Выбрать главу

– Komunały biorą się z faktów. – Mając nadzieję, że sąsiednia ulica będzie choć trochę spokojniejsza, skręciła w przecznicę i wylądowała za rozklekotanym mikrobusem. Czy żaden mieszkaniec Nowego Jorku nie pozostał w domu? – W przeciwnym razie nie byłyby komunałami – zakończyła i włączyła automatycznego kierowcę, by wsadzić ręce w kieszenie i w ten sposób je ogrzać. – Zauważyłam też inne rzeczy. Trzymała biżuterię w podzielonej na przegródki szufladzie. Pierścionki w jednej przegródce, bransoletki w drugiej, i tak dalej. Kilka łańcuchów było splątanych, kiedy zajrzałam tam ponownie.

– Ekipa techniczna…

– Sir, obejrzałam dokładnie mieszkanie po jej wyjściu. Wiem, że tam był. – Ewa czuła się zawiedziona reakcją Whitneya, ale wiedziała, że wynika ona z ostrożności. Dowódcy muszą być rozważni. – Poradził sobie z zabezpieczeniami i wszedł do środka. Szukał czegoś – czegoś, o czym zapomniał. Czegoś, co ona miała. Czegoś, co przeoczyliśmy.

– Chcesz, żeby jeszcze raz przeszukano mieszkanie?

– Tak. I chcę, żeby Feenley powtórnie przejrzał pliki Sharon. Gdzieś tam musi coś być. I to go martwi do tego stopnia, że postanowił wrócić, nie bacząc na ryzyko.

– Dam ci pisemne upoważnienie. Szef nie będzie z tego zadowolony. – Dowódca milczał przez chwilę. Potem, jakby właśnie sobie przypomniał, że jest to całkowicie bezpieczna linia, parsknął. – Do diabła z szefem. Powodzenia, Dallas.

– Dziękuję… – zaczęła, ale wyłączył się, zanim zdążyła dokończyć zdanie.

Druga z sześciu, pomyślała w zaciszu swego samochodu i wzdrygnęła się nie tylko z zimna. Było jeszcze czworo ludzi, których życie miała w swoich rękach.

Po wjechaniu do garażu zaklęła głośno, wściekła, że umówiła się z tym cholernym mechanikiem na następny dzień. Jeśli grzejnik rzeczywiście jest uszkodzony, to facet zabierze jej samochód i będzie się grzebał z jakąś kretyńską usterką przez tydzień. Myśl o robocie papierkowej, którą musiałaby wykonać, by otrzymać pojazd służbowy, wydała jej się zbyt straszna, by miała ochotę w ogóle rozważać ten pomysł.

Poza tym była przyzwyczajona do swego samochodu, ze wszystkimi jego kaprysami. Wszyscy wiedzą, że umundurowani policjanci dostają najlepsze pojazdy ziemia – powietrze. Detektywom musiały wystarczać stare gruchoty.

Będzie musiała zdać się na transport publiczny albo zwędzić samochód z garażu policyjnego i później ponieść konsekwencje swego czynu.

Zmarszczyła brwi na myśl o czekających ją nieprzyjemnościach. Pomyślała, że musi spotkać się osobiście z Feeneyem i powiedzieć mu, by przejrzał dyskietki nagrane w ciągu ostatniego tygodnia przez ochronę kompleksu Gorham. Wjechała windą na swoje piętro. Gdy tylko otworzyła drzwi, automatycznie sięgnęła po broń.

Było coś niepokojącego w ciszy, jaka panowała w mieszkaniu. Natychmiast się zorientowała, że nie jest w nim sama. Choć czuła, że ciarki chodzą jej po skórze, wyciągnęła ręce, w których trzymała broń, i szybko przesunęła wzrokiem po wnętrzu, przeskakując zgrabnie w lewo i w prawo.

W słabo oświetlonym, pełnym cieni pokoju panowała absolutna cisza. Nagle zauważyła jakiś ruch, jej napięte mięśnie zafalowały, a palec zawisł na spuście.

– Doskonały refleks, pani porucznik. – Roarke wstał z fotela, w którym na wpół leżał i z którego ją obserwował. – Tak doskonały – kontynuował tym samym łagodnym tonem, gdy zapalił lampę dotykiem dłoni – że mam nadzieję, iż nie wykorzystasz go przeciwko mnie.

Może to zrobi. Mogła go zabić. Jeden strzał i błogi uśmiech zniknąłby z jego twarzy. Ale każde użycie broni oznaczało robotę papierkową, której nie miała ochoty wykonywać tylko po to, żeby się zemścić.

– Co ty tu robisz, do cholery?

– Czekam na ciebie. – Nie spuszczając wzroku z jej oczu, podniósł ręce. – Jestem nieuzbrojony. Sama sprawdź, jeśli mi nie wierzysz.

Bardzo wolno, z pewnym ociąganiem, schowała broń do kabury.

– Domyślam się, że masz całą armię bardzo drogich i bardzo mądrych adwokatów, którzy oczyszczą cię z zarzutów, zanim skończę pisać na ciebie raport. Ale może mi wytłumaczysz, dlaczego mam narażać siebie na kłopoty, a miasto na wydatki, wsadzając cię do aresztu na parę godzin?

Stwierdził ze zdziwieniem, że rozbawił go sposób, w jaki na niego napadła.

– Nic by to nie dało. A ty jesteś zmęczona, Ewo. Dlaczego nie usiądziesz?.

– Nie będę zawracała sobie głowy pytaniem cię, jak tu wszedłeś.

– Trzęsąc się ze złości, zastanawiała się, jak dużą satysfakcję sprawiłoby jej zakucie jego wypieszczonych nadgarstków w kajdanki. – Jesteś właścicielem tego budynku, więc odpowiedź sama się nasuwa.

– Jedną z rzeczy, którą w tobie podziwiam jest to, że nie tracisz czasu na sprawy oczywiste.

– Moje pytanie brzmi: dlaczego.

– Kiedy wyszłaś z mojego biura, złapałem się na tym, że myślę o tobie, i w sensie zawodowym i osobistym. – Uśmiechnął się, szybko i czarująco. – Jadłaś kolację?

– Dlaczego? – powtórzyła.

Zrobił krok w jej stronę i padający z boku strumień światła zadrgał lekko.

– Ze względów zawodowych, bo odbyłem parę rozmów, które mogą wydać ci się interesujące. Osobistych… – Zbliżył rękę do jej twarzy, muskając palcami policzek, dotykając kciukiem niewielkiego dołeczka w podbródku. – Zmartwił mnie wyraz zmęczenia w twoich oczach. Z jakiegoś powodu czuję, że powinienem cię nakarmić.

Chodź wiedziała, że zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, odsunęła się gwałtownie.

– Jakich rozmów?

Uśmiechnął się tylko i podszedł do jej telełącza.

– Mogę? – spytał wystukując jednocześnie numer. – Tu Roarke. Już możecie przysłać jedzenie na górę. – Rozłączył się i znowu uśmiechnął do Ewy. – Nie masz nic przeciwko temu, żeby to był makaron?

– Z zasady nie. Ale sprzeciwiam się temu, w jaki sposób mnie traktujesz.

– To jeszcze jedna rzecz, która mi się w tobie podoba. – Skoro ona nie chciała, on usiadł i nie zwracając uwagi na jej gniewnie zmarszczone brwi, wyjął papierośnicę. – Uznałem, że łatwiej się odprężyć przy gorącym posiłku. Za rzadko się odprężasz, Ewo.

– Nie znasz mnie wystarczająco dobrze, by wiedzieć co robię, a czego nie robię. I nie powiedziałam, że możesz tu palić.

Zapalił papierosa, przyglądając się jej przez lekką, wonną mgiełkę.

– Nie zaaresztowałaś mnie za włamanie się do twojego mieszkania, więc nie zaaresztujesz mnie również za palenie. Przyniosłem butelkę wina. Zostawiłem ją w kuchni. Masz ochotę się napić?

– To, na co mam ochotę… – Nagle doznała olśnienia i ogarnęła ją taka wściekłość, że miała mgłę przed oczami. Jednym skokiem znalazła się przy komputerze, żądając sprawdzenia kodu wejściowego.

To go zirytowało – wystarczająco mocno, by w jego głosie zabrzmiało napięcie.

– Gdybym przyszedł po to, żeby grzebać w twoich plikach, to raczej nie czekałbym na ciebie.

– Diabli cię wiedzą. Taka arogancja jest w twoim stylu. – Ale jej zabezpieczenie było nienaruszone. Nie była pewna, czy odczuła ulgę, czy doznała rozczarowania, dopóki nie zobaczyła małej paczuszki obok monitora. – Co to?

– Nie mam pojęcia. – Wydmuchał kolejny obłok dymu. – Leżała na podłodze w przedpokoju. Podniosłem ją.

Ewa wiedziała, co to było – po wielkości, kształcie, ciężarze. I wiedziała, że kiedy odczyta zapis na dyskietce, zobaczy scenę morderstwa Loli Starr.

Coś, co zobaczył w jej oczach, które gwałtownie się zmieniły, spowodowało, że wstał i spytał łagodnym tonem:

– Co to jest, Ewo?