Выбрать главу

– No właśnie, nastawienie – przypomniała sobie. – Może wreszcie powiesz mi, co zaszło na wczorajszym zebraniu?

– Czemu nie? – odparł. – Prawdę mówiąc, wiele hałasu o nic. Dziekan chciał, żeby przedstawiciele poszczególnych oddziałów wspólnie wypracowali oficjalny komunikat w odpowiedzi na artykuł opublikowany w jednej z gazet. No i zrobiliśmy to, chociaż pewnie nikogo nie przekonamy.

– Na co się zdecydowaliście?

– Och, jakieś tam komunały mające ukryć fakt, że właściwie nic nie wiemy. Coś w stylu „nie ma zagrożenia, sprawa jest wnikliwie badana". Inna sprawa, że to prawda.

Morgan zauważyła, że przez jego twarz przemknął cień.

– Nie jesteś z tego zadowolony, zgadza się?

– Po prostu irytuję się, kiedy czegoś nie wiem. Morgan, tam umierają dzieci. Wiesz, co tak naprawdę nie daje mi spokoju? Przeprowadzono sekcję zwłok tylko jednego ze zmarłych noworodków. Zdaję sobie sprawę, że w przypadkach przypominających zespół nagłej śmierci niemowląt rzadko stwierdza się jakiekolwiek zmiany patologiczne, ale jednak dobrze byłoby to sprawdzić, nie?

– Nie zaszkodziłoby, owszem – przytaknęła. – Coś mi mówi, że to właśnie zamierzasz zrobić.

– Moim zdaniem…

Przerwał mu sygnał bipera. W okienku pojawił się numer sali porodowej szpitala. Mimo że Brad wziął sobie wolne na weekend, polecił pielęgniarkom kontaktować się z nim w określonych sytuacjach. Wyjął z kurtki komórkę, wystukał numer i przez chwilę rozmawiał z pielęgniarką. Na jego twarzy odmalował się niepokój.

– Chodzi o twoją siostrę – powiedział, wyłączając telefon. – Zdaje się, że zaczęła rodzić.

Brad zostawił syna w domu i szybko pojechał z Morgan do szpitala.

– Jak częste są skurcze? – spytała.

– Według pielęgniarki występujące cztery minuty. Powiedziałem, żeby nikt jej nie badał, dopóki nie zacznie przeć.

– Jeśli rzeczywiście zaczęła rodzić, będziesz mógł to jakoś powstrzymać?

– Nie. W niektórych szpitalach pacjentkom podaje się profilaktycznie tokolityki, leki wstrzymujące poród – powiedział. – Jednak jak dotąd nie ma dowodów na to, że podawanie ich pomaga pacjentkom takim jak twoja siostra. Antybiotyki, owszem. Sterydy także, a ona dostała i jedne, i drugie. Jednak w tym momencie, jeśli skurcze doprowadzą do porodu, tokoliza nic nie da.

Zostawili samochód na parkingu dla lekarzy i wjechali windą na porodówkę. Minęło czterdzieści minut od chwili, kiedy Brad został wezwany. Pielęgniarki skontaktowały się też z Richardem Hartmanem, który wybiegł z kręgielni w połowie meczu weekendowej ligi, by być przy swojej żonie. Blady stał w kącie sali porodowej.

Jennifer właśnie chwycił kolejny skurcz. Jęczała cicho, walcząc z silnym bólem. Ustawiony obok monitor wskazywał, że skurcze następują co trzy, cztery minuty. Kiedy minął kolejny, Brad wziął Jennifer za rękę.

– Świetnie, Jen. Wytrzymujesz jakoś?

– Nie, wcale nie. Jest do dupy, wie pan?

– Tak mówią – powiedział. Puścił jej rękę i włożył rękawicę. – Zobaczymy, co się dzieje, dobrze?

Ciało Jennifer było przykryte od pasa w dół. Brad pomógł jej unieść nogi, po czym włożył rękę pod pościel, by przeprowadzić badanie. Powoli, delikatnie wsuwał dłoń w głąb pochwy, zwracając uwagę na szyjkę macicy. Po dłuższej chwili wyjął rękę spod pościeli i wyrzucił rękawicę.

– Jest rozwarcie? – spytała Jennifer.

– Tak, mniej więcej czterocentymetrowe. Tyle się natrudziliśmy, a tu okazuje się, że twój organizm sam podjął za nas decyzję.

– O nie. Czy to znaczy, że rodzę?

– Na to wygląda – powiedział. – Posłuchaj mnie, Jen. Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiała. Nie możemy zatrzymać tego, co się dzieje…

– Ale…

– Słuchaj, na razie tylko słuchaj – powiedział uspokajającym tonem, poklepując jej dłoń. – Wiem, nie spodziewałaś się, że nastąpi to tak wcześnie, i nawet nie zdążyłaś zapisać się do szkoły rodzenia. Cóż, czasami wbrew naszym najlepszym intencjom, natura nie chce czekać. A to oznacza, że urodzisz dzisiaj.

Jennifer z wrażenia odebrało mowę. Brad spojrzał na Richarda, który powoli kręcił głową.

– Nie wziąłem kamery – wymamrotał.

– Nie przejmuj się – powiedział Brad. – Wszystko będzie dobrze. Poród nastąpi jedenaście tygodni przed terminem, ale serca dzieci są silne. Sterydy wzmocnią ich płuca, a antybiotyki powinny zapobiec infekcji. – Spojrzał na monitor. – Następny skurcz?

Jennifer ścisnęła dłoń lekarza i skrzywiła się, a na jej czoło wystąpiły krople potu. Po czterdziestu pięciu sekundach ból minął i kobieta opadła bezwładnie na poduszkę.

– Pierwsze dziecko jest ułożone głową w dół – ciągnął Brad – a sądząc z rytmu serca, ułożenie dziecka B jest pośladkowe. Powiem wam, co myślę. Nie sądzę, żebyśmy mogli cokolwiek zyskać, zmuszając cię do kilkugodzinnego porodu, a poza tym mogłoby to okazać się ryzykowne dla malca będącego na górze. Lepiej będzie po prostu zrobić cesarskie cięcie. – Zawiesił głos i spojrzał na przyszłych rodziców. – Zgadzacie się?

Jennifer nerwowo popatrzyła na męża. Richard niepewnie wzruszył ramionami.

– Ty decyduj, Jen. Spojrzała na Brada.

– Kiedy pan to zrobi?

– Jak tylko dasz mi pozwolenie.

– Mam jedno pytanie – powiedziała.

– No?

– Czy może pan to zrobić tak, żebym potem mogła się pokazywać w kostiumie kąpielowym?

Czterdzieści minut później, po podpisaniu wszystkich papierów, zdezynfekowaniu skóry brzucha i podaniu miejscowego znieczulenia, wszystko było gotowe do zabiegu. Jennifer leżała na plecach, przechylona lekko na lewy bok. Jej brzuch został nakryty sterylnymi serwetami. Richard siedział przy głowie żony. Brad stał po lewej stronie pacjentki. Przed nim piętrzył się stos sterylnych rękawic.

– Wszyscy gotowi? – spytał anestezjologa, pielęgniarkę i dwóch pediatrów.

– Może zrobimy próbę skórną? – zapytał anestezjolog.

Brad skinął głową i uchwycił kleszczami skórę brzucha, sprawdzając skuteczność działania środka znieczulającego.

– W porządku – stwierdził.

Kiedy anestezjolog uniósł kciuk na znak, że można zaczynać, Brad wziął do ręki skalpel. Przy zabiegu miał mu pomagać młody, niedoświadczony lekarz oraz student medycyny. Choć na ogół pozwalał asystentom wykonać większą część pracy, tym razem postanowił rozpocząć operację osobiście. Najpierw wykonał nacięcie, przebijając ostrzeni skalpela powięź i otrzewną. Wkrótce jego oczom ukazała się lśniąca, nabrzmiała macica.

Brad ostrożnie przeciął stwardniały mięsień maciczny. Kiedy powstała w ten sposób szpara rozszerzyła się, światło dzienne ujrzała główka dziecka A, o wilgotnych ciemnych włosach. Asystujący lekarz za pomocą wacika pobrał próbkę wydzielin. Potem Brad włożył rękę do macicy, ujął główkę dziecka w lewą dłoń i wyciągnął je ze szczeliny. Po oczyszczeniu gardła i zawiązaniu pępowiny, podał noworodka pediatrze i zajął się dzieckiem B.

– Błony nienaruszone – powiedział.

W odróżnieniu od pierwszego, drugi pęcherz płodowy nie pękł. Za pomocą kleszczyków Brad przerwał błonę. Płyn, który zaczął się wylewać z pęcherza, był niepokojąco gęsty i miał nieprzyjemny żółty kolor. Po wymacaniu nóg dziecka Brad odszukał jego piętki. Potem ostrożnie wydobył biodra, tors i głowę noworodka. Zaniepokoiło go to, że malec był zdecydowanie drobniejszy od siostry. Po odessaniu gęstych wydzielin z gardła dziecka, Brad zawiązał pępowinę i podał chłopca drugiemu pediatrze.

Potem było już z górki. Po wyjęciu dzieci z macicy Brad pomógł asystentowi usunąć łożysko i zaszyć rozcięcia. Tymczasem pediatrzy i pielęgniarki zajmowali się noworodkami. Jennifer, naszprycowana środkami uspokajającymi, ale przytomna, zaczęła wypytywać o dzieci. Pediatrzy bez entuzjazmu zapewnili ją, że wszystko jest w porządku, i powiedzieli, by się trzymała. Brad zerknął kątem oka w ich stronę i zauważył, że „B" jest intubowany. To mu się nie spodobało.