Whitney kiwnął tylko głową.
– Gryzie cię poczucie winy?
Nóż zalany krwią. Małe okaleczone ciałko u jej stóp.
– Poradzę sobie.
– Na pewno, Dallas? Przy tak delikatnej sprawie niepotrzebny mi oficer, który będzie się martwił czy miał prawo użyć broni.
– Z pewnością.
Była jego najlepszym pracownikiem i nie mógł sobie pozwolić na to, żeby jej nie dowierzać.
– Jesteś gotowa pobawić się trochę w politykę? – Lekki uśmiech wykrzywił mu wargi. – Senator DeBlass już tu jedzie. Przyleciał do Nowego Jorku wczoraj w nocy.
– Dyplomacja nie jest moją mocną stroną.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Ale będziesz musiała stanąć na wysokości zadania. Senator chce rozmawiać z oficerem śledczym i zwrócił się z tą sprawą do mojego szefa. Rozkazy przyszły z góry. Masz okazać senatorowi jak najdalej idącą pomoc.
– To śledztwo objęte jest Kodem Piątym – stanowczym tonem stwierdziła Ewa. – Nie obchodzi mnie, czy rozkazy przyszły od samego Pana Boga, nie zamierzam przekazywać tajnych danych osobie cywilnej.
Whitney uśmiechnął się szerzej. Miał dobroduszną pospolitą twarz, pewnie już z taką się urodził. Ale kiedy się uśmiechał i naprawdę było mu wesoło na duszy, błysk białych zębów na tle śniadej skóry zmieniał jego pospolite rysy w zupełnie wyjątkowe.
– Nie słyszałem tego. A ty nie słyszałaś, jak ci powiedziałem, żebyś zapoznała go wyłącznie z oczywistymi faktami. Słyszysz natomiast to, poruczniku Dallas, że ten gentleman z Wirginii jest nadętym aroganckim dupkiem. Na nieszczęście ten dupek ma władzę. Więc uważaj.
– Tak jest, sir.
Zerknął na zegarek, po czym wsunął raport i dyskietkę do szuflady, którą zamknął na klucz.
– Jeszcze zdążysz wypić kawę… i, poruczniku – dodał wstając. – Jeśli nie możesz spać, niech lekarz przepisze ci środki uspokajające. Chcę, żeby moi oficerowie zachowywali bystrość umysłu.
– Proszę się nie obawiać.
Senator Gerald DeBlass był niewątpliwie nadęty. Był bezsprzecznie arogancki. I po spędzeniu minuty w jego towarzystwie Ewa musiała przyznać, iż jest dupkiem.
Senator był zwalistym mężczyzną, mającym z sześć stóp wzrostu i ważącym około dwustu dwudziestu funtów. Jego jasna czupryna była przystrzyżona na jeża, przez co głowa wydawała się duża i okrągła. Miał ciemne oczy, które były niemal tak czarne jak krzaczaste brwi, duży nos i grube usta.
Miał ogromne dłonie i kiedy podał Ewie rękę na powitanie, zauważyła, że jest gładka i miękka jak u dziecka.
Przyprowadził ze sobą swego asystenta. Derrick Rockman był energicznym mężczyzną po czterdziestce. Choć miał prawie sześć stóp pięć cali wzrostu, Ewa uważała, że jest szczuplejszy od DeBlassa o jakieś dwadzieścia funtów. Schludny, zadbany; na jego prążkowanym garniturze i szaroniebieskim krawacie nie było ani jednej zmarszczki. Miał poważną twarz o atrakcyjnych harmonijnych rysach, a gdy pomagał swemu napuszonemu senatorowi zdjąć kaszmirowy płaszcz, jego ruchy były powściągliwe i opanowane.
– Co, do diabła, zrobiliście, żeby znaleźć tego potwora, który zabił moją wnuczkę? – zapytał DeBlass.
– Wszystko, co w naszej mocy, senatorze – Komendant Whitney wciąż stał. Choć poprosił DeBlassa o zajęcie miejsca, mężczyzna przechadzał się po pokoju, tak jakby przechadzał się po swojej ulubionej Senackiej Galerii w East Washington.
– Mieliście na to dwadzieścia cztery godziny, a nawet więcej – tubalnym głosem odparł DeBlass. – Dowiedziałem się, że wyznaczył pan tylko dwóch oficerów do prowadzenia śledztwa.
– Owszem, ze względów bezpieczeństwa. Dwóch moich najlepszych oficerów – dodał dowódca. – Porucznik Dallas nadzoruje dochodzenie i składa meldunki jedynie mnie.
DeBlass skierował swe czarne surowe oczy na Ewę.
– Jakie postępy pani poczyniła?
– Zidentyfikowaliśmy broń, ustaliliśmy godzinę śmierci. Zbieramy dowody i przesłuchujemy lokatorów domu, w którym mieszkała panna DeBlass, a także sprawdzamy nazwiska znalezione w jej notesach. Poza tym, pracuję nad zrekonstruowaniem ostatnich dwudziestu czterech godzin jej życia.
– To powinno być oczywiste, nawet dla najbardziej powolnego umysłu, że została zamordowana przez jednego ze swoich klientów – zasyczał.
– W jej terminarzu nie ma wzmianki o żadnym spotkaniu. Z ostatnim klientem, który udowodnił swoje alibi, spotkała się parę godzin przed śmiercią.
– Proszę przestać! – zażądał DeBlass. – Mężczyzna, który płaci za usługi seksualne, nie będzie miał wyrzutów sumienia z powodu popełnienia morderstwa.
Choć Ewa nie mogła dostrzec współzależności między tymi dwoma faktami, przypomniała sobie, na czym polega jej zadanie i kiwnęła głową.
– Pracuję nad tym, senatorze.
– Chcę dostać kopie jej terminarzy spotkań.
– To niemożliwe, senatorze – łagodnym tonem rzekł Whitney.
– W sprawie o zabójstwo wszystkie dowody są tajne. DeBlass tylko prychnął i pokazał ręką na Rockmana.
– Panie dowódco. – Rockman sięgnął do lewej kieszeni i wyjął złożoną kartkę papieru, opatrzoną holograficzną pieczęcią. – Ten dokument wystawiony przez szefa policji umożliwia panu senatorowi dostęp do wszystkich dowodów i informacji, jakie zgromadzono w śledztwie.
Whitney zerknął na oficjalne pismo, zanim odłożył je na bok. Zawsze uważał politykę za grę tchórzy i był zły, że musi brać w niej udział.
– Osobiście porozmawiam z szefem. Jeśli podtrzyma swoje stanowisko, kopie będą gotowe jeszcze dziś po południu. – Zbywszy Rockmana, powrócił wzrokiem do DeBlassa. – Utrzymanie poufnego charakteru dowodów ma pierwszorzędne znaczenie w procesie śledczym. Jeśli pan nalega na ich odtajnienie, ryzykuje pan dobro sprawy.
– Ta sprawa, jak pan to ujął, to krew z mojej krwi i kość z mojej kości.
– I dlatego mam nadzieję, że przede wszystkim będzie pan chciał nam pomóc w ujęciu mordercy.
– . Służę sprawiedliwości od ponad pięćdziesięciu lat. Chcę dostać te informacje do południa. – Wziął płaszcz i przerzucił go przez swe muskularne ramię. – Jeśli dojdę do wniosku, że nie robicie wszystkiego, co w waszej mocy, by złapać tego szaleńca, dopilnuję, żeby usunięto pana z tego gabinetu. – Odwrócił się w stronę Ewy. – I żeby pani, poruczniku, następnym razem prowadziła śledztwo w sprawie małolatów, którzy kradną w supermarketach.
Gdy przestał wrzeszczeć, Rockman popatrzył na nich przepraszająco swoim spokojnym, poważnym wzrokiem.
– Proszę wybaczyć senatorowi. Jest podenerwowany. Choć był w nie najlepszych stosunkach z wnuczką, to należała przecież do rodziny. A senator przedkłada rodzinę ponad wszystko na świecie. Jej śmierć, taka gwałtowna i bezsensowna, doprowadza go do szaleństwa.
– To widać – mruknęła Ewa. – Złość się w nim gotuje. Rockman uśmiechnął się; potrafił sprawiać wrażenie jednocześnie rozbawionego i zasmuconego.
– Dumni mężczyźni często ukrywają swój ból pod maską agresywności. Mamy pełne zaufanie do państwa umiejętności i wytrwałości w dążeniu do celu. Pani porucznik, panie komendancie – skinął głową. – Oczekujemy wszystkich danych dziś po południu. Dziękuję, że poświęcili nam państwo tyle czasu.
– Jaki uprzejmy – mruknęła Ewa, gdy Rockman zamknął za nimi cicho drzwi. – Chyba nie ulegnie pan naciskowi, panie komendancie.
– Zrobię, co będę musiał. – W jego głosie kryła się tłumiona furia. – A teraz bierz się do roboty.
Praca w policji zbyt często bywa nużąca. Po pięciu godzinach wpatrywania się w monitor i sprawdzania nazwisk umieszczonych w notesach zamordowanej, Ewa była bardziej zmęczona niż gdyby wzięła udział w biegu maratońskim.