Выбрать главу

– Montoya.

– Co to za akcja? Słyszałam, że pogwałciłeś wszelkie zasady i wdarłeś się do radiowego studia w czasie trwania programu – powiedziała Melinda Jaskiel, jego szefowa z wydziału zabójstw. – Masz szczęście, że dobrze znam Eleanor Cavalier, inaczej miałbyś poważne kłopoty.

Światła się zmieniły i Montoya wcisnął gaz.

– Nie życzę sobie, żebyś spieprzył moją sprawę! Dorwiemy tego drania i wolałabym, żeby żaden ambitny prokurator nie zawracał nam do tego czasu głowy. Radzę ci panować nad temperamentem. Czy wyrażam się jasno?

– Jak słońce – mruknął, wściekły na siebie i na cały świat.

– To dobrze. Zapamiętaj, co powiedziałam. – Melinda rozłączyła się bez słowa pożegnania.

– Do diabła – mruknął Montoya pod nosem. Wiedział, że miała rację, ale i tak go wkurzyła. Ostatnio wkurzało go wszystko, co wiązało się z tą sprawą. Wiedział, dlaczego. Z powodu Abby Chastain. Ilekroć się z nią rozstawał, miał ochotę jak najszybciej znowu się z nią spotkać. Tamtego wieczoru, po kolacji składającej się z kiepskiej pizzy i nie najlepszego wina, wyszedł od niej z żalem.

– Cholera. – Pogrążony w rozmyślaniach o Abby omal nie przegapił wjazdu na swoją ulicę. Postanowił, że weźmie się w garść, i zaparkował przed niewielkim, pomalowanym na żółto domem, jednym z wielu takich samych domów, stojących przy tej ulicy. Kupił ten wąski, podobny do pudełka po butach dom w ubiegłym roku i od razu się w nim zakochał. Sam dokonał pewnych zmian, wyremontował ganek, pomalował ściany, założył ogrodzenie z kutego żelaza i dodał parę innych szczegółów.

Pomagało mu to uporać się z bólem po śmierci Marthy.

Włożył w to sporo wysiłku i w końcu udało mu się jakość zamknąć przeszłość.

Wszedł do środka, wyjął piwo z lodówki i zdjął kapsel, zamykając drzwi lodówki nogą. Abby Chastain. Znowu o niej myślał. O niej i o sprawie, przez którą się z nią zetknął. Zginęło już czworo zupełnie różnych ludzi. Montoya potarł twarz dłonią i pociągnął łyk z butelki.

Lista podejrzanych ciągle się wydłużała, wielu z nich jednak trzeba było szybko skreślić. On sam podejrzewał aktualnego chłopaka Nii Penne. Roy North był potężnym mężczyzną, miał czarne włosy, w dodatku nosił buty w rozmiarze dwanaście. Niestety, miał żelazne alibi, chyba że Nia go kryła. Na razie policji nie udało się udowodnić, że miał coś wspólnego z Nickiem Giermanem czy College’em Wszystkich Świętych. A co mógłby mieć wspólnego z Charlesem Pomeroyem czy Hannah Jefferson? Tak czy inaczej, Montoya chciał poznać jego DNA. Jeśli sędzia nie wyda nakazu, ktoś mógłby przez jakiś czas śledzić Northa i zdobyć niedopałek papierosa albo plastykowy kubek, z którego pił. Wtedy porówna się jego DNA z DNA czarnego włosa z sukni ślubnej i śliny na skrzydełku koperty – jeśli jest tam jakaś ślina.

Upił kolejny łyk piwa, wszedł do salonu i włączył telewizor. Wszystkie kanały nadawały informacje o Charlesie Pomeroyu i Hannah Jefferson. Montoya wiedział, że gdzieś tam, niedaleko, morderca także patrzy na ekran telewizora, rozkoszując się piekłem, które rozpętał. Tak, tu chodzi głównie o rozdęte ego jakiegoś świra.

– Dorwę cię, chory sukinsynu – mruknął Montoya pod nosem i wypił resztę piwa. Cały czas nie mógł pozbyć się wrażenia, że stary szpital w jakiś sposób łączy się z tą sprawą. Było już za późno, by zadzwonić do ciotki, nie miała nawet telefonu w swoim pokoju. Zadzwoni do niej jutro rano i zapyta, czy Pomeroy i Jefferson mieli jakiekolwiek związki ze szpitalem.

Mimo wszelkich postanowień wstał, włożył kurtkę, chwycił kluczyki od samochodu i wyszedł z domu. Ktoś w końcu musi powiedzieć Abby Chastain, że jej sąsiad został zamordowany.

Uznał, że właśnie on powinien to zrobić.

Rozdział 20

Abby nie mogła uwierzyć.

Charles Pomeroy i Hannah Jefferson nie żyją? Zamordowani w taki sam sposób jak Nick i Courtney LaBelle?

Siedziała na brzegu sofy, patrząc w ekran telewizora, i czuła, jak ogarniają ją mdłości. Co się tu dzieje? Kto się tego wszystkiego dopuścił? I dlaczego? Cały czas coś ją niepokoiło… Hannah Jefferson zajmowała się pracą na rzecz psychicznie chorych. Czyżby kiedyś należała do personelu Szpitala Naszej Pani od Cnót? Czy to dlatego twarz tej kobiety wydawała jej się znajoma? A może dlatego, że podobnie jak Charles Pomeroy Hannah była osobą dobrze znaną lokalnej społeczności?

Abby wzdrygnęła się i zadrżała, jakby owiał ją zimny wiatr. Dręczyło ją jakieś niewyraźne, zamglone wspomnienie. Nie była w stanie go uchwycić, ale była pewna, że ma związek z jej matką i szpitalem…

Spojrzała w ciemne okno i przez chwilę znowu wydało się jej, że ktoś czai się w krzakach między drzewami, patrzy na nią i obserwuje każdy jej ruch.

– Daj spokój – skarciła się surowo, ale wstała i spuściła wszystkie rolety. Pies tym razem spał spokojnie na dywaniku przed kominkiem. Ansel leżał zwinięty w kłębek na oparciu kanapy. Miał zamknięte oczy i mruczał cicho, nieświadom zamętu w głowie swojej pani.

Wróciła do salonu i zmieniła kanał. Na ekranie ukazała się Vanessa Pomeroy, drobna, pewna siebie kobieta, starannie ubrana i uczesana. Spokojnie, bez jednej łzy, mówiła o „tragedii”, jaką jest śmierć jej męża. Potem pojawił się Walter Jefferson, tak wstrząśnięty i zrozpaczony, że ktoś musiał go podtrzymywać, by nie upadł. Po jego twarzy płynęły łzy.

– Biedny człowiek – szepnęła Abby i znowu zmieniła kanał. Teraz jej oczom ukazał się pastor Gregory Ray Furlough. Stał przed tłumem wiernych na stopniach swojego kościoła. Było jeszcze jasno, materiał musiał więc zostać nakręcony znacznie wcześniej. Abby zwinęła się w rogu kanapy i patrzyła zafascynowana, jak charyzmatyczny kaznodzieja wykorzystuje horror morderstwa do własnych celów. Krzyczał i gestykulował, wznosił ręce do nieba i modlił się tak żarliwie, że zdołał chyba skruszyć serce najbardziej zatwardziałych ateistów. Był urodzonym mówcą i najwyraźniej odnalazł swoje powołanie.

Znowu zmieniła kanał, dziwnie przygnębiona wystąpieniem kaznodziei. Miała wrażenie, że Furlough wyolbrzymia tragedię w nadziei, że swoją retoryką przyciągnie więcej ludzi – i dolarów – do swojego kościoła.

Daj spokój, Abby, pomyślała. Kim jesteś, by osądzać innych?

Hershey podniosła głowę i warknęła krotko, a Abby usłyszała silnik nadjeżdżającego samochodu.

– A to co znowu? – mruknęła zaskoczona. Znowu ogarnął ją niepokój. Podeszła do frontowego okna i wyjrzała. Przed domem zatrzymał się czarny mustang Montoi.

Dobrze, pomyślała z ulgą. Montoya wysiadł z samochodu i zatrzasnął za sobą drzwi. Serce Abby drgnęło, co zignorowała, ale nie potrafiła powstrzymać radosnego uśmiechu.

Kiedy rozległ się dzwonek, Hershey zupełnie oszalała. Abby otworzyła drzwi i założyła ręce na piersi.

– Co za niespodzianka – powiedziała. – Przecież to detektyw Montoya!

– Tak, chyba mi to weszło w krew – odparł, uśmiechając się lekko. – Przepraszam.

– Przecież nie narzekam – mruknęła i zaraz skarciła się duchu. Nie powinna być taka chętna.

Montoya uniósł brwi.

Abby odsunęła się i gestem zaprosiła go do środka.

– Przypuszczam, że wpadłeś spróbować mojej fantastycznej domowej kuchni.

– Nie inaczej. – Spojrzał ponad jej ramieniem na telewizor w salonie. Na ekranie ciągle podawano informacje o morderstwie Pomeroya i Jefferson. Wszedł do domu, a Abby zamknęła za nim drzwi. – Więc wiesz już o Pomeroyu.