Выбрать главу

Bimmo Bognor wziął kopertę, schował ją do kieszeni marynarki, a do moich uszu dobiegło jego serdeczne „w porządku, kochanie”.

Zszedłem z trybuny, odebrałem moją skromną wygraną, myśląc o tym, że choć brązowa koperta, którą ruda wręczyła Bognorowi, wyglądała tak samo jak koperta, którą stajenny z wielkimi uszami wręczył Czarnemu Wąsowi, nie mogłem być w stu procentach pewny, że jest to ta sama koperta. Mogła wręczyć kopertę stajennego którejkolwiek z osób, z którymi rozmawiała, czy też komukolwiek na trybunach, kiedy straciłem ją z oczu, a potem mogła zupełnie uczciwie płacić swojemu bukmacherowi.

Gdybym nabrał pewności, jak naprawdę wyglądał ten łańcuch, mógłbym prawdopodobnie przekazać po nim pilną wiadomość, na tyle pilną, że nie byłoby spacerowania w dumie, tylko wyraźna bezpośrednia linia między punktami a, b i c. Ponieważ Sparking Plug startował w piątej gonitwie, ta pilna wiadomość nie przedstawiała żadnej trudności, ale możliwość odnalezienia Czarnego Wąsa akurat w żądanym momencie wymagała trzymania go na oku przez całe popołudnie.

To, że facet miał swoje przyzwyczajenia, mogło się okazać pomocne. Zawsze obserwował gonitwy z tego samego kąta trybuny, w przerwach odwiedzał ten sam bar i stał nie rzucając się w oczy w pobliżu wejścia na tor, kiedy konie prowadzono z padoku. Nie zrobił zakładów.

Tego dnia startowały dwa konie Humbera, jeden w trzeciej gonitwie ijeden w ostatniej, ale przepuściłem trzecią gonitwę nie próbując nawet znaleźć jego głównego koniuszego, choć znaczyło to odłożenie osiągnięcia mojego najważniejszego celu aż do późnego popołudnia. Poczłapałem powoli za Czarnym Wąsem.

Po czwartej gonitwie poszedłem za nim do baru i trąciłem go mocno w ramię, kiedy zaczął swoje piwo. Połowa piwa rozlała mu się na rękę i spływała po rękawie, obrócił się klnąc i zobaczył moją twarz bardzo blisko przy swojej.

– Przepraszam – powiedziałem. – Och, to pan.

Nadałem mojemu głosowi możliwie najbardziej pełną zaskoczenia intonację.

Jego oczy zwęziły się.

– Co tu robisz? Przecież Sparking Plug startuje w tym biegu.

– Rzuciłem Inskipa. – Zrobiłem zasępioną minę.

– Wziąłeś jedną z posad, które ci sugerowałem? To dobrze.

– Jeszcze nie. Wygląda na to, że może być jakby przestój.

– Dlaczego? Nie ma wolnych miejsc?

– Nie są tak bardzo chętni, żeby mnie wziąć, bo Inskip mnie wyrzucił.

– Co? – zapytał gwałtownie.

– Inskip mnie wyrzucił – powtórzyłem.

– Dlaczego?

– Była mowa o przegranej Sparking Pluga w ostatnim tygodniu, w dniu kiedy rozmawiałem z panem… powiedzieli, że nie mają dowodów, ale nie chcą mnie już więcej i żebym się wyniósł.

– To niedobrze – rzekł odsuwając się.

– Ale tuja się śmieję ostatni – powiedziałem chichocząc i przytrzymując go za rękę. – Nie będę ukrywał, że się śmieję ostatni.

– Co masz na myśli? – Nawet nie próbował opanować pogardy w głosie, ale w jego oczach błysnęło zainteresowanie.

– Sparking Plug dzisiaj też nie wygra – powiedziałem. – Nasączyłem lizawkę płynną parafiną. Odkąd odszedłem, od poniedziałku codziennie dostaje na przeczyszczenie. Nie w głowie mu wyścigi. Nie wygra tej cholernej gonitwy, nie wygra – zaśmiałem się.

Czarny Wąs obrzucił mnie zniechęconym spojrzeniem, uwolnił się od uchwytu moich palców i wybiegł z baru. Ostrożnie poszedłem za nim. Rozglądał się nerwowo. Rudej nie było nigdzie widać, ale musiała odejść niedaleko wzdłuż bariery do miejsca, w którym spotkali się przedtem. I tam, dość pospiesznie, dołączył do niej Czarny Wąs. Mówił coś szybko. Ona słuchała i kiwała głową. Czarny Wąs odwrócił się i znacznie spokojniej ruszył z powrotem w stronę padoku. Kobieta poczekała, aż zniknął z oczu, wtedy powoli podeszła do trybuny klubowej i wzdłuż bariery do stoiska Bimmo Bognora. Mały człowieczek pochylił się skwapliwie, kiedy z powagą szeptała mu do ucha. Kilkakrotnie pokiwał głową, kobieta zaczęła się uśmiechać, a kiedy Bognor odwrócił się do swoich urzędników, widziałem, że również on uśmiechał się radośnie.

Nie spiesząc się przeszedłem wzdłuż stoisk bukmacherów studiując proponowane wysokości zakładów. Sparking Plug nie był faworytem, sprawiła to jego ostatnia wodna klęska, nikt nie ryzykował więcej jak pięć do jednego. W ten sposób i ja postawiłem 40 funtów – wszystkie pieniądze zarobione u Inskipa – na mojego dawnego podopiecznego, wybrawszy dobrze prosperującego, pogodnego bukmachera.

Kręcąc się w pobliżu Bimmo Bognora usłyszałem w kilka minut później, jak proponował licznym klientom zakłady 7 do 1 przeciwko Sparking Pługowi; obserwowałem, jak zgarniał ich pieniądze, przekonany, że nie będzie musiał nic wypłacić.

Wszedłem na szczyt trybuny i z uśmiechem zadowolenia obserwowałem, jak Sparking Plug rozgromił swoich przeciwników na przeszkodach i bezczelnie przyszedł do mety o dwadzieścia długości wcześniej. Żałowałem, że z tej odległości nie mogę usłyszeć opinii Bognora o wynikach.

Mój pogodny bukmacher wypłacił mi dwieście czterdzieści funtów w piątkach, nawet na mnie nie spojrzawszy. Chcąc uniknąć spotkania z Czarnym Wąsem i ewentualnych akcji odwetowych, przeszedłem na najtańsze miejsca w połowie długości toru, gdzie spędziłem aż dwadzieścia nudnych minut; wróciłem do wejścia dla koni dopiero wtedy, kiedy zaczynał się start do ostatniej gonitwy; przemknąłem się po schodach na trybunę stajennych.

Koniuszy Humbera stał blisko szczytu trybuny. Rozpychając się gwałtownie nadepnąłem mu mocno na nogę.

– Uważaj, do cholery, jak chodzisz – wykrzyknął urażony wlepiając w moją twarz parę oczu podobnych do guzików.

– Przepraszam. Masz odciski, co?

– Nie twój zasmarkany interes – odburknął, przyglądając mi się kwaśno. Pomyślałem, że na pewno mnie rozpozna przy kolejnej okazji.

Przygryzłem paznokieć kciuka.

– Nie wiesz, który z tych facetów jest koniuszym Martina Daviesa? – zapytałem.

– Tamten w czerwonym szaliku. A po co ci?

– Szukam roboty – odparłem.

Nim zdążył się odezwać, zostawiłem go przepychając się w stronę faceta w czerwonym szaliku. W tych wyścigach z jego stajni startował jeden koń. Zapytałem go więc, czy wystawiają dwa konie, a on pokręcił głową i odpowiedział, że nie.

Kątem oka dostrzegłem, że ta negatywna odpowiedź nie uszła uwagi koniuszego Humbera. Tak jak się spodziewałem, pomyślał, że pytałem o pracę i dostałem odmowę. Zadowolony, że ziarno zostało zasiane, obserwowałem gonitwę (w której koń Humbera przyszedł ostatni), po czym wyszedłem spokojnie przez ogrodzenie padoku i parking członków klubu, nie zauważony przez Czarnego Wąsa ani żądnego zemsty Bimmo Bognora.

Niedziela spędzona w moim ponurym pokoju i na spacerowaniu po pustych ulicach wystarczyła, by przekonać mnie, że nie mogę włóczyć się przez najbliższe dwa tygodnie po Newcastle nic nie robiąc; równie mało pociągająca była perspektywa samotnych świąt Bożego Narodzenia spędzonych na oglądaniu odpryskującej ze ścian farby w kolorze kawy. Miałem przecież 200 funtów wygranych u bukmachera, zapakowanych w pasie razem z resztą pieniędzy od Octobra, a konie ze stajni Humbera startowały dopiero w drugi dzień świąt na wyścigach w Stafford. W ciągu dziesięciu minut zdecydowałem, jak spędzę ten wolny czas.

W niedzielę wieczorem napisałem dla Octobra raport o systemie wywiadowczym Bimmo Bognora i o pierwszej w nocy złapałem ekspres do Londynu. W poniedziałek robiłem zakupy, a we wtorek wieczorem, w przyzwoitych nowych rzeczach, wyposażony w parę ekstrawaganckich nart firmy Kastle wpisałem się do rejestru gości wygodnego, niedużego hoteliku w zasypanej śniegiem wiosce w Dolomitach.