Выбрать главу

– Dziękuję – powiedział zakłopotany syn czarnoksiężnika, którego wszelkie oznaki serdeczności zawsze wprawiały w zakłopotanie. – Dobrze, że udało się rozkuć twoje więzy jednym jedynym ruchem, bo teraz uwolnienie wszystkich pójdzie znacznie szybciej, niż myślałem.

– Momencik – wtrąciła Indra, występując w przód. – Mam pytanie… – zawahała się. – Czy mogę je zadać?

– Bardzo proszę – odparli jednogłośnie Faron i Minotaur. Ten ostatni wydawał się niezwykle poruszony uwolnieniem Meduzy. Zresztą wszystkich przebywających w sali ogarnął zapał, Indra miała więc nawet wyrzuty sumienia, że zabierając głos opóźnia uwalnianie jeńców.

– Jedno mnie dręczy, odkąd tu przyszliśmy. Do kogo należał ten warkocz Roszpunki, dzięki któremu wydostaliśmy się na ląd, jeśli wolno mi tak powiedzieć?

– Ach, to – uśmiechnęła się kobieta, która, jak się domyślali, była złą macochą Śnieżki. – Wszyscy poświęciliśmy swoje włosy, żeby upleść linę, po której moglibyśmy spuścić się w dół. Oczywiście gdybyśmy zdołali wyrwać się z więzów, na co nie mieliśmy zbyt wielkich nadziei…

– Rozumiem – odparła Indra przygnębiona, bo jeszcze dobitniej uświadomiła sobie rozpaczliwą sytuację, w jakiej znajdowali się więźniowie. Zaraz jednak rozjaśniła się, patrząc na Meduzę. – Założę się, że ty nie mogłaś dołożyć włosów do warkocza? – rzuciła z uśmiechem.

– Rzeczywiście, nikt nie chciał moich węży – odparła Gorgona z wyraźnym smutkiem. – Ach, dziewczyno, gdybyś wiedziała, jak bardzo bym chciała mieć tak piękne włosy jak twoje!

– Moje? – zmieszała się Indra, choć jednocześnie słowa te sprawiły jej wielką przyjemność. – Nigdy nie uważałam swoich włosów za…

Marco przerwał jej ruchem dłoni. Podszedł do Meduzy, która dotychczas jeszcze go nie zauważyła i której na widok księcia Czarnych Sal ugięły się teraz nogi.

– Taka fryzura musi być niewygodna – stwierdził Marco z uśmiechem. – Pozwól mi, że ją poprawię.

Położył dłonie na jej „włosach”, najwyraźniej bez cienia strachu przed syczącymi wężami. Meduza, zafascynowana twarzą Księcia, wpatrywała się weń jak pod działaniem hipnozy. On jednak na nią nie patrzył, szepnął tylko coś po cichu, głaszcząc ją po głowie.

– O, tak – powiedział łagodnie. – Teraz już lepiej.

Indra natychmiast się zorientowała, czego potrzeba w tej chwili Meduzie. Nie wiadomo skąd wyciągnęła puderniczkę z lusterkiem.

Meduza przejrzała się w lusterku i nie mogła się nasycić swoim widokiem. Kiedyś jej spojrzenie niosło śmierć, było to jednak dawno i właściwie nikt już o tym nie pamiętał. Niezmiernie ucieszyły ją nowe piękne ciemne włosy, równie ładne jak Indry, obsypała więc Marca pocałunkami, co księcia wprawiło w niepomierne zmieszanie.

Z kłopotliwej sytuacji wybawił go Dolg.

– Patrzcie! – zawołał syn czarnoksiężnika z ogromną radością. – Farangil odzyskał nieco swojego dawnego blasku!

– To dlatego, że nareszcie, wyjątkowo, może spełnić dobry uczynek – uśmiechnął się Faron. – No, bierz się do roboty, Dolgu. Wygląda na to, że reszta zaczyna się już bardzo niecierpliwić.

Rzeczywiście tak było. Kiedy więźniowie zobaczyli, co spotkało Meduzę, zaczęli pobrzękiwać łańcuchami, dopominając się, by jak najszybciej farangil zajął się także nimi. Dolg musiał uruchomić cały swój zmysł dyplomacji, żeby sprawiedliwie zdecydować, w jakiej kolejności należy zająć się oczekującymi. Yorimoto i Cień doprawdy dzielnie z nim współdziałali i zasłużyli sobie na pochwałę.

A cóż to za istoty mieli przed sobą! Stworzenia, które w świecie baśni i legend byłyby bez wątpienia śmiertelnie niebezpieczne: ludzie, potwory, zwierzęta, duchy, smoki…

Pod ścianą dostrzegli jeszcze jednego wilka. Wilka z baśni o Czerwonym Kapturku. Dolg spytał go, czemu i on nie uciekł razem z Gerim i Frekim. Wtedy zwierzę wyjaśniło, że tamte dwa wilki miały wykonać jakieś nieznane im zadanie. Dlatego zostały uwolnione i zabrane przez nędznych dobrowolnych niewolników. Właśnie podczas tego transportu zdołały zbiec.

Wilk z bajki o Czerwonym Kapturku podziwiał je za odwagą, jaką się wykazały, wracając tutaj, lecz Dolg odparł, że właściwie nie miały wyboru, mogły albo wrócić, albo też zginąć w Dolinie Róż.

– Ale, doprawdy, bardzo się nam przydały – rzekł Dolg. – Są zupełnie wyjątkowe. No, teraz i ty jesteś wolny.

Wilk podziękował i przyłączył się do swych pobratymców. Geri i Freki, które przysłuchiwały się całej rozmowie, po ostatnich słowach Dolga wprost promieniały.

Uwalnianie więźniów trwało dość długo, lecz wreszcie wszyscy zostali oswobodzeni. Dolg przez cały czas musiał zachowywać największą ostrożność – pilnował, by blask farangila nikomu nie wyrządził krzywdy, jego promienie padały wszak tak blisko żywych istot. Więźniowie jednak gotowi byli wytrzymać wiele, byle tylko Dolg ich wyzwolił.

Oczywiście syn czarnoksiężnika niekiedy czuł się mały i słaby, zwłaszcza stojąc twarzą w twarz z jakimś olbrzymem czy też wyjątkowo paskudnym potworem. Na szczęście jednak obyło się bez żadnych kłopotów.

Wreszcie wszystkie kajdany leżały na skalnej posadzce. Armas z wielką ulgą stwierdził, że żadna z tych złych, jak to mówiły baśnie, istot nie zamierzała rozerwać na strzępy swoich gości.

Minotaur podniósł ogromny byczy łeb i popatrzył na Farona.

– A teraz, przyjacielu… Porozmawiamy o drodze do źródła?

Mroźny powiew wiatru jęknął w ogromnym pomieszczeniu, jak gdyby niósł wieść o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Faron i jego przyjaciele zadrżeli, przeniknięci chłodem.

Ale uwolnieni więźniowie odpowiedzieli na to krzykiem radości z rodzaju tych, który docierał do Królestwa Światła. Wybawiciele zgięli się wpół, rękami zatykając uszy i krzywiąc się z nieznośnego bólu. Jori wcisnął głowę w jakiś kąt i sam zaniósł się krzykiem.

6

– Nie róbcie tego więcej! – poprosił Marco, gdy dzwonienie w uszach wreszcie ucichło. – W każdym razie uprzedźcie nas wcześniej.

– Bębenki mi popękały – poskarżyła się Indra.

– Tylko one? – odparł Jori. – Mnie żelazne szydło przeniknęło aż do mózgu. Wybaczcie więc, jeśli moja inteligencja nie będzie już taka jak przedtem.

– Wcześniej też nie miałeś czym się chwalić – odparowała Indra.

Marco uspokoił ich.

– Wygląda na to, że całkiem nieźle się nawzajem słyszycie. Czy możemy teraz zająć się najważniejszą sprawą? Minotaurze, pojawił się nowy problem. W jaki sposób zdołamy stąd wydostać was wszystkich? Czy naprawdę, tak jak mówiłeś, chcecie po prostu zniknąć?

– Naprawdę tak myślimy, ale… nie sądziłem, że nastąpi to tak prędko. A co wy na to, drodzy przyjaciele?

Pomruk, jaki się podniósł, potwierdził, że wszyscy woleliby najpierw rozejrzeć się trochę po świecie.

– Chcielibyśmy na przykład obejrzeć wasze pojazdy, które widzieliśmy z daleka – powiedziała jakaś kobieta, w której przybysze z Królestwa Światła natychmiast rozpoznali czarownicę z piernikowej chatki.

– Chcielibyśmy także zobaczyć świat poza Górami Czarnymi, choćby raz i tylko przez chwilę.

– To bardzo rozsądne życzenie – odparł Marco. – Ale na tym właśnie polega problem. W jaki sposób zdołamy was wszystkich niezauważenie przemycić? Zakładam bowiem, że teraz, gdy jesteście już wolni, nie będziecie chcieli siedzieć tu i czekać na naszą pomoc do czasu, gdy znajdziemy jasne źródło.

– Raczej nie starczy nam na to cierpliwości – uśmiechnął się Minotaur. – Zwłaszcza gdy już poczuliśmy tchnienie swobody. W dodatku zawsze istnieje pewne ryzyko, że źli władcy przyślą tu kogoś, i co wtedy poczniemy?