Выбрать главу

Morgan przyszły do głowy tysiące możliwych ripost, ale postanowiła trzymać język za zębami. Obrzuciła Morrisona hardym spojrzeniem, uśmiechnęła się uprzejmie i wyszła z gabinetu.

Morrison był wściekły i mocno zaniepokojony. Kazał temu durnemu analitykowi systemu zakodować plik, ale programista mu to wyperswadował. Idiota! Wracając do swojego gabinetu, Morrison zastanawiał się, po co Morgan były te informacje. Czy chciała zaszkodzić firmie?

Dopóki zachowywała je dla siebie, ryzyko było niewielkie. Teraz pozostawało tylko dopilnować, by ten stan rzeczy utrzymywał się jak nąjdłużej. Mogli sobie z nią poradzić, jeśli trzeba nawet przy zastosowaniu drastycznych metod. Ale co będzie, jeśli Morgan mimo to zdoła przekazać te informacje komuś z zewnątrz? Gdyby tak się stało, wszyscy byliby zrujnowani. A on, prezes firmy, mógłby nawet wylądować za kratkami.

Po powrocie do swojego gabinetu Morrison usiadł i wbił wzrok w monitor. Konsultanci, którzy instalowali system komputerowy, wprowadzili do niego pewne wyrafinowane zabezpieczenia. Dostęp do niektórych plików, zgodnie z tym, co Morrison powiedział Morgan, był ściśle ograniczony. Nie powiedział jej natomiast, że nie tylko otrzymuje powiadomienie o nieautoryzowanym korzystaniu z dokumentów, ale widzi na swoim monitorze wszystkie informacje ściągane przez cyber-intruza. Dlatego też Morrison wiedział od razu, że Morgan otwiera plik pod nazwą „Pozycje kierownicze". A teraz na ekranie widniał wysłany przez nią e-mail.

Morrison przeczytał go i zbladł. Nie wiedział, kto jest odbiorcą wiadomości, ale można to było bez trudu sprawdzić. Pozostawało pytanie, co z tym fantem zrobić. Prezes AmeriCare podniósł słuchawkę i przez naciśnięcie guzika przywołał numer zapisany w pamięci telefonu. – Hugh – powiedział – mamy problem.

Brad był w kuchni, kiedy zadzwoniła Mei Mei Chang, jedna z lekarek o krótkim stażu pracy.

– Summers wyszedł? – spytał z niedowierzaniem. – To kto opiekuje się pacjentką?

– Jest tam położna i nikogo poza tym. Niepokoi mnie odczyt z monitora, doktorze Hawkins. Linia jest prawie prosta, zaczyna się deceleracja akcji serca płodu. Zdaję sobie sprawę, że nie ma pan dzisiaj dyżuru, ale nie wiedziałam, do kogo się zwrócić!

– Gdzie jest doktor Summers w tej chwili?

– Powiedział, że idzie do domu. – Zawiesiła głos. – Moim zdaniem należy jak najszybciej zrobić cesarkę, doktorze Hawkins. Zadzwoniliśmy na numer domowy Summersa i próbowaliśmy go wezwać przez pager, ale nigdzie nie możemy go znaleźć!

Brad był rozczarowany, ale nie zaskoczony. Summers, choć stosunkowo kompetentny, miał osobowość nastolatka. Nie pierwszy raz zdarzyło mu się zniknąć akurat wtedy, gdy był najbardziej potrzebny.

Chang wyraźnie zaczynała wpadać w panikę.

– Dobrze, Mei Mei, posłuchaj mnie. Masz zgodę na cesarkę? Jest anestezjolog? A pediatrzy?

– Jesteśmy gotowi do zabiegu, doktorze Hawkins.

– No to bierzcie ją na salę i zaczynajcie. Zaraz tam będę. Syn podniósł na niego wzrok.

– Tato?

– Włóż trampki, Mikey. Jedziemy do szpitala. To nie powinno długo potrwać. W drodze powrotnej pójdziemy na pizzę.

Chłopiec nie protestował. Interesujący go program telewizyjny miał się. zacząć dopiero za dwie godziny. Na podstawie dotychczasowych doświadczeń Michael wiedział, że jego ojciec pracuje szybko. Był pewien, że wrócą na czas, nawet jeśli pójdą jeszcze na pizzę.

W drodze do szpitala Brad zadzwonił z samochodu do sali porodowej. Pacjentka, niesamowicie gadatliwa kobieta imieniem Melissa, od chwili przyjazdu do szpitala działała wszystkim na nerwy swoimi bezustannymi pytaniami. Zaraz po wyjściu doktora Summersa serce jej dziecka zaczęło bić słabiej, a matka nagle stała się potulna jak baranek. Bez słowa sprzeciwu podpisała zgodę na zabieg i została szybko przewieziona do sali operacyjnej. Według relacji pielęgniarki pacjentkę uśpiono i doktor Chang przystąpiła do operacji. Dziecko powinno wkrótce przyjść na świat.

Pięć minut później Brad wjechał na parking dla lekarzy. W nagłych wypadkach udzielał cichej zgody obecnym na miejscu specjalistom na rozpoczęcie operacji przed jego przybyciem. W końcu za kilka miesięcy Mei Mei i tak będzie już pełnoprawnym lekarzem i kiedyś musi udowodnić, że potrafi radzić sobie sama. Gdyby jej się nie powiodło, Brad szybko wkroczyłby do akcji.

Nie był pewien, co zrobić z Michaelem. Wychodząc z domu, chłopiec wziął Gamę Boya, który mógł go zająć na co najmniej godzinę. Brad zamierzał oddać Michaela pod opiekę jednej z pielęgniarek. W pustych pokojach i dyżurkach były telewizory. Mikey mógł też po prostu pójść do pokoju pielęgniarek i tam grać na Gamę Boyu do woli.

Przemknąwszy obok sali nagłych przypadków, Brad i jego syn stanęli przed zamkniętymi drzwiami windy. Długo nie przyjeżdżała, o tej porze w szpitalu było bowiem wielu odwiedzających, podróżujących między piętrami. Brad niecierpliwie bębnił palcami w ścianę. Kiedy drzwi wreszcie się otworzyły, natychmiast wpadł do kabiny i wcisnął guzik z siódemką. Jak należało oczekiwać, winda zatrzymała się na czwartym piętrze i wypełniła ludźmi, by stopniowo pustoszeć na kolejnych kondygnacjach. Wydawało się, że minęła wieczność, zanim kabina wreszcie stanęła na siódmym piętrze.

Brad i Michael byli ostatnimi pasażerami, którzy ją opuścili. Po wyjściu z windy niespodziewanie natknęli się na Nbele. Michael spojrzał na niego i uśmiechnął się od ucha do ucha.

– Nbele! – zawołał.

– Michael, przyjacielu – powiedział Nbele z promiennym uśmiechem. 4 Nasze spotkania w szpitalu stały się już tradycją!

– Pracujesz do późna, Nbele? – spytał Brad.

– Nie, doktorze. Dziś odwiedzam przyjaciela.

– Mogę z nim pójść, tato? – spytał Michael, wyraźnie ożywiony.

– Muszę przeprowadzić pilny zabieg – wyjaśnił Brad i kiwnął głową w stronę sal porodowych. – Nie miałem z kim zostawić Michaela. Na pewno któraś z pielęgniarek chętnie się nim zajmie.

– Z radością wezmę go ze sobą, doktorze.

– Tato, proszę!

– No cóż… jeśli nie uważasz, że ci się narzucam…

– Wie pan, że powiedziałbym, gdyby tak było – odparł Nbele. – Dopilnuję, by Michaelowi nie spadł włos z głowy, doktorze Hawkins. Zadzwoni pan do mojego gabinetu po zabiegu?

– Dobrze. Wpadnę do was za jakiś czas.

– Super! – krzyknął Michael.

Brad pospiesznie pomachał im na pożegnanie i wszedł na porodówkę. Szybko włożył fartuch i skierował się do sali. Za szybą widać było doktor Chang i stażystę, krzątających się obok pacjentki. Brad wsunął głowę w drzwi i oznajmił, że już jest.

– Wszystko w porządku, Mei Mei?

– Dzień dobry, doktorze Hawkins. Dobrze, że pan przyszedł. Wyjęliśmy dziecko, ale wystąpił lekki krwotok.

– Co z dzieckiem?

– Minutę po porodzie miało pięć punktów w teście APGAR – powiedziała – ale jest z nim coraz lepiej.

W jej głosie brzmiała nuta niepewności. Brad wiedział, że doktor Chang jest dobrą lekarką, ale nagłe przypadki sprawiały jej czasem spore kłopoty. Szybko włożył papierowe ochraniacze na buty, czapkę, maskę, po czym pospiesznie się umył. Wkrótce, z podniesionymi rękami ociekającymi mydłem, wszedł tyłem do sali operacyjnej. Po kilku sekundach miał już na sobie kitel i rękawice.

Brad podszedł do stołu operacyjnego od lewej strony, naprzeciwko doktor Chang, która pracowicie wycierała krew tamponami, podczas gdy stażysta stojący obok niej posługiwał się plastykowym zasysaczem. Krew jednak wciąż płynęła. Spojrzawszy na macicę, Brad zauważył, że nie obkurczyła się we właściwym stopniu. Miękka i gąbczasta, obficie krwawiła; stan ten określano mianem atonii macicznej.

– Odłóż te tampony, Mei Mei – powiedział Brad. – Musisz zmusić macicę do skurczu. Weź ją w obie ręce i masuj do skutku.