Выбрать главу

— Wygląda na to, że szesnaście liniowców będzie musiało się zmierzyć z trzydziestoma pięcioma jednostkami wroga.

— Bułka z masłem — burknęła Desjani.

Główna formacja była zbyt mocno rozciągnięta. Geary powiększył jej obraz i zobaczył, że „Dreadnaught” hamuje ostrzej, niż powinien, a „Niezawodny” i „Zdobywca” robią, co mogą, by zostać z nim.

— Kapitanie Geary, przeciąża pani główny napęd. Proszę wracać na wyznaczoną pozycję.

Desjani także to zobaczyła i zaczęła kręcić głową.

— Próbuje zatrzymać te pancerniki jak najbliżej nas, aby udzielić wsparcia, ale nie zdoła wyhamować tak szybko.

— I doskonale o tym wie.

Przeniósł wzrok na sektor, w którym znajdowały się lekkie krążowniki i niszczyciele poszukujące zaginionego zwiadowcy.

— Generale, gdyby była pani tak uprzejma i rozkazała temu komandosowi włączyć naprowadzanie, mielibyśmy o wiele łatwiejsze zadanie.

— Już to zrobiłam, admirale. Zwiadowca powinien był otrzymać rozkaz, ale na razie nie zareagował, może więc nadal ma spowolniony metabolizm. Wysłałam przed momentem sygnał zdalnej aktywacji naprowadzania.

— Odbieramy wezwanie o pomoc — zameldowała porucznik Castries.

Geary sprawdził szybko odległość źródła tego sygnału i pozycje lecących w jego kierunku okrętów.

— Zdołał wyhamować przed awarią silników. Akcja ratunkowa ma szanse powodzenia.

— Ktoś tu będzie winien długie podziękowanie przodkom — zauważyła Desjani.

— Minęliśmy śluzę — zameldowała Carabali. — Widzę kolejny właz, zamknięty, bez pułapek.

— Ruszyli — powiedziała Desjani.

— Jednostki Obcych przyspieszają, kierując się na naszą aktualną pozycję! — wszedł jej w słowo porucznik Yuon, podnosząc głos.

— Słyszymy was, poruczniku — skarciła go Desjani. — Do wszystkich jednostek zespołu uderzeniowego Lima. Podejmujcie najbliższe wahadłowce bez względu na ich przynależność. — Spojrzała na Geary’ego. — To pozwoli skrócić ewakuację o kilka minut.

Skinął głową, będąc myślami zupełnie gdzie indziej. Wodził spojrzeniem od ruchów floty po postępy komandosów, od pozycji wahadłowców po okręty Obcych. I tak w kółko, raz po raz.

— Mamy niecałą godzinę do ich przybycia.

— Pokonaliśmy ostatnią przeszkodę — zameldowała Carabali. — Wchodzimy do wielkiej pustej przestrzeni, wokół widać jakieś zabudowania. To jakby miasteczko. Widzimy ludzi. Niektórzy biegną w naszym kierunku, inni uciekają.

— Pierwszy wahadłowiec przycumował. Jego pasażerowie opuszczają pokład.

— Wstępne szacunki mówią o około stu więźniach.

— Zasilanie we wnętrzu asteroidy padło. Powód nieznany. Rozmieszczamy przenośne reflektory.

— Okręty Enigmów znajdują się pięćdziesiąt minut lotu od pozycji zajmowanych przez zespół uderzeniowy.

— Lekki krążownik „Kusari” melduje, że do podjęcia zwiadowcy pozostała godzina i czterdzieści minut.

— Zbieramy uwolnionych więźniów, ale mam raporty mówiące o tym, że wielu barykaduje się i nie chce wyjść z chat.

Geary z trudem powstrzymał się od walnięcia dłonią w czoło. Zirytował się, choć reakcja tych ludzi, zamkniętych od długiego czasu w niewoli, wydawała mu się zrozumiała, mimo iż była głupia.

— Udzielam zezwolenia na rozwalanie barykad i wyważanie drzwi i czego tam jeszcze trzeba, by dostać się do nich bez kolejnych opóźnień.

Carabali także wyglądała na raczej poirytowaną niż wściekłą.

— Proszę o pozwolenie na użycie środków obezwładniających w przypadku osób stawiających opór.

— Zezwalam. Kończy nam się czas, generale.

— Admirale — odezwał się kapitan Smythe — moi inżynierowie twierdzą, że skanowanie sprzętu Obcych wskazuje na umieszczenie w nim wielu ładunków wybuchowych. Próba ich rozbrojenia może wywołać reakcję samozniszczenia. Potrzebujemy więcej czasu do ich pełnej dezaktywacji.

— Więcej, czyli ile? — zapytał Geary.

Smythe zastanawiał się przez chwilę.

— Minimum godzinę.

— Nie mamy całej godziny. Niech pańscy inżynierowie wykonają jak najdokładniejsze skanowanie każdego przedmiotu, a potem niech wracają na wahadłowce. Mają na to dwadzieścia minut.

— Pierwszy wahadłowiec wystartował z asteroidy. Ma na pokładzie trzydziestu jeńców — zameldowała Castries.

— Ciasno ich tam upakowali — mruknęła Desjani.

— Admirale! — To oficer medyczny floty. — Przeanalizowałem dane na temat uwolnionych więźniów. Musimy ich natychmiast izolować i objąć kwarantanną do chwili sprawdzenia ryzyka wszystkich biologicznych i innych zagrożeń.

— Proszę powiadomić o tym szefów działów medycznych na wszystkich liniowcach — odparł Geary. — Niech zawiadomią o tym poleceniu kapitanów i przygotują pomieszczenia kwarantanny.

— Dwadzieścia pięć minut do kontaktu z obcymi okrętami wojennymi.

— Sir, jeden z okrętów wroga odłączył się od reszty i zmierza w kierunku naszego zaginionego zwiadowcy.

Musiał zostawić tę sprawę w rękach załóg lekkich krążowników i niszczycieli. Nie trzeba im było powtarzać, że muszą dotrzeć do komandosa, zanim zrobią to Enigmowie.

— Batonika? — zapytała Desjani.

— Nie, dziękuję. Nie jestem głodny.

— Połowa wahadłowców już wróciła — dodała. — Druga czeka na debili, którzy bawią się w chowanego z naszymi komandosami.

— Dwadzieścia minut do kontaktu z obcymi jednostkami.

— Admirale, sprzęt pozostawiony w asteroidzie zaczyna eksplodować — zameldowała Carabali. — Przyczyna nieznana. Może to mechanizmy uaktywniające się po pewnym okresie od utracenia łączności.

— Ile czasu potrzebujecie na wyprowadzenie stamtąd wszystkich ludzi? — zapytał Geary.

— Nie wiem. Nadal ich szukamy, admirale.

— Macie piętnaście minut.

— Tak jest.

Desjani wysłała kolejne rozkazy.

— Kapitanie Duellos, pańskie doki są już pełne. Proszę poprowadzić swój dywizjon w kierunku nadlatujących Obcych i związać ich walką, kupując nam trochę czasu i wyrównując szanse.

— Już ruszamy — odpowiedział Roberto.

Geary zobaczył na wyświetlaczu, jak „Inspiracja”, „Znakomity”, „Wspaniały” i „Zajadły” oddalają się od asteroidy, skręcając w kierunku Enigmów.

— Dobry pomysł — pochwalił Tanię. — Nie ma sensu, aby te liniowce czekały tutaj, skoro nie są w stanie przyjąć większej liczby wahadłowców. Powinienem był o tym pomyśleć.

— Byłeś zbyt zajęty — stwierdziła — a poza tym to ja teraz dowodzę zespołem, sam mi kazałeś. Niemniej nie obrażę się, jeśli pogonisz komandosów, żeby znaleźli się na pokładach okrętów, zanim pojawią się tutaj Obcy.

— Wycofujemy się — zameldowała tymczasem Carabali. — Nie mam pewności, czy zdołaliśmy znaleźć wszystkich więźniów, ale asteroida lada moment zacznie się rozpadać i w jej wnętrzu dojdzie do dekompresji, więc i tak nie mielibyśmy szans na znalezienie kogokolwiek żywego. Musieli zaminować cały teren.

— Rozumiem — odparł Geary. — Proszę zabrać swoich ludzi na zewnątrz. Ilu więźniów zdołaliście uwolnić?

— Trzystu trzydziestu trzech.

— Słucham?

— Trzystu trzydziestu trzech — powtórzyła Carabali. — Tak, sir. Mnie też wydało się to dziwne. Może ta liczba coś oznacza? — Skupiła się na innym zadaniu. — Już! Wszyscy komandosi mają się natychmiast stamtąd wynosić! Jeśli któryś z inżynierów będzie się opierał, obezwładnić go i wynieść!