Выбрать главу

Poszła do łazienki i odkręciła prysznic. Usiadła na brzegu wanny, czekając na gorącą wodę, i zabrała się do przeglądania wiadomości, które były zanotowane dwoma charakterami pisma. O jedenastej dzwonił dyrektor Cunningham, nie zaznaczono jednak, czy była to jedenasta przed południem, czy w nocy. Czemu nie zadzwonił na jej komórkę? Cholera, wyleciało jej z głowy. Musi złożyć raport o zaginięciu telefonu komórkowego i zdobyć nowy.

Trzy wiadomości pochodziły od Darcy McManus z Kanału Piątego. Recepcjonista, z pewnością przejęty telefonem z telewizji, tym razem dokładnie zanotował czas. Każda z wiadomości zawierała nowy skład szczegółowych instrukcji, gdzie i kiedy można złapać McManus pod telefonem. Był tam jej służbowy numer i domowy, numer komórki oraz adres e-mailowy. Dwie wiadomości zostawił doktor Avery, terapeuta matki Maggie, obie późnym wieczorem, z prośbą o jak najszybszy kontakt.

Maggie zgadywała, że zaklejona koperta pochodzi od nieustępliwej pani McManus. Zza zasłony prysznica buchała para. W hotelach woda była zazwyczaj co najwyżej ciepła. Maggie wstała, żeby zakręcić kurek, i zatrzymała się przed lustrem. Jej odbicie znikało za mgłą. Przeciągnęła otwartą dłonią po gładkiej powierzchni, by zobaczyć zranione ramię. Trójkątna rana odbijała się krwawą czerwienią od białej skóry. Zdarła opatrunek Nicka, odkrywając cięcie długie na pięć do siedmiu centymetrów, pomarszczone i pomazane krwią. Na pewno zostanie blizna. Wspaniale. Będzie pasować do starych blizn.

Maggie odwróciła się, podnosząc miseczkę biustonosza. Pod lewą piersią zaczynała się kolejna poszarpana, czerwona szrama, dopiero co zagojona. Ciągnęła się dziesięć centymetrów w dół przez brzuch. To był prezent od Alberta Stucky’ego.

– Masz szczęście, że cię nie wypatroszyłem.

Pamiętała, jak to mówił, przeciągając nożem po jej skórze, tnąc tak uważnie, żeby przeciąć tylko zewnętrzną warstwę. Nic wtedy nie czuła, była zbyt odrętwiała i wycieńczona. Przygotowana na śmierć.

– Będziesz wciąż żyła – obiecał – kiedy zacznę jeść twoje flaki.

Od tamtej pory nic nie mogło jej zaszokować. Patrzyła, jak kroił dwie kobiety, odcinał im sutki i łechtaczkę, a one krzyczały wniebogłosy, ogłuszająco, potwornie. Potem je patroszył, a następnie zgniatał ich czaszki. Nie, niczym już nie mógł jej zaszokować. Ale za to pozostawił obraz swojej twarzy, który nigdy nie opuszczał jej pamięci.

Maggie nie miała ochoty, żeby jej ciało zamieniło się w szramy i blizny. Wystarczy, że umysł był wytatuowany obrazami.

Potarła twarz dłońmi, potem wsunęła je we włosy i przyglądała się swojemu odbiciu. Zaskoczyło ją, że wygląda jak mała, bezbronna dziewczynka. Przecież nic się nie zmieniło. Wciąż jest stanowczą, odważną kobietą, którą była, kiedy przed ośmiu laty rozpoczynała naukę w Akademii. Być może nieustająca walka troszkę ją zmęczyła i lekko pokiereszowała, ale w jej oczach była ta sama determinacja. Wciąż ją dostrzegała przez zasłonę gorącej pary, za horrorami, których była świadkiem. Albert Stucky to tylko przejściowa komplikacja, kłoda na drodze, którą trzeba pokonać lub obejść, ale od której nie można uciec.

Rozpięła stanik, zsunął się na podłogę. Ściągając majtki, przypomniała sobie o kopercie, która leżała na stosie innych wiadomości rozrzuconych na półce przy kranie. Wyjęła z niej kartkę. Zerknęła na duże litery i serce zaczęło jej bić mocniej. Chwyciła się półki, żeby utrzymać równowagę, po czym poddała się i ześliznęła na mokrą kafelkową posadzkę. Tylko nie to. To nie może się powtórzyć. Nie pozwoli na to. Podciągnęła kolana pod brodę, usiłując w ten sposób uciszyć narastający lęk.

Powtórnie przeczytała ostatnią wiadomość:

Czy twoja matka będzie potrzebowała niedługo ostatniego namaszczenia?

ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY

Było tak wcześnie, że trudno było spodziewać się ruchu. Nick pozwalał więc swojemu dżipowi na ekstrawaganckie ślizgi i skróty. Latarnie uliczne jeszcze nie wygasły, a gruba masa śniegowych chmur nie pozwalała wychynąć słońcu.

Nick włączył radio i znalazł stację KRAP, która reklamowała się hasłem: „Wiadomości co dnia przez cały dzień”.

Nie miał najmniejszej ochoty informować Michelle Tanner o losie jej syna. Pragnął, by tamte obrazy zniknęły z jego pamięci, bo inaczej nie będzie mógł pomóc pani Tanner. One muszą zniknąć. Starał się myśleć o Maggie. Nigdy z żadną kobietą nie czuł się tak rozkosznie niewygodnie, a jego doświadczenie w tym względzie było nadzwyczaj bogate. Agentka O’Dell kompletnie zawróciła mu w głowie. Sądził, że żadnej się to nie uda. Na domiar złego Maggie nie miała najmniejszego zamiaru okrasić ich kontaktów choćby odrobiną erotyzmu, co potwornie go drażniło i jeszcze bardziej nakręcało. Nie mógł wymazać z pamięci jej policzka na swojej piersi, nie mógł zapomnieć jej oddechu na swojej skórze. Nie chciał tego zapomnieć. Zapach jej włosów, dotyk jej skóry, bicie jej serca. To jakaś ironia, to zbrodnia, że jedyna kobieta, która przywróciła go do życia, jest dla niego niedostępna.

Wjechał w ulicę, na której mieszkała Michelle Tanner, w chwili gdy prowadzący w radio wyjaśniał, że burmistrz Rutledge odwołuje uroczyste obchody Halloween z powodu śniegu, który ma ponoć padać przez cały dzień.

– Ma szczęście, drań. – Nick uśmiechnął się i potrząsnął głową.

Wjechał na podjazd Tannerów, o mało nie pakując się w tył furgonetki. Dopiero przed drzwiami zauważył znak KRAP Radio, ukryty częściowo pod śniegiem. Wnętrzności skręcił mu lęk. Było zdecydowanie za wcześnie na rozmowę o niczym. Zapukał. Nikt nie odpowiedział. Nick otworzył i mocno zastukał w wewnętrzne drzwi.

Otworzyły się niemal natychmiast. Drobna siwowłosa kobieta zaprosiła go do salonu. Potem dołączyła do nich, siadając obok Michelle Tanner na sofie. Wysoki łysy mężczyzna z magnetofonem siedział na wprost nich. W kuchennych drzwiach stał facet o szerokich barach, obcięty po wojskowemu, z potężnymi łapskami. Wyglądał znajomo. Rozglądając się szybko, Nick uświadomił sobie, że to pewnie eksmąż, ojciec Matthew. W domu wciąż były oprawione fotografie z lepszych czasów, na których byli wszyscy troje.

Z kuchni dochodziły jakieś głosy i stuk naczyń. Aromat świeżo parzonej kawy mieszał się z zapachem topionego wosku. Rząd świec palił się na półce nad kominkiem obok fotografii Matthew i małego krzyżyka.

– Czy to prawda? – Michelle Tanner podniosła na niego wzrok, jej oczy były czerwone i podpuchnięte. – Znaleźliście ciało w nocy?

Wszystkie oczy zwróciły się na niego w oczekiwaniu. Jezu, jak tam było gorąco. Nick poluzował krawat.

– Skąd pani się dowiedziała?

– A jakie to ma, kurwa, znaczenie? – rzucił ojciec Matthew.

– Douglas, proszę. – Stara kobieta skarciła go. – Pan Melzer z radia powiedział, że piszą o tym w porannym „Omaha Journal”.

Melzer wyciągnął rękę z gazetą. Na pierwszej stronie dużymi literami stało jak byk:

Znaleziono drugie ciało.

Nick nie musiał sprawdzać podpisu. Ogarnęła go panika. Christine znowu mu to zrobiła.

– Tak, to prawda – wykrztusił. – Przykro mi, że nie zjawiłem się wcześniej.

– Nigdy pan nie nadąża, co, szeryfie?

– Douglas – powtórzyła stara kobieta.