Выбрать главу

Połączyła się ze szpitalem pokładowym, potem skinęła głową.

— Przydadzą nam się dodatkowi lekarze. Zwłaszcza przy ciężej rannych.

— „Tajfun”, podejdźcie do „Nieulękłego” najszybciej, jak możecie, by udzielić nam pomocy medycznej. — W tym momencie zauważył, że Tania wciąż na niego patrzy. — Możecie wracać do swoich obowiązków, kapitanie. Ja zajmę się resztą floty.

— Dziękuję, admirale.

* * *

Dzięki niewielkiej liczbie atakujących obcych jednostek tylko okręty liniowe Sojuszu zostały poważniej uszkodzone podczas niedawnej bitwy. Uszkodzenia po kilku trafieniach w jednostki pomocnicze mogły zostać usunięte bez większego trudu, a pancerniki praktycznie wyszły z tej walki bez szwanku.

W czasie gdy trwały pospieszne naprawy, a sensory skanowały pobliskie planety, Geary zauważył, że w systemie Alihi w pobliżu wrót hipernetowych pojawiło się kilka kolejnych jednostek Enigmów. W tym układzie tylko dwie planety nadawały się do skolonizowania przez człowieka. Jedna krążyła w odległości niespełna sześciu minut świetlnych od gwiazdy centralnej. Drugą, odleglejszą, dzieliło od Alihi niemal dziesięć minut świetlnych. Może nie były idealne dla ludzi, niemniej daleko im było do wizerunku prawdziwego piekła. Nieco dalej, w odległości dwudziestu minut świetlnych, znajdował się pas asteroid, a za nim aż cztery gazowe olbrzymy.

Enigmowie zasiedlili pierwszą z wymienionych planet, a sądząc z danych, które napływały do sensorów, zadali sobie ogromny trud, całkowicie przekształcając jej środowisko, by nadawała się do zamieszkania.

— My, ludzie, nie robimy czegoś takiego — wyjaśnił któryś z inżynierów pokładowych. — Choć potrafimy. Opracowaliśmy podstawowe techniki terraformingu na planecie sąsiadującej ze Starą Ziemią… jak ona się nazywała… A, wiem, Mars! Ale to było jeszcze przed odkryciem napędów nadprzestrzennych, które umożliwiły nam proste i szybkie podróżowanie do gwiazd. Od tamtej pory o wiele prościej i taniej jest znaleźć odpowiednią planetę w kolejnym systemie gwiezdnym, niż przystosowywać którąś z niegościnnych już znanych.

— Nie domyśla się pan, dlaczego Obcy to robią?

Inżynier rozważył tę kwestię.

— Znam tylko dwa powody takiego postępowania. Albo znają prostsze i tańsze metody przystosowywania planet do swoich potrzeb, albo nie mogli znaleźć niczego lepszego, ponieważ zostali zablokowani przez Syndyków, którzy zdążyli skolonizować cały okoliczny sektor.

— Nie odkryliśmy żadnych śladów ludzkiej obecności — zameldował porucznik Iger. — Tutaj, podobnie jak na Hinie, zakłócenia nie pozwalają nam jednak przyjrzeć się dokładniej zamieszkanej planecie.

Doktor Setin nawet nie starał się kryć frustracji.

— Możemy jedynie zgadywać, jak wielka populacja zamieszkuje ten system, ale sądząc po znacznie większej liczbie miast, musi być liczniejsza od tej na Hinie. Czy możemy podlecieć bliżej? Odkryliśmy nowy gatunek istot inteligentnych, a niczego nie potrafimy się o nich dowiedzieć!

Geary nie widział większego sensu w przedłużaniu Pobytu na Alihi.

* * *

— Tutejsze wrota hipernetowe znajdują się w odległości zaledwie dwóch godzin świetlnych od punktu skoku — obwieścił ponurym głosem. Wzrok wszystkich dowódców skupiał się na holograficznej mapie systemu widocznej nad blatem stołu. — Nie zdołamy dotrzeć do innego punktu skoku, nie ryzykując przy tym całkowitej zagłady floty. Tak się jednak składa, że z miejsca, w którym się pojawiliśmy na Alihi, możemy wrócić nie tylko na Hinę, ale także dostać się do systemu leżącego nieopodal, ale głębiej na terytoriach Obcych. Syndycy nazwali go Laka, ale obie wysłane do niego misje załogowe przepadły bez śladu, dlatego też przyjmuję założenie, że tam także mieszkają Enigmowie. Skoczymy na Lakę, jak tylko naprawimy uszkodzenia na liniowcach.

— Domyślam się, że tym razem polecimy w nieco innej formacji — powiedział Armus.

— Tak. Będziemy gotowi do odparcia zagrożenia z każdej strony natychmiast po wyjściu z nadprzestrzeni.

— Dlaczego nie możemy zostać tutaj? — zapytał kapitan Vitali ze „Śmiałego”. — Powinniśmy rozpieprzyć wszystko w tym systemie, a potem spokojnie zbadać gruzy.

Odpowiedział mu wyraźnie poruszony generał Charban.

— Nasza misja ma na celu próbę podpisania traktatów…

— Przecież te istoty atakują nas za każdym razem, gdy dochodzi do spotkania! Nie rozmawiają z nami, bo ich nie interesują żadne porozumienia. Chcą nas po prostu zabić. I dobrze! Odpłaćmy im tym samym!

Odpowiedział mu szmer aprobaty.

Duellos westchnął na tyle głośno, by wszyscy mogli go usłyszeć.

— Problem tkwi w tych przeklętych wrotach. Nawet jeśli w tym systemie nie zostanie kamień na kamieniu, jaką mamy gwarancję, że Enigmowie nie zaopatrzyli tych wrót w jakiś mechanizm samozniszczenia, który doprowadzi do kolapsu i zagłady całej naszej floty?

— W takim razie możemy zniszczyć także wrota — oświadczył Vitali.

Komandor Neeson pokręcił głową.

— Jeśli zaczniemy niszczyć pęta, utracimy kontrolę nad przebiegiem implozji. A gdy rozpocznie się kolaps, Obcy bez trudu mogą tak posterować tym procesem, że dojdzie do maksymalnych zniszczeń.

— Wystarczająca liczba kamyków odpalona w odpowiedniej sekwencji… — upierał się Vitali.

— Te wrota są bronione. Wystarczy, że Enigmowie lekko zmienią tor lotu któregokolwiek kamyka, a sekwencja zostanie nieodwracalnie zmieniona.

— Możemy zbombardować kilka miejsc — zaproponował Charban — żeby pokazać im, co możemy zrobić…

— To nie działało nawet na Syndyków — przerwał mu Badaya. — Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek to powiem, ale Syndycy wydają mi się cholernie racjonalni w porównaniu z tymi istotami. Jeśli coś nie przekonało Syndyków, tym bardziej nie zadziała na Enigmów.

— Nie sposób temu zaprzeczyć — poparł go Duellos.

— Ale mamy dobry powód do działań odwetowych — zauważyła Desjani. — Zbombardujmy kilka miast. Enigmowie sami włożyli nam broń do ręki. Pokażemy im, że nie mogą atakować nas, a potem uciekać do siebie, licząc na uniknięcie dalszych strat.

Charban się zawahał.

— Zobaczą moment odpalenia głowic z takim wyprzedzeniem, że bez problemu ewakuują wszystkie cele. Tym samym pokażemy im, do czego jesteśmy zdolni, i to w sposób, którego nie będą mogli zignorować, a jednocześnie nie damy im motywu do dokonania zemsty za śmierć ludności cywilnej.

Cywilni eksperci zostali zaproszeni do grona obserwatorów tej odprawy. Doktor Shwartz nie wytrzymała i w tym momencie wtrąciła niechętnie:

— Nie wiemy nawet, czy oni znają różnicę pomiędzy wojskiem a ludnością cywilną. Enigmowie mogą ignorować takie podziały, podobnie jak dla większości naszych mężczyzn lila i fiolet to ten sam kolor.

— Zgodnie z zapisami zdobytymi na wrogu — wtrącił Duellos — Syndycy stracili w tym rejonie wiele jednostek, zanim odkryli istnienie Enigmów. Wiele było albo nieuzbrojonych, albo wyposażonych w najprostsze systemy bojowe. Jeśli Obcy potrafią odróżnić cywila od wojskowego, i tak mają to gdzieś.