Выбрать главу

Musi więcej uwagi poświęcić swoim gościom. Nie wiedział dlaczego, ale po sześciu zaledwie tygodniach wolności jego radość z powrotu do filmowego światka zaczynała słabnąć. Wyczerpanie nadmiarem wrażeń, pomyślał, rozpinając guziki koszuli. W ciągu sześciu krótkich tygodni poza spotkaniami z sześcioma producentami, pięcioma dyrektorami studiów i niezliczonymi biznesmenami przeczytał także z tuzin scenariuszy, z ludźmi wynajmującymi jego oba domy omówił warunki ich opuszczenia, zatrudnił nowych pracowników i przywrócił do pracy połowę dawnych, kupił dwa samochody i złożył zamówienie na samolot. Teraz potrzebował odpoczynku, czasu na smakowanie sukcesu, który znowu należał do niego. Rzucił koszulę na łóżko. Za nim otworzyły się drzwi. Z dłońmi na pasie spodni, odwrócił się.

– Wszędzie cię szukałam, Zack! – Rudowłosa piękność obdarzyła go zachęcającym uśmiechem i podeszła bliżej; piersi prowokująco wychyliły się z wycięcia bluzki. Kołysała biodrami opiętymi długimi, jedwabnymi spodniami; na palcach i przegubach rąk błyszczały klejnoty. – I znalazłam cię akurat w momencie, gdy się rozbierasz. Czyż to nie zdumiewający zbieg okoliczności?

– Zdumiewający – skłamał. Próbował sobie przypomnieć, z kim, u diabła, ma do czynienia. – No, ale w końcu sypialnie po to są, prawda?

– Nie tylko – szepnęła i dłońmi przeciągnęła po jego piersi.

Łagodnie powstrzymał jej ręce.

– Później – powiedział. Odwrócił ją i lekko pchnął w kierunku drzwi. – Muszę wziąć prysznic. No i wyjść do gości.

ROZDZIAŁ 73

– Ale przyjęcie, Zack! – szepnął mu do ucha głos, który rozpoznałby zawsze i wszędzie. – Skąd wytrzasnąłeś tyle małp chętnych do roli przebierańców?

Z uśmiechem odwrócił się od grupy gości, z którymi rozmawiał, objął kobietę ramieniem i przyciągnął do siebie.

– Liczyłem na twoją obecność.

– Miałeś nadzieję, że pomogę ci pokonać nudę? – Obserwowała gości. Zabawa, choć dochodziła dopiero pierwsza po południu, już sięgała apogeum.

Zrobiła ruch, jakby chciała się oddalić, wtedy objął ją ciaśniej.

– Nie porzucaj mnie – poprosił. – Irwin Levine właśnie zbliża się do nas, zaraz zaatakuje o film dla Empire. Proszę, zostań przy mnie przez resztę dnia.

– Niezdara z ciebie, zaraz pokażę ci, jak załatwia się takie sprawy. – Nie zwracając uwagi na ostrzegawczy uścisk Zacka, wyciągnęła przed siebie dłoń o długich, pomalowanych paznokciach. – Irwin, kochanie – zamruczała, całując nowo przybyłego w policzek – Zack chce, byś sobie poszedł i pozwolił mu w spokoju cieszyć się przyjęciem.

– Jak zawsze cięta, Barbra – usłyszeli rzuconą zirytowanym głosem odpowiedź.

– Nieźle – zauważył z uznaniem Zack, gdy Irwin, najwyraźniej urażony, oddalił się. – Podobnie reagują na mojego agenta, gdy tylko zacznie mówić o pieniądzach.

– Mniejsza o niego! Lepiej powiedz, dlaczego nie odpowiadałeś na moje listy, chyba nie sądzisz, że każdemu wysyłałabym paczki do więzienia!

– Było mi głupio i nie chciałem, by się nade mną litowano. A zresztą daj spokój, lepiej zanuć mi do ucha jakąś miłą melodię.

Roześmiała się, objęła go ramieniem w pasie i cicho zamruczała: „Szczęśliwi są ci, którzy potrzebują innych…”

ROZDZIAŁ 74

– Wystarczy! – Meredith zerwała się z sofy w salonie, gdzie razem z Mattem i Joem oglądali filmy wideo przywiezione przez agenta FBI. Otarła łzy z kącików oczu i zapakowała kasety z powrotem do koperty. – Zmuszę Zachary'ego Benedicta do popatrzenia na to, choćbym przedtem miała go związać!

– Meredith. – Matt ujął żonę za rękę. – Nie myliłaś się co do Julie, teraz wiem. Ale znam Zacka. Nie zmusisz go do obejrzenia tych filmów, dopóki sam nie zechce.

Zawahała się, ale zaraz uśmiech rozświetlił jej pełną zdecydowania twarz.

– Właśnie że tego dokonam, nawet wiem jak! Podniósł się z miejsca.

– Jeżeli tak, pójdę z tobą i przytrzymam go, byś mogła go związać.

– Lepiej nie – orzekła Meredith. – Tylko się zdenerwujesz. Najbardziej mi pomożesz, jeżeli cię tam nie będzie.

– Nie wydaje mi się.

– Pozwól mi spróbować. – Pochyliła się i pocałowała go w czoło. -W razie potrzeby zawołam cię.

Zanim zdążył zaprotestować, co najwyraźniej zamierzał, Meredith rozsunęła drzwi patio i wyszła na trawnik. Zack stał nad basenem, otoczony przez aktorów i bossów wytwórni. Zdecydowanym gestem uniosła brodę i ruszyła w jego stronę. Gdy przeciskała się między kelnerami w białych kurtkach i grupami rozplotkowanych gości, jej włoskie sandałki delikatnie uderzały o gołe pięty.

Zack śmiał się właśnie z jakiegoś dowcipu. Na widok Meredith, nadchodzącej przez trawnik, z dużą kopertą w ręce, gwałtownie spoważniał.

– Przepraszam na chwilę – zwrócił się do Barbry. Zmrużonymi oczami obserwował Meredith.

– Zastanawiałem się, gdzie się podziewacie, ty i Matt – powiedział z wyszukanie czarującym uśmiechem. – Widzę, że się jeszcze nie przebrałaś.

– Oglądaliśmy film na wideo. – Zauważył, że Meredith wygląda, jakby przed chwilą płakała. – Mogę z tobą porozmawiać na osobności? – zapytała.

– Jest przyjęcie. – Wskazał głową w stronę gości, wyraźnie wykręcał się od odpowiedzi. – Chodź, przedstawię cię Kevinowi Costnerowi, prosił o to jeszcze wczoraj wieczorem.

– Później – uparła się. – To naprawdę coś ważnego.

Zack nie miał wyboru, skinął głową i poszedł za nią do domu, a następnie korytarzem do biblioteki. Wsparł się o krawędź biurka.

– O co chodzi? – zapytał szorstko. Włączył światło, bo Meredith zasunęła zasłony i w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.

Odeszła od okna i stanęła przed nim.

– O zawartość koperty.

– Prosiłem, byś ją zniszczyła.

– Zgadza się. A teraz ja cię o coś poproszę.

– O co?

– Czy poczuwasz się do rewanżu za to, co dla ciebie zrobił mój mąż, gdy siedziałeś w więzieniu?

Zrezygnowany skinął głową.

– Doskonale. Matt nie zamierza tego wykorzystywać.

– Ale ty tak.

– Trafiłeś w sedno. W zamian za lata lojalności i pomoc proszę, w jego imieniu, o przysługę. Chcemy, byś spokojnie usiadł i obejrzał te kasety, a potem przeczytał list, który znajduje się w tej kopercie.

Zack gniewnie zacisnął usta, ale skinął głową.

– Zrobię to później. – Wyprostował się.

– Nie, teraz. Posłał jej wściekłe spojrzenie, ale nic nie wskórał.

– To niewielka przysługa – nalegała. – Pół godziny twojego czasu, nie więcej.

– Dobrze – warknął. – Mogę zostać sam, czy wolisz sprawdzić, że dotrzymałem słowa?

Już dopięła swego, więc z rozbrajającą słodyczą powiedziała:

– Wierzę ci. Dziękuję. – Podeszła do magnetowidu, włożyła kasetę i podała Zackowi pilota. – Na pierwszym filmie zobaczysz konferencję prasową Julie, jaka odbyła się dzień czy dwa po jej powrocie z Kolorado. Widziałeś już?

– Nie – uciął krótko.

– Świetnie, przeżyjesz szok. Drugi film, z aresztowania cię w Mexico City, najwyraźniej został nakręcony przez przypadkowego widza. Podczas oglądania nie spuszczaj wzroku z Julie.

Po wyjściu Meredith Zack nacisnął klawisz start, ale zaraz podszedł do barku. Już samo wspomnienie Julie Mathison i jego idiotycznej naiwności sprawiło, że zapragnął znaleźć zapomnienie w alkoholu. Na myśl, że będzie musiał oglądać ją znowu, do tego w swoim domu, klął długo i dosadnie. Wrzucił kostki lodu do szklanki i napełnił ją wódką z najbliżej stojącej karafki. Za jego plecami, na monitorze, burmistrz tej zapadłej dziury, w której mieszkała Julie Mathison, zapowiadał konferencję prasową i prosił, by traktowano dziewczynę z szacunkiem.