Dwa
Człowiek łatwo zapomina, jak wiele zależy od szybkiego dostępu do informacji. Zwłaszcza gdy znajdzie się wewnątrz obszaru chronionego, w którym zagłuszane są wszystkie transmisje, aby żadna informacja nie mogła się wydostać do zewnętrznych sieci i baz danych. Geary nie miał bladego pojęcia, jak wygląda rozwój sytuacji w buntującej się flocie i czy Tania zdołała zapanować nad rodzącym się chaosem. Nigdy nie wątpił w jej charakter i umiejętności, niemniej każdy człowiek przy zdrowych zmysłach musiał zdawać sobie sprawę, że w tak bardzo zaognionej sytuacji wiele czynników może się znajdować się poza wpływem człowieka.
Dlatego pragnął się dostać na salę konferencyjną natychmiast i od razu wziąć się do dzieła, ale ta cholerna stacja była zbyt duża, jej korytarze zbyt długie, a na punktach kontrolnych poruszano się zbyt ospale. Z każdym krokiem Geary spodziewał się charakterystycznych drgań konstrukcji, które będą świadczyły o wybuchu otwartych walk. Wyczuwał je wiele razy na okrętach. Potworne wstrząsy po trafieniach rakiet, mocne drżenie wywoływane przez strumienie cząstek piekielnych lanc rozrywających lity metal i wszystko inne, co stanie im na drodze, brutalne staccato bombardujących kadłub kartaczy. Czy w tak potężnej stacji te wrażenia mogą być inne? Jak głęboko wniknie głowica piekielnej lancy, jeśli zostanie wystrzelona z bardzo bliskiej odległości?
Co ciekawe, rozwiązywanie podobnych problemów i szukanie w pamięci odpowiedzi rozproszyło go na tyle, że zaczął się uspokajać. Próby wyobrażenia sobie skutków takich uszkodzeń były dla niego chlebem powszednim, ale gdy miał się mierzyć z politykami, których celów nie był w stanie pojąć, czuł się niekomfortowo i strasznie obco. Wolałbym dać się zastrzelić, niż znowu mieć do czynienia z politykami, pomyślał. W dodatku każdy marynarz mojej floty nie tylko by mnie zrozumiał, ale i poparł.
Żołnierze, których spotykał na kolejnych punktach kontrolnych, należeli do całej gamy jednostek i organizacji. Od czasu wybudzenia z hibernacji nie miał wielu okazji do kontaktów z przedstawicielami sił planetarnych, lecz wszystkie spotkania, które miały miejsce, odbyły się na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. Dlatego przyglądał się uważnie otaczającym go ludziom, próbując ocenić ich umiejętności i wyszkolenie, ale nie tylko. Interesowało go też, i to bardzo, co czują. Marynarze i związani z nimi na dobre i złe komandosi ulegli ogromnym zmianom w trakcie wielu dziesięcioleci krwawych walk. Ciekawiło go, czy siły planetarne uległy podobnemu regresowi i ich działania opierają się dzisiaj głównie na bezmyślnym parciu do przodu zamiast na planowaniu strategii i taktyki. Czy ci ludzie także zapomnieli już, czym jest honor? Czy szaleńcza odwaga jest dla nich ważniejsza od umiejętności dowodzenia, dzięki której żołnierz może pożyć wystarczająco długo, by zostać weteranem?
Wartownicy zachowywali się wobec niego bardzo sztywno, ale profesjonalnie, co zapewne wynikało z obaw, że tym razem są bacznie obserwowani, i to nie przez jednego oficera. Większość spoglądała jednak na Geary’ego w tak charakterystyczny sposób, że od razu wiedział, co myślą i czują. Nie różnili się pod tym względem od cywilnej ludności, mimo że byli o wiele bardziej zdyscyplinowani i opanowani.
John mijał kolejne punkty kontrolne, nie zauważając żadnych oznak nerwowości, co mogłoby wskazywać na spokojny przebieg wydarzeń, aczkolwiek tutaj, w samym sercu gigantycznej stacji, nie mógł być niczego pewien. Brak ludzi w korytarzach łączących kolejne punkty kontrolne zaczynał być irytujący. Geary miał wrażenie, że krąży po wielkim kompleksie dryfującym w głębi systemu gwiezdnego, który nie dostąpił zaszczytu posiadania własnych wrót hipernetowych i został opuszczony przez wszystkich mieszkańców. Po tygodniach bezowocnych prób ucieczki przed tłumami zaczynał się modlić w duchu o choćby kilku ludzi w zasięgu wzroku.
W końcu, za siódmym z kolei punktem kontrolnym, został doprowadzony do sali konferencyjnej, o której wyjątkowości świadczyły wyłącznie symbole na wyposażonych w najnowocześniejsze systemy zabezpieczeń drzwiach. Po ich zamknięciu pomieszczenie to stawało się absolutnie niedostępne dla sprzętu szpiegowskiego.
— Jak dokładnie zabezpieczono tę salę? — zapytał komandosa, który pełnił dyżur na ostatnim punkcie kontrolnym, zastanawiając się, jak bardzo rozwinięto technologie zabezpieczeń w ciągu minionego stulecia. Pamiętał jednak dobrze, że Wiktoria Rione, mając odpowiedni sprzęt i oprogramowanie, niemal bez problemów docierała do najtajniejszych nawet danych.
Major dowodzący posterunkiem zbaraniał, słysząc pytanie zadane mu przez legendarnego Geary’ego, ale zaraz wziął się w garść.
— Całkowicie, sir. Jeśli wierzyć zapisom, nawet jej systemy podtrzymywania życia są samowystarczalne. Po zamknięciu włazu będziecie odcięci od świata zewnętrznego w maksymalnym stopniu, jaki może zagwarantować obecna technika. Nic nie dostanie się do środka, nic nie ma prawa przeniknąć na zewnątrz. Mamy nawet zakłócacze kwantowe. Zamontowano je niedawno, mimo że nikt nie dysponuje jeszcze sprzętem podsłuchowym tego typu.
Nikt z ludzi, pomyślał Geary. Politycy na razie zdołali utrzymać w sekrecie, że Obcy dysponują technologiami pozwalającymi na umieszczanie kwantowych wirusów w systemach operacyjnych.
— Imponujące — mruknął. — Jak poradzono sobie z odprowadzaniem ciepła wypromieniowywanego przez ludzi i sprzęt pracujący na tak małej powierzchni?
Major spojrzał na porucznika, ów z kolei skupił wzrok na sierżancie i dopiero ten ostatni odpowiedział na pytanie tonem podoficera mówiącego przełożonym o rzeczach, które sami powinni wiedzieć.
— Nie da się go odprowadzić, sir. Po pół godzinie to może być poważny problem, jeśli wewnątrz znajdzie się trzech lub więcej ludzi korzystających z urządzeń elektronicznych.
— Czy to będzie panu przeszkadzało, admirale? — zaniepokoił się major.
— Ależ skąd — odparł Geary. — Postaram się załatwić tę sprawę jak najszybciej. Muszę przyznać, że pomysł z salą konferencyjną, w której nie da się wysiedzieć dłużej niż pół godziny, jest moim zdaniem bardzo trafiony.
Major zawahał się, jakby nie był pewien, co wolno mu powiedzieć, a potem wyszczerzył wszystkie zęby.
— Nieraz marzyłem, by wszystkie były takie, admirale.
Komandosi ustawili się po obu stronach włazu, gdy Geary przekroczył próg.
Po wejściu do sali John dostrzegł najpierw znajomą twarz senatora Navarro, który wstawał właśnie z fotela, by go powitać. Miejsce obok zajmował inny członek rady, enigmatyczny mężczyzna nazwiskiem Sakai. Ten sam, który towarzyszył flocie podczas misji kończącej wojnę. Był tam jednak tylko po to, by pilnować Geary’ego w imieniu tych członków rządu, którzy mu najmniej ufali. Na ile ta wyprawa przekonała senatora Sakai, że bohater Sojuszu nie jest zagrożeniem? Po przeciwnej stronie siedziała senator Suva, szczupła kobieta, która jeśli Geary dobrze pamiętał, także należała do Rady. Ona z kolei ufała wojskowym jeszcze mniej niż oni politykom.
Troje senatorów i żadnego żołnierza. Oprócz niego rzecz jasna. To pomieszczenie było jeszcze mniejsze niż sala odpraw na „Nieulękłym”, niemniej tutaj za sprawą tak wielu zabezpieczeń nie było mowy o połączeniach z innymi punktami na stacji i w przestrzeni, więc nie trzeba było rezerwować miejsca dla wirtualnych uczestników obrad. Na wyświetlaczu wiszącym za stołem widać było mapę systemu z naniesionymi wszystkimi obiektami i jednostkami wojskowymi. Obraz ten był kompletnie nieruchomy, co znaczyło, że nie jest automatycznie odświeżany.
Geary zasalutował, starając się z całych sił nie wybuchnąć z niecierpliwości.
— Senatorze Navarro, chciałbym…