Napił się brandy.
– Fakt numer dwa: syn Kennetha Chartera, który dla utrudnienia sytuacji też ma na imię Kenneth, więc nazwiemy go Kenneth junior, umożliwił kradzież szkockiej, informując Zaraca z „Silver Moondance” o trasie przejazdu cysterny. Ale nadal brak nam odpowiedzi na jedno pytanie…
– Skąd Kenneth junior znal Zaraca?
– Właśnie. Aha, mam tu odbitki stron z notesu juniora. – Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął dość dużą kopertę i położył ją na stole. – Zostawię ci, może zobaczysz tu coś, czego nam nie udało się zauważyć.
Dostrzegł na mojej twarzy wyraz powątpiewania.
– Ale spróbujesz? – to pytanie zabrzmiało niemal surowo.
– Tak – odparłem, nie starając się usprawiedliwiać.
– W porządku. Fakt numer trzy: Zarac przekazał informację, ale nie było go przy kradzieży cysterny. Fakt czwarty: w „Silver Moondance” sprzedawano whisky pod fałszywymi etykietami, o czym Zarac, jako główny kelner od alkoholi, musiał wiedzieć. Powstaje przypuszczenie, że fałszywa whisky pochodziła z wcześniejszego ładunku skradzionego z cystern Chartera. Jakieś uwagi?
Pokręciłem przecząco głową.
– Drugie przypuszczenie: Larry Trent wiedział, że oszukuje klientów, podając fałszowaną whisky i wino.
Umilkł, czekając na uwagi.
– Owszem, zgadzam się z tym. Powiedziałbym nawet, że to nie ulega wątpliwości.
– Przypuszczenie trzecie: to Larry Trent organizował kradzież cystern.
Zmarszczyłem brwi.
– Nie sądzisz?
– Nie wiem. Nigdy z nim nie rozmawiałem… nie mogę więc snuć domysłów na podstawie pierwszego wrażenia. Z pewnością obracał większą ilością gotówki, niż mógł zarobić w „Silver Moondance”, ale twierdził, że to pieniądze brata…
Opowiedziałem Gerardowi to, co usłyszałem w Martineau Park od Orkneya Swayle’a. Larry Trent kupował konie i wysyłał je za granicę na sprzedaż. Trudno sobie wyobrazić przyjemniejszy sposób cudownego wybielania nielegalnych pieniędzy.
Gerard wypił trochę brandy.
– Uwierzyłeś w tego brata? – spytał.
– Masz na myśli przypadek hipotetycznego przyjaciela? Mój przyjaciel ma kłopot, chciałbym prosić o radę?
Potwierdził skinieniem głowy.
– Mógłbym tak podejrzewać, gdyby nie jedno stwierdzenie, które brzmiało niezwykle po ludzku, bardzo prawdopodobnie. Według Orkneya Larry miał powiedzieć, że kupuje konie dla swojego brata, bo brat nie potrafi odróżnić dobrego konia od kiepskiego. Chyba jedyna rzecz, której jego brat nie potrafi, miał się wyrazić. Orkney Swayle mówił, że Larry był zazdrosny. Taki rodzaj pretensji w moim przekonaniu wskazuje na istnienie brata. Czy jakiejś realnej osoby. Może wspólnika.
Zapanowało krótkie milczenie. Obydwaj myśleliśmy o wspólniku, który mógł, ale nie musiał być bratem. W końcu Gerard nadał mu imię, w każdym razie to imię, pod jakim był nam znany.
– Paul Young. Przytaknąłem.
– Przypuszczenie czwarte: kiedy Larry Trent został zabity, Paul Young przyjechał przejąć „Silver Moondance”, nieświadom tego, że policja prowadzi dochodzenie w sprawie trunków, ani tego, że kradzież cystern Chartera została powiązana z Zarakiem.
– To są pewniki, nie przypuszczenia. Sam widziałem jego przybycie… nie miał najmniejszego pojęcia, że wdeptuje w środek kłopotów.
– Dobra. Wobec tego dorzucę w tym momencie kilka moich pewników. Spędziłem cały dzień na rozmowach z pracownikami „Silver Moondance”, zwłaszcza z kelnerką i z tym mięczakiem asystentem, którzy byli razem z tobą w barze. Powiedzieli, że wkrótce po waszym wyjściu Paul Young kazał im iść do domu; kelnerka miała czekać na wezwanie, a pomocnik miał się stawić następnego dnia. Oświadczył też, że omówi z policją datę ponownego otwarcia lokalu i sam będzie go prowadził, dopóki kierownik nie wróci z urlopu. Potem centrala wyznaczy następcę biednego pana Trenta. Personel nie dostrzegł niczego dziwnego ani w jego zachowaniu, ani w tych propozycjach. Uznali, że jest bardzo rozsądny, zważywszy na to, jak bardzo się rozzłościł sprawą trunków. Potem odesłał do domu pracowników kuchni, mówiąc, żeby czekali, aż ich wezwie. Kelnerka twierdzi, że Zarac przyszedł do pracy, kiedy ona wychodziła, a Paul Young kazał mu czekać na siebie w gabinecie Larry’ego Trenta.
Zafascynowała mnie ta opowieść.
– Czy kelnerka zapamiętała dokładnie, jak wyglądała ich rozmowa? Gerard uśmiechnął się leciutko.
– Jest przyzwyczajona do zapamiętywania zamówień. Idealne ucho. Powiedziała, że niewątpliwie się znali. Paul Young zwracał się do niego per „Zarac”, chociaż nikt mu tego nie powiedział.
– A odwrotnie?
– Opowiadała, że Young przedstawił się: Jestem Paul Young”, co wydało jej się głupie, bo Zarac sprawiał wrażenie, że doskonale go zna.
– Podał Zaracowi swoje nowe, aktualne nazwisko.
– Właśnie. Zdaniem kelnerki Paul Young był wściekły na Zaraca, co uważała za naturalne, i spodziewała się, że zaraz dostanie odpowiednią reprymendę. Nawet go żałowała, bo zachowywał się porządnie wobec kelnerek, trzymał ręce przy sobie, nie tak jak inni, których mogłaby wymienić.
Doceniałem dosłowność tego raportu.
– A ci inni to?
– Przede wszystkim kierownik.
– A Larry Trent?
– Nie. Dżentelmen w każdym calu, orzekła. Poinformowała mnie, że przede mną odwiedził ich sierżant policji i zadawał te same pytania. Powiedziała, że pytał ją o samochód Paula Younga.To mnie ubawiło.
– Co jeszcze powiedziała?
– Że to był rolls.
– Naprawdę?
– Dokładnie: „czarny rolsio z tymi ciemnymi szybami”. Powiedziała, że musiał należeć do Paula Younga, bo stał na parkingu dla personelu, a nie należał do nikogo ze stałych pracowników, i nie było go tam, kiedy godzinę wcześniej przyszła do pracy.
– Spostrzegawcza dziewczyna. Gerard potwierdził skinieniem głowy.
– Po rozmowie z kelnerką odwiedziłem w domu tego mięczaka asystenta i zadałem mu właściwie te same pytania. Powiedział, że nie wie, jakim samochodem przyjechał Paul Young. Nawet nie potrafił opisać Pau la Younga. Beznadziejny.
– A barman prysnął… – Opowiedziałem o niezbyt entuzjastycznych dochodzeniach Ridgera. – Przypuszczam, że orientował się, co sprzedaje, chociaż nigdy się do tego nie przyzna, nawet jeśli go złapią.
– Nie – zgodził się Gerard. – Zbliżamy się więc do przypuszczenia numer… który?… do przypuszczenia piątego: Paul Young i Zarac spędzili popołudnie, zastanawiając się, co robić, i postarali się tak zorganizować usunięcie wszystkich trunków, żeby wyglądało na kradzież.
– Gdyby robili to sami, musiałoby im to zająć długie godziny.
– I potrzebowaliby furgonetki.
– Dużej. Były tam dziesiątki skrzynek.
Gerard przechylił głowę. – Chyba mieli na to cały dzień i całą noc.
– Czy wiemy dokładnie, kiedy zginął Zarac? – spytałem.
– W zeszły piątek było wstępne przesłuchanie i odłożono sprawę na tydzień. Policja nie upublicznia specjalnie sprawy Zaraca, ale znalazłem znajomego w laboratorium, więc do piątku dowiem się tego wszystkiego, co wie policja.
– On się udusił – rzuciłem z odrazą.
– To cię męczy?
– To jakby kogoś zamurować żywcem.
– Znacznie szybciej – odparł rzeczowo. – Przypuszczenie szóste: Paul Young i Zarac nie byli zbyt serdecznymi kumplami.
– Logiczny wniosek – powiedziałem oschle.
– Przypuszczenie siódme: Zarac z jakiegoś powodu stanowił duże zagrożenie dla Paula Younga.
– Który skutecznie rozwiązał ten problem.
– Jak dotąd, wszystko wydaje się rozsądne. Jakieś pytania?
– Owszem. Dlaczego Paul Young miał przy sobie gipsowe bandaże, jeśli udawał się na wyprawę czysto organizacyjną?