– Zawsze są jakieś dane – mruknął nie zrażony niepowodzeniem. Powrócił do pracy przy klawiaturze i po chwili coś zaczęło szumieć.
– Co to za hałas?
– Forsuję mur. – Niczym robotnik rozpiął guziki przy mankietach koszuli i podwinął rękawy. Ten gest wywołał uśmiech Ewy. – A jeśli jest mur, to coś jest za nim.
Pracował dalej jedną ręką, popijając jednocześnie wino. W końcu powtórzył polecenie i ukazała się odpowiedź.
– Dane zastrzeżone.
– No, nareszcie mamy.
– Jak mogłeś…
– Ciii – nakazał znowu i Ewa zastygła w niecierpliwym milczeniu.
– Komputer, proszę przebiec cyfrowe i alfabetyczne kombinacje w poszukiwaniu klucza dostępu.
Zadowolony ze swoich osiągnięć, odsunął się do tyłu.
– To chwilę potrwa. Może tu przyjdziesz?
– Możesz mi pokazać, jak… – Przerwała zaskoczona, kiedy Roarke posadził ją sobie na kolanach. – Hej, to ważne.
– To też. – Pocałował ją w usta, przesuwając dłoń znad bioder pod jej krągłą pierś. – Znalezienie klucza potrwa godzinę, może dłużej.
– Te szybkie zręczne ręce już poruszały się pod jej swetrem. – Nie lubisz tracić czasu, o ile dobrze sobie przypominam.
– Nie, nie lubię. – Po raz pierwszy w życiu siedziała komuś na kolanach i wcale nie sprawiało jej to przykrości. Rozluźniła się, lecz usłyszawszy kolejne mechaniczne buczenie, odwróciła gwałtownie głowę. Patrzyła w milczeniu, jak łóżko wysuwa się z bocznej ściany.
– Mężczyzna, który ma wszystko – powiedziała.
– Będę miał. – Wziął ją na ręce i podniósł. – W bardzo krótkim czasie.
– Roarke. – Było jej miło, że ją niesie.
– Tak.
– Zawsze myślałam, że zbyt duży nacisk w społeczeństwie, ogłoszeniach, zabawie kładzie się na seks.
– Naprawdę?
– Naprawdę. – Szczerząc zęby w uśmiechu, zmieniła szybko i zwinnie położenie ciała, przez co Roarke stracił równowagę.
– Zmieniłam zdanie – powiedziała, gdy przewrócili się na łóżko. Już wiedziała, że miłość fizyczna może być intensywna, oszałamiająca, nawet niebezpiecznie podniecająca. Nie wiedziała, że może być zabawna. To było dla niej jak objawienie, gdy zorientowała się, że w łóżku ma ochotę śmiać się i mocować niczym dziecko.
Szybkie, delikatne ugryzienia, pieszczotliwe łaskotki, śmiechy do utraty tchu.
Nigdy w życiu tak się nie śmiała, pomyślała, przyszpilając Roarke'a do materaca.
– Mam cię.
– To prawda. – Zachwycony Ewą, pozwolił, by przygniotła go ciałem i obsypała pocałunkami jego twarz. – Skoro mnie masz, to co zamierzasz ze mną zrobić?
– Wykorzystać cię, oczywiście. – Ugryzła go delikatnie w dolną wargę. – Cieszyć się tobą. – Rozpięła i rozchyliła jego koszulę.
– Naprawdę masz fantastyczne ciało. – Z przyjemnością przeciągnęła dłońmi po jego piersi. – Myślałam, że tego typu rzeczy też się przecenia. W końcu każdy, kto posiada wystarczająco dużo pieniędzy, może takie mieć.
– Ja swojego nie kupowałem – odparł.
– Nie, masz tu salę gimnastyczną, prawda? – Pochyliwszy się, przesunęła ustami po jego ramieniu. – Będziesz musiał mi ją kiedyś pokazać. Chętnie popatrzę, jak się pocisz.
Przetoczył się na nią, odwracając ich pozycje. Poczuł, że Ewa sztywnieje, po czym odpręża się zamknięta w jego ramionach. Postęp, pomyślał. Nabiera zaufania.
– Jestem gotów pracować z tobą, pani porucznik, kiedy tylko będziesz miała ochotę. – Ściągnął jej sweter przez głowę. – W każdej chwili.
Uwolnił jej ręce. Czekał, by przyciągnęła go do siebie, objęła ramionami. Jak mocno, pomyślał, gdy ich miłosne zmagania stały się mniej żartobliwe. Jak czule. Jak niepokojąco. Wziął ją powoli i bardzo delikatnie, obserwował jej narastające podniecenie, słuchał cichych, chrapliwych jęków, gdy jej ciało wchłaniało każdy łagodny wstrząs.
Potrzebował jej. Wciąż drżał na myśl, że tak bardzo jej potrzebuje. Ukląkł podnosząc ją. Oplotła go swymi gładkimi jak aksamit nogami, jej ciało wygięło się płynnie do tyłu. Mógł ją całować, smakować jej rozpłomienione ciało, poruszając się w niej wolno, głęboko, rytmicznie.
Za każdym razem, gdy wstrząsał nią dreszcz, zalewała go fala niewysłowionej rozkoszy. Z zachwytem patrzył na jej białą szyję. Całował ją, drażnił zębami, wtulał w nią twarz, wyczuwając pod delikatną skórą przyspieszony puls.
W końcu wymówiła chrapliwie jego imię, ujmując w dłonie jego głowę, przyciskając go do siebie, podczas gdy jej ciało drżało, drżało, drżało.
Odkryła, że seks podziałał na nią uspokajająco i odświeżająco. Narastające powoli podniecenie, długi powolny finisz dodał jej energii. Nie czuła zakłopotania, gdy przesycona zapachem Roarke'a wkładała z powrotem ubranie. Była zadowolona z siebie.
– Dobrze mi z tobą. – Zdziwiła się, że powiedziała to głośno, że pozwoliła, by uzyskał nad nią władzę.
Zrozumiał, że w ustach Ewy przyznanie się do tego było równoznaczne z głośnymi zapewnieniami innych kobiet o miłości.
– Cieszę się. – Przeciągnął opuszkiem palca po jej policzku i wsunął go w niewielki dołek w podbródku. – Podoba mi się pomysł bycia z tobą.
Odwróciła się i przeszła przez pokój, by popatrzeć na kombinacje cyfr przesuwających się na umieszczonym na konsoli ekranie.
– Dlaczego opowiedziałeś mi o swoim dzieciństwie w Dublinie, o swoim ojcu, o tym, co robiłeś?
– Nie zostałabyś z kimś, kogo nie znasz. – Obserwował jej plecy, gdy wpychała koszulę do spodni. – Ty powiedziałaś mi trochę, więc i ja powiedziałem ci trochę. I myślę, że w końcu mi powiesz, kto cię skrzywdził, gdy byłaś dzieckiem.
– Mówiłam ci, że nie pamiętam. – Z przerażeniem zauważyła cień paniki w swoim głosie. – Nie muszę pamiętać.
– Nie denerwuj się. – Podszedł, by rozmasować jej ramiona. – Nie będę przyciskał cię do muru. Ewo, dobrze wiem, co to znaczy stworzyć się na nowo. Odgrodzić od tego, co było.
Co by to dało, gdyby jej powiedział, że bez względu na to, jak daleko się ucieknie, przeszłość zawsze zostaje dwa kroki za nami?
Zamiast tego objął ją w talii i ucieszył się, kiedy położyła dłonie na jego rękach. Wiedział, że patrzy na ekrany, które znajdowały się na przeciwległej ścianie. Nagle powiedziała:
– Skurwiel, patrz na liczby: dochody, wydatki. Są cholernie do siebie zbliżone. Praktycznie takie same.
– Są dokładnie takie same. – Poprawił ją Roarke i wypuścił z objęć, wiedząc, że będzie chciała stać z dala od niego. – Co do grosza.
– Ale to niemożliwe. – Z wysiłkiem przypomniała sobie matematykę. – Nikt nie wydaje dokładnie tyle, ile zarabia. Każdy nosi przy sobie przynajmniej trochę gotówki, żeby coś kupić od ulicznego sprzedawcy, mieć na pepsi z automatu, dla dzieciaka, który przyniósł pizzę. Jasne, że to w większości sztuczne tworzywo albo wytwory elektroniki, ale trzeba mieć trochę forsy.
Zamilkła, odwróciła się.
– Już to widziałeś. Dlaczego, u diabła, nic nie powiedziałeś?
– Pomyślałem, że lepiej z tym poczekać do chwili znalezienia ukrytej przez niego gotówki. – Zerknął na ekran, na którym migające żółte światełko, oznaczające szukanie danych, rozbłysło na zielono. – No i chyba znaleźliśmy. Och, co za tradycjonalista z tego naszego Simpsona. Tak jak podejrzewałem, zaufał szanowanym i dyskretnym bankom szwajcarskim. Dane graficzne na ekranie piątym.
– Jasna cholera. – Ewa z otwartymi ustami przyglądała się wykazowi bankowemu.
– To we frankach szwajcarskich – wyjaśnił Roarke. – Przelicz na dolary amerykańskie, ekran szósty. Mniej więcej trzykrotnie większa suma. No i co ty na to, pani porucznik?