Nawet z fachową pomocą Feeneya, który dysponując lepszym sprzętem wziął na siebie część nazwisk, wciąż było ich zbyt wiele jak na jednego oficera śledczego.:
Sharon była bardzo popularna.
Czując, że jeśli zagwarantuje swoim rozmówcom dyskrecję, zyska więcej niż gdyby ich straszyła, Ewa kontaktowała się za pomocą łącza z poszczególnymi klientami i przedstawiała im sprawę. Tych, którzy nie chcieli się zgodzić na rozmowę, zapraszała wesoło do odwiedzenia głównego gmachu policji, uprzedzając, że zostaną oskarżeni o utrudnianie śledztwa.
Do popołudnia udało się jej porozmawiać z pierwszą dwunastką klientów i postanowiła pojechać do Gorham. v Sąsiad DeBlass, elegancki mężczyzna z windy, nazywał się Charles Monroe. Ewa zastała go z klientką.
Pociągająco przystojny, w czarnym jedwabnym szlafroku i pachnący ponętnie seksem, Charles uśmiechnął się ujmująco.
– Okropnie mi przykro, pani porucznik. Byłem umówiony o trzeciej i do końca spotkania brakuje jeszcze piętnastu minut.
– Poczekam. – Ewa bez zaproszenia weszła do środka. W przeciwieństwie do mieszkania DeBlass, w tym apartamencie nie brakowało wygodnych skórzanych foteli i grubych dywanów.
– Ach… – Najwyraźniej rozbawiony Charles zerknął przez ramię na dyskretnie zamknięte drzwi do sypialni. – Pani rozumie, intymność i dyskrecja odgrywają zasadniczą rolę w moim zawodzie. Moja klientka może się zdenerwować, jeśli zobaczy policjantkę na progu mieszkania.
– Nie ma sprawy. Jest tu kuchnia?
Z jego piersi wyrwało się ciężkie westchnienie.
– Jasne. Za tamtymi drzwiami. Proszę się rozgościć. Niedługo przyjdę.
– Niech pan się nie śpieszy. – Ewa przeszła do kuchni. W przeciwieństwie do eleganckiego salonu, urządzona była po spartańsku. Charles chyba rzadko jadał w domu. Mimo to stała tu duża lodówka, w której znalazła taki rarytas jak schłodzona pepsi. Zadowolona usiadła, by ją wypić i poczekać, aż Charles zakończy swoje spotkanie.
Wkrótce usłyszała szmer głosów mężczyzny i kobiety, a potem cichy chichot. Chwilę później Charles wszedł do środka z tym samym beztroskim uśmiechem na twarzy.
– Przykro mi, że musiała pani czekać.
– Nie ma sprawy. Czy spodziewa się pan jeszcze kogoś?
– Dopiero późnym wieczorem. – Wyjął dla siebie pepsi, zerwał pieczęć gwarantującą świeżość produktu i przelał napój do wysokiej szklanki. Zwinął tubę w kulkę i wrzucił do utylizatora. – Kolacja, opera i romantyczne rendez – vous.
– Lubi pan takie rzeczy? Operę? – spytała, gdy błysnął zębami w szerokim uśmiechu.
– Nienawidzę. Może pani sobie wyobrazić coś nudniejszego od baby z wielkim biustem, która wrzeszczy po niemiecku przez pół nocy?
Ewa zastanowiła się.
– Nie.
– Ale co robić. Ludzie mają różne gusta. – Jego uśmiech przygasł, gdy usiadł obok niej w kąciku pod oknem. – Słyszałem o Sharon w porannych wiadomościach. Spodziewałem się, że ktoś przyjdzie. To straszne. Nie mogę uwierzyć, że ona nie żyje.
– Dobrze ją pan znał?
– Byliśmy sąsiadami przez ponad trzy lata… i od czasu do czasu pracowaliśmy razem. Zdarzało się, że któryś z naszych klientów miał ochotę na trio, więc wspólnie uczestniczyliśmy w zabawie.
– A kiedy nie chodziło o interesy, też się razem zabawialiście?
– Była piękną kobietą i uważała, że jestem przystojny. – Poruszył okrytymi jedwabiem ramionami, wędrując wzrokiem do okna z przyciemnionymi szybami, za którymi przeleciał tramwaj pełen turystów.
– Jeśli jedno z nas miało ochotę na krótki przerywnik w pracy, drugie.zazwyczaj sprawiało mu tę przyjemność. – Znowu się uśmiechnął.
– Rzadko się to zdarzało. Wie pani, jeśli się pracuje w sklepie ze słodyczami, szybko traci się ochotę na czekoladę. Była moją przyjaciółką, pani porucznik. I bardzo ją lubiłem.
– Chciałabym wiedzieć, co pan robił między dwunastą a trzecią nad ranem tej nocy, kiedy zginęła?
Uniósł brwi ze zdziwienia. Jeśli wcześniej przyszło mu do głowy, że może być uważany za podejrzanego, to był doskonałym aktorem. Nic dziwnego, pomyślała Ewa, ludzie pracujący w takim fachu muszą mieć talent aktorski.
– Byłem z klientką. Została u mnie na noc.
– Czy to normalna praktyka?
– Klientki wolą taki układ. Pani porucznik, podam pani jej nazwisko, jeśli będzie to absolutnie konieczne, ale wolałbym tego nie robić. Przynajmniej dopóki nie wyjaśnię jej okoliczności.
– Chodzi o morderstwo, panie Monroe, więc to konieczne. O której przyprowadził pan tu swoją klientkę?
– Około dziesiątej. Zjedliśmy kolację U Mirandy w podniebnej restauracji nad Szóstą ulicą.
– O dziesiątej. – Ewa kiwnęła głową, przypomniawszy sobie odpowiedni fragment nagrania.
– Kamera inwigilująca wnętrze windy. – Znowu uśmiechnął się czarująco. – To staroświeckie przepisy. Wiem, że mogłaby pani mnie załatwić, ale chyba szkoda na to czasu.
– Każdy akt seksualny popełniany na terenie strzeżonym jest wykroczeniem, panie Monroe.
– Charles, proszę.
– Możesz narzekać, Charles, ale mają prawo zawiesić ci licencję na sześć miesięcy. Podaj mi jej nazwisko, a zapomnimy o całej sprawie.
– Chcesz mi odebrać jedną z moich najlepszych klientek – mruknął. – Darleen Howe. Podam ci jej adres. – Wstał, by wziąć swój elektroniczny notes, po czym odczytał jej stosowne dane.
– Dzięki. Czy Sharon rozmawiała z tobą o swoich klientach?
– Byliśmy przyjaciółmi – powiedział ostrożnie. – Tak, rozmawialiśmy o pracy, chociaż nie było to całkiem etyczne, Opowiadała mi zabawne historie. Ja mam bardziej konwencjonalny styl pracy. Sharon była… otwarta na nietypowe propozycje. Czasami wychodziliśmy na drinka i wtedy sporo opowiadała. Bez podawania nazwisk. Miała własne określenia na swoich klientów. Imperator, łasica, dojarka, coś w tym stylu.
– Czy kiedykolwiek wspominała o kimś, kto jej się narzucał, kto wzbudzał jej niepokój? O kimś, kto używał przemocy?
– Nie miała nic przeciwko przemocy i nie, nikogo się nie bała. Jedno trzeba wiedzieć o Sharon – zawsze miała nad wszystkim kontrolę. Chciała tego, ponieważ przez większość życia, jak mówiła, była pod kontrolą innych. Miała ogromnie dużo żalu do swojej rodziny. Kiedyś mi powiedziała, że nigdy nie zamierzała zostać prostytutką. Zdecydowała się na ten krok tylko dlatego, że chciała rozwścieczyć swoją rodzinę. Ale później spodobało jej się to, co robiła.
– Znowu wzruszył ramionami, wypił łyk pepsi. – Więc pozostała w tym zawodzie i upiekła dwie pieczenie przy jednym ogniu. To jej własne słowa. – Podniósł oczy. – Wygląda na to, że zabił ją jeden z tych skurwysynów.
– Taak. – Ewa wstała, chowając magnetofon. – Nie wyjeżdżaj z miasta, Charles. Będziemy w kontakcie.
– To wszystko?
– Na razie.
Wstał, znowu się uśmiechając.
– Miła jesteś jak na glinę… Ewo. – Przesunął na próbę opuszkiem palca po jej ramieniu. Kiedy uniosła brew, musnął palcem jej policzek. – Spieszysz się?
– Dlaczego pytasz?
– Cóż, mam parę godzin wolnych, a ty jesteś bardzo pociągająca. Duże złociste oczy – mruknął. – Mały dołeczek w bródce. – Może zostaniesz trochę dłużej?
Poczekała, aż opuścił głowę i jego usta zawisły nad jej ustami.
– Czy chcesz mnie przekupić, Charles? Bo jeśli tak, a jesteś w połowie tak dobry jak myślę…
– Lepszy. – Ugryzł ją delikatnie w dolną wargę, jego ręka ześlizgnęła się na dół, by pieścić jej pierś. – O wiele lepszy.
– W.takim razie… musiałabym oskarżyć cię o przestępstwo.