– Ale… co się stało? Jak pan sądzi?
– Jak już mówiłem, nie mamy pew…
– Wiem, co pan powiedział, detektywie, ale na pewno ma pan jakieś przeczucia, prawda? Tyle się słyszy o policyjnej intuicji. Człowiek, który widział setki miejsc zbrodni, zazwyczaj domyśla się, co się stało.
– Wkrótce się tego dowiemy.
– To niewiarygodne – wyszeptała. Nagle zrobiło jej się zimno, choć dzień był bardzo ciepły. – Kim jest ta druga osoba? – spytała, zastanawiając się, czy nie dowie się zaraz o śmierci kogoś innego, kto był jej bliski. Zacisnęła palce na poręczach fotela na biegunach.
– Osiemnastoletnia dziewczyna, Courtney LaBelle. – Urwał na sekundę, przyglądając jej się uważnie. – Studentka pierwszego roku College’u Wszystkich Świętych w Baton Rouge.
Courtney LaBelle? Czy nie słyszała już kiedyś tego nazwiska? Miała niejasne wrażenie, że tak, choć nie mogła sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach.
– Znała ją pani?
– Nie. – Abby pokręciła głową. Osiemnaście lat? Niemal dziecko! Och, Nick… ty idioto!
– Czy pani były mąż ją znał?
– Nie wiem. – Abby usiłowała skojarzyć nazwisko z twarzą. Może oboje ją znali? Może ktoś przedstawił im ją na jakimś przyjęciu? Ale nie, to niemożliwe… ta dziewczyna była po prostu zbyt młoda. – Przykro mi. Rozwiedliśmy się ponad rok temu. Nie wiem, z kim Nick się spotykał… nie znam jego nowych przyjaciół ani znajomych. Słyszałam tylko, że miał dziewczynę. Nia Jakaśtam.
– Nia Penne – powiedział Montoya, nie zaglądając do swoich notatek. – Wygląda na to, że to jego była dziewczyna. Jest w Toronto. Od tygodnia.
Abby przypomniała sobie rozmowę z Maurym. A więc to miał zamiar jej powiedzieć. Nick rozstał się z Nią.
– Maury nie powiedział mi tego, kiedy wczoraj do mnie zadzwonił. Maury Taylor to współpracownik Nicka. Szukał go.
– Dlaczego sądził, że Nick mógł się z panią skontaktować?
– Nie mam pojęcia. Pewnie wcześniej rozmawiał już ze wszystkimi znajomymi Nicka… ale to tylko przypuszczenie. Będzie pan musiał jego o to zapytać.
– Zapytam.
Abby nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Montoya wyraźnie był zdecydowany rozwiązać zagadkę śmierci Nicka.
– Czy pani były mąż miał wrogów?
Abby omal nie parsknęła śmiechem.
– Zarabiał na życie, obrażając ludzi. Z pewnością wie pan o tym. Dyrektor stacji i producent jego programu będą mogli dostarczyć panu długą listę osób, które składały na niego skargi.
– A w życiu osobistym?
Abby wzruszyła ramionami. Próbowała się skupić, ale nie była w stanie.
– Możliwe… Nikt konkretny nie przychodzi mi w tej chwili do głowy. – A nawet gdyby było inaczej, nie była pewna, czy powiedziałaby o tym Montoi. Wydawał się podejrzliwy i niebezpieczny. I nie miała złudzeń. Byłe żony stoją zawsze na czele listy podejrzanych. Postanowiła, że będzie bardzo ostrożna. Tak, będzie mówić prawdę, ale zachowa czujność.
– Naprawdę uważam, że powinniśmy zadzwonić do kogoś, kto mógłby dziś dotrzymać pani towarzystwa. Do przyjaciółki? Krewnych? Może do kogoś z sąsiadów?
Abby pomyślała o Vanessie Pomeroy, o swojej siostrze, która była w Seattle, o Alicii na Zachodnim Wybrzeżu, o ojcu i Tanishii, studentce, która pracowała z nią na pół etatu w studiu.
– Nie. Nic mi nie będzie. Naprawdę. Ja… ja już go nie kocham.
Montoya uniósł lekko jedną brew i Abby natychmiast pożałowała swoich słów. Poczuła, że musi się wytłumaczyć.
– Fakt, że mnie rzucił dla innej kobiety, w dodatku dużo młodszej, nie znaczy, że nadal za nim tęsknię ani że się załamię, kiedy pan wyjdzie. To, co czułam do Nicka, umarło dawno temu. To smutne, ale tak jest. – Spuściła oczy i zagryzła wargę. Zapadło milczenie, słychać było dokładnie dźwięki wydawane przez stary dom, skrzypienie desek, wiewiórkę przebiegającą przez dach, wodę w rynnach. – Moje małżeństwo skończyło się jeszcze zanim przeprowadziliśmy się tutaj z Seattle. Chcieliśmy dać sobie ostatnią szansę, ale się nie udało. – Pokiwała głową, jakby to wyznanie dobrze jej zrobiło. – Mimo to nie mogę po prostu uwierzyć, że Nick nie żyje. – Spojrzała na policjanta. – Pan jest tego pewny, prawda? Kiedy usłyszałam, że Nick zaginął, byłam przekonana, że to jakiś kawał, który ma mu przysporzyć popularności.
– Cóż, jeśli miał to być kawał, to chyba sprawy wymknęły mu się spod kontroli. Nick Gierman nie żyje. Może mi pani wierzyć.
Abby ogarnął nagle głęboki smutek. Nie potrafiła się dogadać z Nickiem, śle strasznie było pomyśleć, że został zamordowany, i że jego życie dobiegło końca, zanim jeszcze ukończył czterdziestkę.
Montoya wstał i sięgnął do tylnej kieszeni spodni po portfel. Abby spojrzała na jego pośladki, a potem szybko odwróciła głowę. Detektyw był bardzo seksowny. I co z tego? Wielkie rzeczy. I tak wiedziała, że nie może mu ufać.
Montoya skrobał coś na drugiej stronie wizytówki i nawet jeśli zauważył, że Abby mu się przygląda, nie dał tego po sobie poznać.
– To numer mojej komórki – wyjaśnił. – Jeśli coś jeszcze przyjdzie pani do głowy, proszę dać mi znać.
– Ja też proszę o informacje. – Wstała i wyciągnęła rękę po wizytówkę, kiedy nagle poraziła ją okropna myśl. – Proszę powiedzieć, że nie muszę jechać do kostnicy, żeby zidentyfikować ciało – spytała, czując nagle, że kolana się pod nią uginają.
– Nie, nie musi pani. Jego rodzice przyjeżdżają do miasta.
Kiwnęła głową, starając się nie myśleć o bólu, jaki przeżywają jej byli teściowie.
– Widziałem tabliczkę przed domem. Zamierza się pani wyprowadzić?
– Tak, kiedy tylko sprzedam dom – odparła, zastanawiając się, dlaczego zabrzmiało to tak, jakby się tłumaczyła. Jakby uznała, że takie pytania zadaje się podejrzanym. Spodziewała się niemal, że poradzi jej, by nie wyjeżdżała z miasta, ale nie zrobił tego, zapytał tylko jeszcze raz, czy nie chce, żeby ktoś do niej przyjechał, a kiedy odmówiła, obiecał, że przywiezie psa.
Odprowadziła go do drzwi, a potem patrzyła, jak odjeżdżał. Kiedy zniknął jej z oczu, usiadła na ganku i zaczęła płakać. Głupie, pomyślała, nie kochała Nicka od tak dawna, a jednak jego śmierć sprawiła, że czegoś w jej życiu zabrakło.
Kto go zamordował? Czy znała tego człowieka? A może to ta kobieta pociągnęła za spust? Czy też ktoś inny zamordował ich oboje? Montoya niewiele jej powiedział, a teraz, kiedy minął pierwszy szok, Abby miała mnóstwo pytań.
Otarła łzy z twarzy, wstała z wysiłkiem i weszła do domu. Weź się w garść, Abby. On już nie był twoim mężem. Spójrz prawdzie w oczy – czasami po prostu go nie lubiłaś.
Zamknęła drzwi na zasuwę i poszła do łazienki wziąć prysznic. Musi się skoncentrować. Na razie nic więcej nie może zrobić. Spojrzała na zegarek. Ma akurat dość czasu, by się umyć przed spotkaniem z człowiekiem, który przyjedzie zobaczyć dom.
Rozdział 5
Jadąc do miasta, Montoya nie mógł pozbyć się wrażenia, że Abby Chastain nie była z nim do końca szczera. Co gorsza, okazała się seksowna jak wszyscy diabli i zdawała się o tym nie wiedzieć. Nawet bez makijażu, z rozwichrzonymi włosami, w poplamionym podkoszulku, pobudziła jego zmysły. Zaczął się nawet zastanawiać, jak wygląda, kiedy wychodzi spod prysznica.
Cholera.
To nie było profesjonalne.
Całkowicie wbrew regułom.
Za długo już był bez kobiety, i tyle. Od śmierci Marthy… Na myśl o niej zacisnął palce na kierownicy. Włączył światła i syrenę, a potem wcisnął gaz, jakby chciał uciec przed własnymi myślami.