Zack kolanem przesunął stół o centymetr w lewo, przestawił kilka buteleczek i zmienił pozycję broni tak, aby prowadzona kamera lekko o nią zahaczyła. Robił to bardziej powodowany własnym niepokojem niż rzeczywistą potrzebą. Operator obrazu Sam Hudgins i rekwizytorka Linda Tompkins bez słów rozumieli intencje reżysera; zadbano o każdy drobiazg, by uzyskać efekt odpowiadający wyobrażeniu Zacka. Zniecierpliwiony czekał na początek zdjęć, chciał już mieć za sobą trudne chwile. Zawrócił w stronę drzwi, jego kroki głucho zabrzmiały na błyszczących kafelkach podłogi.
Potężne reflektory oświetlały boczne podwórko, gdzie członkowie ekipy posilali się daniami serwowanymi z bufetu, przy piknikowym stole albo wprost na trawie. Tommy zauważył Zacka natychmiast, gdy ten wkroczył w krąg światła.
– Uwaga, za dziesięć minut zaczynamy! – zawołał na gest reżysera.
Zapanował lekki zamęt. Jedni wstawali i kierowali się w stronę stajni, inni biegli do bufetu, by pochwycić coś zimnego do picia. Aby oszczędzić na zbędnych wydatkach z już i tak rozdętego budżetu, Zack zatrzymał na miejscu jedynie potrzebnych członków ekipy, pozostałych, łącznie z drugim i trzecim asystentem reżysera i kilkoma asystentami kierownika produkcji, odesłał na Zachodnie Wybrzeże. Tommy Newton świetnie sobie radził bez dodatkowej pomocy.
Zack obserwował go. Widział, jak posyła swego jedynego asystenta do przyczepy Austina, jak wychodzą z niej Tony i Rachel, za nimi fryzjerzy i charakteryzatorzy. Austin wyglądał niezdrowo, zachowywał się niespokojnie; Zack miał nadzieję, że żebra solidnie mu doskwierają. Rachel natomiast przedefilowała przed ekipą i mężem z głową dumnie uniesioną: królowa, która nie musi się przed nikim i z niczego tłumaczyć. Emily McDaniels dreptała tam i z powrotem przed swym ojcem i powtarzała tekst. Z dołeczkami na buzi a la Shirley Temple, w wieku szesnastu lat nie wyglądała na więcej niż jedenaście. Uniosła głowę akurat w chwili- gdy przechodziła Rachel i twarz dziewczynki zastygła w grymasie niechęci. Ale Emily zaraz przeniosła wzrok na ojca i dalej ćwiczyła swe kwestie. Z początku bardzo lubiła Rachel, więc Zack przypisał nagłą zmianę jej zachowania uczuciu lojalności względem niego i ogarnęło go wzruszenie. Właśnie sięgał na ladę bufetu po kanapkę z wołowiną, gdy za jego plecami rozległ się miękki, współczujący głos Diany Copeland:
– Zack? Odwrócił się, ze zdziwienia marszcząc brwi.
– Co tu robisz? Już rano miałaś wyjechać do Los Angeles. W białych szortach i skąpej, czerwonej górze, z rudymi włosami splecionymi we francuski warkocz wyglądała prześlicznie, choć minę miała nietęgą.
– Chciałam, ale gdy usłyszałam o incydencie w hotelu, postanowiłam zostać i być pod ręką, tak na wszelki wypadek.
– Dlaczego? – zapytał wprost.
– Z dwóch powodów – powiedziała Diana, rozpaczliwie starając się przekonać go o swojej szczerości. – Po pierwsze, by służyć ci moralnym wsparciem, gdybyś go potrzebował.
– Nie potrzebuję – powiedział Zack krótko. – A drugi?
Diana spojrzała na dumnie wyciosane rysy, wspaniałe, bursztynowe oczy świecące chłodnym blaskiem spod gęstych, czarnych rzęs i uświadomiła sobie, że jej słowa zabrzmiały, jakby się nad nim litowała. Nie mogła znieść wbitego w nią wzroku ani przedłużającego się milczenia.
– Słuchaj, nie wiem, jak ci to powiedzieć… ale ja… ja myślę, że Rachel to idiotka – wybuchnęła. – Jeżeli mogłabym w czymkolwiek pomóc, proszę powiedz. I Zack… – zakończyła łamiącym się ze wzruszenia głosem – pracowałabym z tobą zawsze i wszędzie, w każdej roli. Chciałam, żebyś o tym wiedział.
Patrzyła, jak niewzruszona twarz Zacka przybiera wyraz ponurego rozbawienia, i poniewczasie uświadomiła sobie, że jej słowa mogły sprawić wrażenie, iż za współczuciem kryje się chęć zrealizowania własnych celów.
– Dziękuję, Diano – powiedział z oficjalną uprzejmością, czym wprawił ją w jeszcze większe zakłopotanie. – Za kilka miesięcy, gdy będę obsadzał następny film, przyślij do mnie agenta.
Patrzyła, jak odchodzi długim, pewnym krokiem, w granatowej koszulce polo podkreślającej szerokość ramion, w spodniach khaki przylegających do wąskich bioder… gibkie, mocne ciało o twardych mięśniach, z falującymi pod skórą muskularni, o wdzięku lwa… lwich oczach… dumny lew nie zabiegający o niczyje względy. Jedyne, co zakłóca podobieństwo, to kolor jego pięknych, gęstych włosów, pomyślała z zadumą. Były ciemne, niemal czarne. Czerwona ze wstydu, świadoma upokorzenia, jakie ją spotkało, plecami oparła się o drzewo popatrzyła na Tommy'ego. Stojąc obok Zacka, musiał prawie wszystko słyszeć.
– Zawaliłam, Tommy, prawda?
– Powiedziałbym, że nigdy wcześniej nie widziałem cię grającej tak fatalnie.
– Teraz pomyśli, że jedyne, czego chciałam, to rola w jego filmie.
– A chodzi ci o coś innego?
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale on patrzył już na Tony'ego i Rachel. Po chwili milczenia znów się odezwała:
– Jak ta dziwka może woleć Tony'ego Austina od Zacka? Jak?!
– Pewnie lubi czuć się potrzebna – odrzekł Tommy. – Zack nie potrzebuje nikogo, Tony wszystkich.
– On wykorzystuje wszystkich – poprawiła z pogardą w głosie Diana. – Ten blond Adonis to wampir. Wysysa z ludzi ostatnią kroplę krwi, a potem, gdy już ich nie potrzebuje, wyrzuca na śmietnik.
– Sama najlepiej o tym wiesz – powiedział. I zaraz, obejmując opiekuńczo ramieniem, lekko ją uścisnął.
– Kiedyś często posyłał mnie po narkotyki. Raz zostałam zatrzymana – za posiadanie – i gdy zadzwoniłam z aresztu, żeby przyszedł z kaucją, tylko wściekł się i odwiesił słuchawkę. Byłam przerażona, zatelefonowałam do studia. Wykupili mnie i załatwili sprawę. Potem musiałam zwrócić założone za mnie pieniądze.
– Musi mieć jakieś zalety, inaczej nie straciłabyś dla niego głowy.
– W wieku dwudziestu lat byłam zwariowana na punkcie aktorskich gwiazd – odpowiedziała. – A jak ty dałeś się omotać?
– Kryzys średniego wieku… – Wykrzywił twarz w uśmiechu, ale próba okazania wesołości wypadła blado.
Szkoda, że po ostatnim przedawkowaniu odratowali go. Chodź, czas na show. – Wskazał głową na zapalające się w stajni światła.
Diana objęła go w pasie i ruszyli na plan.
– Wiesz, Tommy, mówią, że każdy otrzyma to, na co zasłużył.
– O tak, tylko zwykle trzeba czekać strasznie długo.
Zack, w swojej przyczepie, w pośpiechu ochlapał twarz i pierś zimną wodą, naciągnął świeżą koszulę i wyszedł stawić czoło wyzwaniu. Przystanął na widok ojca Emily, niespokojnie drepczącego przed przyczepą córki.
– Mała jest już w stajni? – zapytał.
– Jeszcze nie, Zack. Od wielu dni cierpi z powodu upału – poskarżył się George McDaniels. – Nie powinna spędzać tylu godzin na słońcu. Czy nie mogłaby zaczekać w przyczepie, gdzie jest klimatyzacja, do czasu aż będziesz jej potrzebował? Z pewnością zrobisz kilka ujęć z Rachel i Austinem, zanim przyjdzie kolej Emily.
Komu innemu za sugestię, że to reżyser ma czekać na aktorkę, która chciałaby odpoczywać w komfortowych warunkach, nieźle by się dostało. Ale w sercu Zacka dziewczynka zajmowała szczególne miejsce, dlatego opanował się i spokojnie powiedział:
– Wykluczone, dobrze o tym wiesz, George. A Emily to zuch, poradzi sobie z upałem.