Charban uśmiechnął się pod nosem.
— Czy pan, chcąc zmotywować załogi tych okrętów, wspomina o rachunku zysków i strat wynikających z podejmowanych przez nie działań, o potrzebie zwiększenia zysków kontrahentów albo redukcji kosztów ponoszonych przez władze? Czy raczej mówi im pan to, co uznaje za najbardziej stosowne w takiej sytuacji?
Geary przeanalizował poruszone zagadnienie.
— Uważa pan, że Enigmowie przedstawili nam wyjaśnienie swoich działań, które ich zdaniem powinno być dla nas czytelne i akceptowalne?
— Tak. Ktoś, kto obserwował z zewnątrz nasze zmagania, mógł dojść do wniosku, że chodzi nam wyłącznie o zdobycie kontroli nad kolejnymi systemami gwiezdnymi. O kontrolowanie jak największego terytorium. W końcu chęć posiadania jest jednym z głównym motywów naszego postępowania, choć akurat nie najważniejszym. Dlatego uważam, że na Midway i wszędzie później Enigmowie karmili nas tym, co uważali za stosowne. Zamiast wyznać prawdę, mówili nam to, co według nich chcieliśmy usłyszeć. — Charban pochylił się i zaczął mówić z większą werwą. — Proszę zwrócić uwagę, jacy są skryci, jak niewiele o sobie zdradzają. Dlaczego mieliby mówić otwarcie o swoich celach? Dlaczego mieliby powiedzieć nam, czego tak naprawdę chcą?
— Dobre pytanie.
— Wpadłem na to, gdy rozmyślałem o ludziach, których Obcy przetrzymywali na swoim terytorium — kontynuował Charban. — Z naszego punktu widzenia nie było niczego niezwykłego w tym, że chcieli nas obserwować. Ale czym tak naprawdę się kierowali? Prowadzili te badania nad ludzkimi zachowaniami z czystej ciekawości czy dlatego, że widzieli w nas zagrożenie dla siebie?
Geary myślał o tym, kiwając wolno głową.
— My robilibyśmy to z obu powodów jednocześnie. Nawet gdyby nie stanowili zagrożenia dla nas, chcielibyśmy dowiedzieć się jak najwięcej o innej inteligentnej rasie.
— Dlatego, że jesteśmy ciekawi! — Charban pochylił się jeszcze bardziej. — Rozmawialiśmy niedawno o typowej dla człowieka obsesji związanej z seksem, bo to jeden z najważniejszych aspektów naszej psychiki. Oprócz walczenia od czasu do czasu o prawo własności albo z innego równie ważnego powodu. Ale to nie jedyne cechy, jakimi się charakteryzujemy. Jesteśmy też ciekawscy. Chcemy wiedzieć, jak działa świat. Co jest za następną gwiazdą? Jak tam jest? Dlaczego wszechświat jest taki, a nie inny? Bez względu na to, ile wiemy, zawsze chcemy nauczyć się czegoś więcej. Nieustannie poznajemy świat, to jest motorem naszego postępowania. A jaka nadrzędna cecha Enigmów wynika z tego, co do tej pory udało nam się ustalić?
— Obsesyjne pragnienie pozostania w ukryciu. — Geary zaczerpnął nagle tchu. — My chcemy wiedzieć więcej, a im zależy, żeby nikt o nich nic nie wiedział. Materia i antymateria. Jesteśmy wścibskimi sąsiadami, przynajmniej z ich perspektywy. Czy dlatego zdecydowali się nas zaatakować?
— To możliwe. Przejrzałem wszystkie zapisy, jakie dostarczyli nam Syndycy — kontynuował Charbani z tego, co wiem, w ich kontaktach z Obcymi nigdy nie było opcji „damy wam spokój”. Robili to, co my, ludzie, mamy w zwyczaju: wysyłali misje zwiadowcze na terytoria zajmowane przez Enigmów, aczkolwiek wtedy jeszcze nie wiedzieli, że są one przez kogokolwiek zamieszkane. Zakładali kolejne kolonie i bazy, wdzierając się coraz głębiej w przestrzeń należącą do Obcych. A gdy odkryli ich obecność, natychmiast zapragnęli dowiedzieć się czegoś więcej, nawiązać kontakty, a może nawet przetestować ich systemy obrony. My zresztą robimy to samo. Wysyłamy im wiadomości o chęci podjęcia dialogu, abyśmy mogli się lepiej poznać, a tego właśnie najbardziej się obawiają i w nas nienawidzą. Niech pan tylko spojrzy, jakiego bałaganu tutaj narobiliśmy. Przylecieliśmy z misją badawczą, aby dowiedzieć się czegoś. Dla nas to normalne pragnienie, ale dla Enigmów musi być ostatecznym aktem agresji.
— Zatem musimy obiecać, że zostawimy ich w spokoju? — zapytał Geary. — Że zignorujemy ich kompletnie i nigdy więcej nie wrócimy na zajmowane przez nich tereny, aby nawiązać kontakt albo czegoś się dowiedzieć?
— Warto spróbować. Ale powinniśmy wspomnieć także o dwóch sprawach. Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że nasza ciekawość nie zostanie w pełni zaspokojona, dopóki nie wydadzą nam wszystkich więzionych ludzi. Nie ustaniemy bowiem w ich poszukiwaniach. Jeśli chcą, abyśmy udawali, że wszechświat kończy się na systemach, które zamieszkują, muszą nam wydać wszystkich ludzi, jakich jeszcze przetrzymują.
— Świetny pomysł — przyznał Geary.
— Dziękuję, ale akurat ta myśl została mi podsunięta przez koleżankę emisariuszkę… — Charban zamilkł na moment, wyglądał, jakby miał przełknąć kęs niebywale niesmacznego jedzenia. — I druga kwestia. Enigmowie, chcąc załatwić sprawę z nami, wybrali opcję militarną. Sądzę, że będą się jej trzymali, dopóki im nie pokażemy, że niczego tym sposobem nie osiągną i na pewno nie wygrają.
— W przypadku ludzi to nie zawsze skutkowało. Im większą klęskę ponosili, tym szybciej się z niej otrząsali.
— Owszem. To jeden z naszych najbardziej nieracjonalnych sposobów na radzenie sobie z rzeczywistością. Niemniej mówimy teraz o Enigmach, nie o ludziach. Głównym celem Obcych nie wydaje się pokonanie wroga. Chcą, by zostawić ich w świętym spokoju. Jeśli pokażemy im, że wojując, nie osiągną tego, powinni dać sobie na wstrzymanie.
Geary spojrzał na mapę wiszącą nad blatem stołu, ukazującą system gwiezdny, który niedawno opuścili, a w nim sto dziesięć lecących za nimi jednostek Enigmów.
— Powinniśmy doprowadzić do bitwy i zniszczyć jak największą liczbę ich okrętów.
— Tak. — Charban pokiwał głową. — Wie pan równie dobrze jak ja, że to jest smutna konieczność. Tak przynajmniej twierdziła Wiktoria.
— Czy pani Rione powiedziała coś jeszcze?
Charban zmarszczył brwi.
— Nie. Kazała mi porozmawiać z panem na ten temat, admirale. Zdaję sobie sprawę, że jestem ostatnią osobą, którą należało wysłać z tą misją. Czasami zastanawiam się nawet, dlaczego wybrano właśnie mnie…
— Czyżby komuś zależało na naszym niepowodzeniu?
— Nie posuwałbym się aż tak daleko w swoich podejrzeniach, admirale. Wielu ludzi, z którymi współpracowałem, nigdy nie pozwoliłoby na taką podłość.
— Ale nie wszyscy? — Przypomniał sobie o niedawnym spostrzeżeniu Rione. Wiele umysłów próbujących poruszyć jedną jedyną i do tego niezdarną ręką.
— Ufa pan mojej koleżance emisariuszce, admirale? — zapytał Charban.
— Tak. — Ale zdarzało mi się już popełniać błędy w tej materii, dodał w duchu. Mam nadzieję, że tym razem tak nie jest. — Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać o pańskim pomyśle, generale. Nie możemy go skonsultować z naszymi cywilnymi ekspertami, dopóki nie opuścimy nadprzestrzeni, ale proszę się do nich zgłosić, jak tylko przybędziemy do kolejnego systemu. Opracujcie wspólnie treść odezwy do Enigmów.
Może jednak istniała jeszcze nadzieja.
Ostatnim, czego chcieli przy wychodzeniu z nadprzestrzeni, było natrętne wycie syren alarmowych ostrzegające wciąż zdezorientowanych ludzi o grożącym im niebezpieczeństwie. Geary chwycił się poręczy fotela, kiedy „Nieulękły” wierzgnął, skręcając jednocześnie w górę i na starburtę, czyli wykonując zaplanowany wcześniej manewr unikowy. Admirał próbował jednocześnie przezwyciężyć opór zwiększonego ciążenia i otrząsnąć się z zamroczenia, tak charakterystycznego dla wyjścia ze studni grawitacyjnej.
— Sukinsyn! — wysyczała Desjani, odzyskawszy jasność myśli ułamek sekundy przed nim.