– Kiro – zaczęła Sol z namysłem – nie przedostaniemy się zapewne do części Królestwa Światła należącej do Obcych?
– Zastanawiałem się nad tym i nie miałem ochoty odbierać wam otuchy, skoro jednak ty o tym mówisz… Masz rację, północna część należąca do Obcych to zakazane terytorium, nie dotrzemy też do tego strasznego morza piasku, zresztą wcale tego nie chcę. Żeby dotrzeć do Królestwa Światła, musimy kierować się bardziej w prawo, a to daleka droga.
– Czy mogę coś zaproponować? – nieśmiało odezwał się jeden z wieśniaków.
Zachęcili go.
– Trochę się boimy krążyć po tych okolicach bez żadnej opieki…
– Och, ależ przecież my zamierzamy towarzyszyć wam aż do domu – czym prędzej zapewnił go Kiro.
– Bardzo dziękujemy, bo właśnie chciałem was o to poprosić. Potem przenocowalibyście u nas, posilili się co nieco…
– Doskonale, przyjmujemy tę propozycję z wdzięcznością, ale czy twoi ziomkowie zaakceptują naszych przyjaciół? – Kiro ruchem ręki wskazał grupkę, w której znajdowali się smok, Grendel i jeszcze kilka budzących grozę postaci. – Tak, żeby ich niczym nie urazić?
– Mogę ich przygotować.
Takie rozwiązanie wydawało się bardzo dobre.
Niezadowolony był tylko jeden z niewolników.
– Ja także pochodzę z tej wioski – odezwał się. – Ale nie mam tam żadnej rodziny, czy nie mógłbym więc pójść z wami do Królestwa Światła?
– Tę kwestię rozważymy dziś wieczorem, w twojej osadzie – przyrzekł Kiro. – Jest tu chyba więcej takich, którzy nie pochodzą z tej wioski?
Owszem, niektórzy przybyli bezpośrednio ze świata na powierzchni Ziemi i nie mieli zupełnie dokąd pójść. Kiro obiecał, że tych na pewno zabierze do Królestwa Światła, lecz wcześniej będą musieli poddać się dokładnym badaniom i długotrwałej kwarantannie, przybywają wszak z Gór Czarnych, a ponadto mieli kontakt z Łowcą Niewolników. Jak powiedział Kiro, już sam fakt, że nie rozwinęły się w nich złe skłonności, przemawia na ich korzyść, lecz jeśli chodzi o wstęp do Królestwa Światła, należy zachować absolutnie wszystkie względy bezpieczeństwa.
Gorzej przedstawiała się sprawa z tymi, którzy pochodzili z zupełnie innych części Ciemności, Kiro przyrzekł jednak, że zatroszczy się również o nich. Gdy dotrą do muru, mogą zostać przetransportowani do domu gondolami.
– Jesteś doprawdy doskonałym przywódcą – oświadczyła Sol, gdy wyruszyli wreszcie w dalszą drogę, kierując się ku osadzie, z której pochodzili wieśniacy. – Radzisz sobie niemal równie świetnie jak Ram.
– Dziękuję – uśmiechnął się zadowolony. – Jestem jednym z jego najbliższych podwładnych. Ram to dowódca, zajmuje najwyższe miejsce w hierarchii, po nim jest Rok, a dalej ja, Tell i Goram, jako równi rangą. Dopiero po nas są następni, wśród nich Jori i Armas i wielu, wielu innych.
Sol uścisnęła go za rękę, żeby w ten sposób dać mu do zrozumienia, jak bardzo jest z niego dumna.
– Ale coś mnie niepokoi, Sol. Do muru jest o wiele dalej, niż nam się wydaje, zwłaszcza że musimy go okrążyć i nie sądzę, aby wszyscy to wytrzymali. Na przykład nasz miły przyjaciel smok, on jest już naprawdę bardzo zmęczony, choć nie chce tego dać po sobie poznać.
I wtedy Sol przyszedł do głowy kolejny pomysł:
– Dlaczego by nie pomówić z Faronem? Masz z nim chyba jeszcze kontakt?
Kiro podchwycił propozycję i zaraz zadzwonił.
Faron poprosił o podanie ich dokładnej pozycji. Nie było to dla Kira najłatwiejszą rzeczą, ale jakoś zdołał wyjaśnić, gdzie są.
Potem usłyszał dyrektywy.
– Wiesz, Kiro, że dopóki jesteśmy w Ciemności, nie mamy możliwości nawiązania kontaktu z Królestwem Światła. Ale posłuchaj uważnie…
Kiro że swoją grupą miał dojść do pewnego konkretnego miejsca w pobliżu muru na zewnątrz terytorium Obcych. Tam znajdzie tajny korytarz, bardzo starannie ukryty. Gdy tam dotrze, powinien zadzwonić do wartownika Obcych i przekazać mu pozdrowienia od Farona…
Gdy ci dwaj rozmawiali, Sol cierpliwie czekała w pewnym oddaleniu. Trwało to dość długo. Zrozumiała, niestety, że nie wejdą do tej części Królestwa Światła, która należy do Obcych, lecz czymś w rodzaju tunelu przedostaną się do głównego Królestwa.
Rysowało się to rozsądnie, lecz jakże miała ochotę ujrzeć tajemniczą północną część! No cóż, tym razem też nic z tego nie będzie.
Muszą być wdzięczni za każdą pomoc.
Teraz Kiro i Faron rozmawiali o straszliwej rzezi, jakiej dokonano na baśniowych istotach i przyjaźnie nastawionych niewolnikach. Dowiedzieli się także, jak się przedstawia obecna sytuacja grupy Farona.
Chwilę później mogli ruszyć w drogę.
Dotarcie do niedużej wioski w Ciemności zajęło sporo czasu. Wieśniacy ruszyli przodem, uprzedzeni mieszkańcy wioski przyjęli więc niezwykłych gości należycie, chociaż dzieci chowały się za dorosłymi na widok złych wiedźm, smoków i innych bestii, które wmaszerowały do wioski.
Liczną gromadę przybyszów serdecznie ugoszczono, w wiosce uradowano się bowiem odzyskaniem mężczyzn, którzy, jak sądzono, straceni już byli na zawsze. Kiro i Sol poczuli wtedy, że postąpili słusznie, oswobadzając niewolników z mocy zła. Po masakrze mieli wiele wątpliwości.
Gdy wszyscy najedli się już do syta, gości zabrano do różnych domów na nocleg.
Miły wieśniak i jego żona nalegali, by Sol i Kiro zamieszkali właśnie u nich. Oboje przyjęli ich zaproszenie z wdzięcznością, gdy jednak przekonali się, jak ich zakwaterowano, oboje zaniemówili ze zmieszania.
Mieli zająć najlepszą izbę gospodarzy, w której stało wielkie wygodne małżeńskie łoże.
Kiro z maską pozornej obojętności na twarzy starał się nie patrzeć na Sol. Odmówić gospodarzom jednak nie mogli, bo przecież wieśniacy tak bardzo się starali, by podjąć ich jak najserdeczniej.
15
Faron i jego przyjaciele czekali blisko dwie doby. Również oni utracili kontakt z grupami Marca i Rama. Nie mieli pojęcia, co się stało. Owszem, właściwie się spodziewali, że ci, którzy wyruszyli na poszukiwanie źródła jasnej wody, mogą popaść w tarapaty, poruszali się wszak po zupełnie nieznanym terenie. Natomiast zniknięcie grupy Rama, która przecież miała tylko zejść w sąsiednią dolinę, było prawdziwą niespodzianką, w dodatku przerażającą.
Pewną pociechą była wiadomość od Kira, że przynajmniej ta grupa dotarła bezpiecznie do Ciemności. Dlatego właśnie Faron nie chciał, by Sol i Kiro wrócili, cieszył się z każdej osoby, która mogła zostać ocalona.
Dobrowolni niewolnicy zgromadzeni wokół Juggernautów przyjęli postawę wyczekującą. Prawdopodobnie dotkliwie się sparzyli, zaznając tylu upokarzających klęsk w starciach z intruzami, którzy przybyli w żelaznych pojazdach, teraz więc byli ostrożniejsi. A może po prostu brakowało im dowódcy, który potrafiłby coś zaplanować? W każdym razie na coś czekali.
Wciąż jednak tkwili w pobliżu, od czasu do czasu w mroku błyskały żarzące się czerwone ślepia, gdy ktoś wyłonił się z kryjówki za skałą albo czarnym skamieniałym drzewem.
Armas stał się niewidzialny i wyruszył na poszukiwanie Kari, nie zabrał jednak ze sobą Heikego. Bardzo im teraz brakowało duchów, więc Faron postanowił zatrzymać przy sobie tego jednego, na którego pomoc mogli liczyć. Przyznawał, że powinni byli zabrać na wyprawę o wiele więcej duchów Ludzi Lodu i Móriego, a także oczywiście samego Móriego, jego brak odczuwali najdotkliwiej.
Nikt się nie spodziewał, że w Górach Czarnych tak często będą mieli do czynienia z magią, i teraz okazało się, że nie dysponują wystarczającymi środkami do walki z czarami.