Desjani spojrzała na niego.
— Nie wspomniałeś o tym, żeby na siebie nie powpadali…
— Zdołałem się powstrzymać.
— …ale sami powinni o tym wiedzieć.
Geary milczał chwilę, zanim znowu się odezwał, zdając sobie sprawę, że po kilku minutach intensywnej pracy teraz może tylko siedzieć i biernie śledzić rozwój wydarzeń, nie mógł już bowiem zmienić tego najlepszego z możliwych planów w najdrobniejszym nawet szczególe.
— Jak długo mam jeszcze płacić za tę jedną nieszczęsną uwagę? — zapytał w końcu.
— Jeszcze nie zdecydowałam — odparła Desjani. — To dobry plan, admirale, ja nie wpadłam na nic lepszego w tym samym czasie. Wprowadźmy go w życie i obserwujmy bacznie wydarzenia z szerszej perspektywy, aby w odpowiednim momencie rozpocząć realizację drugiego etapu. — Podniosła głos, aby wszyscy obecni na mostku mogli ją usłyszeć, transmitując też swoje słowa do wszystkich pomieszczeń na okręcie. — Za moment wejdziemy w kontakt bojowy z wrogiem. „Nieulękły” tym razem pójdzie na czele floty. Chcę, aby wszystkie baterie i systemy działały ze stuprocentową skutecznością. Dajmy przykład pozostałym jednostkom.
„Nieulękły” zaczął schodzić z dotychczasowego kursu, reagując na wydane przez nią rozkazy. Okręt odwracał się dziobem, czyli częścią, na której skupiona była większość jego uzbrojenia, w kierunku nadlatującej hordy niewielkich jednostek niezidentyfikowanych Obcych. Geary obserwował w milczeniu, jak pozostałe liniowce wykonują identyczny manewr.
Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia takie posunięcie nie miało sensu. Liniowce zamierzały uderzyć na wroga mimo jego gigantycznej przewagi liczebnej i tego, że atak w tej sytuacji musiał się ograniczyć do powolnego wyhamowywania. Leciały więc nadal w tym samym kierunku co reszta floty, tyle że odwrócone rufami, zarazem cofając się ku tyłom formacji i dając się wyprzedzić pancernikom, krążownikom, niszczycielom, transportowcom i jednostkom pomocniczym. Co więcej, atmosferę panującą w tym czasie na mostku „Nieulękłego” można było określić słowem „znakomita”, chociaż wszyscy zdawali sobie sprawę, że zbliża się do nich ponad dziewięćset jednostek wroga, które lada moment znajdą się w polu rażenia piekielnych lanc. Załoga wierzyła jednak, że liniowce zostały stworzone właśnie do takich operacji — do prowadzenia floty na wroga — i dlatego była gotowa do walki, widząc przy tym niezachwianą pewność swoich przełożonych i wierząc, mimo naprawdę marnych szans na wygraną, że ktoś taki jak Black Jack Geary wybawi ich z najgorszej opresji.
— Do wszystkich jednostek. Otworzyć ogień, gdy okręty wroga wejdą w pole rażenia waszej broni — rozkazał Geary. Miny nie na wiele się zdadzą w takiej sytuacji, ale rakiet nie ma co oszczędzać.
„Nieulękły” zadrżał lekko, gdy jego pokład opuściła pierwsza salwa widm, mknących prosto na wyznaczone cele. Pozostałe liniowce także otworzyły ogień, aczkolwiek strzelały bardzo nierównomiernie ze względu na różną odległość od wroga.
— Zaraz zobaczymy, jakimi osłonami dysponują — mruknęła Desjani.
Jeśli stosowali tarcze, okazały się one zbyt słabe, by powstrzymać widma. Wiele obcych jednostek wykonało gwałtowne uniki, dzięki którym głowice eksplodowały zbyt daleko, ale masa innych zniknęła z przestrzeni, zamieniając się po trafieniu rakietami Sojuszu w garść szczątków, które stawały na drodze następnych, niszcząc je równie skutecznie jak bezpośrednie uderzenia głowic albo eksplozje przenoszonych na ich pokładach ładunków.
— Spójrzcie na moc tych wybuchów — jęknęła Desjani. — Niosą na pokładach niewyobrażalnie wielkie ładunki!
— Systemy bojowe oceniają, że obce jednostki mają tarcze i wzmocnione opancerzenie tylko na dziobie — zameldował wachtowy.
— To znaczy, że piekielne lance mogą mieć problem z ich przebiciem — zachmurzyła się Tania. — Nie ułatwiają nam roboty.
Geary nie potrafił zrozumieć, jakim cudem jego młoda żona potrafi wykrzesać z siebie te wszystkie zabawne uwagi, zwłaszcza że groziło jej olbrzymie niebezpieczeństwo, skinął więc tylko głową i czekał dalej, zastanawiając się, jakimi nieznanymi rodzajami uzbrojenia mogą dysponować obce jednostki. Na razie jednak zbliżające się okręciki nie wystrzeliły nawet jednego pocisku ani promienia w kierunku liniowców Sojuszu, które zdążyły utworzyć barierę dzielącą napastników od reszty floty.
— Wróg wejdzie w zasięg piekielnych lanc za pięć sekund — zameldował wachtowy z bojowego.
Liniowce znowu otwierały ogień kolejno, baterie piekielnych lanc wyrzucały w przestrzeń strumienie naładowanych cząstek, niewidzialnych dla ludzkiego oka. Lecące na czele okręciki zadrżały, gdy nadziały się na tę salwę. Traciły osłony i szczelność poszycia, ale wciąż parły przed siebie.
— Twarde dranie — rzuciła Desjani.
— O, tak… — Geary jednym okiem obserwował nadlatujące jednostki, drugim wczytywał się w raporty o stanie poszczególnych liniowców. Zgodnie z tym, o czym wspomniała wcześniej Tania, systemy bojowe okrętów były przystosowane do trwających milisekundy przejść ogniowych, podczas których można było odpalić jedną salwę widm. Z piekielnymi lancami było nieco lepiej, ich wyrzutnie mogły działać nieprzerwanie, dopóki się nie przegrzały, ale na jego wyświetlaczu już pojawiały się ostrzeżenia o rosnącej temperaturze broni. Co chwilę kolejny liniowiec meldował o tym problemie.
— Baterie piekielnych lanc jeden A i dwa B wykazują znaczne przekroczenia temperatury — zameldował wachtowy z bojowego. — Do automatycznego wyłączenia pozostało około dziesięciu sekund.
— Świetnie — mruknęła Desjani. — Jak długo mogą prowadzić ogień pozostałe jednostki?
— Maksymalnie minutę, kapitanie, ale system pokazuje, że już za trzydzieści sekund będziemy dysponowali tylko dwudziestoma procentami sprawnych baterii. Za pięć sekund zakończymy ładowanie kolejnych widm.
— Wystrzelcie je, jak tylko znajdą się na wyrzutniach.
Rakiety opuściły „Nieulękłego”, zanim ogień piekielnych lanc zamilkł na dobre. Geary sprawdzał odczyty napływające z pozostałych liniowców. „Lewiatan” i „Smok” straciły czasowo wiele baterii z powodu przegrzania, moc ostrzału reszty topniała z każdą chwilą. Coraz więcej jednostek wroga rozpadało się po kolejnych salwach ognia zaporowego, ale wrogów było wciąż wielu i zbliżali się bardzo szybko.
Chociaż Geary doskonale wiedział, że do tego dojdzie, drgnął zaskoczony, gdy „Nieulękły” wykonał kolejny obrót, odwracając się rufą w kierunku przeciwnika i zwiększając ciąg do maksimum. Systemy bojowe były w stanie obliczyć z dużą dokładnością, kiedy umilknie ostatnia bateria piekielnych lanc, i skorelowały ten manewr tak, by nastąpił natychmiast po przerwaniu ognia. Obce jednostki przestały się zbliżać z tak ogromną prędkością, ale i liniowce nie mogły już z nimi walczyć tak skutecznie, gdy miały je za rufą, a nie przed dziobem.