– Ale dlaczego oni do tej pory nie uciekli? – zdumiał się Jori.
– Dlatego, że nie znają hasła. Za to my je znamy.
– Doprawdy, mamy za co dziękować Sassie, naszej pasażerce na gapę – stwierdził Ram. – Co więc robimy teraz?
Cień zaproponował, aby zeszli w korytarz. Wyglądało na to, że jest dość rzadko używany, przynajmniej ta część prowadząca do sypialni, nikt nie chodził tamtędy od wielu lat. Obserwując niewolników przy pracy, Cień wypatrzył też człowieka, który wyglądał na godnego zaufania, najwyraźniej jego właśnie słuchali inni niewolnicy.
– Ja sam nie mogłem z nim rozmawiać, nie może też tego zrobić ani Dolg, ani Ram, wywołalibyśmy za duże poruszenie. To Jori i Indra muszą zdradzić mu nasze zamiary.
– Nie możemy ich narażać na takie niebezpieczeństwo – zdenerwował się Ram.
Indra zaprotestowała, a Jori, który, żeby zabić czas, przez ostatnie minuty zajmował się wysypywaniem piasku z długich butów, spytał, po co ich właściwie zabrano, jeśli nie po to, by walczyli z niebezpieczeństwem.
– Oczywiście ja pójdę z nimi – uspokajał Rama Cień. – Będę niewidzialny, ale to oni muszą mówić.
Tak też się stało.
Wszyscy spuścili się na dół i chwilę później stali już przed wejściem do tunelu.
– Mam wrażenie, że pod całymi Górami Czarnymi istnieje labirynt wydrążonych korytarzy i tuneli – stwierdził Jori.
– Na pewno masz rację – przyznał Cień. – To dzieło niewolników.
Wejście do środka było prostą rzeczą. Maszerowali za Cieniem przez plątaninę podziemnych korytarzy, nie mogąc przy tym pozbyć się myśli, że nigdy się w tym wszystkim nie połapią. Wreszcie jednak Cień zatrzymał się przed jakimiś drzwiami.
– Właśnie za nimi jest sypialnia – szepnął. – Dzień pracy wkrótce dobiegnie końca. Ram i Dolg, wy zaczekajcie tutaj, my przejdziemy do warsztatu, w którym pracuje ten człowiek.
Zabrał parę młodych ludzi z powrotem do głównego korytarza, ruszyli w inną stronę. W końcu Cień się zatrzymał.
– Pójdę przodem i sprawdzę, czy droga wolna. Potem otworzę drzwi, wpuszczę was do środka i zaprowadzę do właściwego człowieka. Postarajcie się, żeby nikt inny was nie zobaczył.
Tyle to i oni sami rozumieli.
Cień stał się niewidzialny, a o dwóch gadułach należy powiedzieć, że czekali cicho jak myszki. To było ich pierwsze naprawdę wielkie zadanie w tej złej krainie, musieli sprostać oczekiwaniom.
Drzwi się otworzyły, niewidzialny Cień dotknął ich rąk, ruszyli za nim i poczuli, że wskazuje im człowieka stojącego przy warsztacie. Na szczęście drzwi, przez które przeszli, umieszczone były tak, że nikt nie zauważył, iż się otwierają czy zamykają, a warsztat miał przednią ścianę sięgającą aż do podłogi, nikt więc nie mógł ich zobaczyć, gdy za nią kucnęli. Stał zresztą blisko drzwi.
Indra otrzymała polecenie nawiązania kontaktu.
Mężczyzna, który nie był już młodzieńcem, wyraźnie drgnął, widząc młodą dziewczynę siedzącą w kucki przy warsztacie. Dziewczyna położyła palec na ustach, a robotnik z niedowierzaniem przenosił wzrok z Indry na Joriego, który teraz także się pokazał.
– Pracuj dalej – szepnęła Indra. – I tylko słuchaj tego, co mówimy.
W średniej wielkości pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilku innych robotników, a także dwóch potwornych strażników, którzy stali przy wyjściu.
Mężczyzna z rosnącym zdumieniem dowiadywał się, że para młodych ludzi przybyła z Królestwa Światła. Zjawili się tutaj, by uwolnić niewinnych niewolników, zanim cały teren fabryczny ulegnie zniszczeniu. Nie są zresztą sami w tych górach. Indra zauważyła, że mężczyzna, słysząc to, ostrożnie kiwa głową, widać wieść o żelaznych pojazdach zdążyła dotrzeć aż tutaj. Pewnie podsłuchano rozmowy strażników. Teraz Jori przedstawił cały plan. Z początku mężczyzna, który starał się już więcej na nich nie patrzeć, tylko zajmować swoją pracą, uznał projekt za szalony i nieprawdopodobny, w końcu jednak, niemal walcząc z własnym rozumem, uwierzył.
Przeszli teraz do bardziej szczegółowych pytań i mężczyzna znalazł się w trudniejszej sytuacji. Musiał odpowiadać tak, by nikt poza zainteresowanymi tego nie zauważył.
– Czy wszyscy pojmani niewolnicy Gór Czarnych spędzą dzisiejszą noc w sypialni? – spytał Jori.
Mężczyzna zwlekał z odpowiedzią, wreszcie schylił się, jak gdyby chciał podnieść coś z podłogi.
– Nie, niektórzy są na budowie.
– Ilu i gdzie?
– Trzydziestu, nie wiem, gdzie.
– Ale my wiemy, oni już są ocaleni – odparła Indra z dumą. – Ilu was jest tutaj?
– Dziewięciuset dwudziestu.
– Przynajmniej mniej niż tysiąc, to lepiej – szepnął Jori. – Czy wszystkim można ufać?
– Trudno powiedzieć, niemal co tydzień ktoś przechodzi na stronę zła. Ulegamy wpływom Łowcy Niewolników.
– Słyszeliśmy o nim. Czy możesz oddzielić tych, których nie powinniśmy zabierać?
– Nie podejmę się tego.
– Do zobaczenia wieczorem, tak jak się umawialiśmy.
Cień dał im znać, kiedy bez ryzyka mogą się wycofać, i wreszcie znów znaleźli się w korytarzu. Czym prędzej wrócili do przyjaciół czekających w pobliżu sypialni. Zastali Rama prowadzącego szeptem rozmowę z Armasem, który podobno znajdował się gdzieś na jakimś dachu. To dopiero szaleniec!
Płynęły godziny, Cień od czasu do czasu zaglądał do sali, żeby sprawdzić, co się tam dzieje. Gdy wszyscy udali się na spoczynek, drzwi prowadzące do pomieszczeń straży zamknięto. Nieszczęśni niewolnicy zostali odseparowani na noc.
Wreszcie nadeszła odpowiednia chwila.
Więźniowie zgromadzili się przy drzwiach prowadzących na korytarz, którego nigdy nie widzieli. Nie sądzili nawet, że te drzwi dadzą się otworzyć, nagle jednak rozsunęły się, do środka wszedł Jori i zaczął ustawiać ich w czymś w rodzaju kolejki. Indra stała po drugiej stronic, liczyła tych, którzy już wyszli, i wskazywała im drogę do dwóch niezwykłych postaci, czarnookich i bardzo tajemniczych. Byli to Ram i Dolg. Następnie pojawił się jeszcze piąty, olbrzymia postać w ciemnobrunatnej pelerynie, o takich samych niezwykłych czarnych oczach.
Ten i ów niewolnik zaczynał się wahać, ale piątka z Królestwa Światła, która przynajmniej z pozoru wydawała się życzliwa, zdołała jakoś wszystkich uspokoić.
Nie mieli odwagi przeprowadzać naraz całej wielkiej gromady przez główny tunel, za mało wiedzieli o tym, na ile jest on wykorzystywany. Cień zabrał więc pierwszą grupę, liczącą około stu pięćdziesięciu osób, mężczyzn i kobiet, choć kobiet było wśród nich znacznie mniej. Sypiały w oddzielonej części sali, za zamkniętymi drzwiami, nie chciano widocznie dopuścić do żadnych nocnych orgii, ale Indra po wypowiedzeniu hasła wypuściła także i je.
Ci, którzy musieli czekać, nie kryli zdenerwowania. Bez przerwy oglądali się na drzwi prowadzące do pomieszczeń straży i nagle… ktoś zauważył dwóch mężczyzn, przekradających się do tamtego wyjścia. Indra doznała prawdziwego wstrząsu, widząc, co się z nimi stało. Kilku więźniów rzuciło się na nich i zrobiło z nimi porządek, zanim którykolwiek zdążył krzyknąć.
Zrozumiała, czego była świadkiem. Ci dwaj zmieniali się najwidoczniej w dobrowolnych niewolników i postanowili ostrzec straże. Indra, nieco pobladła, podziękowała mężczyznom za prędką interwencję.
Od tej chwili jeszcze bardziej wzmogli czujność.
Obecność Indry najwyraźniej uspokajała biednych niewolników. Stan niektórych z nich był doprawdy straszny, towarzysze musieli ich wspierać, wszyscy jednak zrozumieli, jaka szansa otworzyła się przed nimi i nikt nie chciał pozostawać w tym miejscu.