Выбрать главу

Upiór przerwał mu ochrypłym, głuchym głosem:

– Nigdzie nie dojdę, jeśli nie będę miał ciała.

– O tym właśnie chciałem powiedzieć. Niestety, na to nie możemy ci pozwolić, potrzebujemy Oka Nocy, nie ciebie. Dlatego więc… Dolgu, przydałby nam się tutaj teraz twój ojciec Móri, kolejny już raz. Nie, Dolgu, nie możesz użyć żadnego ze swoich kamieni, mogłoby się to zakończyć katastrofą. I ja także nie mogę nic zrobić, póki on przebywa w ciele Oka Nocy, to zbyt ryzykowne.

Musiał jednak jakoś działać. W myśli poprosił wilki, by nie wyrządziły żadnej krzywdy ciału Oka Nocy i zaraz potem zawołał:

– Freki, Geri, atakujcie! Wilki rzuciły się na Indianina.

Podstęp Marca się powiódł: od ciała Oka Nocy oderwała się mglista postać, która natychmiast osunęła się na ziemię i z przeraźliwym zawodzeniem zniknęła w czarnym, skażonym złem podłożu.

Rzucili się, by pomóc chłopakowi się podnieść. Gdy tylko stanął na nogi, odetchnął z ulgą.

– Och, nie przeżyłem chyba nigdy nic gorszego! Dziękuję, Marco, i wam, Freki i Geri, wszystkim wam dziękuję!

W tej chwili Shira, uświadomiwszy sobie coś, przestraszyła się tak, że aż zakryła ręką usta.

– Armas – szepnęła. – Pamiętacie? Armas i Oko Nocy, obaj bez żadnych kłopotów wrócili do Juggernauta, gdy fala ustąpiła.

– Rzeczywiście, Armas! – przeląkł się Ram. – On został w pojeździe, tym pojeździe, który nie ma żadnej ochrony, a tam jest Sassa, Tsi i Siska. Oni są bezbronni!

3

Marco, który nieświadomie, lecz z pełną aprobatą wszystkich przejął dowodzenie, natychmiast wysłał do Juggernautów Sol i Shirę na grzbietach wilków. Należało wszak działać jak najprędzej.

Kiedy duchy i wilki zniknęły w tempie elfów, a wokół rozlegał się już tylko świst, Marco powiedział zamyślony:

– Zastanawiam się, dlaczego upiory tak bardzo się bały właśnie wilków?

Nikt nie potrafił mu odpowiedzieć. Wszystkim do głowy przyszła ta sama myśl, a podejrzenie, jakie się w nich zrodziło, wcale nie było przyjemne.

– Jak tu cicho – powiedziała Siska do Sassy. – Idź zobacz, co się dzieje, co oni właściwie robią?

Siedziały u Tsi, w schronie J1.

Sassa wstała i przeszła do ogólnego pomieszczenia Juggernauta.

– Hop, hop, gdzie jesteście? – zawołała.

Kiedy nikt nie odpowiedział, domyśliła się, że wszyscy pozostali, Madragowie, Armas i Heike, przeszli do J2, dla pewności jednak zajrzała na górę do wieży kontrolnej.

Tam dech zaparło jej w piersiach, a serce podskoczyło do gardła. Chor leżał na tablicy rozdzielczej, a z tyłu głowy sączyła mu się krew.

Sassa stała wstrząśnięta. Nie mogła się zdecydować, co powinna robić: uciec czym prędzej do bezpiecznego schronu, wzywać ratunku, szukać pozostałych, czy też może pomóc Chorowi?

Uznała jednak, że najlepiej zrobi, jeśli ukryje się w schronie. Przerażona pomknęła więc w dół po schodach do Siski i Tsi, a tam czym prędzej zamknęła drzwi na klucz.

Zdyszana opowiedziała, co zobaczyła.

– Co teraz zrobimy, Sisko?

Księżniczka wykazała się większą przytomnością umysłu.

– Zostań przy Tsi i dobrze zamknij drzwi za mną, pójdę sprawdzić.

– Chyba oszalałaś?

Ktoś poruszył klamką od zewnątrz.

– Kto tam? – spytała Siska.

– Armas.

Z ulgą otworzyły. Strażnik wszedł do środka, lecz unikał patrzenia im w oczy.

– Co się dzieje? – dopytywała się Sassa. – Ktoś ogłuszył Chora. Dlaczego? I kto?

– Nie wiem.

– A gdzie reszta?

– Nie ma.

– Och, odpowiadaj porządnie, Armasie! – rozzłościła się Siska.

Armas gwałtownie odwrócił się w jej stronę i wtedy to zobaczyła.

Owszem, patrzyły na nią oczy Armasa, lecz nie było to jego spojrzenie. To spojrzenie było zupełnie obce, pełne nienawiści i żądzy mordu.

– Zniszczyliście naszą dolinę i wymordowaliście całe nasze plemię – syknęła istota w obcym języku, który mimo wszystko obie zrozumiały. – Teraz nadszedł czas, abyśmy wreszcie się zemścili. Zajęliśmy wasze ciała. Najpierw zdobędziemy Górę Zła, a potem wy umrzecie. Tych, którzy nie są nam do niczego potrzebni, zabijemy od razu.

– Och, nie, zaczekajcie! – zawołała Siska. Słyszała o tym, co wcześniej wydarzyło się w dolinie, i zrozumiała, że oto ma do czynienia z intruzem, który zawładnął ciałem Armasa. – Nie wiem, kim jesteś. Wiem jednak, że wszystko opacznie zrozumiałeś. Czy Marco i Faron niczego wam nie wyjaśnili? My też pragniemy unieszkodliwić złą moc, przybywamy z Królestwa Światła i…

Groźna istota podeszła jeszcze bliżej.

– Nie próbuj żadnych sztuczek – przerwała Sisce brutalnie. – Kłamiesz! Nikt z Królestwa Światła nie może tu dotrzeć cały i zdrowy. Nie słyszałem, by ktoś cokolwiek do nas mówił, i nie wiem, co za bzdury pleciesz. Wydaje mi się, że chcesz po prostu zyskać na czasie, ale triumf należy do nas i ja z niego nie zrezygnuję. Odsuń się!

Cios pięści trafił Siskę w nos i posłał wprost na nosze Tsi. Dziewczyna zawadziła biodrem o ostry kant, a ból, jaki ją przy tym przeszył, był tak silny, że mało brakowało, a straciłaby przytomność. Siłą woli jednak utrzymała się na nogach i własnym ciałem usiłowała zasłonić bezbronnego Tsi-Tsunggę, a także Sassę skuloną z tyłu za noszami.

– Heike, na pomoc! – zawołała jeszcze i zemdlała.

Heike w mgnieniu oka pojawił się w maleńkim pomieszczeniu.

– Co się dzieje na pokładzie, Armasie? – spytał. – Znalazłem Chora i Ticha w wieżyczkach, nieprzytomnych, a tutaj leży Siska!

Sassa próbowała dać mu jakiś znak, w milczeniu wskazywała na Armasa, ten zaś, ogarnięty wściekłością, rzucił się przez nosze na dziewczynkę.

– Armasie, oszalałeś? – Heike usiłował go powstrzymać.

O tym, czy da się powalić ducha czy też nie, upiór nigdy się nie dowiedział, nagle bowiem na gardle zacisnęła mu się paszczęka wilka. Od ryku, który wypełnił niewielkie pomieszczenie, mogły popękać bębenki w uszach, oba wilki pokazały, jaką siłę mają ich gardła, a upiór zaniósł się śmiertelnym krzykiem strachu. Dlaczego tak się zachowywał, nie żył wszak już od dawna, nie rozumieli, ale też i dłużej się nad tym nie zastanawiali, zresztą nie zdążyli, bo wszystko działo się w przerażającym tempie. Intruz próbował uciec z ciała Armasa, Geri i Freki nie chcieli dopuścić, by się im wymknął, lecz Sol w ostatniej chwili położyła kres ich żądzy niszczenia. Otworzyła drzwi na całą szerokość, a zjawa czym prędzej skorzystała z okazji i zniknęła w mroku nocy.

– Niech sobie idzie – rzekła Sol spokojnie. – Zaraz spotka swoich pobratymców, a oni lepiej go poinformują o tym, co się dzieje i co powinien, a czego nie powinien robić. Czy poza tym wszystko w porządku?

– Ach, nie! – odparł Heike. – Musimy zająć się rannymi.

Wysoki, silny Armas wybuchnął płaczem, gdy zrozumiał, że jest ocalony.

– Nigdy nie przeżyłem nic straszniejszego – wyznał.

– Dokładnie to samo mówił Oko Nocy – przypomniała Shira. – My możemy jedynie wyobrażać sobie, jakie to uczucie.

Zajęli się Madragami i Siską, wkrótce też przekonali się, że choć upiór zaatakował z całą energią, to jednak był tylko zjawą i nie miał siły niezbędnej do dokonania mordu, choć najwyraźniej taki właśnie miał zamiar.

Gdy wszystkimi zajęto się już najlepiej jak tylko się dało w tej sytuacji, bez Dolga i jego szafiru, wilki z powrotem zabrały Sol i Shirę, a także Armasa, by złożyć raport i przekazać przyjaciołom sygnał do podjęcia dalszych działań.