Głos Lenki Rybołów był bardzo wesoły, jakiś taki celuloidowo – radosny, jak u gadającej lalki.

– Dajcie mi wszystkie święty spokój! – wybuchnął Wład i odłożył słuchawkę.

– A ty co? – oburzyła się mama, kiedy wróciła do pokoju. – Do dziewczyny, takim tonem?!

– To Lenka Rybołów – wycedził przez zęby Wład.

I w tym momencie po raz kolejny zadzwonił telefon. Władem wstrząsnęło.

– Odbierz! – poprosił mamę i ukrył głowę pod poduszką.

– Tak – dziwiła się mama, stojąc za cienkimi ścianami jego legowiska. – Nie, jeszcze kilka dni będzie w domu... A kto pyta? Lina? Ach, Lina...

Wład zatkał uszy.

Wszystko to jest ukartowane. To głupie przedstawienie przygotowane przez Kukułkę. Nawet w domu go dopadli, nie mogli trzy dni poczekać... I Żdan razem z nimi! Chociaż, nie ma czemu się dziwić... Ale – Marta? Z Kukułką?! Brednie, wyssane z palca.

I nawet Dymek! Nie, Dymek nie odważyłby się mu skłamać. I nie mógł niczego nie zauważyć, przecież nie jest ślepy...

O wpół do dziesiątej znowu trzeba było odebrać telefon.

– Co ty się tak dziwisz? – ze zdziwieniem pytała mama. – W moich czasach było normalne, żeby uczniowie z jednej klasy pytali się o swoje zdrowie... Bywało, że dzwonili wiele razy w ciągu dnia...

– Wszyscy? – sarkastycznie rzucił Wład.

– Może nie wszyscy – spokojnie odpowiedziała mama. – Ale przecież i do ciebie nie wszyscy dzwonili, prawda?

Wład zamyślił się. Zadzwoniły do niego prawie wszystkie dziewczyny z klasy... Z chłopaków tylko Żdan, jeśli nie liczyć Dymka.

– Widzę, że masz powodzenie u dziewczyn – dalej ciągnęła mama. – Według mnie, to bardzo dobrze, cieszę się, przecież zwykle młode dziewczyny wolą starszych chłopaków...

– Ale mamo, oni sobie kpią ze mnie – nie zgodził się Wład.

– Wcale tak nie myślę – po krótkiej przerwie dodała mama. – I nie jestem, chyba aż taka głupia, prawda? Ta dziewczyna, której ty tak nie lubisz, Lina, zdaje się, tak?... Ona się nie wyśmiewała. Była raczej zmieszana... Było jej niezręcznie, udawała wesołą, chociaż słychać było, że nie jest jej do śmiechu... Nie wygłupiała się. W każdym bądź razie, tak mi się zdawało.

Wład wiedział, że normalna dziewczyna, nawet bardzo zadurzona, nigdy by do niego nie zadzwoniła po tym jego „Dajcie mi wszystkie święty spokój!” A Lina, czemu do niego zadzwoniła, hm?