Iceni nie chciała niczego na piśmie. I nic dziwnego. Nie mogła podpisywać traktatów, które jej własny rząd uznałby za zdradę stanu. To było przygnębiające, podobnie jak widok tej kobiety mówiącej z kamienną twarzą o słowie honoru, którego to pojęcia z pewnością wcześniej nie znała. Przez moment Geary zastanawiał się, jakich sformułowań DON-owie używają pomiędzy sobą, gdy chcą gwarancji, że ich umowy będą respektowane.
W tej sprawie nie mogę prosić nikogo o radę. Jeśli zawrę porozumienie z Iceni, może to być poczytane za złamanie prawa, nadużycie władzy i uwikłanie Sojuszu w wewnętrzne sprawy Światów Syndykatu. A każdy, z kim będę rozmawiał na ten temat przed dobiciem targu, może zostać uznany za mojego wspólnika. Tę decyzję muszę podjąć sam, bez pomocy z niczyjej strony.
Ściągnął raport wywiadu opracowany na podstawie wiadomości przechwyconych po wejściu do tego systemu i zaczął czytać go po raz kolejny. Iceni nadal była najstarszym DON-em. Drugą szychą po niej był dowódca sił planetarnych, człowiek nazwiskiem Drakon. Wywiad wiedział na jego temat niewiele, pewne było tylko jedno: człowiek ten brał udział w serii potyczek na granicy z przestrzenią Sojuszu i był na tyle skutecznym dowódcą, że został odnotowany w raportach, zanim zniknął w niewiadomych okolicznościach, by trafić na syndyckie zadupie.
Geary pomyślał o Jasonie Boyensie, schwytanym DON-ie, którego odstawił na Midway. Dowiedział się od niego, że przydział do tego systemu był traktowany jako swoista forma wygnania. Ciekawe, co ten Drakon zmajstrował i kogo tym wkurzył?
Na liście znajdował się także DON nazwiskiem Hardrad, który zawiadywał siłami bezpieczeństwa w systemie. Jego status, sądząc z raportu, był równy temu, który przysługiwał Iceni oraz Drakonowi. Z tego, co Geary zdążył zauważyć, syndycka bezpieka miała ogromną władzę. Za jego czasów było podobnie, ale bardzo długa wojna wzmocniła pozycję agentów sił wewnętrznych. DON-owie zarządzający siłami bezpieczeństwa niektórych systemów mieli nawet dostęp do broni atomowej będącej straszakiem na wypadek masowych buntów. Ciekawe, jak Iceni zamierza poradzić sobie z Hardradem, a może już go zdążyła na tyle przekabacić, że poprze jej plany?
W innych rejonach przestrzeni Światów Syndykatu widział na własne oczy, jak wygląda ogłoszenie niepodległości. Walczyły ze sobą wojsko, ludność cywilna i służba bezpieczeństwa. Nie chciał nawet myśleć o tym, że Midway spotka podobny los, ale na to akurat nie miał żadnego wpływu.
W raporcie znajdowała się także lista pomniejszych DON-ów, których nazwiska figurowały w archiwach Sojuszu, oprócz tego nie znalazł zbyt wielu użytecznych informacji, tylko kilka fragmentów rozkazu dla sił planetarnych i wykaz okrętów wojennych stacjonujących w tym systemie.
Tutaj nie mógł znaleźć odpowiedzi. Dlatego wrócił na korytarze „Nieulękłego” i udał się nimi do najgłębszej sekcji kadłuba, gdzie komnaty przodków oferowały chwile samotności każdemu, kto chciał się pomodlić. Usiadł w pustym pomieszczeniu i zapalił ceremonialną świecę.
Czcigodni przodkowie, wiecie, jaką decyzję muszę dziś podjąć. Dajcie mi jakąś wskazówkę.
Odczekał chwilę, ale niczego nie poczuł, dlatego ponowił pytanie. Znowu nic. Zdmuchnął więc świecę i wyszedł.
W drzwiach nieomal zderzył się z marynarzem, który zmierzał szybkim krokiem w stronę komnat. Człowiek ten z niemal komicznym wyrazem twarzy próbował stanąć na baczność i zasalutować.
— Przepraszam, admirale.
— Nic się nie stało — uspokoił go Geary, odsuwając się, by zrobić przejście. — Widzę, że macie niezwykle ważne pytanie do przodków.
— To nic pilnego, sir — odparł potulnie marynarz. — Chodzi o mnie i… przyjaciółkę. Wie pan. Takie tam prywatne sprawy. O ważniejsze rzeczy się nie martwię, ponieważ wiem, że pan nami dowodzi, więc na pewno wrócimy do domu. Jak rodzice mnie pytali, czy wrócę z tej misji, to im powiedziałem tylko tyle, że pan nami znowu będzie dowodził, i to im wystarczyło. Od razu wiedzieli, że flota musi wrócić.
— Dziękuję. — Geary stał jeszcze przez chwilę, patrząc na oddalającego się marynarza. Czyżby przodkowie dali mu odpowiedź? Flota musi wrócić. Co może gwarantować bezpieczny powrót do domu bez względu na to, co czeka tam jego samego?
Wróciwszy do swojej kajuty, Geary wziął się w garść, przybrał pewną minę i wysłał odpowiedź.
— Wyrażam zgodę na pani propozycję. Nie będę rozpowiadał wszem wobec, że moim zadaniem jest obrona waszego systemu przed innymi zagrożeniami niż te, jakie się kojarzą z Enigmami, ale daję pani słowo honoru, że nie zaprzeczę, jeśli ktoś mnie o to zapyta. Nie mogę także obiecać, że moje okręty albo inne siły Sojuszu nie otrzymają w przyszłości rozkazu wsparcia rządu centralnego Światów Syndykatu w próbie odzyskania kontroli nad tym systemem, niemniej może mieć pani pewność, że będę stanowczo przeciwny tym poleceniom i nie obejmę stanowiska dowódcy takiej misji. W zamian oczekuję, prócz obiecanych planów, zobowiązania, że nie będzie pani próbowała wykorzystywać wsparcia tej floty do własnych celów ani też nie ogłosi pani, że wspieram w jakikolwiek sposób wasze poczynania. Jeśli powie pani publicznie coś takiego, natychmiast wystosuję oficjalne dementi. W razie użycia przez panią siły wobec mieszkańców tego systemu albo zaatakowania sąsiednich terytoriów uznam naszą umowę za nieważną. — I jeszcze jedna sprawa. — Proszę także o informację, co się stało z DON-em Boyensem po tym, jak zostawiliśmy go u was. Oczekuję potwierdzenia przyjęcia moich warunków i obiecanych planów systemu ostatecznych zabezpieczeń wrót hipernetowych.
Niespełna dziesięć minut po wysłaniu tej wiadomości Geary usłyszał brzęczyk sygnalizujący, że ktoś czeka przy włazie. Otworzył i zdziwił się, widząc na progu porucznika Igera. Czego oficer wywiadu może szukać w kajucie admirała?
— Sir — odezwał się mocno podenerwowany chłopak — chciałem zameldować, że musimy zająć się sprawą jednego z wyższych oficerów.
Dziesięć
— Słucham? — zapytał Geary.
Czyżby wywiad monitorował także jego rozmowy? Czyżby na tym polegało sprawdzanie lojalności, o czym tyle słyszał, ale w co nigdy nie wierzył?
Nerwowość Igera znowu wzrosła. Geary jeszcze nigdy nie widział go tak zakłopotanego.
— To… sprawa dotycząca ważnego oficera, admirale. Muszę ją panu zgłosić.
— Zgłosić mnie? — A zatem nie o niego chodziło. — O kim my w ogóle rozmawiamy?
— O dowódcy jednego z okrętów, sir, a dokładniej mówiąc, jednego z liniowców.
Geary zesztywniał nagle, spojrzał w oczy Igera.
— O co chodzi? Mam nadzieję, że to nic w stylu wyczynów kapitana Kili?
— Nie, sir! — Porucznik pokręcił mocno głową. — Przepraszam, sir. Nie, nie. To zupełnie coś innego, ale i tak muszę złożyć panu meldunek — powtórzył po raz trzeci.
Nie było mu lekko, skoro musiał złożyć doniesienie na jednego z dowódców. Geary nakazał sobie spokój i skinął głową.
— Niech to będzie lekcją dla pana, poruczniku. Tak się nie składa meldunków w ważnych sprawach. O kogo chodzi?
— O komandor Bradamont, sir, dowódcę „Smoka”.
O Bradamont? Osobę, której ufała Desjani?
— Cóż takiego uczyniła komandor Bradamont?
— Ściągała nasze analizy dotyczące oceny stanu gotowości bojowej tego systemu gwiezdnego.
Te same, które Geary przeglądał przed chwilą.
— Chciała sprawdzić, czym może dysponować nasz ewentualny przeciwnik? Jeden z moich dowódców chciał się dowiedzieć, jakie są siły militarne Syndyków?