Выбрать главу

– To przerażające… – mruknęła Lucy.

– Z pewnością. Druidzi wierzyli także w to, że jeśli człowiek będzie pozostawał w bliskim kontakcie z Awenem, Boskim Imieniem i Okiem Światła, czyli słońcem świecącym przez specjalnie ustawione kamienie – jak na przykład w Stonehenge – może dokonać wszystkiego.

John siedział i wpatrywał się w mapę.

– Ale nawet jeśli wszystkie te domy zostały rzeczywiście zbudowane na liniach ley, co to oznacza? I czego dowodzi? – zapytał.

– Nie potrafię ci na to odpowiedzieć, bo nie znam całego pytania.

– Pytanie brzmi: dlaczego pańskim zdaniem te domy zbudowano na liniach ley?

Wuj Robin zaczął po raz kolejny – oczywiście znów bez efektu – zapalać fajkę.

– Jedną sprawę możemy uznać z góry za pewną: nie zbudowano ich z myślą o korzyści przyszłych mieszkańców. Mieszkanie na linii ley to tak, jak mieszkanie w Ameryce na uskoku San Andreas, tyle że znacznie bardziej przerażające. Trzęsienie ziemi to tylko zjawisko fizyczne: można dostać w głowę spadającym kawałkiem muru, można stracić dom, ale trzęsienie ziemi nie próbuje zabrać człowiekowi duszy.

– Słucham…? Co pan powiedział? Duszy?!

– Chyba powiedziałem już zbyt wiele – stwierdził wuj Robin.

– Niech pan nie przerywa – poprosił John.

– Dobrze, ale pod warunkiem, że obiecacie zachować otwarte umysły. W odróżnieniu od wielu innych ludzi wierzę w moc linii ley, trudno się jednak dziwić ogólnemu sceptycyzmowi, gdyż wiele związanych z nimi opowieści to tylko legendy, fantazje przekazywane z pokolenia na pokolenie przez setki lat. Druidzi powoli wymierali, ale kazali grzebać swe ciała wzdłuż linii ley, by po śmierci ciał ich dusze mogły podróżować.

– Dlaczego mieliby chcieć podróżować? – spytała Lucy.

– Ponieważ uważają, że choć poumierali dwa tysiące lat temu, w dalszym ciągu są wszechwładni i ten kraj do nich należy. Wciąż przenoszą się wzdłuż linii ley niczym pająki po nitkach sieci, krążą z północy na południe i ze wschodu na zachód. I Bóg z tym, kto młody i łatwy do zranienia, a przypadkiem stanął na linii ley, kiedy wzdłuż niej, pod ziemią, przesuwa się druid. Na pewno słyszeliście, jak matki ostrzegają dzieci, by nie stawały na pęknięciach w asfalcie, bo wyskoczy stamtąd niedźwiedź i je porwie. Ale nie niedźwiedzia powinno się bać dziecko, a druidów. Wierzcie mi… oni nadal istnieją.

– Czyli przebywają pod ziemią? – spytała Lucy.

Wuj Robin pokręcił głową.

– Nie dosłownie. Ponieważ nie są materialni, istnieją we wszystkim co stałe: w ścianach, sufitach, drzwiach, krzesłach, szafach. Gdybym odkrył, że mieszkam niedaleko linii ley, natychmiast wyrzuciłbym szafę. Może się w niej zagnieździć jedenastu druidów z białymi ofiarnymi bykami, złotymi sierpami i tak dalej.

– W dalszym ciągu nie rozumiem, jakie zadanie mają spełniać te domy – powiedział John.

– Nie mam co do tego stuprocentowej pewności, ale podejrzewam, że poruszanie się wzdłuż linii ley to trochę jak pływanie akwalungiem. Od czasu do czasu trzeba wypłynąć na powierzchnię, rozprostować nogi i uzupełnić zapasy. Podejrzewam, że te domy zbudowano, aby duchy druidów mogły w nich odpocząć i odzyskać siły.

– I nakarmić się? – spytała Lucy drżącym głosem.

– Oczywiście.

Skręcona kostka Lucy nagle odmówiła jej posłuszeństwa i dziewczyna musiała usiąść. John ukląkł obok i wziął ją za rękę. Wuj Robin pochylił się nad nimi z bardzo poważnym wyrazem twarzy.

– Co odkryliście? Chyba powinniście mi to wreszcie powiedzieć.

Rozdział 13

Powiedzieli mu wszystko – o panu Rogersie, o Liamie i prawie wszystko o rzeźbie. Słuchał, nie przerywając, a kiedy skończyli, nie odzywał się przez kilka minut, intensywnie rozmyślając.

– To właściwie nie do wiary, ale nie mam najmniejszej wątpliwości, że natrafiliście na największą istniejącą sieć magii przedchrześcijańskiej, o jakiej kiedykolwiek słyszano.

– Chce pan powiedzieć, że ujawniano już podobne zjawiska?

– O ile wiem, przynajmniej dwa razy. Znacie ten klasztor we Francji – Mont Saint Michel – zbudowany na skałach pośrodku jeziora? Było to miejsce kultu druidycznego sprzed czasów rzymskich. Obecny klasztor zbudowano mniej więcej w tysiąc sto dwudziestym roku, ale jego część została w tysiąc dwieście drugim spalona. Kiedy w tysiąc dwieście jedenastym roku zaczęto odbudowywać zniszczone fragmenty, odkryto zamurowane w fundamentach szkielety przynajmniej dwudziestu mnichów i pielgrzymów. Niektóre szkielety częściowo przenikały mur – tak jak czaszka dziewczynki, którą znaleźliście w Tooting. Istniało tylko jedno wyjaśnienie: choć minęło ponad tysiąc lat, głęboko w granitowych skałach pod klasztorem w dalszym ciągu przebywają duchy druidów, które wciągają ludzi w ściany. Zabijały ich, by móc przeżyć. Ponieważ nie mogły widzieć słońca, musiały spożywać mięso ludzi, którzy niedawno chodzili po powierzchni ziemi i spoglądali w Oko Awena. Niektóre kości były całkowicie zamknięte w skale albo cegle, jednak większość szkieletów nie została całkowicie wciągnięta, bo za życia byli to duchowni z krucyfiksami na szyjach… a duchy druidów nie mają władzy nad symbolami ukrzyżowanego Chrystusa. Drugi przypadek miał miejsce w Walii, na początku dziewiętnastego wieku. W zamku Caerphilly odkryto szkielety trzech młodych ludzi, także częściowo wystające z kamienia. To jednak… – wuj pomachał mapą – bije wszystko na głowę.

– Co powinniśmy twoim zdaniem zrobić? – spytała Lucy. – Nasz przyjaciel Courtney chce zawiadomić policję, ale nie jesteśmy co do tego przekonani. Nie uwierzą nam.

– Hm… cóż, chyba nie uwierzą. Może będziecie mieli szczęście i znajdzie się jakiś detektyw, który wysłucha waszej historii, może nawet uda mu się przekonać swojego przełożonego, jeśli jednak dojdzie do oskarżenia pana Vane’a, zajmie się tym Koronna Służba Prokuratorska, a nie wyobrażam sobie, by akurat tam znalazł się ktoś, kto zaryzykuje karierę oskarżając kogokolwiek o ofiarowywanie ludzi prastarym duchom. A wy możecie to sobie wyobrazić?

– Ale jeśli to jedyne możliwe wyjaśnienie… – zaczął John.

Wuj Robin pokręcił głową.

– Badam druidów i ich tradycje od trzydziestu lat i wiem, co umieli, bardzo dawno temu przestałem jednak namawiać ludzi, by w to uwierzyli. Mało kto potrafi pogodzić się z tym, że istnieje magia, przeciętny człowiek nie chce myśleć o tym, że tuż pod jego stopami istnieje inny świat. Kiedy wyszła moja książka, „Sunday Times” określił ją jako „hokus-pokus”. Od tego czasu nie napisałem ani jednego słowa i nauczyłem się trzymać język za zębami. I do dzisiaj tak robię.

– Musimy jednak powstrzymać jakoś pana Vane’a.

– Nie bardzo wiem, jak to zrobić. Muszę przeprowadzić trochę badań… możecie mi pomóc. Dowiedzcie się, kim pan Vane właściwie jest, skąd pochodzi, jakieś fakty z jego życiorysu. Możemy zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze, zebrać informacje, które wystarczą do połączenia pana Vane’a ze znalezionymi szkieletami i oskarżenia go o współudział w morderstwach. Nie jestem pewien, czy to w ogóle możliwe, ale można spróbować. Po drugie, możemy spróbować przerwać połączenia między domami, by duchy druidów nie mogły więcej z nich korzystać. Ale także i tu raczej nie widzę szans powodzenia, ponieważ te linie są bardzo silne. Po trzecie, możemy wymyślić jakiś sposób unieszkodliwienia pana Vane’a…