Выбрать главу

— Mówi admirał Geary. Ostatnie wiadomości z Midway pochodzą sprzed miesiąca. Mam nadzieję, że krwawa porażka, jaką zafundowaliśmy Obcym, sprawiła, iż trzymali się z dala, aczkolwiek nie możemy całkowicie wykluczyć, że wrócili po naszym odlocie i zajęli ten system. Dlatego wszystkie okręty muszą być gotowe do podjęcia walki natychmiast po opuszczeniu wrót hipernetowych. Jeśli w pobliżu wrót zauważymy okręty Obcych, uznamy je automatycznie za wrogie i bezzwłocznie zaatakujemy.

To nie była łatwa decyzja. Przecież Syndycy z Midway mogli dojść do porozumienia ze skarconymi Obcymi i obiecać im swobodny dostęp do swojego terytorium. Wpadając tam z bronią gotową do strzału, zepsułby początek dopiero co nawiązanych dobrosąsiedzkich stosunków. Wiedział jednak, że takie rozwiązanie jest bardzo mało prawdopodobne, co wynikało choćby z dotychczasowych zachowań Obcych, a prośby o pozwolenie otwarcia ognia ze strony kolejnych okrętów mogły kosztować go cenne sekundy, a nawet minuty, które w takiej sytuacji oznaczały różnicę między życiem a śmiercią.

Ta myśl przypomniała mu o czymś, co powinno być powiedziane.

— Syndycy zamieszkujący system Midway nie są wrogo nastawieni. Nie możecie ich atakować bez uzyskania uprzedniej zgody. Przy wrotach może się znajdować syndycki okręt wojenny albo statek kurierski. Do nich także nie będziemy strzelać. Jeśli się okaże, że na Midway nie ma Obcych, przelecimy przez ten system i dotrzemy do punktu skoku, z którego korzystali. Za jego pomocą powinniśmy dostać się do przestrzeni opanowanej przez nieznaną nam rasę istot inteligentnych. Przodkowie was wszystkich muszą czuć dzisiaj ogromną dumę z tego, że bierzecie udział w tak ważnej misji. Na honor naszych przodków. Mówił admirał Geary, bez odbioru.

Desjani rzuciła okiem w kierunku jego stanowiska.

— Zdradziłeś Syndykom z Midway sekret kwantowego wirusa Obcych. Dzięki temu ich flotylla mogła bronić systemu przed kolejną inwazją.

— Niewykluczone. Zadbaj o to, by palce cię nie swędziały, gdy zobaczysz obok wrót hipernetowych jakiegoś Łowcę-Zabójcę.

Próbowała zrobić urażoną minę.

— Strzelam tylko wtedy, gdy tego chcę.

— Wiem.

* * *

Uczucie dezorientacji po opuszczeniu tunelu hipernetowego nie było aż tak nieprzyjemne jak to, które towarzyszyło im po każdym skoku. Dlatego Geary mógł się skupić na ocenie sytuacji już kilka sekund po przybyciu do systemu Midway.

Kilka minut świetlnych od wrót rzeczywiście stacjonowała samotna syndycka jednostka. Na szczęście była to wystarczająca odległość, by żaden z okrętów floty nie mógł „przypadkowo” jej ostrzelać. Co ciekawe, nie był to okręt wojenny, ale zwykły frachtowiec. W promieniu godziny świetlnej od tego miejsca znajdowało się jeszcze kilka statków tego typu, swoim zwyczajem lecących wolno w kierunku planet wewnętrznych albo kierujących się prosto na wrota.

Niewiele się tutaj zmieniło od ich ostatniej wizyty. Te same planety i otaczające je satelity krążyły od zarania dziejów wokół gwiazdy, niepomne istnienia człowieka, który zasiedlił je, jeśli patrzeć w skali kosmosu, na mgnienie oka. Także syndycka flotylla nie rozrosła się w tym czasie. Wciąż składała się z sześciu ciężkich krążowników, ale w jej składzie pojawił się jeszcze niszczyciel, zwiększając całkowitą liczbę jednostek do pięciu. Za to ŁeZ było tylko dwanaście. Nigdzie też nie zauważyli śladów starć toczonych po odlocie floty Sojuszu, co miało miejsce ponad trzy miesiące temu.

Tam, gdzie poprzednim razem roiło się od statków uciekających przed inwazją Obcych, teraz Geary widział tylko kilka cywilnych statków.

— Dlaczego mają teraz mniej ŁeZ? — zapytał Desjani. — Nie dostrzegłem żadnych śladów niedawnych walk.

Skrzywiła wargi w zamyśleniu, potem wskazała na rejon okalający wrota.

— Tutaj też nie mają żadnej ŁZy. Zostawianie jednostek tego typu przy każdym punkcie skoku i wrotach jest standardową procedurą w Światach Syndykatu, ponieważ to one pełnią w tutejszej flocie rolę statków kurierskich. A z tego, co widzę, ci tutaj używają do tego zadania zwykłego frachtowca. — Desjani przeniosła wzrok na niego. — Domyślam się, że wysłali kilka ŁeZ, by skomunikować się z władzami w Systemie Centralnym, ale żadna z nich nie wróciła po wykonaniu misji.

— Resztki ich rządu potrzebują dzisiaj każdego okrętu wojennego, jaki przebywa w przestrzeni. Tak samo jak ludzie tutaj. Uważasz więc, że Midway przestało wysyłać ŁZy i zastąpiło je jednostkami cywilnymi, gdy tylko ktoś dostrzegł, że władze centralne mogą ich pozbawić tych okrętów?

— Nawet Syndycy mają tyle oleju w głowie, by dojść do podobnych wniosków — odparła. — Po jakimś czasie, rzecz jasna. Zdobyli także lekki krążownik, może nakłonili do pozostania tutaj załogę okrętu, który przelatywał przez ten system. Pamiętaj jednak, że dysponowali niedawno flotyllą, którą władze centralne wycofały, by nas rozgromić. Dzisiaj wiedzą już, że te okręty nigdy tu nie powrócą, i muszą bronić się przed inwazją tym, czym aktualnie dysponują.

— Tak, z pewnością dotarło już do nich, że nikt inny nie stanie w ich obronie — przyznał Geary. — Powiadomię ich, że wpadliśmy przejazdem, i zapytam, czy nie mają jakichś nowych danych o Obcych.

— Jeśli je mają, będą chcieli czegoś w zamian.

— Może nadal są nam wdzięczni za wcześniejsze ocalenie?

Desjani zignorowała tę wypowiedź.

Zamieszkana planeta systemu znajdowała się w tym momencie w najdalej oddalonym punkcie orbity, co wydłużało czas przesyłu wiadomości o kolejne minuty, ale zważywszy na fakt, że flotę dzieliło od niej niemal pięć godzin świetlnych, nie robiło to istotnej różnicy.

Syndycy nie spodziewali się przylotu floty, więc nie wyślą w jej kierunku żadnych wiadomości, dopóki sami nie otrzymają powitania od Geary’ego. Tak więc flota miała przed sobą co najmniej pół dnia spokojnego lotu w kierunku punktu skoku prowadzącego do systemu Pele, który ludzie utracili na rzecz Obcych wiele dekad wcześniej.

* * *

Iceni, tutejsza DON, siedziała za biurkiem. W jej oczach, gdy przemawiała, widniał spory niepokój, co było zrozumiałe. Komunikowała się przecież z potężną flotą Sojuszu, z którą Światy Syndykatu walczyły od wielu dziesięcioleci, dopóki nie podpisano niedawnego traktatu pokojowego.

— Przesyłam osobiste pozdrowienia dla admirała Geary’ego. Odpowiadając na pańskie pytanie, nie wykryliśmy żadnego śladu obecności Enigmów od czasu waszego odlotu i mamy nadzieję, że to się już nie zmieni. Staramy się nie prowokować Obcych do podejmowania kolejnych agresywnych prób przejęcia naszego systemu.

Proszę także o poinformowanie mnie, jakie są przyczyny powrotu waszej floty po zaledwie kilku miesiącach nieobecności. Ludność Midway jest nadal wdzięczna za to, co uczyniliście dla naszego bezpieczeństwa, niemniej te okręty należą do obcego mocarstwa. Zapisy traktatu zezwalają wam na przylot tutaj, aczkolwiek nie życzylibyśmy sobie, a przemawiam w imieniu wszystkich mieszkańców, aby podobne wizyty stały się dla nas chlebem powszednim. Będziemy pilnie obserwować wasze ruchy i nalegać, by w przyszłości uprzedzano nas o planowanych wizytach floty Sojuszu.

— I ja was pozdrawiam — mruknęła Desjani.

Charban i Rione pojawili się na mostku, aby wysłuchać syndyckiej odpowiedzi.

— Nie groziła nam — zauważył generał, jakby to miało świadczyć o wielkiej uprzejmości Iceni.

— To chyba zrozumiałe — odparł Geary. — Ona w odróżnieniu od tego idioty z Dunai ma zamiar ocalić resztki floty, które bronią tego systemu.