Schowałem dłonie w fałdy płaszcza i podkurczyłem palce u nóg. Miałem wrażenie, że płonący w koszu ogień wcale nie grzeje i w pokoju jest równie zimno jak na zewnątrz.
– Jak twój mąż opisywał tego lemura? – spytałem.
– Trudno go było nie rozpoznać. To był Furiusz, poprzedni właściciel domu. Jego ciało było blade i pokryte strupami, zęby żółte i zniekształcone. Włosy miał niczym krwawa słoma, a szyję całą we krwi. Wydawał wstrętny odór, ale bez wątpienia był to Furiusz. Tylko że…
– Co takiego?
– Tylko że wyglądał młodziej niż u kresu życia. Bardziej przypominał Furiusza z lat, kiedy znali się z Tytusem na Forum, we wczesnej młodości.
– Kiedy ty sama po raz pierwszy ujrzałaś tego lemura?
– Wczoraj wieczorem. Stałam na balkonie, myśląc o Tytusie i jego wypadku. Odwróciłam się i zobaczyłam to, ale tylko przez mgnienie oka. Uciekłam do domu… a to za mną zawołało.
– Co powiedziało?
– Dwa słowa: „Teraz ty”. Och! – Kornelia głośno wciągnęła powietrze; zacisnęła dłonie na chuście i zapatrzyła się w płomienie.
Podszedłem do kosza i wyciągnąłem dłonie, by je rozgrzać nad ogniem.
– Co za dziwny dzień – mruknąłem. – Cóż mogę ci powiedzieć, Kornelio, jak nie to samo co człowiekowi, który też dziś opowiadał mi o lemurach? Dlaczego zwracasz się do mnie zamiast do jakiegoś augura? To są tajemnice, o których prawie nic nie wiem. Zaginione klejnoty, skradziony dokument, szantaż albo niewyjaśnione morderstwo… w takich sprawach mogę być pomocny i na takich się dobrze znam. Ale jak udobruchać lemura, nie mam pojęcia. Oczywiście zawsze przyjdę na wezwanie mojego przyjaciela Lucjusza Klaudiusza, ale zaczynam się zastanawiać, po co tu w ogóle jestem.
Kornelia się nie odzywała, nie odrywając wzroku od ognia.
– Może przypuszczasz, że ten lemur wcale nie jest lemurem? – podpowiedziałem. – Może to żywy człowiek…
– Nieważne, co ja przypuszczam – przerwała mi raptownie. W jej oczach ujrzałem tę samą prośbę i rozpacz, co u starego żołnierza Sulli. – Żaden kapłan nie może mi pomóc. Przed żądnym zemsty lemurem nie ma ochrony. Ale może to jest rzeczywiście zwykły człowiek? Takie coś byłoby możliwe, prawda?
– Chyba tak.
– Znasz więc takie przypadki, kiedy człowiek udawał lemura?
– Nie mam takich osobistych doświadczeń…
– Dlatego właśnie poprosiłam Lucjusza, aby cię wezwał. Jeżeli ten stwór istotnie jest żywym człowiekiem, możesz mnie przed nim uratować. Jeśli zaś jest lemurem, to nic nie może mnie przed nim obronić. Jestem skończona.
– Ale jeśli to pożądało tylko śmierci twojego męża…
– Jesteś głuchy? Powiedziałam ci, co od niego usłyszałam. „Teraz ty”. Słowo w słowo!
Kornelia zadrżała gwałtownie, aż Lucjusz przysunął się do niej blisko. Z wolna się uspokoiła.
– Dobrze, Kornelio, pomogę ci, jeśli potrafię. Zaczniemy od pytań. Możesz mówić?
Zagryzła wargę, ale skinęła głową.
– Mówisz, że to miało twarz Furiusza. Twój mąż tak twierdził?
– I to niejeden raz. Kilkakrotnie widział to z bliska. Ostatni raz na balkonie… Lemur podszedł do niego tak blisko, że Tytus wyraźnie czuł odór jego oddechu. Rozpoznał go ponad wszelką wątpliwość.
– A ty? Powiedziałaś, że widziałaś go zaledwie przez moment, zanim uciekłaś. Jesteś pewna, że to był Furiusz?
– Tak! Ten moment wystarczył mi aż nadto. Okropna twarz… odbarwiona, wykrzywiona, ze wstrętnym grymasem… ale nie mam wątpliwości, że należała do Furiusza.
– Ale młodszego, niż go pamiętasz.
– Tak. Nie potrafię tego określić… policzki, nos… co czyni twarz starszą lub młodszą? Nie wiem, mogę tylko powiedzieć, że mimo całego okropieństwa to wyglądało jak młody Furiusz. Nie ten sam, który umarł dwa lata temu, ale z czasów, kiedy był szczupłym młodzieńcem bez zarostu.
– Rozumiem. W takim razie przychodzą mi do głowy trzy możliwości. Czy to nie mógł być naprawdę Furiusz? Nie jego lemur, lecz on sam? Jesteś pewna, że on nie żyje?
– Tak.
– Ponad wszelką wątpliwość?
– Absolutnie.
Zadrżała; miałem wrażenie, że czegoś nie dopowiada. Zerknąłem na Lucjusza, który szybko odwrócił wzrok.
– To może miał on brata lub nawet bliźniaka?
– Miał, ale znacznie starszego. Poza tym on zginął w wojnie domowej.
– Tak?
– Walcząc przeciwko Sulli.
– Aha. Może więc Furiusz miał syna bardzo do siebie podobnego?
Kornelia pokręciła głową.
– Jego jedynym dzieckiem była córeczka, jeszcze niemowlę. Z rodziny przeżyły tylko jego matka, żona i zdaje się, że także siostra.
– A gdzie one teraz są?
– Podobno przeprowadziły się do domu jej matki na Awentynie. – Mówiąc to, Kornelia odwróciła wzrok.
– Zreasumujmy więc: Furiusz definitywnie nie żyje, nie miał brata bliźniaka ani w ogóle męskiego rodzeństwa i nie pozostawił syna. A jednak to coś, co prześladowało twojego męża, a teraz ciebie, według i jego, i twoich słów miało twarz Furiusza.
– To na nic! – Kornelia westchnęła ze zniecierpliwieniem. – Wezwałam cię w chwili desperacji. – Przycisnęła dłonie do skroni. – Och, aż mnie głowa rozbolała! Noc nadejdzie, a jak tu ją znieść? Idź już, proszę. Chcę zostać sama. Lucjusz odprowadził mnie do atrium.
– I co o tym myślisz? – spytał.
– Kornelia jest naprawdę przerażona, podobnie jak wcześniej jej mąż. Dlaczego tak się bał akurat tego lemura? Jeżeli zmarły był jego przyjacielem…
– Znajomym, Gordianusie. Nie nazwałbym tego przyjaźnią.
– Czy kryje się w tym coś, co powinienem wiedzieć?
Lucjusz poruszył się z zakłopotaniem.
– Wiesz, jak nie cierpię plotek. Kornelia naprawdę nie jest taka zła, jak niektórzy uważają. Ma dobrą stronę, którą niewielu ludzi dostrzega.
– Najlepiej będzie, jeśli wszystko mi powiesz, Lucjuszu. Dla niej samej.
Lucjusz Klaudiusz zacisnął usta, zmarszczył czoło i podrapał się w łysinę.
– No, dobrze. Jak już mówiłem, Kornelia i jej mąż mieszkali w tym domu od dwóch lat. Furiusz też zmarł przed dwoma laty.
– Rozumiem, że to nie jest zbieg okoliczności.
– Dom należał do niego. Tytus i Kornelia przejęli go, kiedy Furiusza stracono za zbrodnie przeciwko Sulli i państwu.
– Zaczynam się domyślać…
– Być może. Furiusz i jego rodzina znaleźli się po niewłaściwej stronie w wojnie domowej. Byli politycznymi przeciwnikami Sulli. Kiedy zdobył on absolutną władzę i zmusił senat do ogłoszenia go dyktatorem, przeprowadził czystkę i wyeliminował wrogów. Proskrypcje…
– Pamiętam listy nazwisk wywieszone na Forum… aż za dobrze.
– Kiedy człowiek znalazł się na liście proskrypcyjnej, każdy mógł go schwytać i zabić, a za jego głowę otrzymywał od Sulli nagrodę. Nie muszę ci przypominać rzezi, jaka wtedy nastąpiła. Byłeś tu i sam widziałeś głowy zatknięte na włóczniach przed senatem.
– I była wśród nich głowa Furiusza?
– Tak. Został proskrybowany, aresztowany i ścięty. Pytasz, czy Kornelia jest pewna, że on nie żyje? Tak, widziała bowiem jego głowę ociekającą krwią. Jego majątek został skonfiskowany i wystawiony na publiczną licytację…
– Ale niekoniecznie była ona publiczna, prawda? – wtrąciłem. – Przyjaciele Sulli zazwyczaj mogli wybierać spośród najlepszych willi i gospodarstw.
– Tak samo jak krewni – dodał Lucjusz, krzywiąc się boleśnie. – Po śmierci Furiusza Tytus i Kornelia nie zawahali się zwrócić do Sulli i zarezerwować sobie tę willę. Zawsze się jej podobała, dlaczego więc miała przepuścić taką okazję i nie nabyć jej za bezcen? – Lucjusz zniżył głos do szeptu. – Podobno ich oferta była jedyna i opiewała na niewiarygodną sumę tysiąca sesterców!