– Wolałabym, żeby pan kazał zrobić wydruk i dostarczyć go do mojego biura.
– Zajmę się tym. Wróciłem do domu o siódmej. Zjadłem kolację z kilkoma przedstawicielami mojej japońskiej firmy produkcyjnej o ósmej, u mnie w domu. Czy mam pani przesłać menu?
– Niech pan nie będzie złośliwy, Roarke.
– Jestem tylko dokładny. Kolacja wcześnie się skończyła. Od jedenastej byłem sam, z książką i brandy, do mniej więcej siódmej rano, kiedy wypiłem pierwszą filiżankę kawy. Ma pani ochotę jeszcze się napić?
Życie by oddała za jeszcze jedną filiżankę kawy, ale potrząsnęła przecząco głową.
– Aha, był pan sam przez osiem godzin, Czy rozmawiał pan z kimś, widział się z kimś w tym czasie?
– Nie. Z nikim. Następnego dnia miałem być w Paryżu, więc chciałem spędzić spokojny wieczór. Kiepsko wyszło. Ale z drugiej strony, gdybym zamierzał kogoś zamordować, to zapewniłbym sobie alibi; jego brak świadczyłby o mojej głupocie.
– Albo o arogancji – odparła. – Pan tylko zbiera starą broń, Roarke, czy również z niej korzysta?
– Jestem doskonałym strzelcem. – Odstawił pustą karafkę na bok. Chętnie pani zademonstruję swoje umiejętności, kiedy przyjdzie pani obejrzeć moją kolekcję. Czy jutrzejszy dzień pani odpowiada?
– Całkowicie.
– O siódmej? Przypuszczam, że zna pani adres. – Kiedy się pochylił, zesztywniała i prawie syknęła, gdy musnął dłonią jej ramię. Uśmiechnął się tylko, zbliżając twarz i patrząc jej prosto w oczy.
– Trzeba zapiąć pasy – powiedział cicho. – Zaraz lądujemy.
Sam zapiał jej pasy, zastanawiając się, czy zdenerwował ją jako mężczyzna, czy jako podejrzany o morderstwo, czy jako jeden i drugi. W tym momencie każdy wybór miał swoje zalety.
– Ewa – mruknął. – Takie proste kobiece imię. Ciekaw jestem, czy pasuje do pani.
Nie odezwała się, dopóki steward, który wszedł do kabiny, nie zabrał naczyń.
– Był pan kiedyś w mieszkaniu Sharon DeBlass? – zapytała. Twarda sztuka, pomyślał, ale był pewien, że pod tą skorupą niewrażliwości kryje się łagodna, namiętna kobieta. Był ciekaw, kiedy będzie miał okazję przekonać się o tym.
– Nie wtedy, kiedy tam mieszkała – odparł Roarke, siadając prosto. – W ogóle sobie nie przypominam, żebym tam był, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak było. – Znowu się uśmiechnął i zapiął pasy. – Jestem właścicielem Gorham Complex, o czym pani już na pewno wie.
Popatrzył leniwie przez okno, obserwując, jak ziemia mknie w ich kierunku.
– Zostawiła pani samochód na lotnisku, czy podrzucić panią do domu?
4
Kiedy Ewa skończyła raport dla Whitneya i wróciła do domu, była zupełnie wykończona. I wściekła. Chciała zaatakować Roarke'a, wykorzystując zdobytą wcześniej informację o tym, że jest on właścicielem kompleksu Gorham. To, że sam jej o tym powiedział, i to równie obojętnym i uprzejmym tonem, z jakim proponował jej kawę, zakończyło ich pierwszą rozmowę jego jednopunktową przewagą.
Nie podobał jej się ten wynik.
Pora go wyrównać. Była sama w salonie i nie miała pojęcia, która jest godzina; zasiadła przed komputerem.
– Włącza się Dallas, Kod Piąty. NI 53478Q. Proszę otworzyć plik DeBlass.
Głos i NI rozpoznane, Dallas. Dalsze dyspozycje.
– Proszę otworzyć podplik Roarke. Podejrzany Roarke – znajomy ofiary. Według Źródła C, Sebastiana, ofiara pożądała podejrzanego. Podejrzany odpowiadał wymaganiom, jakie stawiała swoim partnerom seksualnym. Duże prawdopodobieństwo zaangażowania emocjonalnego. Okazja do popełnienia morderstwa. Podejrzany jest właścicielem budynku, w którym mieszkała ofiara; łatwy dostęp i prawdopodobnie dobra znajomość systemu zabezpieczającego. Podejrzany nie ma alibi na noc morderstwa, włącznie z trzema godzinami, które zostały wymazane z dyskietek ochrony. Podejrzany posiada dużą kolekcję starej broni, w tym model, z którego zastrzelono ofiarę. Podejrzany przyznaje, że jest świetnym strzelcem. Cechy osobowości podejrzanego. Powściągliwy, pewny siebie, chętnie folgujący swym zachciankom, wyjątkowo inteligentny. Ciekawa równowaga między agresywnością a urokiem osobistym. Motyw…
Z tym miała kłopot. Myśląc intensywnie, wstała z krzesła i przeszła się po pokoju, podczas gdy komputer czekał na dalsze informacje. Dlaczego człowiek taki jak Roarke miałby zabić? Dla pieniędzy, w pasji? Nie wierzyła w to. Majątek i status społeczny może zdobyć w inny sposób. Kobiety – kochanki i nie tylko – na pewno może mieć bez żadnego wysiłku. Podejrzewała, że jest zdolny posunąć się do przemocy, i że użyłby jej z zimną krwią.
Uznano, że Sharon DeBlass została zamordowana na tle seksualnym. Zabójstwo popełniono z wyjątkową bezwzględnością. Ewa nie mogła pogodzić się z myślą, że piła kawę w towarzystwie tego eleganckiego mężczyzny.
Może właśnie o to chodziło.
– Podejrzany uważa moralność za sprawę osobistą, która nie powinna być regulowana normami prawnymi – kontynuowała, wciąż chodząc po pokoju. – Seks, ograniczenie posiadania broni, narkotyków, papierosów, alkoholu oraz morderstwa wiążą się z tymi obszarami moralności, które zostały wyjęte spod prawa albo uregulowane przez prawo. Zabójstwo z nielegalnej broni licencjonowanej prostytutki, jedynej córki przyjaciół podejrzanego, jedynej wnuczki jednego z najbardziej wygadanych i konserwatywnych prawodawców w kraju… Czy była to ilustracja wad, które według podejrzanego tkwią w systemie prawnym? Motyw – podsumowała siadając znowu. – Pobłażanie sobie. – Odetchnęła z zadowoleniem. – Oblicz prawdopodobieństwo.
Komputer zajęczał, przypominając jej, że jeszcze jedną część maszyny trzeba wymienić, po czym zaczął cicho szumieć.
Prawdopodobieństwo Roarke sprawcą morderstwa, biorąc pod uwagę aktualne dane i przypuszczenia, osiemdziesiąt dwa przecinek sześć procenta.
Och, to możliwe, pomyślała Ewa, odchylając głowę do tyłu. Był czas w przeszłości, i to wcale nie takiej dalekiej, kiedy dziecko potrafiło zastrzelić kolegę, by zabrać mu buty.
Co to było, jeśli nie ohydne pobłażanie sobie?
Miał okazję. Miał możliwości. I gdyby uwzględnić jego pewność siebie, miał motyw.
Więc dlaczego, pomyślała Ewa, patrząc na swoje własne słowa migoczące na ekranie, zastanawiając się nad bezosobową analizą dokonaną przez komputer, dlaczego nie mogła ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie?
Po prostu tego nie widziała. Po prostu nie mogła sobie wyobrazić, że Roarke stoi za kamerą, celuje z rewolweru do bezbronnej, nagiej, uśmiechniętej kobiety i faszeruje ją ołowiem prawdopodobnie chwilę potem, jak nafaszerował ją własnym nasieniem.
Mimo to nie można pomijać faktów. Gdyby zebrała ich dostatecznie dużo, mogłaby nakazać przeprowadzenie badania psychiatrycznego.
Czyż to nie byłoby interesujące? – pomyślała z półuśmiechem. Podróż do umysłu Roarke'a byłaby fascynująca.
Następny krok zrobi jutro o siódmej wieczorem.
Gdy zabrzęczał dzwonek u drzwi, z irytacją zmarszczyła czoło.
– Zachowaj i zabezpiecz, Dallas. Kod Piąty. Połączenie zakończone.
Monitor wyłączył się, gdy wstała, by zobaczyć, kto zakłóca jej spokój. Spojrzawszy na videofon, rozchmurzyła się.
– Cześć, Mavis.
– Zapomniałaś, prawda? – Mavis Freestone weszła szybko do środka, pobrzękując bransoletkami, roztaczając wokół siebie zapach perfum. Dzisiejszego wieczoru jej włosy miały siwy odcień, który zmieni się wraz z następną zmianą nastroju Mavis. Odrzuciła je do tyłu, gdzie srebrzyły się niczym gwiazdy, okrywając jej plecy i sięgając do nieprawdopodobnie wąskiej talii.