Выбрать главу

– Dam sobie radę. Ja… – Ale reszta słów utknęła jej w gardle, gdy nią potrząsnął.

– Ile cię to kosztuje? – spytał. – I czy komukolwiek sprawi to różnicę, jeśli przestaniesz o tym myśleć? Po prostu nie myśl o tym przez chwilę.

– Nie wiem. – To może być strach, uświadomiła sobie. Nie była pewna, czy potrafi zrobić użytek ze swojej odznaki, broni czy swego życia, jeśli będzie zbyt wiele rozmyślała, zbyt wiele czuła. – Widzę ją – powiedziała Ewa, oddychając głęboko. – Widzę ją, gdy tylko zamknę oczy albo przestanę się koncentrować na tym, co muszę zrobić.

– Opowiedz mi.

Wstała, wzięła ze stołu oba kieliszki, po czym wróciła na sofę. Duży łyk wina zwilżył jej wyschnięte gardło i pozwolił opanować nerwy. To zmęczenie, pomyślała, tak ją osłabiło, że nie mogła nad sobą zapanować.

– Wezwanie przyszło, kiedy byłam pół przecznicy dalej. Właśnie zamknęłam inną sprawę, skończyłam wprowadzać dane. Dyspozytor wezwał najbliższą jednostkę. Awantura w rodzinie – to zawsze jest nieprzyjemne, ale byłam tuż za progiem. Więc je przyjęłam. Kilka sąsiadek stało przed domem, wszystkie mówiły jednocześnie.

Ta scena znowu stanęła jej przed oczami, bardzo wyraźnie, niczym dokładnie zaprogramowane video.

– Kobieta była w szlafroku, strasznie płakała. Miała posiniaczoną twarz,, a jedna z sąsiadek próbowała zabandażować jej rozciętą rękę. Okropnie krwawiła, więc powiedziałam im, żeby wezwały pogotowie. Cały czas powtarzała: On ją ma. Ma moje dziecko.

Ewa wypiła jeszcze jeden łyk wina.

– Rzuciła się na mnie, brocząc krwią, wrzeszcząc, płacząc i mówiąc, że muszę go powstrzymać, że muszę uratować jej dziecko. Powinnam była wezwać posiłki, ale wydawało mi się, że nie mogę czekać. Wbiegłam po schodach; usłyszałam go, zanim dotarłam do trzeciego piętra, gdzie zamknął się w jednym z mieszkań. Szalał z wściekłości. Wydaje mi się, że słyszałam krzyki dziewczynki, ale nie jestem pewna.

Zamknęła oczy, modląc się, by nie miała racji. Chciała wierzyć, że dziecko już nie żyło, już nie czuło bólu. Była tak blisko, zaledwie parę kroków od niego… Nie, nie mogła z tym żyć.

– Kiedy znalazłam się przy drzwiach, zrobiłam to, co zwykle robi się w takich przypadkach. Jedna z sąsiadek powiedziała mi, jak ten facet się nazywa. Zawołałam go po nazwisku, a dziecko po imieniu. Panuje przekonanie, że policjant nawiązuje bardziej osobisty kontakt z przestępcą, gdy zwraca się do niego po nazwisku. Podałam swój stopień i powiedziałam, że wchodzę. Ale on dalej zachowywał się jak furiat. Słyszałam, że rozbija różne przedmioty. I nie słyszałam już dziecka. Chyba wiedziałam. Zanim wyważyłam drzwi, wiedziałam. Pociął ją na kawałki nożem kuchennym.

Trzęsącą się ręką podniosła kieliszek do ust.

– Tam było tak dużo krwi. Ona była taka mała, a krwi było tak dużo. Na podłodze, na ścianie, na nim. Widziałam, jak ścieka z noża. Twarz dziewczynki była zwrócona w moją stronę. Jej mała twarzyczka z dużymi niebieskimi oczami. Jak buzia lalki.

Przez chwilę milczała, po czym odstawiła kieliszek.

– Był za bardzo zdenerwowany, żeby można było go ogłuszyć. Nie przestawał iść. Był cały obryzgany krwią, czerwone krople skapywały z jego noża, a on nie przestawał iść. Więc spojrzałam mu w oczy, prosto w oczy. I zabiłam go.

– A następnego dnia – powiedział cicho Roarke – rozpoczęłaś śledztwo w sprawie morderstwa.

– Testy przełożono. Poddam się im za dzień lub dwa. – Wzruszyła ramionami. – Psychiatrzy pomyślą, że chodzi o to, iż zabiłam. Mogę sprawić, żeby tak myśleli, jeśli będę musiała. Ale to nieprawda. Musiałam go zabić. Mogę się z tym pogodzić. – Popatrzyła Roarke'owi w oczy i zrozumiała, że może mu powiedzieć to, do czego sama przed sobą nie była w stanie się przyznać. – Chciałam go zabić. Może nawet odczuwałam potrzebę zrobienia tego. Kiedy patrzyłam, jak umiera, pomyślałam: “Nigdy nie zrobi tego innemu dziecku”. I cieszyłam się, że to ja go powstrzymałam.

– Myślisz, że to nie w porządku?

– Wiem, że to nie w porządku. Wiem, że gdy zabijanie sprawia glinie przyjemność, to wkracza on na niebezpieczny teren.

Pochylił się do przodu, zbliżając do niej twarz.

– Jak ta mała miała na imię?

– Mandy. – Oddech znowu zamarł jej w krtani. Dopiero po chwili doszła do siebie. – Miała trzy latka.

– Czy tak samo byś się zadręczała, gdybyś go zabiła, zanim skrzywdził dziecko?

Otworzyła usta, po czym znowu je zamknęła.

– Chyba nigdy nie będę tego wiedziała, a ty wiesz?

– Owszem. – Położył rękę na dłoni Ewy i nie cofnął jej, nawet gdy zobaczył, że zmarszczyła brwi. – Wiesz, że przez większość życia nie lubiłem policji – z tego czy innego względu. Wydaje mi się to bardzo dziwne, że w tak niezwykłych okolicznościach poznałem policjantkę, którą szanuję i która jednocześnie mnie pociąga.

Znowu podniosła wzrok i choć nadal miała zmarszczone brwi, nie wyszarpnęła ręki.

– To dziwny komplement.

– Najwidoczniej łączą nas dziwne stosunki. – Wstał, podciągając ją na nogi. – Teraz musisz się przespać. – Zerknął na kolację, którą ledwo tknęła. – Możesz to podgrzać, kiedy apetyt ci wróci.

– Dziękuję. Następnym razem docenię to, że na mnie czekasz.

– Co za postęp – mruknął, gdy doszli do drzwi. – Zgadzasz się na następny raz. – Z lekkim uśmiechem podniósł do ust jej dłoń.

Zobaczył zmieszanie, skrępowanie i, jak mu się wydawało, zakłopotanie w jej oczach, kiedy musnął ustami jej knykcie. – Do następnego razu – powiedział i wyszedł.

Ewa potarła kostkami palców o dżinsy i poszła w stronę sypialni. Rozebrała się, rzucając ubranie, gdzie popadło. Wskoczyła do łóżka, zamknęła oczy i zapragnęła pogrążyć się we śnie.

Właśnie zasypiała, kiedy przypomniała sobie, że Roarke nie powiedział jej, do kogo dzwonił i czego się dowiedział.

8

Ewa zamknęła na klucz drzwi do swojego biura i przejrzała z Feeneyem dyskietkę z morderstwa Loli Starr. Nie wzdrygnęła się, słysząc cichy wystrzał z rewolweru, na który założony był tłumik. Nie doznawała już wstrząsu na widok ciała uszkodzonego przez kulę.

Na ekranie pojawił się napis: Druga z sześciu. Potem nagranie się skończyło. Ewa bez słowa uruchomiła dyskietkę z przebiegiem pierwszego morderstwa i jeszcze raz zobaczyli, jak umarła Sharon DeBlass.

– Co możesz mi powiedzieć? – spytała Ewa po obejrzeniu ostatniej sekwencji.

– Dyskietki zostały nagrane na mikrokamerze Trident, model pięć tysięcy. Była dostępna w sklepach tylko przez jakieś sześć miesięcy. Choć bardzo droga, cieszyła się ogromnym powodzeniem w grudniu zeszłego roku. Podczas tradycyjnych zakupów świątecznych tylko na Manhattanie kupiono ponad dziesięć tysięcy takich kamer, nie mówiąc już o tych, które nabyto na czarnym rynku. Nie sprzedano ich tyle, co mniej kosztownych modeli, ale wciąż za dużo, by można było pójść tym tropem.

Popatrzył na Ewę swymi sennymi jasnobrązowymi oczami.

– Zgadniesz, kto jest właścicielem firmy Trident?

– Roarke Industries.

– Brawo. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego szef jest posiadaczem takiej kamery.

– Na pewno ma do nich dostęp. – Zanotowała to sobie, starając się odpędzić wspomnienie Roarke'a muskającego ustami kostki jej palców. – Zabójca używa ekskluzywnego sprzętu, który sam produkuje. Arogancja czy głupota?

– Ten facet nie jest głupi.

– Nie jest. Co z bronią?

– Kilka tysięcy sztuk takich rewolwerów posiadają prywatni kolekcjonerzy – zaczął Feeney, gryząc owoc nanercza. – Trzy – muzea miejskie. – To egzemplarze, które są zarejestrowane – dodał z lekkim uśmiechem. – Tłumików nie trzeba rejestrować, gdyż nie są uważane za broń. Nie ma szansy, by je wytropić. – Odchylił się do tyłu, stukając w monitor. – Jeśli chodzi o pierwszą dyskietkę, to przejrzałem ją bardzo dokładnie. Znalazłem kilka cieni. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że zabójca nagrał nie tylko morderstwo. Lecz nie udało mi się zwiększyć ostrości. Ten, kto przygotował tę dyskietkę, znał wszystkie sztuczki albo miał dostęp do sprzętu, który wykonał je za niego.