Выбрать главу

– Pewnie – odpowiedział sztywno Austin i zaraz z ironią dorzucił: -Myślę, że tak.

– No to bierzmy się do roboty, niech to się wreszcie skończy – warknął Zack, zanim zdążył się opanować. Zwracając się do Rachel, dodał: – Nie zamierzałaś użyć broni i gdy pada strzał, jesteś przerażona, bardzo – chcę to widzieć – dlatego nie próbujesz się bronić, gdy on mierzy do ciebie.

Nie czekał, aż potwierdzi, że zrozumiała polecenia, od razu zwrócił się do Emily, teraz łagodniejszym głosem:

– Emily, słyszysz strzały, wjeżdżasz do stajni. Twoja matka jest ranna, ale przytomna, domyślasz się, że rana nie jest śmiertelna. Wpadasz w panikę. Jej kochanek biegnie do ciężarówki, ty łapiesz za telefon w biurze stajennych i wzywasz ambulans. Potem dzwonisz do ojca. Wszystko jasne?

– A co z Tonym, to znaczy z Rickiem? Nie powinnam trochę za nim gonić albo podnieść broń, jakbym chciała do niego strzelać?

Normalnie wyjaśniliby wszystkie wątpliwości podczas próbnego ujęcia i Zack zrozumiał, jaki był naiwny, sądząc, że mogą kręcić z marszu. W dodatku od wczoraj chodził mu po głowie nowy pomysł: Rachel nie powinna oddać strzału pierwsza, pomimo takiej wersji scenariusza. Po krótkim wahaniu pokręcił przecząco głową.

– Naprzód zagramy tak, jak jest tutaj. – Puknął palcem w skrypt. – Potem, jeżeli zajdzie potrzeba, będziemy improwizować. – Popatrzył po twarzach aktorów i techników i energicznym głosem rzucił: – Jakieś pytania?

Odczekał kilka sekund, zanim skinął głową Tommy'emu.

– No to do roboty.

– Wyłączyć klimatyzację! – zawołał tamten. Urządzenia zamilkły.

Dźwiękowiec nałożył słuchawki na uszy, operatorzy pochylili się nad kamerami, a Zack zajął miejsce, z którego mógł równocześnie obserwować monitory i rozgrywającą się na żywo scenę.

– Czerwone światło, proszę! – zawołał Zack. Na zewnątrz zapalił się sygnał ostrzegawczy, informujący o początku zdjęć.

– Kręcimy! – krzyknął operator na dźwigu.

– Kręcimy! – powtórzył jak echo Sam Hudgins.

– Numerki – zarządził Zack i asystent kierownika produkcji pośpiesznie wyszedł przed kamerę Sama, z czarnymi i białymi tekturkami w ręce; oznaczały ilość i kolejność ujęć.

– Scena 126 – ogłosił klapser, odczytując tabliczkę – ujęcie 1. – Kartoniki złożył tak, by później na ich podstawie montażyści mogli bez trudu zsynchronizować dźwięk z akcją, i odsunął się na bok.

Na dany przez Zacka znak, do stajni, bocznym wejściem, weszła wyraźnie zdenerwowana Rachel. Na jej twarzy walczyły o pierwszeństwo przerażenie, podniecenie, niepewność.

– Rick? – zawołała drżącym z emocji głosem, dokładnie według wskazówek scenariusza, a gdy kochanek, ukryty w pustym boksie, gwałtownie wyciągnął rękę, zduszony krzyk Rachel był perfekcyjną ilustracją zaskoczenia.

Zack, stojąc obok kamery ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, spod przymrużonych powiek beznamiętnie obserwował rozgrywającą się scenę, ale gdy Austin zaczął całować i pieścić Rachel, ciągnąć ją na bele siana, wszystko zaczęło iść inaczej niż powinno: Austin był niezręczny i wyraźnie zażenowany.

– Cięcie! – rozległ się ostry głos Zacka. Z wściekłością pomyślał, że jeżeli dalej tak pójdzie, będzie musiał bez końca oglądać Austina obłapiającego jego żonę. Wkroczył w krąg światła i zmierzył aktora zimnym, pełnym pogardy spojrzeniem.

– Wczoraj u mnie w hotelu nie całowałeś jak grzeczny chłopczyk. Spróbuj powtórzyć tamtą scenę, zamiast proponować wyjątkowo nieudolne gesty.

Oblicze Austina, porównywane często do twarzy Roberta Redforda z powodu podobnie chłopięcego uroku, poczerwieniało.

– Rany boskie, Zack, zachowujmy się jak dorośli…

Całkowicie ignorując go, Zack zwrócił się do Rachel, patrzącej na niego z wyraźną złością, i z niezwykłym dla niego prostactwem powiedział.

– A ty… masz się zachowywać jak goniąca się suka, a nie rozmyślać, jak by tu sobie zrobić manicure, przecież on cię obmacuje.

Następne dwa ujęcia poszły nieźle, cała ekipa o tym wiedziała, ale za każdym razem, gdy Rachel miała już sięgać po broń, Zack przerywał i żądał powtórki. Postępował tak po części dlatego, że zaczynał znajdować perwersyjną przyjemność w zmuszaniu ich do publicznego powtarzania tych samych rozpustnych gestów, które zrobiły z niego głupca numer jeden. Ale nie tylko. Wciąż czuł, że z tą sceną coś jest nie tak.

– Cięcie! – zawołał, przerywając czwarte już powtórzenie, i wysunął się na plan.

Austin wygrzebał się z siana wściekły, gotowy do walki. Obejmował ramieniem Rachel, także wyraźnie wyprowadzoną z równowagi.

– Słuchaj, ty sadystyczny draniu – zaczął ze złością – nic nie brakowało dwóm ostatnim ujęciom! – Zack nadal zupełnie go ignorował. Postanowił spróbować nakręcić tę scenę tak, jak sobie ją wyobraził poprzedniego dnia.

– Zamknij się i słuchaj – warknął – spróbujemy inaczej. Porzucimy koncepcję autora. Jeżeli Johanna postrzeli kochanka, nawet przypadkowo, film straci głębię. Ten człowiek jest nią opętany, pożąda i kocha, a ona zwodziła go, nigdy nie myśląc na serio o porzuceniu męża. To Johanna musi zostać ranna pierwsza albo Rick będzie jedynym przegranym, a przecież film opiera się na pomyśle, że ofiarami są wszyscy.

Zack usłyszał szmer zdziwienia i zewsząd głosy poparcia, od kamer i od tych stojących w pobliżu stajennych drzwi, ale nie potrzebował akceptacji dla swej koncepcji. Miał rację. Kierował się instynktem jak wtedy, gdy na podstawie nijakiego scenariusza kręcił film, za który dostał nominację do Oscara. Zwrócił się do Rachel i Tony'ego, z niechęcią okazujących wrażenie, jakie wywarła na nich zmiana.

– To będzie ostatni raz, myślę, że się uda. Macie tylko odegrać szarpaninę o broń tak, aby Johanna pierwsza została ranna.

– A co dalej? – zapytał Tony. – Co mam zrobić, gdy dotrze do mnie, że ją postrzeliłem?

Zack zamyślił się, po chwili ze stanowczością w głosie odparł:

– Pozwól, by wyrwała ci strzelbę. Nie zamierzałeś jej zranić, ale ona o tym nie wie. Robisz krok w tył, ona celuje w ciebie i płacze – nad sobą i tobą. Rachel – dodał, całkowicie pochłonięty wizją – chcę widzieć, jak płaczesz, potem zamykasz oczy i naciskasz spust.

Wrócił na swoje miejsce.

– Numerki… Klapser natychmiast pojawił się przed kamerą.

– Scena 126, ujęcie 5!

– Kamera!

Zanosiło się na ostatnie ujęcie, co Zack doskonałe przeczuwał, widząc ogień, z jakim Austin obejmuje Rachel i pociąga na siano, jego zachłanne dłonie, usta wręcz ją pożerające. Tu nie było miejsca na dialog – później doda się jakieś dźwiękowe tło. Gdy Rachel sięgnęła po broń, Zack zawołał, by zachowywała się bardziej przekonująco.

– Walcz! – warknął i w przypływie ironii dodał: – Wyobraź sobie, że jest mną!

Pomogło. Teraz Rachel wiła się w uścisku, z zaciętością uderzała pięściami w ramiona Tony'ego, na koniec wyrwała mu strzelbę.

W miejsce miękkiego plaśnięcia ślepaka podłoży się później odgłos prawdziwego wystrzału, pomyślał Zack. Patrzył, jak Tony znów trzyma broń w rękach i czekał na najlepszy moment do krzyknięcia „strzał”. A wtedy Tony naciśnie spust i wypali ślepakiem. Rachel osunie się na ziemię, rozrywając poduszkę z czerwoną farbą, przymocowaną na ramieniu.