Выбрать главу

– Proszą mówić dalej, słucham. Czego się pan dowiedział?

– Ojciec prowadził dziennik, w którym zapisywał wszystkie swoje odkrycia. Nie został opublikowany, ale jest dość szczegółowy. Przejrzałem go dziś rano. Wydaje mi się, że kilka stron może pana zainteresować. Jeśli pan chce, mogę je skopiować i przesłać pocztą.

– Byłbym bardzo wdzięczny – powiedział Simon. Trawiła go ciekawość, czy roztocz odnaleziony przez Fieldinga seniora w Afryce przed kilkunastu laty był podobny do tego, który zakończył swój żywot w płucach noworodka na Long Island.

Morgan miała za dużo wolnego czasu i przez to była bardzo drażliwa. Nie potrafiła się w pełni odprężyć. Każdy jej dzień musiał być dokładnie zaplanowany. Dlatego, choć bała się spotkania z Hugh Brittenem, postanowiła wrócić do pracy.

Janice powitała ją ciepło. Na biurku w gabinecie leżał stos papierów. Morgan usiadła i zabrała się do lektury.

Mniej więcej po półgodzinie do gabinetu wniesiono kwiaty, wspaniały letni bukiet. Morgan miała nadzieję, że to od Brada, ale kiedy otworzyła dołączoną do prezentu kopertę, jej serce wypełnił strach.

„Moja droga Morgan – czytała. – Proszę, przyjmij najszczersze wyrazy współczucia. Wiem, jak wielką tragedią jest dla Ciebie i Twojej rodziny śmierć siostrzeńca. Jestem pewien, że z formalnego punktu widzenia zrobiłaś wszystko, co w Twojej mocy. Los czasem bywa okrutny.

Zmieniając nieco ton mojego listu, chcę Cię przeprosić za moje dziecinne zachowanie. Musiałaś mnie wziąć za potwornego gbura! Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że uczucia, jakie wobec Ciebie żywię, wzięły górę nad taktem i wyczuciem. Mam nadzieję, że nie pomyślałaś sobie, iż w ten sposób traktuję wszystkie kobiety. Ufam, że niechęć, jaką być może czułaś w stosunku do mnie, stopniała z upływem czasu. Jestem pewien, że przemyślałaś wszystko, co powiedziałem, i wiem, że docenisz moją szczerość. Obiecuję, że wszystko Ci wynagrodzę przy naszym następnym spotkaniu. Twój Hugh".

Morgan z obrzydzeniem upuściła list na biurko. Przez cały tydzień próbowała zapomnieć o Brittenie, przekonać samą siebie, że wszystko, co ją spotkało, to tylko kolejne nieprzyjemne doświadczenie. Gdy przez kilka dni nie próbował się z nią kontaktować, w końcu uwierzyła, że czas zaleczy wszystkie rany. Jak się okazało, Hugh Britten nie zamierzał do tego dopuścić.

Ależ ten nadęty osioł ma tupet! Czyżby naprawdę przypuszczał, że kwiaty i przeprosiny wystarczą? Nieraz już była obiektem westchnień niedojrzałych chłystków. Na ogół po prostu ich ignorowała; po pewnym czasie tracili zainteresowanie i dawali jej spokój. Obawiała się jednak, że tym razem ma do czynienia z czymś więcej niż tylko dziecinnym zadurzeniem. A jeśli zmieni się to w koszmar z Fatalnego zauroczenia!

Zebrała odwagę. Drżącymi rękami podniosła słuchawkę i wykręciła numer Brittena. Nie zastała go. W centrali zdobyła numer, pod jakim dyżurował na uniwersytecie, ale tam też go nie było. Wściekła, ale nie zrażona niepowodzeniem, wysłała mu e-mail.

„Doktorze Britten. Wiele razy próbowałam przedstawić panu mój punkt widzenia, ale wygląda na to, że mi się nie udało. Nie jestem, i nigdy nie byłam w najmniejszym stopniu zainteresowana pańską osobą. Nalegam, by zostawił mnie pan w spokoju. Proszę nie dzwonić, nie pisać do mnie i nie przysyłać kwiatów. Proszę nie ingerować w moje życie prywatne. Wbrew temu, co pan myśli, nie czeka nas wspólna przyszłość. Jeśli nie przestanie mi pan zawracać głowy, pójdę na policję".

Podpisała się krótko: „Dr Robinson".

Po wysłaniu tej wiadomości Morgan próbowała rzucić się w wir papierkowej roboty, by zająć czymś umysł. Nie mogła jednak wymazać z pamięci widoku kwiatów i listu od Brittena. Wyrzuciła bukiet do śmieci, ale to nie pomogło. Około południa postanowiła pojechać do szpitala.

Courtney wciąż miała się dobrze. Jedynym powodem, dla którego dziewczynkę nadal trzymano na oddziale intensywnej terapii, była jej niedowaga; personel wolał nie wypisywać ze szpitala dziecka, które ważyło mniej niż dwa tysiące gramów. Morgan spojrzała na siostrzenicę i wzruszenie ścisnęło ją za gardło. Courtney była ślicznym dzieckiem o delikatnych brązowych włosach, które przechodziły w rude. Jedynym uczuciem w sercu Morgan, które dorównywało mocą miłości do tej małej dziewczynki, był strach. Czy Courtney jest naprawdę bezpieczna? Skąd można to wiedzieć, skoro nikt nie miał pojęcia, co spowodowało śmierć pozostałych dzieci?

Po wyjściu z sali Morgan zaczęła szukać Brada. Chciała spytać go, czy już dowiedział się czegoś o tym mikroskopijnym robalu. Wydawało się, że jest to najlepszy, jeśli nie jedyny, trop. Mieli coraz mniej czasu.

Niestety, Morgan nie znalazła Brada i poszła do kafeterii sama. Wypiła jogurt i z pewnym ociąganiem wróciła do pracy.

Nie mogła się skupić. Czy Britten przeczytał już wiadomość od niej? Czy wreszcie weźmie sobie jej słowa do serca? Odsunęła papiery na bok i włączyła komputer.

Po wejściu do swojej skrzynki wypełnionej e-mailami z ostatniego tygodnia, zauważyła z przerażeniem, że ostami z nich przyszedł przed dwiema godzinami, a jego nadawcą był Britten. Morgan niepewnie kliknęła myszą na jego nazwisko. Na widok słów „Najdroższa Morgan", serce zamarło jej w piersi.

„Wiem, że dni, które upłynęły od naszego ostatniego spotkania, były dla Ciebie niezwykle ciężkie – przeczytała. – Wiem też, że kiedy piszesz, iż nie chcesz się ze mną widywać, przemawia przez Ciebie ból i gniew. Morgan, wierz mi, Twoje słowa są wyrazem stresu, wynikają z żalu po utracie siostrzeńca. Gdybym choć przez chwilę pomyślał, że wyrażasz swoje prawdziwe uczucia, z radością spełniłbym Twe życzenia. Jednak prawda jest taka, że próbujesz tylko zaprzeczyć temu, co oczywiste. Jestem bardzo spostrzegawczy i wiem, jakie uczucia żywisz wobec mnie, uczucia, które tak rozpaczliwie dusisz w sobie. Postanowiłem, że muszę Cię przekonać, jaka jest prawda. Dlatego nie mogę ustąpić. Jeśli mi się sprzeciwisz, pożałujesz. Zamierzam przyjść do Ciebie dziś wieczorem, o siódmej. Proszę, nie próbuj się przede mną ukrywać. Przez pewien czas może Ci się to udawać, ale będziesz tylko odwlekała to, co nieuniknione".

Krew zastygła w żyłach Morgan. Nie ulegało wątpliwości, że Britten jest człowiekiem, którego nic nie powstrzyma przed zdobyciem tego, czego chce.

A w tej chwili chciał jej.

ROZDZIAŁ 16

Morgan nie wiedziała, co robić. Próbowała próśb i gróźb, i nic nie pomogło. Zrozumiała, jak czuje się zwierzę schwytane w pułapkę. W końcu zadzwoniła do Brada.

– Brad, dzięki Bogu, że jesteś! Trzęsę się jak osika!

– Zaraz, zaraz, uspokój się. Co się stało?

– Chodzi o Hugh Brittena – wykrztusiła. – Chyba do reszty mu odbiło. Brad, on nie chce zostawić mnie w spokoju, a ja nie mam pojęcia, co robić!

Była przerażona. Jej drżący głos przypominał nieco ptasi świergot. Powoli, słowo po słowie, Brad wyciągnął z niej, co się stało. Wreszcie Morgan nieco się uspokoiła.

– To już coś więcej niż molestowanie seksualne – powiedziała. – Boję się, że ten człowiek zrobi krzywdę mojej rodzinie! Courtney ciągle leży w szpitalu. Wydatki rosną z godziny na godzinę. A jeśli Britten przekona AmeriCare, że trzeba je obciąć? Nie sądzisz, że powinnam pójść na policję?

– Nie, na razie nie masz żadnych dowodów. Kwiaty i groźby przesyłane e-mailem nie wystarczą.

– Powiedz, nie wyolbrzymiam tej sprawy, prawda?

– Ten facet ma poważne urojenia, Morgan. Masz prawo się bać. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że tacy ludzie jak Britten potrafią tylko dużo gadać. Mimo to myślę, że popełniłaś błąd, wysyłając mu tamten e-mail.

– Nie powinnam była stanowczo zareagować i powiedzieć mu prawdy? – spytała.

– Ludzie z pogranicza psychozy – a zaczynam podejrzewać, że kimś takim jest Britten – nie reagują na bezpośrednie próby zmiany ich postępowania. Na twoim miejscu po prostu ignorowałbym go dalej. Ale cóż, zrobiłaś, co uważałaś za stosowne. Britten wie, gdzie mieszkasz?