Krew się w niej zagotowała.
– Wiedziałam, że oszukuje. Psiakrew, wiedziałam. I spójrz na wypłaty w ciągu ostatniego roku. Dwadzieścia pięć tysięcy co kwartał. Sto tysięcy rocznie. – Z lekkim uśmiechem popatrzyła na Roarke'a. – To się zgadza z liczbami na liście Sharon. “Simpson – sto kaw.” Ciągnęła z niego forsę.
– Może ci się uda to udowodnić.
– Udowodnię to, do cholery. – Zaczęła chodzić po pokoju. – Miała coś na niego. Może to był seks, może łapówki. Pewnie mieszanka mnóstwa małych brzydkich grzeszków. Więc jej płacił, by trzymała buzię na kłódkę.
Ewa wepchnęła ręce do kieszeni, po czym znowu je wyjęła.
– Może podwyższyła stawkę. Może miał dość wyrzucania stu tysięcy dolców w błoto. Więc ją zabił. Ktoś cały czas próbuje utrudniać śledztwo. Ktoś, kto ma władzę i dostęp do informacji. To wskazywałoby na niego.
– Co z dwiema pozostałymi ofiarami?
Pracowała nad tym. Pracowała nad tym, do jasnej cholery.
– Wykorzystał jedną prostytutkę. Mógł wykorzystać i inne. Sharon i ta trzecia ofiara się znały, a przynajmniej wiedziały o sobie. Któraś z nich mogła znać Lolę, wspomnieć o niej, nawet ją zaproponować dla odmiany. Do diabła, mógł ją wybrać przez przypadek. Przy pierwszym morderstwie poczuł dreszczyk podniecenia. Zabijanie go przerażało, ale jednocześnie pociągało.
Na chwilę przestała kręcić się po pokoju i rzuciła wzrokiem na Roarke'a. Wyjął papierosa, zapalił go, cały czas ją obserwując.
– DeBlass jest jednym z jego popleczników – kontynuowała.
– A Simpson gorąco popiera opracowaną przez DeBlassa Ustawę o Moralności. To były tylko prostytutki, pomyślał. Zwykłe kurwy, a jedna z nich w dodatku go straszyła. O ile bardziej niebezpieczna byłaby dla niego, gdyby zdobył fotel senatora?
Znowu się zatrzymała i zawróciła.
– To wszystko bzdury.
– Wydawało mi się, że brzmią całkiem sensownie.
– Nie wtedy, kiedy przyjrzysz się temu człowiekowi. – Potarła palcami czoło. – Jest na to za głupi. Tak, uważam, że mógłby zabić, Bóg wie, że jest do tego zdolny, ale żeby mu tak gładko poszło z serią morderstw? Jest urzędnikiem – administratorem, rzecznikiem prasowym, ale nie gliną. Nawet nie pamięta kodeksu karnego, jeśli asystent mu nie podpowie. Dawanie i przyjmowanie łapówek to nic trudnego, to po prostu biznes. Morderstwo popełnione ze strachu, z wściekłości, namiętności, tak. Ale żeby je zaplanować, wykonać plan krok po kroku? Nie. On nawet nie jest na tyle inteligentny, by manipulować prasą.
– Więc ktoś mu pomógł.
– Możliwe. Dowiem się, jeśli zdołam przycisnąć go do muru.
– Mogę ci w tym pomóc. – Roarke zaciągnął się głęboko papierosem, zanim zgniótł niedopałek. – Jak myślisz, co zrobią media, jeśli otrzymają anonimowy wyciąg z tajnych kont Simpsona?
– Nie zostawią na nim suchej nitki. Może wtedy udałoby nam się wydobyć od niego jakieś zeznanie, nawet gdyby go otaczała chmara adwokatów.
– No właśnie. Decyzja należy do ciebie, pani porucznik. Pomyślała o przepisach, o obowiązującej procedurze, o systemie, którego była integralną częścią. I pomyślała o trzech zmarłych kobietach – i o trzech innych, którym może uratować życie.
– Jest pewna reporterka. Nadine Furst. Daj jej to.
Nie chciała z nim zostać. Wiedziała, że dostanie wezwanie i że powinna być wtedy 'w domu, i to sama. Sądziła, że nie uśnie, lecz zamknęła oczy i po chwili zaczęły zwidywać się jej koszmary.
Najpierw miała sen o morderstwie. Sharon, Lola, Georgie, każda z nich uśmiechała się do kamery. W chwili wystrzału strach błyskał w ich oczach, po czym opadały na ciepłe od seksu prześcieradła.
Tatuś. Lola nazywała go tatusiem. I Ewa pogrążyła się z rozpaczą w dobrze jej znanym, jeszcze bardziej przerażającym śnie.
Była dobrą dziewczynką. Starała się być dobra, nie sprawiać kłopotów. Jeśli będziesz sprawiała kłopoty, przyjdą gliny, zabiorą cię i wsadzą do głębokiej ciemnej dziury, gdzie jest pełno robaków, gdzie pająki będą podkradały się do ciebie na swych cienkich nóżkach.
Nie miała przyjaciółek. Jeśli ma się przyjaciółki, trzeba wymyślać historyjki o tym, skąd wzięły się siniaki na ciele. Opowiadać, że jest się niezdarą, nawet jeśli wcale się nią nie było. O tym, że się upadło, choć wcale się nie upadło. Poza tym nigdy nie mieszkali długo w jednym miejscu. Jeśli byli gdzieś dłużej, ci cholerni pracownicy socjalni zaraz zaczynali węszyć, zadawać pytania. To ci cholerni pracownicy socjalni mają zwyczaj wzywać gliniarzy, którzy mogą ją wsadzić do tej ciemnej dziury rojącej się od robaków.
Tatuś ją przecież ostrzegał.
Więc była dobrą dziewczynką, która nie miała żadnych przyjaciółek i przenosiła się z miejsca na miejsce, gdy tylko ktoś zwrócił na nią uwagę.
Ale to i tak nie miało żadnego znaczenia.
Słyszała, gdy przychodził. Zawsze go słyszała. Nawet gdy była pogrążona w głębokim śnie, szuranie jego nagich stóp po podłodze budziło ją tak szybko, jak uderzenie pioruna.
Och, proszę, och, proszę, och, proszę… Modliła się, ale nie płakała. Jeśli płakała, była bita, a on i tak robił te tajemnicze rzeczy. Bolesne i tajemnicze rzeczy, o których wiedziała, nawet gdy miała pięć lat, że są złe.
Powiedział jej, że jest dobra. Cały czas, gdy jej to robił, mówił, że jest dobra. Ale wiedziała, że jest zła i że zostanie ukarana.
Czasami ją związywał. Kiedy słyszała, że drzwi jej pokoju otwierają się, skamlała cicho, modląc się, żeby tym razem jej nie związał. Nie będzie z nim walczyła, nie będzie, jeśli tylko jej nie zwiąże. Jeśli tylko nie zasłoni jej ręką ust, nie będzie krzyczała ani wzywała pomocy.
– Gdzie jest moja mała dziewczynka? Gdzie jest moja dobra mała dziewczynka?
Łzy zbierały się w kącikach jej oczu, gdy wsuwał ręce pod prześcieradła, szturchając ją, badając, szczypiąc. Czuła jego oddech na swojej twarzy, słodki niczym cukierek.
Wbijał w nią palce, drugą ręką kneblując jej usta, gdy nabrała oddechu, by wrzasnąć. Nic nie mogła na to poradzić.
– Bądź cicho. – Jego oddech stawał się urywany, obrzydliwie podniecony, lecz nie rozumiała dlaczego. Wbijał się palcami w jej policzki, a ona wiedziała, ze rano pojawią się tam siniaki. – Bądź dobrą dziewczynką. Jaka dobra dziewczynka.
Nie słyszała jego chrząkania, zagłuszonego przez jej nieme wrzaski. Krzyczała w duchu, krzyczała, krzyczała… Nie, tatusiu! Nie, tatusiu!
– Nie! – Krzyk wydarł się jej z piersi, gdy usiadła gwałtownie na łóżku. Wilgotne i lepkie od potu ciało pokryło się gęsią skórką; drżąc ze strachu, naciągnęła koce pod samą brodę.
Nie pamiętała. Nie będzie pamiętała, pocieszała się i podciągnąwszy kolana, przycisnęła do nich czoło. To tylko sen, już znikał. Potrafi wymazać go z pamięci – już to przedtem robiła – aż w końcu pozostanie po nim tylko lekkie uczucie mdłości.
Wciąż drżąc wstała, owinęła się szlafrokiem, by przezwyciężyć uczucie chłodu. W łazience puściła sobie na twarz strumień wody i stała pod nim, dopóki znowu nie zaczęła regularnie oddychać. Nieco uspokojona wzięła puszkę z pepsi, weszła z powrotem do łóżka i włączyła jedną z nowych całodobowych stacji.
Usadowiła się wygodnie; czekała.
To była główna wiadomość w dzienniku o szóstej rano, przeczytana przez Nadine o kocich oczach. Ewa była już ubrana, gdy przyszło wezwanie do Komendy Głównej.
17
Jeśli miała osobistą satysfakcję z tego, że znalazła się w zespole przesłuchującym Simpsona, to dobrze to ukrywała. Z uwagi na jego pozycję skorzystali z biura Służb Bezpieczeństwa zamiast z pokoju przesłuchań.