Выбрать главу

— Wasz przywódca pogrywa sobie z flotą Sojuszu, licząc na to, że wyrwie od nas jakieś pieniądze. Otrzymałem zadanie uwolnienia wszystkich jeńców przebywających w tym systemie i bezpiecznego przetransportowania ich na pokłady okrętów. Wykonam je bez względu na to, jakich środków będę musiał użyć. Nie mam zamiaru tolerować dalszej gry na zwłokę ani stawiania kolejnych żądań. Macie trzy godziny na poinformowanie nas o gotowości do pokojowego i bezwarunkowego przekazania jeńców pod naszą opiekę. Jeśli ten termin zostanie przekroczony, podejmę niezbędne działania. Na honor naszych przodków. Mówił kapitan Tulev. Bez odbioru.

Teraz flota znajdowała się o wiele bliżej planety, więc odpowiedź mogła przyjść już po godzinie. Geary wciąż jeszcze był na mostku, gdy zgłosili się do niego emisariusze.

— Nadal upiera się przy swoim.

Geary odczekał chwilę, zanim odpowiedział Rione, chcąc mieć pewność, że się nie przesłyszał.

— DON tego systemu nadal żąda od nas okupu? — Z jakiegoś powodu chciał doprecyzować tę kwestię, żeby nie było żadnych najmniejszych niedomówień.

— Tak. Można nawet powiedzieć, że upiera się przy tym stanowisku.

Obok Rione pojawiło się nowe okno wyświetlacza.

Przywódca tutejszych Syndyków przez całe wystąpienie miał minę, którą Geary tak często widywał na twarzach rozmawiających z nim DON-ów. Nazwał ją nawet w myślach Srogim Marsem.

— Spodziewaliśmy się po słynnym admirale Gearym czegoś więcej niż prób przestraszenia niewinnych mieszkańców naszej planety. Cywilizowani ludzie nie negocjują w taki sposób, a żywe światło gwiazd z pewnością przygląda się podobnym działaniom z ogromną niechęcią. — Mina DON-a nieco złagodniała, gdy jego twarz przybrała maskę Gniewnego Marsa. — Nie obawiamy się dochodzić naszych praw wynikających z wypracowanego przez obie strony traktatu, który zakończył tę długą wojnę. Jeśli zajdzie taka konieczność, będziemy się bronić wszystkimi dostępnymi metodami. Moim zadaniem jest zapobieżenie jakimkolwiek próbom ataku i lądowania na tej pokojowo nastawionej planecie.

Desjani prychnęła głośno.

Teraz twarz DON-a przybrała wyraz Rozsądnego Smutku.

— Doszłoby do tragedii, gdyby ktoś ucierpiał na skutek niemożności porozumienia między nami. Pieniądze nie są ważniejsze od życia ludzkiego. Oczekuję zaprzestania kolejnych pokazów siły i ogłoszenia powrotu do negocjacji, podczas których wypracujemy rozwiązanie zadowalające obie strony.

Gdy hologram DON-a zniknął, Geary przez dłuższą chwilę spoglądał w przestrzeń, którą do niedawna zajmował ekran wyświetlacza, nie chciał bowiem odezwać się zbyt pochopnie i zdradzić, o czym myśli.

— Dobrze — przemówiła za niego Desjani. — Teraz potrzebuję tylko jednego kamyka. I dokładnych koordynat kryjówki tego ścierwa.

— Nie wykazał żadnych oznak skłonności do ustępstw — oznajmił generał Charban, jakby tego nie wiedzieli. — Potrzebujemy większego nacisku. Czegoś, co uświadomi mu, że i my nie ulegniemy. Może kolejnej równie widowiskowej akcji…

Desjani, znajdująca się poza polem widzenia emerytowanego generała, przewróciła teatralnie oczami, ale gdy ponownie przemówiła, emisariusze z pewnością ją usłyszeli.

— Oni nadal z nami pogrywają, ponieważ są przekonani, że ktoś taki jak honorowy do bólu Black Jack nie jest w stanie ich skrzywdzić. Będą się dalej stawiali i mnożyli żądania, ponieważ uważają, że cały czas blefujemy.

Geary przytaknął, decydując, że może w końcu zabrać głos.

— Myślę, że masz całkowitą rację. A skoro ten baran tak uważa, to i pozostali DON-owie Światów Syndykatu muszą być święcie przekonani, że moja niechęć do zabijania ludności cywilnej i bombardowań planet wynika z tego, iż jestem zbyt miękki.

— Co oznacza — dodała Desjani — że jeśli ten DON dostanie, co chce, pozostali także zaczną żądać od nas okupów za wydanie naszych chłopców.

John spojrzał raz jeszcze na emisariuszy Rady. Charban kręcił głową, krzywiąc się niemiłosiernie, a Rione po prostu siedziała w fotelu, patrząc na niego całkowicie obojętnie. Nie potrafił powiedzieć, czy zgadza się z nim czy wręcz przeciwnie, ma na ten temat odmienne zdanie.

— Do wejścia na orbitę drugiej planety zostało niespełna pięć godzin — oświadczył. — Daliśmy mu jasno do zrozumienia, czego oczekujemy. To, czego żądamy, mieści się w ramach zawartego traktatu pokojowego. Moim zdaniem nie pozostaje nam nic innego, jak pokazać im i przy okazji wszystkim pozostałym Syndykom, co spotka tych, którzy zastosują w przyszłości podobną taktykę. Muszą w końcu zrozumieć, że moje poczucie honoru nie ułatwi im lekceważenia Sojuszu.

— Co zamierzasz? — zapytała Rione. — Zawarliśmy z nimi porozumienia pokojowe.

— Te same, które obligują ich do tego, czego za nic nie chcą zrobić. DON zapowiedział właśnie, że jest gotów użyć wojska, by uniemożliwić nam zabranie naszych jeńców.

— Tak, to prawda — przyznała Rione, co sprawiło, że Charban teraz na nią łypał złym okiem.

— Dlatego zamierzam wysłać tam siły, które pozwolą nam ewakuować bezpiecznie wszystkich jeńców. To oznacza zniszczenie wszystkich instalacji obronnych, jakie mogą zagrozić oddziałom desantowym albo okrętom znajdującym się na niskich orbitach, odcięcie syndyckim siłom planetarnym możliwości dotarcia w pobliże obozu i przeciwdziałanie każdej formie ataku skierowanego przeciw naszym ludziom.

Desjani wypowiedziała bezdźwięczne: „Tak!”

Charban jednak znów zaczął kręcić głową.

— Jest jeszcze za wcześnie, by podejmować tak drastyczne działania. Następstwa prawne…

Geary, mając chwilowo dość polityków wszelkiej maści, przerwał mu w pół zdania.

— Ma pan prawo do swojej opinii, generale, ale tak się składa, że to ja dowodzę tą flotą, nie pan.

Charban poczerwieniał lekko na twarzy i spojrzał na Rione.

— Nie możemy zatwierdzić tej akcji.

Wiktoria jednak nadal siedziała spokojnie, nie udzielając swojemu koledze większego poparcia niż przed momentem Geary’emu.

John wyciągnął rękę w kierunku klawiszy, którymi mógł zakończyć te połączenia.

— Zrobię to bez względu na to, czy wam się podoba czy też nie — oznajmił. — Chyba że któreś z was zostało upoważnione przez Radę do usunięcia mnie ze stanowiska. Dziękuję za przedstawienie waszego punktu widzenia. — Opuścił palec i hologramy obojga polityków zniknęły z mostka.

Desjani z płonącymi oczyma chwyciła go za rękę i obróciła twarzą do siebie. Pochyliła się mocno i wyszeptała, mimo że byli wciąż oddzieleni od wachtowych barierą pola siłowego, które uniemożliwiało osobom postronnym podsłuchiwanie ich rozmów.

— To doskonała decyzja i idealny sposób traktowania polityków. Na światło żywych gwiazd, kocham pana, admirale.

— To niezbyt profesjonalne słowa, Taniu — napomniał ją, także nie podnosząc głosu.

— Mam to gdzieś. Skopmy tyłki paru Syndykom, kochanie.

* * *

Zwołana w wielkim pośpiechu odprawa z pewnością zdziwiła wielu dowódców, ale gdy Geary przedstawił im swoje plany, na zatroskanych twarzach pojawiły się natychmiast szerokie uśmiechy aprobaty. Nikt w tej flocie nie zamierzał protestować przeciw bombardowaniu Syndyków, mimo że zawarto z nimi traktat pokojowy. Właśnie dlatego admirał uznał, że nie ma wyjścia i musi im przedstawić wszystkie zastrzeżenia.

— Należy ograniczyć działania wyłącznie do tych, na które zezwalają nam zapisy traktatu. Syndycy z tego systemu pogwałcili porozumienia pokojowe, odmawiając nam dostępu do jeńców, co mieliśmy zagwarantowane w podpisanej przez obie strony umowie, co więcej, zagrozili militarną odpowiedzią, gdybyśmy próbowali wyegzekwować swoje prawa. Z tego też powodu czuję się w obowiązku poinformować, że podejmiemy stosowne działania, by uwolnić naszych chłopców. Ale to nie oznacza nieograniczonego użycia siły. Generale Carabali.