Выбрать главу

— To da się zrobić — przyznał Badaya, a moment później poparł go chór stu głosów.

— Jeśli użyjemy do tego celu okrętów liniowych — dodała Desjani, spoglądając twardo na Geary’ego. — Wszystkich. Musimy wykonać to zadanie tak szybko, jak to tylko możliwe.

Geary przyglądał się jeszcze przez chwilę diagramowi, myśląc o ludziach, których życie będzie zależało od jego decyzji. Tej, której tak bardzo nie chciał podejmować. Jednakże Carabali dowiodła swojej kompetencji przy wielu okazjach, a pozostali dowódcy okrętów czuli, że muszą zareagować, ponieważ tamci ludzie zasługiwali na ocalenie, jeśli tylko było ono technicznie możliwe. Na ironię losu zakrawał fakt, że powodzenie operacji zależało od wiedzy czerpanej z syndyckiego urządzenia, które podarowała im Iceni.

— Dobrze. Zrobimy to.

Tym razem wszyscy wiwatowali.

* * *

Miał to dziwne wrażenie, które dotyka każdego człowieka, choćby był najbardziej prawy i uczciwy, gdy mija na ulicy policjanta. Tylko spokojnie, staraj się wyglądać niewinnie, żadnych groźnych min. Było to jeszcze trudniejsze, gdy stało się na czele floty dysponującej bronią zdolną do niszczenia całych planet, przemierzającej wrogi system, a policjant okazał się przedstawicielem obcej rasy, która z największą przyjemnością poświęca się i popełnia samobójstwa w obronie własnej prywatności, nie mówiąc już o tym, że naprawdę spiskuje się przeciw nim, czego rzeczony policjant na pewno nie pochwala. Geary odczekał do odpowiedniej chwili, by zmienić kurs floty i ruszyć w kierunku księżyca, jakby to on miał być jego następnym celem. Enigmowie nie mogli dopatrzyć się niczego niezwykłego w codziennej krzątaninie wahadłowców rozwożących części, zaopatrzenie i wykwalifikowany personel, ponieważ nie zdawali sobie sprawy, że wiele maszyn ma na swoich pokładach zwiadowców i sprzęt mający trafić na pancerniki z czwartego dywizjonu. „Gniew”, „Zemsta”, „Rewanż” i „Strażnik” znajdowały się na skrzydle, które zbliży się najbardziej do asteroidy, gdy flota Sojuszu będzie ją mijać, i wtedy właśnie z ich pokładów zostaną wystrzeleni żołnierze, w grupkach po siedmiu lub ośmiu, w kierunku punktu, w którym asteroida znajdzie się za cztery dni. Ich start zostanie zamaskowany zmianą szyku jednostek eskorty pancerników i startami kolejnej fali wahadłowców.

— Mówi admirał Geary. Wszystkie jednostki wykonają zwrot na bakburtę zero cztery jeden stopnia i w górę zero sześć stopni, czas jeden pięć, przy prędkości .1 świetlnej.

Czuł się dziwnie, wydając rozkazy w jednostkach znanych ludzkości, chociaż przemierzał czeluście systemu, w którym nigdy wcześniej nie widziano okrętu zbudowanego przez człowieka. Te polecenia stworzono jednak dawno temu, by każda jednostka mogła zareagować w prawidłowy sposób, wiedząc, co zrobią okręty lecące obok niej bez względu na to, gdzie się w danym momencie znajdowała. Zwrot na bakburtę oznaczał oddalenie się od gwiazdy centralnej, na starburtę lot w kierunku centrum systemu, a góra i dół to były obie strony przestrzeni wokół płaszczyzny ekliptyki. Bardzo arbitralne rozróżnienie, ale na tyle proste i sprawne, że nie zmieniano go od stuleci.

Zastanawiał się, jak Obcy poradzili sobie z tym problemem. I czy w ogóle był to dla nich problem? Dlaczego oni nie chcą z nami rozmawiać? Przecież moglibyśmy nauczyć się tak wiele, wyciągając wnioski z tego, jak całkowicie obca nam rasa patrzy na wszechświat. Wielka szkoda.

— Znowu się zamyśliłeś, admirale? — zapytała Desjani, kończąc jakąś papierkową robotę. — Rozmawiałeś już z Jane Geary?

— Tak. Skąd wiesz?

— Czyżby zgłosiła się na ochotnika do wystrzelenia zwiadowców?

— Znowu trafiłaś. Powiedziałem jej, że ta decyzja zależy wyłącznie od tego, które okręty znajdą się najbliżej asteroidy, gdy będziemy obok niej przelatywali. Musimy jak najmniej kombinować, żeby nie wzbudzić podejrzeń Obcych. — Geary spojrzał z zaciekawieniem na Tanię. — Domyśliłaś się już, co ją tak zmotywowało?

— Nie. Aczkolwiek nie sądzę, by było to samo, co gryzło Kattniga… — zamilkła na moment, by wypowiedzieć krótką modlitwę w intencji poległych. — Choć to może być coś podobnego.

— Chce się sprawdzić?

— Ona nosi nazwisko Geary, admirale. Wiesz doskonale, do czego ono zobowiązuje.

— Akurat — burknął, opierając się wygodniej, by rzucić okiem na wyświetlacze i sprawdzić, czy flota wykonuje manewr zgodnie z planem i rusza w stronę księżyca. — Kilka dni oczekiwania po wystrzeleniu komandosów będzie najtrudniejszych, potem musimy zawrócić flotę i jeszcze raz przeciąć orbitę asteroidy, nie mając pojęcia, czy komandosi dotarli do celu i wykonali zadanie. Nie mogą nam przesyłać raportów, nawet krótkich meldunków. Uaktywnią zagłuszacze i detonują ładunki w umówionym czasie, a my ruszymy im z odsieczą, gdy to nastąpi. Mając na plecach trzydzieści pięć jednostek Obcych.

Desjani się roześmiała.

— W końcu będziemy mieli trochę rozrywki.

* * *

— „Gniew” melduje, że jeden z członków załogi został ranny, wypadek podczas spawania — zameldował wachtowy z komunikacyjnego.

— Doskonale. — Geary spojrzał na Desjani, a ta zaraz pokazała mu oba wyprostowane kciuki. Teraz, gdy wszystkie systemy zostały oczyszczone z obcych wirusów, Enigmowie nie powinni mieć dostępu do łączy floty i jej baz danych, chociaż „nie powinni mieć” nie było równoznaczne z „nie mają”. Ten komunikat oznaczał potwierdzenie informacji, że start komandosów przebiegł bez zakłóceń.

Dwa długie dni później, gdy flota znajdowała się wciąż o dobę lotu od księżyca, Geary wydał rozkaz zawrócenia wszystkich okrętów, jakby szykował je do powrotu i zamierzał lecieć w kierunku punktu skoku. Chwilę wcześniej z bazy będącej potencjalnym celem wyleciał frachtowiec, podobnie jak to miało miejsce na Limbusie.

— Widząc tę sekwencję zdarzeń, powinni dojść do wniosku, że poddaliśmy się bez walki, znając z góry efekt pościgu albo przelotu do opuszczonej bazy.

Desjani pokiwała głową w roztargnieniu, skupiając wzrok na jednym z wyświetlaczy.

— Wiesz, admirale, jeśli nawet naszym komandosom uda się zagłuszyć wszystkie sygnały i zniszczyć napowierzchniowe obiekty Enigmów, wciąż będziemy mieli na karku te okręty wojenne, a nie wątpię, że ruszą w kierunku asteroidy, jak tylko się zorientują, że ona jest naszym prawdziwym celem. A nie wiemy nawet, ilu ludzi będziemy musieli ewakuować z jej wnętrza ani jak długo potrwa przebijanie się przez wszystkie potencjalne pułapki. Może nam zabraknąć czasu.

— Wiem — przyznał Geary. — I dlatego będziesz musiała wydać kilka rozkazów manewrowych, gdy liniowce wyhamują, by wejść na orbitę asteroidy. — Spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale gdy usłyszała kolejne słowa, natychmiast się rozpromieniła. — Jestem cholernie dobry w tej robocie, ale ty jesteś jeszcze lepsza, kiedy przychodzi do planowania ruchów okrętów liniowych. Pod tym względem jesteś najlepsza w całej flocie.

— O, tak — przyznała Desjani. — Jestem.

— I do tego niezwykle skromna jak na dowódcę tak olbrzymiej jednostki.

— To też. — Desjani wróciła do obserwacji wyświetlaczy, na których opracowywała plany szturmu na asteroidę. — To będzie naprawdę niezłe.

* * *

Komandosi powinni wylądować już ponad osiem godzin temu. Otrzymali jednak rozkaz, by aktywować wszystkie zagłuszacze i rozbroić ładunki dokładnie o godzinie zero cztery cztery zero, gdy flota Sojuszu znajdzie się w najmniejszej odległości od asteroidy w drodze powrotnej do punktu skoku.