Czyżby prosiła mnie o pomoc w ogłoszeniu niezależności od Światów Syndykatu? Zauważyłem, że wspomniała o wolności i niezależności, które mają rzeczywiście wielkie znaczenie dla Sojuszu, ale nie padło ani jedno słowo o demokracji. Wątpię, aby było to celowe przeoczenie. Nie sądzę też, by rozumiała pojęcie wolności w ten sam sposób jak reszta mieszkańców tego systemu.
— Rozumiem jednak — kontynuowała Iceni — że aktywne wsparcie naszych starań będzie niemożliwe bez pogwałcenia zapisów traktatu pokojowego. Proszę więc wyłącznie o to, by odmówił pan mieszania się w nasze sprawy, jeśli władze centralne zwrócą się do pana o pomoc w przejęciu kontroli nad naszym systemem, ponieważ jest niezwykle ważny z punktu widzenia obrony terytoriów zdobytych przez ludzkość.
Rione miała rację. Iceni planowała ogłoszenie niepodległości. A może raczej odcięcie się od dawnych struktur i pozostanie u steru władz tego systemu.
— A teraz — dodała, spoglądając prosto w obiektyw z miną, która musiała być idealnym odwzorowaniem wyrazu twarzy kogoś, kto nie ma nic do ukrycia — przejdźmy do tego, co mogę zaoferować w zamian. — Na wyświetlaczu obok niej pojawiły się wrota hipernetowe. — Wszystkie wrota znajdujące się w przestrzeni należącej niegdyś do Światów Syndykatu mają zabezpieczenia, które jak pan zapewne doskonale wie, ograniczają skutki ewentualnej implozji. Za każdym razem gdy tracimy któreś z wrót, nasz hipernet się kurczy. Tracimy na tym militarnie, handlowo i gospodarczo. Gdyby Enigmowie zdecydowali się na zlikwidowanie wszystkich wrót, a wiemy, że są w stanie to zrobić, skutki byłyby niewyobrażalne. Sądzimy, że nie uczynili tego dotąd tylko dlatego, że próbują znaleźć sposób na obejście naszych zabezpieczeń, aby ich wysadzenie zakończyło się wymazaniem z map kosmosu całych zamieszkanych przez nas systemów.
Geary wgapiał się w hologram rozmówczyni, dziękując żywemu światłu gwiazd za to, że nie może go teraz widzieć. Kolaps całego systemu wrót? Nie spowodowałoby to bezpośrednich szkód, ale zastosowanie podobnej taktyki byłoby zabójcze dla ludzkości w dłuższym wymiarze czasu, co zrozumiał w chwili, gdy Iceni zaczęła o tym mówić. Gdy tylko Obcy dojdą do wniosku, że wrót nie da się użyć jako broni, z pewnością uznają również, że nie ma sensu pozwalać wrogowi na dalsze z nich korzystanie.
Kobieta machnęła lekceważąco ręką.
— Domyślam się, że Sojusz także doszedł do podobnych wniosków i pracujecie już nad rozwiązaniem tego problemu. Niemniej my posiadamy mechanizm, który jest w stanie zablokować rozkaz kolapsu, tak więc nasze wrota, pojedynczo i jako system, zostały już zabezpieczone na wypadek ataku Obcych.
Czy Sojusz pracował nad podobnym systemem? Z pewnością. Czyż nie dlatego próbowano ściągnąć wszystkich specjalistów znających się choć odrobinę na hipernecie? Komandor Neeson był jednak zdania, że flota nie dysponuje umysłami, które mogłyby wesprzeć w tej sprawie ekspertów rządowych. Zwłaszcza od śmierci kapitan Cresidy.
Z drugiej strony, usunięcie tych ludzi z okrętów mogłoby doprowadzić do sytuacji, że nikt w szeregach floty jeszcze przez długi czas nie zdawałby sobie sprawy z zagrożeń, jakie nadal mogły stanowić wrota. Nie mówiąc już o stworzeniu mechanizmów, które oferowała Iceni.
Geary skierował wzrok na własną mapę przestrzeni, zastanawiając się, ile czasu zajęłoby mu ponowne dotarcie do przestrzeni Sojuszu w najprostszy sposób, czyli za pośrednictwem punktów skoku. Tym razem do przebycia miał trasę niemal dwa razy dłuższą niż pamiętny odwrót z Systemu Centralnego. To byłaby przysłowiowa droga przez mękę nawet bez zagrożenia nieustannymi atakami, zwłaszcza że nie mieliby żadnej łączności z domem. A paliwo, żywność… jak miałby je zdobywać podczas tak długiej podróży, nie dopuszczając się gróźb, a nawet przemocy?
Co by było, gdyby po powrocie z wyprawy przeciw Obcym, gdy jego mocno uszkodzonym okrętom kończyłyby się zapasy, na Midway dowiedziałby się, że zamiast prostej i szybkiej drogi do domu czeka go niemal rok lotu z systemu do systemu?
A może rządzący wiedzieli o tym zagrożeniu i dlatego tak bardzo się upierali, by wyruszył jak najszybciej i zdobył informacje, które pozwolą na okiełznanie Obcych? Dlaczego jednak nikt mu o tym nie powiedział?
I dlaczego własna admiralicja zamierzała go ograbić z najpotężniejszych jednostek pomocniczych tuż przed wylotem z Varandala, skoro misja była tak ryzykowna, że wymagała maksymalnego wsparcia? Może chodziło tylko o to, by on nimi nie dysponował, a nie o zapewnienie dostaw dla nowo tworzonych jednostek? A może o obie kwestie naraz?
Dlaczego Radzie mogłoby zależeć na uwięzieniu najpotężniejszej floty, jaką dysponowała ludzkość, tak daleko od własnych granic? Uwięzienie tej floty oznaczało także… pozbycie się jego.
„Żywy bohater może być bardzo niewygodny”.
Nagle zdał sobie sprawę, że Iceni znowu przemawia.
— Jestem pewna, że doceni pan wartość mojej oferty — W zamian za plany naszych urządzeń proszę tylko o niejednoznaczne milczenie, gdyby ktoś pytał, czy naprawdę będziecie bronić naszego systemu przed każdą agresją, i o odmowę pomocy rządowi centralnemu Światów Syndykatu, gdyby zamierzał on zaatakować naszą miłującą pokój społeczność. — Wyraz totalnej nieszczerości, tak charakterystyczny dla wszystkich DON-ów, został teraz zastąpiony uśmiechem. — Jak pan widzi, admirale, chodzi mi nie tylko o własny interes, ale też o dobro mojego ludu. Wystarczy, że da mi pan… słowo honoru… a uznam, że dobiliśmy targu. Proszę powiedzieć, że akceptuje pan moje warunki, a natychmiast przekażę panu plany naszych zabezpieczeń. Czekam na pańską zgodę, admirale Geary. W imieniu ludu. Mówiła Iceni. Bez odbioru.
Ukrył twarz w dłoniach, bijąc się z myślami.
Rada nie będzie się czuła związana żadną obietnicą, którą złożę tym ludziom, ale wygląda na to, że Iceni wzorem Badayi uwierzyła, że dzisiaj to ja pociągam w Sojuszu za wszystkie sznurki. Jeśli odpowiem jej, że muszę wykonywać rozkazy rządu Sojuszu, co jest przecież prawdą, na pewno uzna, że się wykręcam od umowy.
Z drugiej strony ten sam rząd być może chce mojej izolacji w odległym sektorze Galaktyki. Co zrobią Obcy, gdy wedrzemy się na ich terytoria? Przecież ich odpowiedzią może być natychmiastowe zniszczenie wszystkich wrót w przestrzeni Światów Syndykatu. Czy nikt naprawdę nie pomyślał o takiej ewentualności? Mam do czynienia z rozmyślnym działaniem rządzących czy ze zwykłym brakiem dalekowzroczności? Fiasko sprawy z oskarżeniami pokazuje dobitnie, że ster władzy dzierżą ludzie, którzy nie potrafią uczyć się na własnych błędach, a gdy przychodzi co do czego, zawsze kierują się wyrobionymi odruchami.
Jak wiele wie Rione?
Śmieszna sprawa. Syndycy stworzyli te zabezpieczenia, wykorzystując dostarczone przez Geary’ego informacje na temat wirusów kwantowych i plany zabezpieczeń, które „wyciekły” z systemów floty, gdyż istniało realne zagrożenie, że Enigmowie użyją kolapsu wrót do zniszczenia floty Sojuszu. A może nie ma w tym niczego śmiesznego? Chyba powinien zgodzić się na te warunki. Bronienie Syndyków zamieszkujących Midway było bardzo humanitarnym posunięciem, w dosłownym znaczeniu, i opłacalnym, ponieważ ludzie ci mogli pomóc w obronie Sojuszu przed bardzo poważnym zagrożeniem. Zgadzając się na propozycje Iceni, zyskiwał możliwość zdobycia niezwykle cennych urządzeń, które mogły stanowić przełom w dotychczasowej patowej sytuacji. Jeśli pogrążony w politycznych niesnaskach Sojusz nie odkrył dotąd nowego zagrożenia albo nie potrafił jeszcze skonstruować wystarczających zabezpieczeń, to czy zadaniem Geary’ego nie jest sprowadzenie rozwiązań stosowanych przez niedawnego wroga?