– Co masz? – spytała Ewa.
– Film wart kilkaset tysięcy słów. – Nadine wyjęła notebook z torebki – czerwonej skórzanej torebki, zauważyła z zazdrością Ewa. Miała słabość do skóry i jaskrawych kolorów, a rzadko mogła sobie pozwolić na jedno i drugie.
Nadine włożyła dyskietkę i podała Ewie notebook. Szkoda nerwów, doszła do wniosku Ewa, gdy na ekranie pojawił się jej własny raport. W zamyśleniu patrzyła jak na monitorze przesuwają się dane dotyczące Kodu Piątego, oficjalne raporty medyczne, orzeczenia lekarza sądowego. Wyłączyła komputer, gdy pokazała się scena zabójstwa. Nie było potrzeby oglądania zwłok przy jedzeniu.
– Czy wszystko się zgadza? – Nadine spytała Ewę, gdy ta oddała jej notebook.
– Zgadza się.
– Więc ten facet jest jakimś zwariowanym miłośnikiem broni, ekspertem od systemów zabezpieczających, a poza tym stale odwiedza swoich kolegów.
– Dowody na to wskazują.
– Czy udało ci się nakreślić jego sylwetkę?
– Jak widać nie do końca.
Nadine poczekała, aż jedzenie zostanie podane.
– Na pewno wywierany jest na ciebie nacisk polityczny – zginęła sławna DeBlass.
– Nie bawię się w politykę.
– Twój szef się bawi. – Nadine odgryzła kawałek kurczaka. Ewa uśmiechnęła się złośliwie, gdy grymas niezadowolenia pojawił się na twarzy dziennikarki. – Jezu, co za paskudztwo. – Ze spokojem zajęła się jedzeniem frytek. – Nie jest tajemnicą, że tego lata DeBlass będzie się ubiegał o nominację na kandydata na prezydenta z ramienia Partii Konserwatywnej. Ani to, że ten dupek Simpson stara się o fotel gubernatora. Biorąc pod uwagę przedstawienie, jakie dzisiaj urządził, wygląda na to, że chce wszystko ukryć.
– Oficjalnie nie ma związku między tymi dwiema sprawami. Ale to, co powiedziałam o równości, było szczere. Nadine, nie obchodzi mnie, kim jest dziadek Sharon DeBlass. Zamierzam znaleźć faceta, który ją zabił.
– A kiedy go znajdziesz, to czy będzie sądzony za oba zabójstwa, czy tylko Loli Starr?
– To będzie zależało od prokuratora. Osobiście gówno mnie to obchodzi, o ile zawiśnie na szubienicy.
– Na tym polega różnica między nami, Dallas. – Nadine machnęła frytką, po czym ją ugryzła. – Ja chcę, żeby prawda wyszła na jaw. Kiedy go złapiesz, a ja opiszę całą historię, prokurator nie będzie miał wyboru. W rezultacie DeBlass będzie bardzo zajęty przez parę miesięcy.
– No i kto tu bawi się w politykę? Nadine uniosła ramię.
– Hej, ja tylko opisuję tę historię, ja jej nie tworzę. A jest w niej wszystko. Seks, przemoc, pieniądze. Fakt, że wmieszane jest w nią takie nazwisko jak Roarke, tylko zwiększy zainteresowanie czytelników.
Ewa bardzo wolno przełknęła makaron.
– Nie ma dowodu na to, że Roarke ma związek z tymi zbrodniami.
– Znał DeBlass, jest przyjacielem rodziny. Chryste, jest właścicielem budynku, w którym Sharon została zabita. Ma jedną z najwspanialszych na świecie kolekcji broni i krążą plotki, że jest zawołanym strzelcem.
Ewa podniosła do ust szklankę z Pepsi.
– Nie stwierdzono, że broń użyta przez mordercę była jego własnością. Poza tym, nie utrzymywał kontaktów z Lola Starr.
– Może i nie. Ale powszechnie wiadomo, że w przeszłości poważnie się poróżnił z senatorem. Ten człowiek ma lód zamiast serca – dodała wzruszając ramionami. – Myślę, że byłby w stanie zamordować z zimną krwią parę osób. Ale… – Przerwała, by się napić. – Ma także fioła na punkcie prywatności. Trudno sobie wyobrazić, żeby przechwalał się swymi morderstwami, wysyłając dyskietki do dziennikarzy. Ten, kto to robi, pragnie rozgłosu tak samo mocno, jak pragnie uciec przed sprawiedliwością.
– Ciekawa teoria. – Ewa miała dość. Męczył ją narastający ból głowy i czuła, że makaron jej nie posłużył. Wstała, pochyliła się nad stolikiem, przybliżając twarz do twarzy Nadine. – Podsunę ci jeszcze jedną, wysnutą przez glinę. Chcesz wiedzieć, kto jest twoim informatorem, Nadine?
Jej oczy rozbłysły z ciekawości.
– Chcę, do jasnej cholery.
– Twoim informatorem jest zabójca. – Ewa zamilkła, widząc, jak oczy Nadine pochmurnieją. – Na twoim miejscu uważałabym na siebie, przyjaciółko.
Ewa odeszła od stolika i skierowała się za kulisy. Miała nadzieję, że Mavis będzie w wąskim pokoiku, który służył jej za garderobę. Czuła potrzebę pogadania z kimś bliskim.
Ewa zastała ją leżącą pod kocem i wycierającą nos w postrzępioną chusteczkę higieniczną.
– Cholernie się przeziębiłam. – Mavis spojrzała na nią wściekle swymi zapuchniętymi oczami i dmuchnęła w chusteczkę niczym w róg. – Musiałam zwariować, żeby w tym pieprzonym obrzydliwym lutym chodzić przez dwanaście godzin zupełnie nago, jeśli nie brać pod uwagę tego pieprzonego malunku.
Ewa na wszelki wypadek trzymała się od niej z daleka.
– Bierzesz coś?
– Biorę wszystko. – Wskazała ręką blat stołu, na którym walały się sprzedawane bez recepty lekarstwa oraz próbki kosmetyków. – To jakiś pieprzony farmaceutyczny spisek, Dallas. Zlikwidowaliśmy niemal wszystkie znane zarazy, choroby i infekcje. Och, co jakiś czas nadziewamy się na coś nowego, żeby dać naukowcom jakąś robotę. Ale żaden z tych bystrookich lekarzy, żaden z tych medycznych komputerów nie może znaleźć leku na zwykły pieprzony katar. Wiesz dlaczego?
Ewa nie mogła stłumić uśmiechu. Poczekała cierpliwie, aż Mavis przestanie wycierać nos.
– Dlaczego?
– Ponieważ towarzystwa farmaceutyczne muszą zarabiać. Wiesz, ile kosztują te cholerne tabletki na katar? Taniej byś zapłaciła za zastrzyk przeciwnowotworowy. Przysięgam.
– Możesz iść do lekarza, dostać jakiś lek na receptę, który złagodzi objawy.
– Już go dostałam. To cholerstwo działa tylko przez osiem godzin, a ja mam występ dziś wieczorem. Muszę czekać do siódmej, żeby to przyjąć.
– Powinnaś być w domu i leżeć w łóżku.
– Przeprowadzają dezynsekcję budynku. Jakiś mądrala powiedział, że widział karalucha. – Znowu wytarła nos, po czym popatrzyła podejrzliwie na Ewę spod nie umalowanych rzęs. – Co tu robisz?
– Załatwiam sprawy zawodowe. Słuchaj, odpocznij trochę. Później się zobaczymy.
– Nie, zostań. Umieram z nudów. – Sięgnęła po butelkę z obrzydliwie wyglądającym różowym płynem, który wlała sobie do gardła. – Hej, ładna koszula. Dostałaś nagrodę czy coś w tym stylu?
– Coś w tym stylu.
– Siadaj. Miałam do ciebie zadzwonić, lecz byłam zbyt zajęta zrywaniem sobie płuc. To Roarke przyszedł do naszego fantastycznego klubu wczoraj wieczorem, prawda?
– Tak, Roarke.
– Mało nie zemdlałam, kiedy podszedł do twojego stolika. Co to za historia? Pomagasz mu zorganizować ochronę czy co?
– Spałam z nim – wygadała się Ewa, na co Mavis odpowiedziała atakiem gwałtownego kaszlu.
– Ty i Roarke. – Z załzawionymi oczami sięgnęła po kolejną chusteczkę; – Jezu, Ewo, ty nigdy z nikim nie śpisz. Chcesz mi powiedzieć, że spałaś z Roarke'em?
– Niezupełnie. Nie spaliśmy. Mavis jęknęła.
– Nie spałaś. Jak długo? Ewa wzruszyła ramieniem.
– Nie wiem. Spędziłam u niego noc. Jakieś osiem, dziewięć godzin.
– Godzin. – Mavis wzdrygnęła się lekko. – I po prostu się kochaliście?
– Głównie.
– Jest dobry? Głupie pytanie – powiedziała szybko. – Inaczej byś nie została. Och, Ewo, co cię tak wzięło, poza jego niewiarygodnie energicznym kutasem?