Выбрать главу

– Cześć, Nick. Co ci podać?

– O, cześć, Angie.

Maggie zauważyła wymianę spojrzeń między Nickiem i ładną jasnowłosą kelnerką. Ta kobieta nie tylko odbierała od niego zamówienia na posiłek, pomyślała Maggie. Była przyzwyczajona do czegoś więcej. Znacznie więcej.

– Co u ciebie? – spytała, starając się, żeby brzmiało to jak grzecznościowe pytanie, ale nie odrywała oczu od Nicka.

– No wiesz, kompletne szaleństwo. Mogę prosić o kawę i tosta? – Unikał jej wzroku. Wyrzucał słowa jak karabin maszynowy, żeby ukryć zmieszanie.

– Z pszennej mąki? I kawa z dużą śmietanką?

– Taa, dzięki. – Nie mógł się doczekać, kiedy kelnerka odejdzie.

Uśmiechnęła się i opuściła ich, kompletnie ignorując Maggie, chociaż przed przyjściem Nicka trzy razy dolewała jej kawy.

– Stara przyjaciółka? – zapytała Maggie, wiedząc doskonale, że nie ma prawa pytać, ale zdenerwowanie Nicka sprawiało jej dziką przyjemność.

– Kto? Angie? Taa, można chyba tak powiedzieć. – Wyciągnął z kieszeni komórkę Christine i położył ją na stole. – Nie lubię tego – oświadczył, wskazując na telefon. Rozpaczliwie próbował zmienić temat.

– Robi bardzo miłe wrażenie. – Maggie nie miała ochoty popuścić mu tak łatwo.

Spojrzał jej w oczy, jakby sięgał do samej głębi jej duszy. Maggie natychmiast wspomniała ostatnią noc.

– Miła jest, ale przy niej dłonie mi się nie pocą ani kolana się nie trzęsą, jak to dzieje się przy tobie – oznajmił cicho z wielką powagą.

Maggie poczuła się bezbronna, ogarnięta cudownym ciepłem, a zarazem obudziły się w niej pragnienia, do których nie miała prawa. Musiała coś z tym zrobić.

– Nick, jeśli chodzi o wczorajszą noc…

– Chyba nie myślisz, że chciałem wykorzystać twój stan. No wiesz, wypiłaś sporo.

Zerknęła na niego. Patrzył na nią z powagą. Był szczerze zmartwiony. Czyżby miniona noc była dla niego czymś więcej niż jedną z wielu schadzek? Chciałaby, żeby tak było, powiedziała jednak:

– Najlepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy.

Zraniła go. Skrzywił się.

– A jeśli ja nie chcę zapomnieć? Maggie, nie pamiętam, kiedy się tak czułem, nie mogę…

– Nick, proszę. Nie jestem naiwną kelnerką, więc daruj sobie te banały, nie udawaj…

– To nie jest banał. Kiedy wczoraj myślałem, że wyjechałaś, że cię więcej nie zobaczę, czułem się, jakby mnie ktoś kopnął w brzuch. A wieczorem… Maggie, nogi miałem jak galareta, całkiem zgłupiałem. Wierz mi, nigdy mi się to nie zdarza, kiedy jestem z kobietą.

– Spędziliśmy razem dużo czasu. Oboje byliśmy wyczerpani.

– Wcale nie byłem taki wyczerpany. Ani ty.

Patrzyła na niego. Czy rzeczywiście nie zdołała ukryć, jak bardzo go pragnie? Czy może odezwało się tylko jego męskie ego?

– Czego się spodziewałeś, Nick? Rozczarowałeś się, że nie możesz dodać jeszcze jednego imienia do listy swoich podbojów? – Rozejrzała się wokół. Nikt nie zwrócił uwagi na jej pełne emocji szepty.

– Wiesz, że to nie tak.

– Więc może podnieca cię zakazany owoc? Jestem mężatką, Nick. Może to nie jest najlepsze małżeństwo pod słońcem, lecz ma swoje znaczenie. Proszę, zapomnijmy o wczorajszej nocy. – Zapatrzyła się w swoją kawę, czując na sobie jego wzrok.

– Tost i kawa – przerwała im Angie, ale Maggie wcale to nie ucieszyło. Może ona też nie miała ochoty zapomnieć.

Angie postawiła przed Nickiem talerz i filiżankę, zmuszając go, żeby się wyprostował. Nie spuszczał jednak wzroku z Maggie, która zastanawiała się właśnie, czy ładna kelnerka wyczuła napiętą atmosferę przy ich stoliku.

– Przynieść ci coś jeszcze? – Angie spytała tylko Nicka.

– Maggie, chcesz coś? – Celowo zwrócił się do niej. Angie wyraźnie się speszyła.

– Nie, dziękuję.

– Okej – rzekła Angie i szybko odeszła.

Na chwilę zapanowała krępująca cisza.

– Powiedziałeś, że sędzia Murphy nie spieszy się z nakazem rewizji na plebanii. Dlaczego? – Maggie wróciła do pracy, w dalszym ciągu unikając wzroku Nicka.

– Murphy i mój ojciec należą do pokolenia, które uważa, że księży katolickich należy zostawić w spokoju – powiedział, mażąc tost masłem szybkimi, nerwowymi ruchami.

– Czy jest w ogóle szansa na ten nakaz?

– Próbowałem go przekonać, że chodzi nam o Raya Howarda.

– Wciąż myślisz, że to Howard.

– Nie wiem. – Odsunął tost, nie próbując go nawet, i podrapał się w brodę. Po raz drugi zobaczyła bandaż na jego dłoni.

– Co ci się stało?

Rzucił wzrokiem na swoją rękę, jakby już o niej zapomniał.

– Nic takiego. Słuchaj – rzekł, nachylając się ku niej. Z jego zmęczonych oczu zaczął wyłaniać się niechciany lęk, zadawniony, mający swoje źródło w odległej przeszłości. Maggie poszybowała myślą daleko, starając się dociec, jakie demony dręczą Nicka.

Dojrzał jej nieobecne spojrzenie i chrząknął.

– Przepraszam – rzekła, natychmiast gotowa, by go wysłuchać.

– Ksiądz Keller powiedział mi wczoraj wieczorem, że Ray Howard rok temu opuścił seminarium. Czekając na Murphy’ego, sprawdziłem co nieco. Howard był w seminarium w Silver Lake, w New Hampshire. To jakieś osiemset kilometrów od Wood River.

Teraz naprawdę zaczęła go słuchać. Usiadła prosto i wpatrywała się w Nicka.

– Jak długo tam był?

– Ostatnie trzy lata.

– To go wyklucza jako podejrzanego o morderstwo w Wood River.

– Być może, ale czy to trochę nie za dużo jak na zbieg okoliczności? Trzy lata w seminarium, na pewno nauczył się czegoś o ostatnim namaszczeniu.

– Był tam, kiedy popełniono pierwsze morderstwo?

– Hal właśnie to sprawdza. Rozmawiałem z dyrektorem seminarium, ojcem Vincentem. Nie zdradził mi żadnych szczegółów, ale powiedział, że Howard został zmuszony do opuszczenia seminarium z powodu niewłaściwego zachowania. Zabrzmiało to, jakby zostało to udowodnione.

– Niewłaściwe zachowanie w przypadku kleryka to może być wszystko, począwszy od złamania przysięgi milczenia do plucia na chodnik. Nie wiem, Nick. Howard wydaje mi się za miękki, żeby się poważyć na coś takiego.

– Może właśnie chce, żeby wszyscy tak myśleli.

Maggie patrzyła, jak Nick uparcie zwija serwetkę, słyszała, jak nerwowo tupie pod stołem. W jego duszy panował zamęt, Maggie czuła to.

– Howard i Keller musieli mieć powód, żeby pozbyć się księdza Francisa.

– Jezu, Maggie, myślałem, że sobie to wymyśliłaś w pijanym widzie. Naprawdę uważasz, że to nie był wypadek?

– Ksiądz Francis oznajmił mi wczoraj rano, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Ktoś nas podsłuchiwał. Słyszałam, jak odkładał słuchawkę.

– Może to przypadek.

– Nauczyłam się dawno temu, że nie ma przypadków. Autopsja mogłaby nam pokazać, czy ksiądz został zepchnięty, czy sam upadł.

– Bez dowodów nie możemy zarządzić autopsji. – Nick bawił się teraz komórką.

– Mogę porozmawiać z rodziną księdza Francisa. Albo z archidiecezją. Z jego przełożonymi.

– Maggie, nie mamy czasu, żeby czekać na pozwolenie na autopsję czy nawet na nakaz rewizji. Chciałbym śmiertelnie nastraszyć Howarda.

No nie, a ten wciąż upiera się przy Howardzie, pomyślała. Pewnie czuje się zagubiony i chwyta się każdego możliwego rozwiązania. Nie dyskutowała. Powiedziała tylko:

– Nieważne czy to Howard, czy Keller, musimy być ostrożni. Jeśli się przestraszy…