Выбрать главу

— Usta Wiktorii ułożyły się w parodię uśmiechu. — Nasze testy broni nie były specjalnie perswazyjne.

Geary przymknął powieki i policzył wolno do dziesięciu, zanim je ponownie otworzył.

— Czy to jest pogwałcenie postanowień traktatu?

Spoglądała w jego kierunku, ale na pewno nie na niego.

— Prawdopodobnie.

— Prawdopodobnie? W takim razie kiedy będziemy mieli do czynienia ze złamaniem jego zapisów?

— Nie wiem! Jednego jestem pewna: dyskusja na temat tego, czy DON łamie postanowienia, może trwać latami, jeśli wezmą się za to wytrawni prawnicy.

Geary mógł się jedynie domyślać, jak wściekły ma wzrok w tej chwili. Z pewnością pokazał jej, co czuje.

— Nie mamy tyle czasu na dyskusje i niech mnie diabli porwą, jeśli pozostawię los naszych jeńców w rękach prawników.

Zapomniał, że Desjani wciąż jest podłączona do tego kanału. Przypomniała mu się jednak, mówiąc:

— Nie dysponujemy czasem ani prawnikami, ale kamyków nam nie brakuje.

Rione, zamiast natychmiast odrzucić tę sugestię z niesmakiem, jak to miała w zwyczaju, zamilkła na moment, pogrążając się w zamyśleniu.

— Kolejny pokaz siły może być dobrym pomysłem, ale nie dlatego, że dotknie w jakikolwiek sposób DON-a. Dzięki temu zyskamy inny i być może skuteczniejszy sposób nacisku na niego. Potrzebujemy pokazu, który uświadomi mieszkańcom tego systemu, jak wielkie niebezpieczeństwo ściąga im na głowy ukochany przywódca. Wtedy sami obywatele Dunai zaczną nalegać, by przestał nas prowokować.

Zainspirowana tymi słowami Desjani uniosła palec, spoglądając raczej na Geary’ego niż w kierunku Wiktorii.

— Momencik — poprosiła, odwracając się do wachtowego z działu uzbrojenia. — Poruczniku, słyszeliście o tak zwanym efekcie odbicia przy strzelaniu kamykami?

— Tak, kapitanie. To zdarza się czasami, gdy głowica kinetyczna zejdzie za bardzo z toru i odbije się od atmosfery planety, zamiast wejść w nią pod dużym kątem.

— Zgadza się. Proszę sprawdzić, czy jesteśmy w stanie zrobić coś takiego rozmyślnie. Chciałabym, aby głowica spłonęła w atmosferze, nie trafiając w żaden cel, albo odbiła się od niej i ponownie poleciała w przestrzeń. Niech to wygląda na błąd w sztuce.

— Chcesz im zrobić pokaz sztucznych ogni? — zapytał Geary, uśmiechając się szeroko.

— I to wielki — odparła. — Pozwól mi użyć więcej niż trzech kamyków tym razem, a rozświetlę niebo nad całą planetą tego DON-a.

Rione jak zwykle nie dopowiedziała jej bezpośrednio, kierując kolejne słowa do Geary’ego.

— To znakomity pomysł, admirale. Dodajmy do tego przekaz nadawany na wszystkich częstotliwościach, w którym przemówi pan do tutejszych Syndyków. Myślę, że tym sposobem stworzymy taki nacisk na DON-a, że przestanie robić problemy.

— A jeśli nie — odparł Geary — osobiście spuszczę mu na łeb kolejną głowicę kinetyczną i niech się prawnicy potem spierają, czy było to pogwałcenie zapisów traktatu.

To oświadczenie Wiktoria skwitowała krzywym uśmieszkiem.

— Wydawało mi się, że będziesz wzorem do naśladowania dla swojej kapitan, ale widzę, że jest odwrotnie, i to ona ma wpływ na ciebie.

Gdy jej hologram zniknął, Geary zauważył, że Desjani promienieje ze szczęścia.

— Wiesz — zwierzyła mu się — to pierwsze słowa tej kobiety, które naprawdę mnie ucieszyły.

Nie odpowiedział, cały czas się zastanawiał, dlaczego ostatnie słowa Wiktorii były takie istotne. Sięgnął pamięcią do pierwszego spotkania z Tanią, do tego, jakie wywarła na nim wrażenie, a zwłaszcza do szoku, który przeżył, widząc, jak wielkie zbrodnie była w stanie popełnić, uważając je za naturalne konsekwencje prowadzenia wojny…

— To jest to.

Desjani spojrzała na niego pytająco. Dopiero w tym momencie zrozumiał, że zamilkła, gdy tylko dostrzegła jego głębokie zamyślenie. Ostatnimi czasy robiła to coraz częściej, pozwalając mu na przemyślenie pewnych spraw, ale on tego prawie nigdy nie zauważał.

— Domyślam się, że mówisz o czymś ważniejszym niż moje opinie na temat niektórych polityków — rzuciła.

— Dzięki, że pozwoliłaś mi przemyśleć tę sprawę. Zawsze to robisz, co niezmiernie mi pomaga. Masz rację. Mówiłem o tym, jak politycy mnie postrzegają. — Geary wskazał głową na swój wyświetlacz i widoczną na nim zamieszkaną drugą planetę. — Ten DON wie, że ma do czynienia ze mną. Nie z innym oficerem floty, tylko z Johnem Gearym.

W jej oczach pojawił się błysk zrozumienia.

— Z człowiekiem, który nie nakaże bombardowania planety bez wyraźnego powodu. Który postępuje zgodnie z dawnym poczuciem honoru. Wiemy przecież doskonale, że wieści o twoich działaniach obiegły lotem błyskawicy całą przestrzeń Światów Syndykatu.

— Owszem, i to nam się przysłużyło niejednokrotnie podczas wojny. Ale ten DON uważa, że może sobie z nami pogrywać, ponieważ wstrzymam się od barbarzyńskich metod działania. — Geary spojrzał na nią, robiąc ponurą minę. — Ciekawe, czy jego nastawienie ulegnie zmianie, gdy dowie się, że ma do czynienia z innym oficerem floty Sojuszu.

— Z kimś, kto jest nieco mniej cywilizowany? — zapytała.

— Taniu, nie chciałem…

— Wiem dokładnie, co chciałeś powiedzieć, ale to mi nie przeszkadza, ponieważ trafiłeś w sedno. — Desjani zafrasowała się nagle. — Potrafię zastraszać ludzi, niemniej…

— Wydaje mi się, że DON powinien otrzymać wiadomość od oficera dowodzącego operacją uwolnienia jeńców, a ty…

— Jesteś pewien, że to powinnam być ja? — zapytała znacznie ostrzejszym tonem. — Nie mogę być zawsze tą, którą pierwszą bierzesz pod uwagę.

— Celna uwaga. — Mimo że idealnie nadawała się do wykonania tego zadania, nie mógł rozbudzić w pozostałych oficerach poczucia, iż jest przez niego faworyzowana. Pomyślał przez chwilę. — Tulev.

— Świetny wybór — pochwaliła go Desjani. — Jeśli Syndycy mają dokładne dane na temat naszych dowódców, znajdą jego nazwisko na listach nielicznych ocalonych mieszkańców Elyzji. DON będzie wiedział, że ma do czynienia z oficerem, którego planetę Syndycy zamienili w nie nadające się do ponownego zamieszkania piekło.

— Połączę się z Tulevem, a ty przygotuj im to widowisko. Myślę, że DON zmieni zdanie gdzieś pomiędzy wiadomością od Tuleva a twoimi fajerwerkami.

* * *

Widowisko rozpoczęło się, gdy flotę Sojuszu od drugiej planety dzieliło niespełna trzydzieści minut świetlnych.

— I co na to powiesz? — zapytała z dumą w głosie Desjani.

— Nie wiem, jakie wrażenie odniosą Syndycy, ale mnie zaparło dech w piersiach — przyznał Geary. Na tej części wyświetlacza, na której miał wyłącznie przekaz w widzialnym paśmie widma, dwie trzecie planety pokrywała mieszanina bieli i błękitu, podczas gdy reszta globu, skrytego w mroku nocy, błyszczała od świateł wielkich miast. Przed momentem jednak dominującym źródłem światła były długie smugi, które przeszyły niebo ciemnej strony, kierując się ku dziennej, gdzie mimo dobrej pogody także były doskonale widoczne.

Wiadomość od Tuleva dotarła na powierzchnię na pół godziny przed salwą głowic kinetycznych wymierzonych w nieistniejące cele. Stary kapitan z jeszcze większą niż zwykle beznamiętnością w głosie i kamienną twarzą wypowiedział kilka zdań, nie podnosząc nawet na moment głosu, co sprawiło, że jego słowa zabrzmiały bardziej złowieszczo niż rzucane w gniewie groźby.