Выбрать главу

— Wątpię, aby te kłębki kurzu okazały się przedstawicielami wrogo nastawionej rasy, admirale. Wie pan, że znajdujemy się teraz na terytorium Obcych, którzy do tej pory nie byli zbyt przyjaźnie do nas nastawieni. Mamy niewiele danych na ich temat i jeszcze mniejsze doświadczenia, a lada moment może dojść do kolejnego starcia z ich okrętami. Pan i pańscy koledzy nie braliście ostatnio czynnego udziału w walkach, lecz wciąż dysponujecie ogromną wiedzą i doświadczeniem w kwestiach związanych z prowadzeniem wojny. Macie także świeże spojrzenie na sytuację i brak wam uprzedzeń, jakie my wyrobiliśmy sobie w trakcie poprzednich kontaktów z Enigmami. Chciałbym więc, abyście przejrzeli uważnie wszystkie materiały dotyczące Obcych, te, które przekazali nam Syndycy, i te znajdujące się w archiwach floty, a potem dokonali prób analizy sposobu myślenia i walki Enigmów. W jaki sposób zachowają się podczas walki? Czy przebieg starcia na Midway był anomalią, czy możemy zakładać, że w przyszłości będą walczyli w taki sam sposób? Jakiej innej taktyki możemy się po nich spodziewać?

Admirał Lagemann zamyślił się głęboko, a potem skinął głową.

— Zatem to nie będzie praca fizyczna? Nie mogę panu niczego obiecać, ale przecież nie o to chodzi. Jeśli dojdziemy do ciekawych konkluzji, zyska pan dużą przewagę w walce z tymi istotami. Jeśli nie dojdziemy do niczego sensownego, nic pan na tym nie straci.

— Zgadza się. Czy pomoże mi pan w tej sprawie, admirale?

— Tak. Z tego, co wiem, wielu moich kolegów z przyjemnością przyłączy się do mnie. — Lagemann spojrzał gdzieś w bok i westchnął ciężko. — Nie jest nam ostatnio lekko. Wielu z nas dałoby wszystko, by zmienić tę sytuację. Czy mogę prosić pana w zamian o pewną przysługę?

— Niewiele mogę zrobić w kwestii poprawy wyżywienia na „Mistralu”.

Lagemann się uśmiechnął.

— Po siedemnastu latach jedzenia syndyckich racji żywnościowych nawet typowe żarcie floty wydaje się człowiekowi nadzwyczaj smaczne. Nie chodziło mi o jedzenie. Chciałbym częściej z panem rozmawiać, zwłaszcza o taktyce. Podobnie jak wielu moich kolegów pragnę dowiedzieć się czegoś więcej o prowadzeniu bitew, w których przetrącił pan kręgosłup flocie Światów Syndykatu. O sposobach walki naszych przodków.

— Nie ma sprawy, admirale. — Geary poczuł ukłucie winy z powodu zamknięcia tak wielu zdolnych oficerów na jednym okręcie z pieniaczami. — Postaram się, by wszystkie nagrania dotyczące tego tematu zostały panu przekazane. Jeśli ktoś z „Habuba” będzie chciał mieć do nich dostęp, dam panu upoważnienie do przesyłania ich dalej. Czy dzisiaj wieczorem będzie pan miał czas na dłuższą pogawędkę?

— Oczywiście. — Lagemann spuścił wzrok na prawą dłoń, a potem niezdarnie zasalutował. — Zdaje się, że tak się to teraz robi w naszej flocie. Do zobaczenia wieczorem, admirale.

Geary odpowiedział na salut, uśmiechając się szeroko. Może komuś zależało na tym, bym miał kłopoty, i dlatego wsadził mi na kark tylu ważnych oficerów. To jednak wcale nie musi znaczyć, że nie mogę obrócić tej sytuacji na swoją korzyść.

* * *

Wrócił na mostek godzinę przed planowanym skokiem na Alihi i trzydzieści pięć minut przed możliwym przejściem fali uderzeniowej będącej skutkiem implozji tutejszych wrót hipernetowych, która uwolniłaby ilość energii porównywalną z eksplozją supernowej. Z powodu nieco zbyt wolnego tempa przelotu, i to nie tylko jednostek pomocniczych, ale także części największych pancerników, flota miała spóźnienie, co oznaczało dłuższą, niż zakładano, ekspozycję na skutki kolapsu.

— „Orion” nie nadąża za nami — mruknął pod nosem Geary.

— „Zemsta” i „Nieposkromiony” także — stwierdziła Desjani. Zabrzmiało to, jakby mówiła do siebie. — Można przeprowadzić setki testów i symulacji, ale problemy ze sprzętem nie ujawnią się, dopóki nie da mu się porządnie w kość.

— Wiem.

— Wiem, że wiesz.

Zdecydował, że kontynuacja tej rozmowy nie ma sensu.

Dziesięć minut do momentu, w którym może ich dosięgnąć fala uderzeniowa. Geary gapił się na wrota hipernetowe, chociaż dobrze wiedział, że na razie nic nie może się z nimi dziać, chyba że Obcy nakazali ich wysadzenie, zanim zauważyli pojawienie się floty w systemie.

Dwa kolejne obce okręty wojenne dołączyły do pary lecącej za nimi w odległości godziny świetlnej, wykazując się niewiarygodną zwrotnością, którą Enigmowie zademonstrowali podczas starcia na Midway.

Pięć minut. Wachtowi na mostku próbowali się zachowywać, jakby nie działo się nic niezwykłego, niemniej Geary zauważał nerwowe spojrzenia rzucane co chwilę w jedno tylko miejsce, tam, gdzie ekrany wyświetlaczy pokazywały aktualny widok wrót hipernetowych.

Zbliżał się moment wydania kolejnego rozkazu sprzecznego z pragnieniami wszystkich ludzi lecących na pokładach okrętów floty Sojuszu. Musieli zwolnić, bowiem poruszające się z tak dużą prędkością jednostki nie miały szans na wykonanie skoku.

— Do wszystkich jednostek. Wykonać obrót o jeden osiem zero stopni, czas pięć zero, i wyhamować do .1 prędkości świetlnej. — Teraz zaczną zwalniać, wydłużając dodatkowo czas lotu w zagrożeniu, ale na to nie mógł nic poradzić.

Jedna minuta.

Desjani ziewnęła.

— Fajnie byłoby być teraz tam, gdzie coś się dzieje, nieprawdaż, poruczniku Yuon?

Zapytany musiał przełknąć ślinę, zanim był w stanie odpowiedzieć w miarę spokojnym głosem.

— Tak, kapitanie.

— Co słychać u rodziny na Kosatce? — Tania nie odpuszczała.

— Wszystko w porządku, kapitanie. Gdy tam byłem, wszyscy chcieli gadać tylko na jeden temat… sama panie wie jaki.

Geary spojrzał na Yuona, teraz on spróbował odezwać się równie spokojnie jak przed momentem Desjani.

— Mam nadzieję, poruczniku, że nie obsmarowaliście mnie przed krewnymi.

— Ależ skąd, sir.

— Weszliśmy w potencjalną strefę rażenia — zameldował wachtowy z komunikacyjnego.

Desjani wyjęła baton żywieniowy.

— Jesteś głodny? — zapytała Geary’ego.

— Niedawno jadłem. Czy to Yanika Babiya?

— Nie. To… — przyjrzała się opakowaniu. — Kurczak w curry na ostro.

— Baton o smaku kurczaka w curry na ostro? Dobry jest?

Desjani przeżuwała chwilę niewielki kęs, udając, że nie wie, iż wszyscy obecni na mostku wgapiają się teraz w nią, zamiast obserwować wrota hipernetowe.

— Czuję curry, ale za ostry to nie jest. Wyczuwam w nim też coś, co ma smak kurczaka.

— Zatem nazwa nie odbiega zbyt daleko od prawdy — podsumował Geary.

— W zasadzie chyba każdy baton żywieniowy ma smak drobiowy — zasugerowała porucznik Castries. — Oczywiście poza tymi z kurczaka.

— Macie rację, poruczniku — przyznała Desjani. — Prawdziwy kurczak w batonach smakuje jak… baranina?

— Szynka — podrzucił Yuon. — Jak paskudna szynka.

— Zatem to nie może być kurczak, ponieważ smakuje jak kurczak — podsumowała Desjani.

— Piętnaście minut do skoku — zameldował wachtowy.

Geary sprawdził odczyty z jednostek floty i zobaczył, że wszystkie okręty wyhamowują w wystarczającym stopniu, by mogły wykonać skok przy .1 świetlnej.

— Ciekawe, jak smakuje mięso Obcych? — zastanawiała się Desjani.

— Nie powinniśmy ich jeść — oburzył się Geary. — Przecież to inteligentne istoty.

— Ludzie będący w potrzebie czasami zjadali innych ludzi — przypomniała mu. — Na przykład po katastrofach statków. We flocie morskiej to chyba nawet była tradycja.