Выбрать главу

– Spoko, Nicky. Ile razy mam ci tłuc do głowy, że nie jestem twoim wrogiem? – Odwróciła się, ale przystanęła jeszcze przy drzwiach. – Będziesz dzisiaj na obiedzie?

– Jak znajdę czas.

– Zje pani z nami? – zwróciła się do Maggie. – Nic specjalnego. Robię spaghetti. No i będzie mnóstwo chianti.

– Dziękuję, to brzmi zachęcająco.

Christine omal nie wybuchnęła śmiechem, widząc zdumioną minę Nicka.

– Świetnie. No to do zobaczenia koło siódmej. Nick zna adres.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Biuro szeryfa przepełniała nerwowa energia. Nick poczuł ją, gdy tylko weszli z Maggie do środka. Martwił się szaleństwem, które może ogarnąć miasto, a niewiele lepiej było w jego własnym biurze.

Telefony się urywały. Sprzęt dudnił i popiskiwał. Stukały klawisze. Szumiały faksy. Skrzeczało radio. Z pokoju do pokoju niosły się krzyki i nawoływania. Ludzie gonili, jakimś cudem co i rusz nie wpadając na siebie.

Byli tam też policjanci, których Nick dotąd nigdy nie widział, i sprzęt, którego nie potrafił zidentyfikować. Ludzie, których ledwie znał, musieli zajmować się sprawami, które zaledwie rozumiał. Czuł się nieswojo jak diabli.

Lucy powitała go z ulgą. Uśmiechnęła się i pomachała z drugiego końca pokoju. W stronę O’Dell rzuciła ukradkowe niechętne spojrzenie. Maggie udała, że tego nie widzi.

– Nick, sprawdziliśmy każdy centymetr miasta. – Lloyd Benjamin chrypiał ze zmęczenia. Zdjął okulary i przetarł oczy. Głębokie zmarszczki na jego czole uwypukliły się. Lloyd, najstarszy współpracownik Nicka, był po Halu także najbardziej zaufanym. – Ludzie z Richfield przeszukują dalej rzekę, tam, gdzie znaleźliśmy Alvereza. A tych ze Staton wysłałem do północnej części miasta. Mają sprawdzić żwirownię i jezioro Northton.

– Dobra. Świetnie, Lloyd. – Nick poklepał go po plecach.

Ale było coś jeszcze. Lloyd podrapał się w brodę, spojrzał na Maggie i zniżył głos do szeptu.

– Niektórzy gadają różne rzeczy. Stan Lubrick pamięta, że Jeffreys, kiedy go aresztowano, miał partnera… no wiesz… jakby… jakby kochanka. Mnie też coś świta, że ciągnęliśmy jakiegoś faceta na spytki, ale nie pamiętam, czy w końcu zeznawał. Niejaki Mark Rydell – rzekł, sprawdzając w notesie z zagryzmolonymi stronami. – Pomyśleliśmy, że może warto poszukać tego gościa. Sprawdzić, czy się tu gdzieś nie kręci.

Obaj popatrzyli na O’Dell, która zagubiła się trochę w tym chaosie. Nick nie był nawet pewny, czy słyszała, co mówił Lloyd. Ręce wepchnęła głęboko w kieszenie. Rzucała wzrokiem to tu, to tam, obserwując nieustanny ruch. Potem nagle zawstydziła się, że każe im czekać.

– Nie wiedziałam, że Jeffreys był gejem. Skąd wiadomo, że tamten mężczyzna był jego kochankiem? – zapytała rzeczowo bez cienia protekcjonalizmu. A Nick przekonał się już, że potrafiła obrócić poważne spekulacje w trywialny żart.

Lloyd poluzował krawat i kołnierzyk. Temat wyraźnie wprawiał go w zakłopotanie.

– No, bo mieszkali wtedy razem.

– Może tylko mieszkali?

O’Dell była równie nieubłagana, co piękna. Nick odetchnął, że tym razem to nie on jest odpytywany. Lloyd popatrzył na niego, szukając pomocy, jednak Nick tylko wzruszył ramionami.

– Da się jakoś sprawdzić, czy Rydell utrzymywał kontakt z Jeffreysem już po wyroku? – spytała Lloyda. Nie odrzuciła więc jego podejrzeń.

– W więzieniu mogą mieć takie informacje.

– Można więc też sprawdzić, z kim jeszcze Jeffreys utrzymywał kontakty. Kto go odwiedzał w więzieniu, z którymi więźniami się przyjaźnił, a może z jakimś strażnikiem? Gdy jest się w celi śmierci, kontakty z ludźmi są utrudnione, ale nie da się tego wykluczyć.

Nickowi podobało się, że Maggie nie lekceważy żadnej informacji, tylko jak najszybciej stara się ją sprawdzić i wykorzystać. Ślad, który Nick uznał za nieistotny, nabrał dzięki temu znaczenia. Nawet Lloyd, dumny potomek rodu, w którym kobiety znały swoje miejsce, wydawał się zadowolony. Słuchając O’Dell, dopisał coś w swoim notesie. Potem skinął głową i odszedł do telefonu.

Na Nicku zrobiło to duże wrażenie. Maggie przechwyciła jego spojrzenie, a on uśmiechnął się.

– Hej, Nick! Ta kobieta znowu dzwoni – zawołał zza biurka, trzymając słuchawkę pod brodą, Eddie Gillick.

– Agentko O’Dell, jest dla pani faks z Quantico. – Adam Preston wręczył jej zwój papieru.

– Jaka kobieta? – spytał Nick Eddiego.

– Sophie Krichek. Pamiętasz, to ona widziała starego niebieskiego pickupa w okolicy, gdzie zamordowano Alvereza.

– Niech zgadnę. Znowu widziała pickupa. Tym razem w środku przypadkiem był chłopiec, który przypomina Matthew Tannera.

– Chwileczkę – przerwała O’Dell, podnosząc głowę znad faksu rozciągniętego na podłodze. – Dlaczego uważa pan, że ona coś zmyśla?

– Bo dzwoni bez przerwy – wyjaśnił Nick.

– Nick, twoje wiadomości. – Lucy podała mu plik różowych karteczek i czekała, stojąc na wprost niego. Jak zwykle ubrana była w obcisły sweter i obcisłą spódnicę. Gdyby nie miała tak ponętnej figury, łatwiej byłoby mu wybić jej to z głowy.

– Zaraz. Nie ma pan zamiaru sprawdzić tego śladu tylko dlatego, że ta kobieta przekroczyła jakąś liczbę telefonów? – Wzrok Maggie mówił mu jasno, że uważa go, mówiąc wprost, za głupka. Zastanowił się przez moment, czy ma to coś wspólnego z opiętym strojem Lucy w niebiesko-zielone paski.

– Trzy tygodnie temu dzwoniła z informacją, że na jej podwórku Jezus huśtał małą dziewczynkę. Nie ma tam nawet podwórka. Mieszka w bloku z betonowym parkingiem. Lucy, czy mamy tu kopie zeznań Jeffreysa z przesłuchań i rozprawy?

– Max mówi, że zaraz sama je przyniesie. – Lucy zakołysała się na szpilkach. Wiedział, że robi to dla niego. – Muszą wszystko skopiować. Max nie wypuści z biura żadnego oryginału. Och, agentko O’Dell, jakiś Gregory Stewart dzwonił do pani trzy czy cztery razy. Powiedział, że to ważne i że pani ma jego numer.

– Szef panią sprawdza? – Nick uśmiechnął się do Maggie, która nagle zmarkotniała.

– Nie, mój mąż. Mogę stąd zadzwonić?

Uśmiech Nicka zniknął. Spojrzał na dłoń Maggie. Nie nosiła obrączki. Tak, sprawdzał to już, oczywiście zupełnie machinalnie. Czekała na odpowiedź.

– Może pani zadzwonić z mojego pokoju – rzekł, starając się, żeby jego głos brzmiał obojętnie, i przeglądając karteczki z wiadomościami. – Na końcu korytarza, ostatnie drzwi na prawo.

– Dzięki.

Gdy tylko zniknęła za rogiem, Eddie Gillick zatrzymał się obok Nicka w drodze do faksu.

– Go się tak dziwisz, Nick? Niezła laska. Czemu miałaby być panienką?

To śmieszne. Tego ranka u Michelle Tanner o mało jej nie udusił. Teraz czuł się, jakby ktoś dokopał mu w brzuch.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

Pokój Nicka był mały i skromny. Stało w nim szare metalowe biurko i podobna szafka. Na półkach zostały wystawione rozmaite trofea, wszystkie związane z futbolowymi mistrzostwami. Na ścianie za biurkiem wisiało kilka obrazków. Maggie zapadła się w miękkim skórzanym fotelu, który był jedynym ekstrawaganckim przedmiotem w tym surowym pomieszczeniu. Miała stąd dobry widok na ścianę trofeów. Podniosła słuchawkę.

Patrzyła na zdjęcia młodych mężczyzn w biało-czerwonych strojach. Na jednym z nich był młody Morrelli, spocony i brudny po meczu. Stał dumnie obok starszego mężczyzny, którym, jak wynikało z niewyraźnego autografu, był trener Osborne.

W rogu, prawie schowane za szafą na dokumenty, wisiały dwa zakurzone dyplomy. Jeden z Uniwersytetu Stanowego w Nebrasce. Drugi dyplom świadczył o ukończeniu wydziału prawa na… Mało brakowało i upuściłaby telefon. Drugi dyplom był z Uniwersytetu Harvarda. Wstała, żeby przyjrzeć mu się z bliska, potem usiadła zażenowana, bo przez moment pomyślała, że to falsyfikat, zwykły żart. Dyplom był jednak jak najbardziej autentyczny.