Выбрать главу

– Coś jeszcze? – Nick nie ukrywał sarkazmu, miał już tego dość. Howard skulił się na krześle.

– Nie, to wszystko.

– A dla pani, agentko O’Dell? – Rzucił jej urażone spojrzenie.

– Kanapka z serem i szynką, proszę. Zresztą sam wiesz. – Przesłała mu uśmiech, zadowolona, że jego wzrok złagodniał.

– Wiem. – Miłe wspomnienie natychmiast zostało zastąpione przez złość. – Zaraz wracam.

Maggie postawiła parujący dzbanek kawy przed Howardem. Czekała, aż kościelny trochę się wyluzuje. Zapaliła górne światło, które zalało pokój, oślepiając Raya. Kiedy tak smakował gorącą kawę czubkiem długiego języka, przypominał jej jaszczurkę, która powoli podnosi i opuszcza powieki. Przysłuchiwał się przytłumionym dźwiękom dochodzącym z sąsiednich pokoi.

Kiedy wiedziała już, że o niej zapomniał, Maggie stanęła za nim i odezwała się:

– Wie pan, gdzie znajduje się Timmy Hamilton, prawda, Ray?

Przestał siorbać. Sprężył się w sobie.

– Nie wiem. Nie wiem też, skąd wziął się ten telefon w mojej szufladzie. Nigdy go przedtem nie widziałem.

Maggie usiadła na wprost Raya. Jego jaszczurcze oczy unikały wzroku agentki, w końcu spoczęły na jej brodzie. Potem zerknęły na piersi, ale czym prędzej przeniosły się w górę, nie tak prędko jednak, żeby biała szyja Raya nie zalała się czerwienią.

– Szeryf Morrelli uważa, że to pan zabił Danny’ego Alvereza i Matthew Tannera.

– Nikogo nie zabiłem.

– Wierzę panu, Ray.

Zdumiał się. Popatrzył jej w oczy, żeby przekonać się, czy go w coś nie wrabia.

– Naprawdę?

– Myślę, że to nie pan zabił tych chłopców.

– No i dobrze, bo to nie ja.

– Ale myślę też, że wie pan więcej, niż nam pan mówi. Myślę, że pan wie, gdzie jest Timmy.

Nie zaprotestował, krążył wzrokiem po pokoju. Jaszczurka szukająca ucieczki. Trzymał gorący kubek obiema rękami. Maggie spostrzegła jego krótkie, ostro zakończone palce z obgryzionymi paznokciami, niektórymi prawie aż do krwi. Nie wyglądały na ręce mężczyzny, który ma obsesję na punkcie czystości.

– Jeśli nam pan powie, pomożemy panu, Ray. Ale jeśli dowiemy się, że coś pan wiedział i ukrył pan to przed nami, cóż, może pan spędzić w więzieniu wiele lat, nawet jeśli nikogo pan nie zabił.

Howard przechylił na bok głowę. Znowu słuchał tego, co działo się za drzwiami, może nasłuchiwał kroków Nicka albo czekał na kogoś, kto mógłby go uratować z opresji.

– Gdzie jest Timmy, Ray?

Uniósł rękę, przyjrzał się swoim palcom i zabrał się do obgryzania tych resztek paznokci, które mu zostały.

– Ray?

– Nie wiem, gdzie jest ten dzieciak! – krzyknął, z trudem panując na sobą. – Jeżdżę czasem pickupem po drewno, ale to nie ma nic do rzeczy.

Maggie przeciągnęła palcami przez włosy. Kręciło jej się w głowie z niewyspania i głodu. Czyżby zmarnowali kolejne popołudnie? Keller mógł z łatwością podrzucić komórkę w pokoju Howarda. Ale Maggie nie wyobrażała sobie, żeby na plebanii działo się cokolwiek bez wiedzy Raya.

– Gdzie jeździ pan po to drewno?

Patrzył na nią, wciąż ssąc czubki palców. Starał się pojąć, po co jej takie informacje.

– Widziałam kominek na plebanii – ciągnęła. – Jest taki duży, że przez zimę pożera z tonę drewna, zwłaszcza kiedy mróz nadchodzi tak wcześnie.

– Taa, fakt. A ksiądz Francis lubi… – Zamilkł i spuścił wzrok na podłogę. – Niech jego dusza spoczywa w pokoju – wymamrotał pod nosem i podniósł wzrok. – Lubił, żeby było ciepło.

– Więc gdzie pan jeździ?

– Koło rzeki. Kościół ma tam kawałek ziemi. Tam, gdzie jest stary kościół Małgorzaty. Piękny był, a teraz się rozpada. Zbieram pełno wyschniętych gałęzi orzecha i wiązu. Trochę dębu. No i mnóstwo tam klonów. Ale orzech pali się najlepiej. – Zamilkł i popatrzył przez okno.

Maggie spojrzała w tę samą stronę. Słońce wpadało za zaśnieżony horyzont, krwistoczerwone na tle bieli. Ścinanie drewna przypomniało mu o czymś, ale o czym?

Tak, Ray Howard wiedział więcej, niż mówił, lecz nawet groźba więzienia ani obietnica drobiowego steku od Wandy nie skłoniły go do mówienia. Będą musieli go wypuścić.

ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SIÓDMY

Nick odwiesił słuchawkę i siadł na fotelu, trąc oczy, jakby mógł w ten sposób wymazać złość. Wiedział, że Maggie wyczuła, jak wielką miał ochotę komuś przyłożyć, może nawet Rayowi Howardowi. Jak mogła być tak opanowana?

Timmy nie wychodził mu z głowy. Nick miał wrażenie, że ktoś wsadził mu pod żebra bombę zegarową, która tyka coraz to szybciej, waląc w piersiach jak bęben. Ból był nie do zniesienia. Wciąż przed jego oczami pojawiał się obraz martwego Danny’ego Alvereza. Jego drobnego ciała leżącego w trawie. Tych pustych oczu wpatrzonych w gwiazdy. Chłopiec miał w sobie taki spokój. Gdyby nie czerwone cięcie pod brodą i rany na wąskiej piersi…

Czas im uciekał.

Aaron Harper i Eric Paltrow zostali zamordowani zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Matthew Tanner zaginął tydzień po Dannym Alverezie. Od zniknięcia Matthew minęło dopiero parę dni. Teraz Timmy. Rozkład jazdy zabójcy skracał się gwałtownie. Coś sprawiało, że ten człowiek eksplodował, coś pędziło go na skraj przepaści. Jeśli go teraz nie schwytają, czy zniknie znowu na kolejne sześć lat? A może gorzej, może wmiesza się w społeczność, jak zrobił to przedtem? Jeśli to nie Howard ani Keller, to kto, do diabła, nim jest?

Nick chwycił pogniecioną kartkę z biurka. Nieczytelny dla niego terminarz, który znalazł w pickupie w przegródce na rękawiczki. Z drugiej strony kartki ktoś naskrobał niewyraźnie listę zakupów. Jeszcze raz ją przejrzał, próbując doszukać się w niej jakiegoś sensu: wełniany koc, nafta, zapałki, pomarańcze, snickersy, SpaghettiOs, trutka na szczury. Może to zwykła lista zakupów na kemping, jakiś głos jednak podpowiadał Nickowi, że kryje się za tym coś więcej.

Przerwało mu stukanie do drzwi. Hal wszedł, nie czekając na zaproszenie. Był wykończony, garbił się, jego zazwyczaj starannie zaczesane włosy teraz przykleiły mu się do głowy, przez wiele godzin ściskane kapeluszem. Koszulę miał rozpiętą pod szyją, a zaplamiony kawą krawat zwisał luźno pod dziwnym kątem.

– Co tam masz, Hal?

Ciężko padł na krzesło naprzeciw Nicka po drugiej stronie biurka.

– W fiolce, którą znalazłeś z pickupie, był eter.

– Eter? Skąd się tam wziął?

– Najprawdopodobniej ze szpitala. Pytałem dyrektora, mówi, że mieli w kostnicy podobne fiolki. Używali tego jako rozpuszczalnika, ale można tym kogoś ululać. Wystarczy parę wdechów.

– Kto ma dostęp do magazynu?

– W tym problem. Praktycznie wszyscy. Nie zamykają drzwi na klucz.

– Żartujesz?

– Nie. Pomyśl, Nick. Mało się korzysta z kostnicy, a jeśli już, kto chciałby się tam grzebać?

– W czasie śledztwa o morderstwo powinna być zamknięta na klucz, dostępna wyłącznie dla wybranych pracowników szpitala. – Nick chwycił za pióro i zaczął nim wystukiwać swoją złość. Tak się spienił, że naprawdę by komuś przyłożył.

Hal milczał. Nick podniósł na niego wzrok.

– Znaleźliście jakieś odciski palców na fiolce?

– Tylko twoje.

– A co z zapałkami z „Pink Lady”?

– To nie jest żadna spelunka ze striptizem. „Pink Lady” to mały bar z grillem w centrum Omaha, jakąś przecznicę od posterunku policji. Zagląda tam wielu policjantów. Eddie twierdzi, że serwują tam najlepsze hamburgery w mieście.