Выбрать главу

— Do diaska, skoro ktoś chce usłyszeć, że jestem zwykłym człowiekiem, mogę to wykrzyczeć całemu wszechświatu w twarz.

— Z tą zwykłością bym nie przesadzał — ostrzegł go Timbale. — Pański ślub z Desjani zdziwił parę osób, mimo że wiele mówiło się o uczuciach, jakie was wcześniej łączyły. Nie uczyniliście jednak nic, co wystawiłoby wasz honor na szwank, a samo małżeństwo zostało zawarte bez naruszenia regulaminu. Jeśli jednak któreś z was zachowa się w niewłaściwy sposób, dostarczycie argumentów ludziom, którzy tylko czekają, by kwestionować wasze dotychczasowe dokonania.

Geary zdał sobie właśnie sprawę z tego, że nie dba o to, co inni o nim myślą, ale z Tanią była zupełnie inna sprawa. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek zakwestionował jej honor, zwłaszcza z powodu niego.

— Dziękuję za ostrzeżenie. Nie planowaliśmy niczego zdrożnego na pokładzie „Nieulękłego”, ale dobrze wiedzieć, że nadal znajdujemy się pod czujnym okiem. — Tych, którzy tylko czekają na nasze potknięcia, dodał w myślach.

Po minięciu ostatniego punktu kontrolnego zaczęli natrafiać na pojedynczych ludzi. Komandosi natychmiast ich wyprzedzili, szli teraz na czele, dumnie torując drogę. Cywile uśmiechali się na widok Geary’ego i witali go głośnymi okrzykami, wojskowi tylko mu salutowali, także nie kryjąc radości. Odpowiadał im przepisowo, mając nadzieję, że dotrze do wahadłowca, zanim ramię całkiem odmówi mu posłuszeństwa.

Desjani czekała już przy rampie, stojąc w pozycji paradnej, z zadowoloną miną, jakby od dawna nie miała do czynienia z żadną kryzysową sytuacją. W doku znów ustawiono szpaler żołnierzy pełniących obowiązki straży honorowej. Za nimi ustawił się zbity tłum skandujący raz po raz odbijające się echem od ścian: „Black Jack, Black Jack!”

Sirandi i jego ludzie odstawili Johna aż do trapu, tam major zasalutował Tani.

— Kapitanie, pięćset siedemdziesiąty czwarty regiment komandosów ma zaszczyt przekazać admirała Geary’ego w ręce floty Sojuszu.

— Dziękuję — odparła Desjani, stając na baczność i oddając salut. — Flota dziękuje za oddanie jej admirała. Za nic nie chcielibyśmy go stracić. Admirale, sugeruję, abyśmy odlecieli tak szybko, jak to tylko możliwe, aby mógł pan wygłosić ustalone wcześniej orędzie do dowódców.

Skinął głową, zastanawiając się, czego jeszcze nie powiedziała mu przez pożyczony komunikator, potem podziękował komandosom, którzy puszyli się przed stojącymi w pobliżu żołnierzami, a na koniec zmusił się do pomachania ręką w stronę żegnających go tłumów. Godnie i spokojnie kroczył szpalerem, salutując żołnierzom mimo piekącego bólu w ramieniu, aby wreszcie zniknąć w zaciszu kadłuba niewielkiego promu.

Nie, to nie było żadne zacisze. Zostawił za sobą jeden kryzys, by zmierzyć się z następnym.

Cztery

Po zamknięciu włazu Desjani siedziała dłuższą chwilę, milcząc.

— Czy zaznaczyłeś formalnie w ostatnim przekazie dla floty, że „Nieulękły” pozostaje twoim okrętem flagowym? — zapytała w końcu, patrząc raczej w przestrzeń niż na Geary’ego.

Ups!

— Chyba tak. Przed spotkaniem nie wiedziałem nawet, czy otrzymam stanowisko dowodzenia, nie mówiąc już o tym, czy „Nieulękły” znajdzie się pod moimi rozkazami.

— Ale po wyjściu ze spotkania poinformowałeś o tym całą flotę. Nie konsultując się ze mną.

Geary nie zdołał powstrzymać lekkiego skrzywienia ust.

— Przecież kazałaś mi nadać komunikat dla floty, i to jak najszybciej.

Spojrzała na niego z ukosa.

— Czym właściwie masz dowodzić z pokładu „Nieulękłego”?

— Pierwszą Flotą.

— Imponująca nazwa.

— Owszem — przyznał Geary. — Większość okrętów, którymi dowodziłem do tej pory, weszła w jej skład.

— A mimo to coś wciąż cię gryzie — zauważyła Desjani. — Na czym polega kruczek?

Geary aktywował pole ochronne wokół ich siedzeń, aby piloci nie usłyszeli, o czym rozmawiają. Wiedział, że tego typu osłony nie zagłuszą wyspecjalizowanych urządzeń szpiegowskich, ale przecież nie miał zamiaru zdradzać żonie wielkich sekretów. Powie jej tylko to, co i tak za jakiś czas usłyszy reszta dowódców floty. Wyjaśnił szczegóły czekającej ich misji, a Tania słuchała go uważnie, od czasu do czasu pozwalając sobie na ciche mruknięcie będące wyrazem rosnącej irytacji.

Gdy skończył mówić, pokręciła głową.

— W życiu bym nie pomyślała, że nawet politycy są w stanie napakować tyle sprzecznych ze sobą poleceń do jednego rozkazu. Niby jak masz wkroczyć na terytorium istot, które zazdrośnie strzegą swojej przestrzeni, i nie wywołać przy tym konfliktu zbrojnego na pełną skalę? Jak masz ustanowić łączność z nimi, szanując ich prawo do milczenia? A nade wszystko w jaki sposób podpisać z nimi traktat, pozostawiając sobie możliwość dowolnego jego zmieniania w przyszłości?

— Zabij mnie, ale nie wiem — przyznał Geary. — Powiedz mi lepiej, czy twoim zdaniem czekają nas problemy z załogami. Rząd wysyła ludzi z kolejną misją w chwili, gdy wszyscy mają nadzieję na długie urlopy…

— Problemy? — Desjani aż sapnęła z irytacji. — Rada wie doskonale, że tylko ty możesz zapanować nad tymi ludźmi, ponieważ dajesz im gwarancję, że powrócą żywi z każdej misji. Gdyby na czele floty postawiono kogokolwiek innego, doszłoby do buntów.

Słysząc to, poczuł się jeszcze gorzej.

— Z powodu ślepego zaufania pójdą za mną w prawdziwe piekło.

— Admirale. — Ton, jakim Tania wypowiedziała to słowo, kazał mu spojrzeć jej prosto w oczy. — Przed panem bardzo trudne zadanie. Gdyby nie pan, flota rozwaliłaby całego Varandala.

— Nie byłoby sprawy, gdybym się tu nie pojawił.

— Pan wybaczy, admirale. Gdyby pan się tutaj nie pojawił, ta flota zostałaby zniszczona kilka miesięcy temu w syndyckim Systemie Centralnym i to Syndycy rozwalaliby teraz Varandala oraz każdy system Sojuszu, do którego zdołaliby dolecieć.

— Czy to nie wystarczy? — zapytał retorycznie Geary. — Dlaczego los Sojuszu wciąż zależy ode mnie?

— Mówiłam, że żywe światło gwiazd jeszcze z tobą nie skończyło — stwierdziła Desjani. — Dlaczego, wiedzą wyłącznie nasi przodkowie. Ja mogę powiedzieć jedno, bo to akurat jest dla mnie jasne: złożyli ten ciężar na barki człowieka, który jest w stanie go udźwignąć.

— Taniu — poprosił, przyciskając dłoń do oczu. — Jak mam zapewnić jednocześnie wsparcie rządowi i flocie, skoro obie strony uważają, że ta druga chce ją zniszczyć?

Poczuł rękę Desjani na swojej dłoni, potem usłyszał słowa wypowiedziane bardzo poważnym tonem:

— Postaraj się, aby żadna ze stron nie zrobiła niczego głupiego.

— I to wystarczy? — Poczuł tak wielkie niedowierzanie, że musiał skwitować je wybuchem śmiechu. — Jak jeden człowiek może powstrzymać tłum od popełniania głupstw? Ludzie są specjalistami w robieniu z siebie idiotów. Rodzimy się z tym talentem i nieustannie go rozwijamy z biegiem lat.

Nie odpowiedziała mu od razu.

— Jeśli nie rozwijasz swoich talentów, zaczynasz gnuśnieć — oświadczyła w końcu. — Dlatego nieustannie się mylimy. Potrafisz sobie wyobrazić nieomylną ludzkość, nigdy nie popełniającą błędów? Trzeba by setek lat, by doprowadzić do tylu krzywd, ile teraz przydarza się w ciągu miesiąca.

Otworzył oczy i spojrzał na nią z powagą. Dopiero po chwili dostrzegł, że drży jej kącik ust, jakby z trudem tłumiła śmiech.

— Od kiedy to dysponujesz tak czarnym poczuciem humoru?

— Powiedzmy, że to jedna z moich metod na pozostanie przy zdrowych zmysłach. A skoro już mowa o szaleńcach, chyba powinniśmy wrócić do kwestii tej niedoszłej rewolucji sprzed paru godzin. Powinieneś wiedzieć o wszystkim, zanim rozpocznie się odprawa.