Wszystko zostało dokładnie wytarte, włącznie z bronią mordercy.
Zdaniem Ewy, najbardziej znaczący był obraz zarejestrowany przez ochronę budynku.
Jeszcze raz puściła na swoim biurkowym monitorze dyskietki z podglądem windy.
Dyskietki były oznakowane.
Zespół Gorham. Winda A. 2 – 12 – 2058. 06:00.
Ewa przyspieszyła obraz, patrząc na mijające godziny. Drzwi windy po raz pierwszy otworzyły się w południe. Zwolniła prędkość, uderzając w monitor krawędzią dłoni, po czym przyjrzała się niespokojnemu niskiemu mężczyźnie, który wszedł i poprosił o piąte piętro.
Nerwowy klient, pomyślała z rozbawieniem, kiedy mężczyzna szarpnął za kołnierzyk i wsunął do ust pastylkę odświeżającą oddech. Pewnie ma żonę, dwoje dzieci i stałą posadę w jakimś biurze, dzięki której raz w tygodniu może wymykać się na małe bara – bara w południe.
Wysiadł na piątym piętrze.
Przez parę następnych godzin niewiele się wydarzyło, jakaś prostytutka zjechała do hallu, kilka wróciło z zakupami i znudzonymi minami. Paru klientów przyszło i wyszło. Ruch ożywił się koło ósmej. Niektórzy mieszkańcy wychodzili w szykownych strojach na kolację, inni wracali do domów, by zdążyć na umówione spotkania.
O dziesiątej do windy wsiadła elegancka para. Kobieta pozwoliła mężczyźnie rozchylić poły futra, pod którym nie miała nic oprócz szpilek na wysokim obcasie i wytatuowanego kwiatu róży z łodyżką zaczynającą się w kroczu i pączkiem artystycznie drażniącym jej lewą pierś. Mężczyzna zaczął ją pieścić, choć prawo zabraniało robienia tego na terenie strzeżonym. Gdy winda zatrzymała się na osiemnastym piętrze, kobieta owinęła się futrem i oboje wyszli, rozmawiając o sztuce, którą właśnie obejrzeli.
Ewa zapisała sobie, żeby następnego dnia przesłuchać tego mężczyznę. Był sąsiadem i znajomym ofiary.
Przerwa w odbiorze nastąpiła dokładnie o 12:05. Obraz zanikł niemal całkowicie, na ekranie pozostał tylko niewielki punkcik. Ponowna inwigilacja windy rozpoczęła się o 02:46.
Dwie godziny i czterdzieści jeden minut straty.
To samo stało się z zapisem obrazu zarejestrowanego w korytarzu na osiemnastym piętrze. Wymazano prawie trzy godziny. Ewa zastanawiała się nad tym, popijając wystygłą kawę. Mężczyzna orientował się w systemie zabezpieczeń, pomyślała, i wystarczająco dobrze znał budynek, by wiedzieć, gdzie i jak spreparować dyski. I nie śpieszył się. Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił o drugiej nad ranem.
Spędził z nią prawie dwie godziny, zanim ją zabił, i prawie dwie godziny po jej śmierci. A mimo to nie zostawił żadnego śladu.
Mądry chłopak.
Jeśli Sharon DeBlass zanotowała, że ma się z kimś spotkać ha gruncie prywatnym czy też zawodowym, to ta wzmianka również została wymazana.
Więc był z nią na tyle blisko, by wiedzieć, gdzie trzyma swoje pliki i jak się do nich dostać.
Nabrawszy pewnych podejrzeń, znowu pochyliła się do przodu.
– Komplex Gorhama, Broadway, New Jork. Właściciel. Jej oczy zwęziły się, gdy dane wyświetliły się na ekranie.
Gorham Complex, własność Roarke Industries, siedziba zarządu 500 Fifth Avenue. Roarke, prezes i dyrektor generalny. Miejsce zamieszkania: Nowy Jork, 222 Central Park West. – Roarke – mruknęła Ewa. – Ciągle się pojawiasz, prawda? Roarke – powtórzyła. – Wszystkie dane, projekcja i wydruk, i Nie zważając na wezwanie na sąsiednim łączu, czytała dalej, popijając kawę.
Roarke – imię chrzestne nieznane – urodzony 10 – 06 – 2023, Dublin, Irlandia. Numer identyfikacyjny 33492 – ABR – 50. Rodzice nie znani., Steń cywilny – kawaler. Prezes i dyrektor generalny przedsiębiorstwa. Roarke Industries, założonego w 2042. Główne oddziały Nowy Jork,:Chicago, New Los Angeles, Dublin, Londyn, Bonn, Paryż, Frankfurt, Tokio, Mediolan, Sydnay. Filie pozaziemskie, Stacja 45, Bridgestone, Colony, Yegas II, Free – Star Jeden. Sfery zainteresowań: nieruchomości, import – eksport, flota morska, rozrywka, produkcja przemysłowa, farmaceutyki, transport. Szacunkowa wartość całego przedsiębiorstwa trzy biliony osiemset milionów.
Zajęty facet, pomyślała, unosząc brew, gdy lista jego filii wyświetliła się na ekranie.
– Wykształcenie? – spytała.
– Nie znane.
– Notowany?
– Brak danych.
– Wywołaj Roarke, Dublin.
– Brak dodatkowych danych
– Cholera. Pan Tajemniczy. Opis i zdjęcie.
Roarke. Czarne włosy, niebieskie oczy, sześć stóp, dwa cale, 173 funty.
Ewa chrząknęła, gdy komputer podał jego opis. Musiała przyznać, że w przypadku Roarke'a, zdjęcie było warte kilkuset słów komentarza. Jego podobizna patrzyła na nią z ekranu. Był niemal absurdalnie przystojny; wąska, ascetyczna twarz; ostro zarysowane kości policzkowe i usta tak kształtne, jakby zostały wyrzeźbione. Tak, miał czarne włosy, ale komputer nie powiedział, że są grube, gęste, i zaczesane do tyłu, dzięki czemu odsłaniają wysokie czoło i spływają prawie do samych ramion. Jego oczy były niebieskie, ale to jedno słowo nie mogło oddać intensywności ich koloru ani siły ich spojrzenia.
Nawet z tego zdjęcia widać było, że jest to człowiek, który po trupach dąży do celu.
Tak, pomyślała, ten człowiek może zabić, jeśli – i kiedy – ma na to ochotę. Zrobiłby to obojętnie, metodycznie i ani jedna kropla potu nie wystąpiłaby mu na czole.
Zgarniając wydruki z danymi, postanowiła, że porozmawia z Roarke'em. I to wkrótce.
Gdy Ewa opuściła posterunek, z ciemnego nieba padał już drobny, ostry śnieg. Pogrzebała bez większej nadziei w kieszeniach i przekonała się, że rękawiczki rzeczywiście zostawiła w domu. Bez czapki, bez rękawiczek, w skórzanej kurtce, będącej jej jedyną ochroną przed mroźnym wiatrem, jechała przez całe miasto do domu.
Naprawdę zamierzała oddać auto do naprawy, tylko nie miała czasu. Ale gdy teraz stała w korku i drżała z zimna z powodu popsutego ogrzewania, miała mnóstwo czasu, by tego żałować.
Przysięgła sobie, że jeśli dojedzie do domu, nie zamieniwszy się przedtem w bryłę lodu, umówi się z mechanikiem.
Ale gdy dotarła na miejsce, myślała już tylko o jedzeniu. Otwierając drzwi, marzyła o talerzu gorącej zupy, furze frytek, jeśli jeszcze jakieś jej zostały, i kawie, która nie smakowałaby tak, jakby ktoś spuścił ścieki do wodociągów.
Od razu zauważyła paczkę, małe kwadratowe pudełko leżące tuż za drzwiami. Broń natychmiast znalazła się w jej ręce. Przeczesując mieszkanie wzrokiem i wymachując bronią, zatrzasnęła kopnięciem drzwi. Pozostawiła paczkę na miejscu i sprawdziła pokój po pokoju, dopóki nie upewniła się, że jest sama.
Schowawszy broń do futerału, ściągnęła kurtkę i odrzuciła ją na bok. Schyliła się i podniosła ostrożnie owiniętą folią dyskietkę. Nie było na niej żadnej nalepki, żadnej wiadomości.
Ewa zaniosła ją do kuchni, wyjmując delikatnie z opakowania, i włożyła do swego komputera.
Kompletnie zapomniała o jedzeniu.
Obraz był najwyższej jakości, podobnie jak i dźwięk. Usiadła wolno, wpatrując się w monitor.
Naga Sharon DeBlass leżała w nonszalanckiej pozie na ogromnym falującym łożu, szeleszcząc atłasowymi prześcieradłami. Uniosła rękę i wsunęła ją we wspaniałą, zmierzwioną grzywę rudych włosów.
– Kochanie, chcesz, żebym zrobiła coś specjalnego? – Zachichotała; podniosła się na kolana, ujmując piersi w dłonie. – Dlaczego tu nie przyjdziesz… – Zwilżyła językiem usta. – Zrobimy to wszystko jeszcze raz. – Popatrzyła w dół i oblizała się jak kotka. – Wygląda na to, że jest całkowicie gotowy. – Znowu się zaśmiała i odrzuciła do tyłu włosy. – Och, chcemy się zabawić. – Wciąż się uśmiechając, Sharon podniosła ręce. – Nie skrzywdź mnie – poprosiła płaczliwym głosem, drżąc na całym ciele, mimo że jej oczy błyszczały z podniecenia. – Zrobię wszystko, co chcesz. Wszystko. Chodź tu i zmuś mnie. Chcę cię. – Opuściła ręce i powoli wyciągnęła się na łóżku. – Celuj do mnie z tego dużego ciężkiego rewolweru i gwałć mnie. Chcę, żebyś to zrobił. Chcę, żebyś…