– Zawsze mogę posłać do domu po kilka strzelb – zaproponował żartem.
– Świetny pomysł. Skryjemy się w altanie jak w bunkrze i zestrzelimy tych skurwysynów.
Obaj mężczyźni roześmiali się, po chwili połączyło ich przyjazne milczenie. Poznali się przed trzema laty, gdy grupa wielbicieli Zacka wspięła się na ogrodzenie jego domu, a potem, uciekając, włączyła systemy alarmowe w obu rezydencjach. Tamtego wieczora Zack i Matt odkryli, że łączy ich wiele, choćby upodobanie do szkockiej, skłonność do szorstkiej bezpośredniości, nietolerowanie hipokryzji i, co okazało się później, podobne podejście do inwestycji finansowych. W rezultacie zostali nie tylko przyjaciółmi, także partnerami w wielu przedsięwzięciach.
Gdy „Koszmar” wszedł na ekrany, nie zdobył wprawdzie Nagrody Akademii czy choćby nominacji, ale przyniósł niezły zysk, otrzymał doskonałe recenzje, przypomniał widzom Rachel i Emily. Dziewczynka i jej ojciec okazywali mu ogromną wdzięczność. Rachel natomiast nagle stwierdziła, że jeszcze nie może zrezygnować z filmu, a myśl o dziecku, którego Zack tak gorąco pragnął, muszą odłożyć na później. Kariera, której jak niedawno twierdziła, ma dość, okazała się jej obsesją. Nie opuszczała żadnego ważniejszego przyjęcia z ludźmi z branży, nie pomijała najdrobniejszej okazji do reklamy. Pracownicy Zacka, jego sekretarka i człowiek odpowiedzialny za kontakty z prasą, mieli niemałe kłopoty ze sprostaniem jej ambicjom towarzyskim, a później tuszowaniem co bardziej skandalicznych, publicznych gaf. Zachłanna na sławę i powodzenie, nienawidziła aktorek bardziej od niej znanych, a równocześnie była tak niepewna swego talentu, że bała się występować w filmach innych reżyserów.
Pod naporem rzeczywistości optymizm Zacka z dnia ślubu prysł jak mydlana bańka; został wmanewrowany w małżeństwo przez sprytną i ambitną aktorkę, głęboko przekonaną, że tylko dzięki niemu zdobędzie sławę i pieniądze. Wnet przejrzał jej grę, ale bardziej obwiniał siebie. Wyszła za niego powodowana ambicją, co od biedy potrafił zrozumieć, jeśli nawet nie podobały mu się metody – wiedział dobrze, co znaczy potrzeba sprawdzenia się. A on zabrnął w to małżeństwo kierowany nietypową dla tego środowiska naiwnością, która sprawiła, że uwierzył, choć na krótko, w sielankowy obrazek przywiązanych do siebie małżonków i różowolicych, szczęśliwych dzieci, wołających o bajki przed snem. Jak powinien zapamiętać z doświadczeń młodości, takie rodziny są legendą, wykorzystywaną przez poetów i niemiłosiernie eksploatowaną przez producentów filmów. Własne życie zaczęło przypominać mu monotonną równinę.
Dla podobnych jemu, znudzonych ofiar Hollywoodu, receptą stała się działka koki, przeróżne, bardziej lub mniej legalne medykamenty albo butelka alkoholu rano i wieczorem. Zack miał jednak niektóre cechy swej babki – choćby pogardę dla słabości, emocjonalnego mazgajstwa. Problem rozwiązał w jedyny sposób, jaki znał: każdego ranka zatapiał się w pracy i nie przestawał do samego wieczora, wtedy znużony padał na łóżko. Zamiast rozwieść się, uznał, że jego małżeństwo, choć dalekie od wymarzonej idylli, jest o wiele lepsze od związku łączącego jego dziadków i nie gorsze od innych. A więc dał jej możliwość wyboru: albo rozstaną się, albo poskromi ambicje i ustatkuje się. Gdy wybierze to drugie, spełni w zamian jej marzenia – obsadzi w następnym filmie. Rachel wykazała rozsądek. By wywiązać się z obietnicy, Zack jeszcze bardziej zagęścił swój, już i tak zwariowany harmonogram. Po sukcesie „Koszmaru” wytwórnia Empire chciała, by grając w nim, reżyserował następny film. Zack wyszukał scenariusz, który wydał mu się najciekawszy, thrillera zatytułowanego „Zwycięzca bierze wszystko”. W głównych rolach obsadził Rachel i siebie, wtedy wytwórnia wyłożyła pieniądze. Kombinacją cierpliwości, pochlebstw, chłodnej krytyki i od czasu do czasu wybuchów gniewu tak pokierował Rachel i pozostałymi aktorami, że wydobył z nich to, co chciał; podobną taktykę zastosował wobec operatorów światła i kamer. Wynik przeszedł najśmielsze oczekiwania, „Zwycięzca” zdobył wszystko: Rachel otrzymała nominację do Nagrody Akademii, Zack zdobył Oscara dla najlepszego aktora, drugiego za reżyserię, czym potwierdził opinię krążącą wśród hollywoodzkich magnatów filmowych: Benedict posiada łatwość pokierowania zespołem ludzi, umie na ekranie rozpętać burzę namiętności, wie, jak stopniować atmosferę grozy, wywołać śmiech publiczności w miejscu ledwie zasygnalizowanym w scenariuszu jako zabawna kwestia. Co więcej, potrafi zmieścić się w budżecie.
Dwa Oscary sprawiły Zackowi niemałą satysfakcję. Ale czy był naprawdę szczęśliwy? Wolał się nie zastanawiać. By zapomnieć o wymarzonej idylli, rzucił się w wir pracy. W ciągu dwóch lat reżyserował, równocześnie grając w nich, dwa kolejne filmy: w przesyconym erotyzmem thrillerze wystąpił z Glenn Close, a w filmie przygodowym z Kim Basinger.
Właśnie ukończył drugi z nich i rozglądał się za materiałem na następny scenariusz. Korzystając z wolnego czasu, poleciał do Carmel sfinalizować wspólny interes, nagrany przez Matta Farrella. W dniu przyjazdu, wieczorem, gdy u siebie w mieszkaniu szukał czegoś do czytania, jego wzrok zatrzymał się na książce pozostawionej na półce zapewne przez któregoś z gości. O wschodzie słońca, nim jeszcze skończył czytać, wiedział, że następny film będzie adaptacją „Przeznaczenia”.
Następnego ranka wkroczył do biura prezesa Empire Studios i wręczył mu powieść.
– Oto mój następny film, Irwin.
Levine przeczytał notkę na obwolucie i z westchnieniem odchylił się do tyłu w obitym zamszem obrotowym fotelu.
– Wygląda na dość ciężki dramat, Zack. A ja wolałbym, byś dla odmiany nakręcił coś lżejszego. – Ze stojącego za nim, przykrytego szkłem stolika wziął tekturową teczkę i z zachęcającym uśmiechem podał Zackowi. – Ktoś mi to podrzucił. Jak wiem, znalazł się już kupiec, ale jeżeli zdecydujesz się kręcić, możemy negocjować. To romans. Niezły. Zabawny. Nikt od lat nie robi takich filmów i myślę, że publiczność trochę się stęskniła. Jesteś wymarzonym odtwórcą głównej roli, mógłbyś grać przez sen, taka jest łatwa. Za małe pieniądze szybko się z tym uwiniemy, a mam przeczucie, że to materiał na prawdziwy hit.
Scenariusz – Zack zgodził się przeczytać go wieczorem – okazał się wymarzony na mydlaną operę; prawdziwa miłość odmienia życie cynicznego milionera, który później „długo i szczęśliwie” żyje ze swą piękną, młodą żoną. Zack był zdegustowany. Po części z powodu roli, która, gdyby zgodził się ją zagrać, nie wymagała najmniejszego wysiłku, ale, co istotniejsze, historia przypomniała mu własne naiwne mrzonki o miłości i małżeństwie, jakie roił, w sekrecie, będąc młodzieńcem, a jako dorosły mężczyzna próbował zrealizować. Następnego ranka rzucił scenariusz „Pretty Woman” na biurko Levine'a.
– Nie jestem na tyle dobrym aktorem ani reżyserem, by sprawić, że ten kicz kogoś poruszy.
– Stałeś się cynikiem. – Levine, ze zmartwioną miną, potrząsnął głową. – Znam cię od dziecka i kocham jak syna. Martwi mnie to, co się z tobą dzieje, rozczarowujesz mnie.
Zack, słysząc te sentymentalne komunały, w milczeniu uniósł brwi; Levine kochał go jak własne konto w banku i był rozczarowany, bo jego pupil nie zgodził się na „Pretty Woman”. Prezes nie nalegał. Ostatnim razem, gdy naciskał za bardzo, Zack wyszedł z jego biura, trzaskając drzwiami, a później robił filmy dla wytwórni Paramount i Universal.
– Jako nastolatek nie kierowałeś się naiwnym idealizmem – powiedział. – Mocno stąpałeś po ziemi, ale jeszcze daleko było ci do cynizmu. Po ślubie z Rachel stałeś się innym człowiekiem. – Dostrzegł błysk niezadowolenia w oczach Zacka i pośpiesznie zmienił temat: -Dobrze, dość sentymentów, pogadajmy o interesach. Kiedy chcesz zacząć kręcić „Przeznaczenie” i kogo proponujesz do głównych ról?