Desjani przyglądała się starciu, oparłszy brodę na pięści.
— Czas na drugą zmianę.
Wysłane wcześniej rozkazy sprawiły, że do akcji wkroczyły jednostki eskorty. Niszczyciele i krążowniki wykonały symultaniczny zwrot w chwili, gdy liniowce zaczęły je wyprzedzać. Moment później otworzyły ogień do zbliżającego się przeciwnika, to samo uczyniły obsady baterii rufowych na wycofujących się olbrzymach.
Obce okręciki znowu zaczęły wykonywać uniki. Wiele zniknęło w oślepiających eksplozjach, inne rozpadały się na kawałki. Mimo to na każdą zniszczoną jednostkę przypadały dwie, które zajmowały miejsce straconej. W chwili gdy liniowce odpaliły trzecią salwę widm, większość odczytów temperatury wyrzutni na okrętach eskorty zbliżała się do stanu krytycznego. Obcy byli już tak blisko, że większość rakiet nie zdążyła się uzbroić, pociski mijały formację wroga i eksplodowały, nie wyrządzając żadnych szkód.
— Do wszystkich jednostek. Wstrzymać odpalanie rakiet, dopóki ich głowice nie namierzą celu.
Baterie piekielnych lanc znów milkły jedna po drugiej, więc niszczyciele i krążowniki wykonały zwrot, by przyspieszyć do maksimum i dołączyć do liniowców, które próbowały trzymać się z dala od obcych jednostek tak długo, jak to tylko możliwe.
Geary spojrzał na Desjani.
— Nie niszczymy ich w wystarczającym tempie.
— Na razie. Zaraz do akcji wkroczą naprawdę dobrzy zawodnicy — odparła Desjani wyzywającym tonem.
Flota znowu podzieliła się na podformacje, z tym że liniowce i eskorta leciały teraz w jednej linii, tworząc bardzo zwarty szyk pomiędzy obcymi okręcikami a pancernikami i jednostkami pomocniczymi stanowiącymi szpicę floty. Najpotężniejsze okręty floty rozpoczęły wykonywanie zwrotu zgodnie z planem, zwracając się dziobami w stronę wroga i zwalniając do tego stopnia, że niemal natychmiast zostały doścignięte przez resztę jednostek Sojuszu. Tylko transportowce i jednostki pomocnicze leciały przed ścianą okrętów wojennych i doganiającą ich szybko hordą wrogów.
Pancerniki wślizgnęły się sprawnie w luki pomiędzy liniowcami i jednostkami eskorty i natychmiast otworzyły ogień ze wszystkiego, czym dysponowały. Usta Geary’ego rozciągnęły się w mimowolnym uśmiechu, gdy przestrzeń wypełniło tak wiele energii, że była widzialna nawet ludzkim okiem. Pierwsza fala zmasakrowanych wcześniej jednostek obcych wyparowała w zetknięciu z tą potęgą.
— Nadal może być krucho — oznajmiła Desjani, ale takim tonem, jakby omawiała z nim, co zrobić na obiad. — Jest ich za dużo i za bardzo się do nas zbliżyli. Baterie dziobowe ostygły do tego stopnia, że zdołamy wystrzelić jeszcze kilka salw, ale zanim wykonamy zwrot, siądą nam już na karku.
— Rozumiem. — Do tego momentu mogli planować to starcie. Teraz tylko od niego zależała ocena sytuacji i wydanie ostatniego rozkazu, który zapoczątkuje najbardziej chaotyczny etap tej bitwy. Siedział, obserwując zbliżającego się wroga i słabnący ogień pancerników.
Są już tak blisko, myślał, ale muszę ich dopuścić jeszcze bliżej, żeby nie mieli czasu zareagować na nasze następne posunięcie. Jak daleko znajdują się okręty lecące na flankach naszej formacji? Wszystko będzie zależało od tego, z jakim opóźnieniem usłyszą moje rozkazy. Na szczęście wróg zdaje się koncentrować na środku naszej formacji, więc lekkie opóźnienie nie powinno narazić tych jednostek na zbyt wielkie niebezpieczeństwo. Już prawie czas.
— Admirale? — odezwała się Desjani. W jej głosie pobrzmiewało jedynie umiarkowane zainteresowanie, ale sam fakt, że zadała to pytanie, świadczył o ogromnym napięciu, którego nie potrafiła już maskować.
— Jeszcze nie. — Uniósł rękę, kiwając nią, jakby coś odliczał, a potem walnął dłonią w klawisz komunikatora. — Do wszystkich jednostek, wykonać zaplanowany manewr odejścia od wroga, otworzyć ogień z broni krótkiego zasięgu.
Poczuł mocne szarpnięcie, którego nie zdołały stłumić pracujące z maksymalnym obciążeniem kompensatory, gdy Desjani zmusiła „Nieulękłego” do wykonania tak ciasnego zwrotu, jaki był tylko możliwy, jednocześnie wykonując obrót, by ponownie wejść w kontakt bojowy z wrogiem.
— Wystrzelić kartacze, gdy tylko namierzycie cele! — rozkazała. — Odpalić piekielne lance! Macie strzelać, dopóki ostatni nie zniknie nam z oczu!
Alarmy kolizyjne rozdzwoniły się, gdy setki okrętów zmieniło naraz kurs, wchodząc na nowe wektory. Na ekranie Geary’ego zaroiło się od czerwonych ikonek oznaczających ryzyko kolizji. Na szczęście niewielkie odległości pomiędzy jednostkami pozwoliły systemom manewrowym na wprowadzenie drobnych korekt tuż po rozpoczęciu zwrotów i wkrótce wszystkie okręty mogły związać walką nadlatującego przeciwnika. Tylko to, i może wstawiennictwo bóstw, do których modlił się Geary, zapobiegło natychmiastowej katastrofie.
Okręciki były już tuż-tuż, niemal siedziały na karku uciekającej flocie, gdy spadła na nie salwa kartaczy wystrzelonych równocześnie z niemal dwustu jednostek i pędzących z prędkością tysięcy kilometrów na sekundę. Setki jednostek wroga zniknęły w tej fali zniszczenia, a moment później spadły na nie salwy piekielnych lanc z wystudzonych baterii dziobowych.
Geary nie miał pojęcia, ile okręcików przetrwało w przestrzeni wypełnionej chmurami odłamków i błyskami eksplodującej energii. Formacja Sojuszu także się rozpadała na setki kawałków, jakby coś ją rozsadziło od środka. W tym momencie strzelały nawet transportowce i jednostki pomocnicze. Ich słabiutkie systemy obrony próbowały dobić konającego wroga, który zgłupiał na moment, nie mając pojęcia, dlaczego zwarta ściana okrętów idzie w rozsypkę. Niektóre z nich, zapewne te, które wybrały wcześniej cele, przemknęły przez pobojowisko, kierując się na gigantyczne jednostki pomocnicze, które stanowiły piętę achillesową floty, i transportowce, będące teraz najłatwiejszymi celami.
„Nieulękły”, który wykonywał zwrot, kierując się po łuku w dół, zadrżał mocno, gdy polujący na niego pocisk eksplodował trafiony kilkoma piekielnymi lancami naraz. Moment później przeleciały nad nim dwa myśliwce i jeden krążownik. Obok pojawił się skręcający w górę pancernik. Olbrzym był tak blisko, że nawet Desjani zamarła na moment, widząc jego obły kadłub tuż przy burcie. Klnąc, ile wlezie, otrząsnęła się z osłupienia i natychmiast zaprogramowała dwa kolejne cele. Nacisnęła klawisz, odpalając rakiety, które zlikwidowały okręcik zmierzający w kierunku „Tytana” i kolejny, znajdujący się już tak blisko „Nieulękłego”, że jego unicestwienie omal nie zbiło wszystkich z nóg.
Niestety wielki liniowiec nie mógł zmienić szybko zaplanowanego kursu i związać ogniem wroga, który licznie przemykał za rufą. Geary przyglądał się więc z bezsilną złością, jak kilka obcych jednostek kieruje się na majestatycznie płynącego w przestrzeni „Tytana”, gdy nagle, zupełnie niespodziewanie, na ich drodze pojawił się „Orion”. Pancernik szedł ostro w górę, rozwalił pierwszy okręcik tuż przy burcie jednostki pomocniczej, a drugi dopadł za rufą transportowca. Moc tej ostatniej eksplozji poruszyła nawet takiego giganta, przesuwając go w bok.
Kolejny leciał w kierunku „Mistrala”, ale ciężkie krążowniki „Diament”, „Rękawica” i „Puklerz” zdołały skoncentrować ogień piekielnych lanc na jego rufie i zniszczyły go na chwilę przed dotarciem do celu.
Żaden inny okręcik nie przetrwał kanonady na tyle długo, by zbliżyć się do pozostałych jednostek pomocniczych. Wracając do obserwacji głównego pola bitwy, Geary nie potrafił dostrzec w morzu szczątków ikonek oznaczających sprawne wciąż jednostki wroga. Krążące wokół okręty Sojuszu także miały z tym problem, jako że musiały nie tylko wypatrywać celów, ale i uważać, by nie zderzyć się z innymi jednostkami floty i wrakami.