Выбрать главу

October spojrzał na Macclesfielda, który zaczął mówić powolnym, starczym chropowatym głosem.

– Kiedy koń wraca z toru i toczy pianę z pyska, oczy wychodzą mu z orbit, a ciało ma zlane potem, podejrzewa śię oczywiście, że dostał jakiś środek stymulujący. Środki te są kłopotliwe, bo trudno obliczyć dawkę konieczną, by koń zwyciężył nie budząc podejrzeń. Gdyby zobaczył pan któregoś z koni, jakie podawaliśmy testom, przysiągłby pan, że dostał za dużą dawkę. Jednak wyniki testów zawsze były negatywne.

– A co mówią wasi farmakolodzy?

– Dosłownie? Bo nie żałują przekleństw – zauważył Beckett.

– W ogólnych zarysach.

– Mówią po prostu, że nie istnieje narkotyk, którego nie potrafiliby zidentyfikować.

– A adrenalina? – zapytałem.

Panowie wymienili spojrzenia, a Beckett powiedział:

– Większość badanych koni miała bardzo wysoki procent adrenaliny, ale na podstawie jednej analizy nie można stwierdzić, czy jest to normalny poziom dla danego konia. Konie produkują bardzo różne ilości adrenaliny i należałoby zbadać je przed i po kilku wyścigach, żeby określić poziom normalnej produkcji, a także na różnych etapach treningu. Tylko znając normalny u konkretnego konia poziom adrenaliny można stwierdzić, czy dostał jej dodatkową dawkę. Są zresztą trudności praktyczne – adrenaliny nie można podawać doustnie, o czym pan zapewne wie. Musi być wstrzyknięta i ma natychmiastowe działanie. Na starcie wszystkie konie były opanowane i spokojne. Konie po środku stymulującym są zazwyczaj bardzo ożywione. Poza tym bardzo często po podskórnym wstrzyknięciu adrenaliny sierść konia w pobliżu miejsca zastrzyku nieco się unosi, i wszystko się wydaje. Pewne jest jedynie wstrzyknięcie w żyłę szyjną, ale jest to zabieg dość niebezpieczny i jesteśmy przekonani, że w interesujących nas przypadkach nie miał on zastosowania.

– Faceci z laboratorium radzili nam szukać czegoś mechanicznego. W przeszłości próbowano już wszystkiego. Na przykład wstrząsów elektrycznych. Dżokeje używali siodeł czy batów, w które wmontowane były baterie, w ten sposób prąd galwanizował konie do zwycięskiego biegu. Wspaniałym przewodnikiem był koński pot. Badaliśmy to bardzo starannie i jesteśmy przekonani, że w ekwipunku żadnego z dżokejów nie było nic niezwykłego – dodał October.

– Zebraliśmy wszystkie nasze notatki, analizy z laboratorium, dziesiątki wycinków prasowych i wszystko inne, co naszym zdaniem mogłoby stanowić dla pana jakąkolwiek pomoc – rzekł Macclesfield wskazując mi trzy pudła z wycinkami, leżące na stole.

– Ma pan trzy dni, żeby to przeczytać i przemyśleć. October uśmiechnął się blado.

– Pokój jest przygotowany, a służący zajmie się panem. Przykro mi, że nie będę mógł panu towarzyszyć, ale dziś wieczorem muszę wracać do Yorkshire.

Beckett spojrzał na zegarek i podniósł się wolno.

– Muszę już iść, Edward.

A zwracając się do mnie ze spojrzeniem, które było równie żywe i przenikliwe jak chorowity wydawał się jego wygląd, powiedział:

– Da pan sobie radę. I proszę się pospieszyć, czas działa przeciwko nam.

October sprawiał wrażenie, jakby kamień spadł mu z serca. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, kiedy Macclesfield ponownie uścisnął mi rękę i rzekł chrapliwym głosem:

– Teraz, kiedy pan tu już jest, to wszystko wydaje się bardziej prawdopodobne… Serdecznie życzę powodzenia, panie Roke.

October odprowadził ich aż do drzwi wyjściowych, a wróciwszy na górę popatrzył na mnie przez całą długość szkarłatnego pokoju:

– Miło mi powiedzieć, panie Roke, że kupił ich pan zupełnie.

W luksusowym pokoju gościnnym na górze, wyłożonym ciemnozielonym dywanem, stało łóżko z mosiężnymi okuciami, w którym spędziłem cztery następne noce. Służący rozpakowywał nieliczne rzeczy, jakie z sobą przywiozłem, i układał je porządnie na półkach ciężkiej edwardiańskiej szafy Na podłodze obok mojej płócienno-skórzanej walizeczki stała tania fibrowa walizka z pordzewiałymi zamkami. Ubawiony zabrałem się do przeglądania jej zawartości. Na samym wierzchu znajdowała się gruba zapieczętowana koperta, na której wypisane było moje nazwisko. Otworzyłem kopertę i znalazłem w niej czterdzieści banknotów pięciofuntowych, którym towarzyszyła karteczka z napisem „Przynęty do zarzucania sieci”. Roześmiałem się głośno.

Pod kopertą October umieścił wszystko, co mogło mi być potrzebne, od bielizny po przybory toaletowe, buty do konnej jazdy, kurtkę nieprzemakalną, dżinsy i piżamy.

Pod kołnierzykiem czarnej skórzanej kurtki znalazłem następną kartkę od Octobra.

„Ta kurtka uzupełnia bokobrody W obydwu naraz będzie pan wspaniale pasował do swojej roli. To coś na wzór podręcznego ekwipunku dla przestępcy! Powodzenia”.

Obejrzałem buty do konnej jazdy Kupione były okazyjnie i wymagały oczyszczenia, ale ku mojemu ogromnemu zdumieniu, kiedy włożyłem je na nogi, okazało się, że pasują idealnie. Przymierzyłem z kolei czarne pantofle z bardzo ostrymi szpicami. Były okropne, ale również pasowały znakomicie, toteż nie zdjąłem ich, by stopniowo przyzwyczajać stopy i oczy.

Trzy segregatory, które przyniosłem tutaj po wyjeździe Octobra do Yorkshire, leżały na niskim stoliku obok fotela. Usiadłem i zacząłem czytać z uczuciem, że nie mam już czasu do stracenia.

Ponieważ niesłychanie wolno zapoznawałem się z każdym słowem, przeczytanie wszystkich papierów w segregatorach zajęło mi całe dwa dni. Skończywszy to zajęcie siedziałem wpatrując się w dywan, a w mojej głowie nie kiełkował żaden interesujący pomysł. Były tam, pisane na maszynie lub ręcznie, sprawozdania z rozmów, jakie przeprowadzono z trenerami, dżokejami, chłopcami stajennymi, kowalami i weterynarzami, którzy mieli do czynienia z jedenastką koni podejrzanych o doping. Był tam także długi raport firmy prywatnych detektywów, która przeprowadziła rozmowy z wieloma stajennymi w „miejscach rozrywkowych”, ale to również prowadziło donikąd. Dziesięciostronicowa notatka bukmachera opisywała z licznymi szczegółami zakłady dotyczące tych właśnie koni, ale jej ostatnie zdanie właściwie zawierało wszystko: „Nie potrafimy znaleźć osoby ani syndykatu, który konsekwentnie wygrywałby na tych koniach, toteż jeżeli rzeczywiście istnieje taka osoba czy syndykat – zakłady musiały być dokonywane za pośrednictwem totalizatora”.

Głębiej w tym segregatorze znalazłem list od firmy Tote Investors Ltd., w którym stwierdzali, że żaden z ich stałych kredytowanych klientów nie obstawiał wszystkich wymienionych koni, ale oczywiście nie mają możliwości sprawdzenia układów gotówkowych dokonywanych bezpośrednio na wyścigach.

W drugim segregatorze było jedenaście wyników laboratoryjnych badań próbek moczu i śliny. Pierwszy dotyczył konia o nazwie Charcoal i pochodził sprzed osiemnastu miesięcy. Ostatni odnosił się do testów przeprowadzonych na koniu Rudyard we wrześniu, kiedy to lord October przebywał w Australii.

Na końcu każdego wyniku wyraźnym charakterem pisma napisano krótko: „ujemny”.

Prasa zadała sobie wiele trudu, by uniknąć oskarżenia o zniesławienie. W wycinkach z gazet, umieszczonych w trzecim segregatorze, znajdowałem takie zdania: „Charcoal zaprezentował zupełnie niezwykłą szybkość”, „Podczas rozsiodływania Rudyard wydawał się bardzo podekscytowany swoim sukcesem”.

Wzmianki o Charcoalu i następnych trzech koniach były nieliczne, ale od tego momentu ktoś zwrócił się o pomoc do agencji gromadzącej informacje i ostatnie siedem przykładów miało bardzo bogatą dokumentację złożoną z wycinków z wielu codziennych, wieczornych, lokalnych i sportowych gazet.